Brzmi intrygująco. Dla porządnego związkowca to oksymoron. A dla mnie? Dla mnie to ponad 3 lata zmagania się z trudną rzeczywistością – pokłosiem „dorzynania watah”.
Zaczęło się od skoku PO na funkcje w komisji zakładowej. Potem było porozumienie podpisane przez Donka z władzami jednego z sekretariatów NSZZ Solidarność zrzeszającego trzy sekcje (wiadomo po co – związkowcy mieli głosować w wyborach 2007 roku na PO w zamian za obiecanki-cacanki Tuska).
Żeby spacyfikować domniemanych i prawdziwych zwolenników PiS, a zwłaszcza jednego z nich najbardziej znanego i zasłużonego dla „S” (również na szczeblu krajowym) działacza posłużono się donosikiem.
Ówczesny przewodniczący wyżej wspomnianego sekretariatu poinformował komisję zakładową, że jej członek (ten zasłużony i propisowski) lobbuje na zjeździe łamiąc uchwałę sekcji. Wszystko było oczywiście kłamstwem szytym grubymi nićmi ale posłużyło za pretekst do wszczęcia procedury pozbawienia członkostwa Bogu ducha winnego delikwenta. Bardzo się koledzy starali ale pomimo dwóch zebrań przegłosować wykluczenia się nie udało.
Sprawa jakby przycichła, przyschła ale nie do końca jak się później okazało.
PO wyborach niektórzy związkowcy wskoczyli na dyrektorskie stołki i się zaczęło. Co trzeba mieć żeby sprawnie zarządzać? Wiedzę ? Wizję? Autorytet? Nic z tych rzeczy. Trzeba mieć uległe i „współpracujące” związki zawodowe. A więc bardzo niemile widziani są osobnicy odważni ,mający własne zdanie no a zwłaszcza sympatyzujący z moherowym środowiskiem PiS.
Delikwent, którego nie udało się wyrzucić ze związku, został zwolniony z pracy (likwidacja stanowiska z przyczyn ekonomicznych). A co na to organizacja związkowa? Jak Piłat umyła ręce – nie zajęła stanowiska w sprawie.
Czy na tym się skończyło? Nie. Mało im było, że pozbawili człowieka środków do życia. Aby usprawiedliwić swoją podłość i sprzeniewierzenie się ideałom Solidarności, zaczęli szargać dobre imię kolegi robiąc z niego wroga publicznego nr 1. O żadnej pomocy oczywiście nie było mowy z „braku podstaw prawnych w statucie”.
I tak to trwa – niby związkowa i niby solidarna działalność odważnych i porządnych inaczej.