– Nie znam żadnych pisowców.
– Jak to, w Krakowie, nie znasz żadnych pisowców?
– U nas wiesz… za komny nie przyjmowało się członków PZPR i w tej chwili mamy podobne przekonania .
To fragment rozmowy, jaka odbyła się na antenie TVN24, w czasie “Drugiego śniadania mistrzów”, między gospodarzem programu a Andrzejem Mleczko.
Pozostałymi gośćmi Marcina Mellera byli: Maria Czubaszek, Krzysztof Materna i Cezary Harasimowicz. Nie trudno zgadnąć, o czym uczestnicy tego “kulturalnego programu” (taki jest jego oficjalny opis) rozmawiali. Natomiast fakt, że w programie wzięli udział sympatycy tylko jednej opcji politycznej, a strzały padały do jednej bramki, spowodował, że przypomniały mi się najgorsze lata peerelowskiej propagandy.
“Mistrzowie” się boją…
– Dlaczego PiS-owi rośnie – zastanawiają się śniadaniujący.
– PiS może wygrac wybory – przewidują – i co wtedy?
Spod płaszczyka ironii wyziera strach i totalitarne zapędy gości red. Mellera…
Na pytanie prowadzącego o to, co stanie się, kiedy Jarosław Kaczyński zostanie premierem, Cezary Harasymowicz, całkiem poważnie wyraża obawę: “może być cenzura”. Krzysztof Materna, wydawałoby się rozsądny człowiek, oświadcza, że “nie będzie wtedy korzystał z komórki, bo będzie podsłuchiwana”, Maria Czubaszek, kobieta z obsesją na punkcie Beaty Kempy, powołując się na Kabaret Moralnego Niepokoju, wyraża przypuszczenie, że Saska Kępa zmieni nazwę na Beata Kempa. Ta biedna kobieta nie widzi, że ostrze satyry kabaretu, na który się powołuje, wymierzone jest w takich ludzi, jak goście programu, w którym bierze udział, a jeżeli to – W NIĄ jest wymierzone. Tym samym, życie przerosło kabaret.
Mistrzowie nie czują się bezpiecznie. Szczególnie niebezpiecznie na Krakowskim Przedmieściu czuje się Krzysztof Materna. Panu Maternie współczuję, ale nie tego, że nie czuje się bezpiecznie chodząc po Krakowskim Przedmieściu, współczuje tego, że nie widzi, iż znalazł się w roli tych z których kpił w czasach PRL-u.
Pozytywy
Dojście PiSu do władzy miałoby pozytywy – zauważa Marcin Meller i wylicza – wzrośnie oglądalność TVN, a Andrzej Mleczko będzie miał więcej zamówień na rysunki. W tym momencie, gospodarz programu powiedział coś, co, jak sądzę, rysownik Mleczko nie chciałby, by zostało publicznie powiedziane. Uważny widz bowiem, otrzymał pewną informację i nie wnikając w to, czy jest to informacja prawdziwa – przekaz poszedł w świat.
Słabość państwa.
Państwo jest słabe, martwią się artyści. Jest słabe, ponieważ na Krakowskim stoi namiot.
I jest w tym ziarno prawdy – państwo rzeczywiście jest słabe, namiot jest tego konsekwencją. Niestety, myślenie przyczynowo-skutkowe jest gościom Mellera obce; im przeszkadza namiot, a skoro przeszkadza, to “powinna wejść policja i usunąć”, a demonstrantów powinna ścigać prokuratura – przekrzykując się wzajemnie, wnioskują celebryci. Jedyne, czego się obawiają, to faktu, że demonstrantów ustawiłoby to w roli męczenników. Męczennicy będą, bo nakręcają ich media – mówi Andrzej Mleczko i postuluje – nie ruszać guana bo śmierdzi.
Spychanie do narożnika
W czasie spotkania padło wiele kompromitujących stwierdzeń, do wszystkich odnieść się nie dam rady, ale komentarza do tej wypowiedzi sobie nie odmówię. Otóż Andrzej Mleczko, powołując się na słowa Waldemara Kuczyńskiego powiedział, cyt: “Mamy do czynienia z nieproporcjonalnością. To znaczy, że nie jest to sytuacja, jakby dwie różnorzędne Polski, tylko jest szantaż w sumie niewielkiej grupy, która spycha do narożnika, tych którzy się boją. Jednych winą jest to, że są agresywni, drugich winą jest to, że są tchórzliwi”.
Zgadzam się z Mleczką częściowo. Faktycznie nie ma równowagi , Platforma wzięła wszystko – rząd, prezydenta, media, służby specjalne, zarządy państwowych spółek, NBP, IPN, wszystko.
Pytanie, kto jest agresywny, a kto i czy się boi? Jeżeli boi się władza, to kogo/czego? Demonstrantów? Strach władzy przed ulicą jest, w świetle możliwej utraty tego, co posiada, uzasadniony, tylko dlaczego Kuczyński i Mleczko nazywają to spychaniem do narożnika?
***
Drugie śniadanie Mistrzów trwało około godziny, w tym czasie czterej mężczyźni i jedna stara kobieta*, narzekając na nadmiar obecności opozycji w mediach, większość czasu antenowego poświęcili… opozycji, wygadując przy tym rzeczy straszne i głupie.
Nie podejrzewam tych ludzi o złe intencje, ale widząc sączącą się z programu ignorancję i szczucie, to – parafrazując słowa Marcina Mellera – mam ochotę powiedzieć:
Walcie się, pożyteczni idioci!
—
*) Kultura wobec Marii Czubaszek przestała obowiązywać, po tym, jak publicznie, na antenie TVN24, w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem, o pewnej posłance powiedziała: “Wie pan, ona jest kobietą, więc trochę kultury w stosunku do niej można. Ale jak nie, to po ryju!".