1980/81 to było to coś autentycznego, ludzie „poczuli siłę i czas”
Ja byłem wtedy licealistą. 13 XII 1981 pierwszy raz w życiu założyłem znaczek Solidarności i poszedłem do miasta (Jelenia Góra), ale u nas nic się nie działo. Pamiętam tylko jakiegoś idącego z przeciwka wesołego żołnierza, który błyskawicznie stracił humor, gdy ten znaczek zobaczył. Potem go zdjąłem. Zamiast tych znaczków nosiliśmy oporniki.
13 XII kupiłem jeszcze ostatnie gazety z poprzedniej epoki, były w kiosku.
Karnawał Solidarności, choć trwał tylko rok, zmienił społeczeństwo. Tkwiło ono dotąd w koegzystencji z w miarę akceptowalnym miękkim totalitaryzmem, gierkowskim socjalizmem, w którym wszelkie formy publicznych społecznych działań, demonstracji były czymś całkowicie nieautentycznym, zewnętrznym. Coś takiego jak tegoroczna, europejska Parada Schumana, z dzieciakami w koszulkach z logo UE, zwożonymi autokarami do Warszawy.
Czas Solidarności pozwolił poczuć że my, ludzie mijający się obojętnie na ulicy jesteśmy autentyczną wspólnotą. Jak Marsz Niepodległości teraz.
Że jest jakieś – my. Wtedy, jeszcze rok wcześniej, w1979, były to nieprzebrane tłumy podczas wizyty JP II we Wrocławiu.
Pamiętam wiec z udziałem Wałęsy u nas. Mówił, żeby brać sprawy w swoje ręce, on za nas ich nie załatwi, fakt, nie załatwił. Na kolana mnie wtedy nie rzucił. Większe wrażenie robił tłum ludzi, zwłaszcza wracających ulicą. Nie był to pochód pierwszomajowy, z poprzedniego roku, gdzie nauczyciel od przysposobienia obronnego biegał z notesem i zapisywał tych, którzy nie przyszli.
Było to coś autentycznego, ludzie „poczuli siłę i czas”.
Pamiętam wykład o 1956 roku w auli naszego ogólniaka i stoisko z niezależnymi wydawnictwami, które wtedy pierwszy raz miałem w ręku. Potem przez lata studiów woziłem je torbami, głównie na trasie Wrocław – Warszawa.
Pamiętam stanie pod „Gencjaną”, gdzie toczyły się negocjacje Solidarności z waadzą. Wolność była wtedy nie tylko w gronie przyjaciół, rodzinie ale i na ulicach, „w przestrzeni publicznej”, w której tak trudno niedawno temu było się utrzymać obrońcom krzyża.
Pamiętam jakim szokiem dla mnie był, nigdy nie widziany wcześniej, transparent z napisem „strajk” w sierpniu 1980 tego.
Chcieliśmy coś robić w stanie wojennym, nawet kilka osób z naszej klasy spotkało się na dworcu PKP. Mieliśmy zakładać jakąś organizację. Wiele z tego nie wyszło ale dzięki jednej z koleżanek miałem kontakt na podziemny NZS, gdy zacząłem rok później studia.
Tej zimy raz wyszedłem z pędzlem i farbą do miasta i namalowałem parę napisów. 31 sierpnia 82 pojechałem do Wrocławia na demonstrację, właściwie to walkę z ZOMO. Zrobiliśmy też z kolegą akcję lepienia wykonanych na pociętej szarej taśmie klejącej, przy pomocy wyciętych na płytce PCV napisów. A potem był już we Wrocławiu NZS a gdy wszystko zaczęło iść w kierunku okrągłego stołu, od 1987 SW.
Dla mnie 13 XII był momentem przełomowym, przejściem od biernego do czynnego oporu przeciw komunie i jej poputczykom. Cóż, każda akcja powoduje reakcję. Ta trwa już 30 lat.
Trwa nadal i z drugiej strony. Wczoraj w telewizji nie zobaczyłem nawet zdjęć ofiar stanu wojennego. Widziałem socjologów dyskutujących o tym, czy był słuszny, czy nie słuszny ten stan, w opinii społeczeństwa które od 30 lat przechodzi w tym temacie pranie mózgu. Teleturniej z pytaniami typu – czy opozycja wewnętrzna w PZPR nazywała się poziomki, czy jagódki.
Stan wojenny – rzecz kontrowersyjna, nawet uzasadniona – starały się wczoraj nam wmówić okrągłostołowe autorytety, ubabrane po łokcie we współpracę z jego twórcami, powinien przejść do historii, mówi kapuś Niesiołowski u fałszywego Lisa. Pod dom bezkarnego dotąd Jaruzelskiego nie pozwoliła nawet podejść policja, odgradzając ulicę Ikara barierkami.
Ile to jeszcze będzie trwało?
Fotografia: http://www.fotopolis.pl/index.php?n=5146&album-chrisa-niedenthala-1312-polska-stanu-wojennego
"Czlonek Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów i Komentatorów............................. "My wybory wygralismy dzieki niekontrolowanemu internetowi i Facebookowi" V. Orban............. Jakosc polityki = jakosc zycia"