Japońscy inżynierowie stworzyli cudowne roboty udające pieski oraz jeszcze cudowniejsze roboty udające ludzi, ale nie stworzyli robotów do prac w razie katastrofy nuklearnej
Główną przyczyną hamującą rozwój robotyki jądrowej w Japonii jest wszechobecny mit o bezpieczeństwie energetyki jadrowej.
17 marca, sześć dni po katastrofie w elektrowni atomowej Fukushima 1, przez dyplomatyczne kanały dotarł do Waszyngtonu list z prośbą o amerykańską pomoc.
Przede wszystkim proszono USA o roboty, a szczególnie takie, które mogłyby usuwać zniszczone elementy oraz robić pomiary promieniowania, a także o urządzenia, które mogłoby wstrzykiwac wodę do reaktorów.
Lista ta została skonsultowana z TEPCO, Nuclear and Industrial Safety Agency, a także ministerstwami i agencjami japońskimi.
– To była prośba o pomoc. Japonia zdała sobie sprawę, że sami nie dadzą sobie rady z kryzysem – skomentował ten list ktoś z Ministerstwa Spraw Zagranicznych USA
Od tej chwili przeciwdziałano kryzysowi również przy użyciu technologii USA.
Pierwszy robot, który wszedł do budynku reaktora, gdzie było wysokie promieniowanie, był to PackBot produkcji USA. Japońskie roboty, uważane za najlepsze na świecie, nie nadawały się do pracy w tak cięzkich warunkach.
Masahiro Sakigawara, przewodniczący Technologicznego Centrum Robotów Przyszłości przy Instytucie Technologii w Chiba powiedział: – PackBot jest produkowany masowo jako robot do prac podczas akcji zbrojnych na terenach wojennych. Roboty japońskie, których jest kilkadziesiąt modeli, mają kompletnie odmienne, wąsko specjalistyczne funkcje.
Ostatnia decyzja, aby przeznaczyć robota Quince, który został w zaprojektowany w Instytucie, to pierwszy przypadek skierowania robota japońskiej produkcji do elektrowni jądrowej Fukushima 1.
Jednak przygotowanie tego robota do działań praktycznych, mimo że wygrał on już kilka światowych konkursów w przedostawaniu się przez gruzowisko – oznacza konieczność wydania jeszcze do niego instrukcji obslugi oraz sprawdzenie, czy jest on w stanie pracować w warunkach silnej radioaktywności. To wszystko wymaga cza
– Dotychczasowa praca japońskich robotyków koncentrowała się na projektowaniu robotów o jednej, wąskiej specjalizacji – powiedział Yoshihiko Nakamura, profesor uniwersytetu w Tokio. – Japońscy robotycy nie są dobrzy w łączeniu kilku specjalizacji, ani w dostosowaniu robotów do jakichś praktycznych celów.
Podobnie wygląda historia instalacji dekontaminującej radioaktywną wodę .
Urządzenie zaprojektowane przez Japan Atomic Energy Agency w Tokai, w prefekturze Ibaraki, wytrąca radioaktywne cząsteczki poprzez parowanie. Urządzenie to ma być zdecydowanie lepsze, aniżeli instalacja dekontaminująca francuskiej firmy Areva użyta w elektrowni Fukushima 1.
Jednak Hirofumi Nakamura uważa, że zanim będzie można użyć japońskiego urządzenia w elektrowni jądrowej Fukushima 1, upłynie kilka miesięcy. Tymczasem tam niezbędne jest urządzenie dekontaminujące teraz.
Główną przyczyną hamującą rozwój robotyki jądrowej w Japonii jest wszechobecny mit o bezpieczeństwie energetyki jadrowej.
Nakamura twierdzi, że zarówno rząd, jak wynalazcy czują się nieswojo, jeśli mają się zająć projektowaniem „dla celów militarnych” lub „do celów katastrof nuklearnych”.
– Rząd bezustannie zaznaczał, że elektrownie jądrowe niczym nie zagrażają mieszkającym w pobliżu ludziom. Tym samym nie zamierzał zachęcać do jakichkolwiek projektów związanych z ewentualnością katastrofy nuklearnej.
Wysoki urzędnik ministerstwa, który wolał pozostać anonimowy, zdradził, że to wpływy TEPCO na rząd sprawiły, że temat zwalczania katastrofy nuklearnej stał się tematem tabu.
– TEPCO jest za dużą firmą, aby rząd nie był podatny na jej wpływy. Żaden projekt, którego nie aprobowała TEPCO nie mógł być promowany.
Japonia zaczęła pewne działania w razie katastrofy nuklearnej po wypadku w Tokai w 1999 roku. Ministerstwo wówczas zwane Ministerstwem Przemysłu i Międzynarodowego Handlu przyznało 3 miliardy jenów na zaprojektowanie robotów do tej wąskiej specjalizacji. W półtora roku zaprojektowano sześć robotów.
Jednak grupa ekspertów, w której gronie byli m.in.przedstawiciele atomowego lobby uznała, że nie nadają się one do praktycznego użycia z powodu, między innymi, bardzo wolnej pracy. Po czym dalsze prace zostały zaniechane.
– A przecież można ich było użyć po pewnych poprawkach. Poza tym najistotniejsze było, aby te technologie były dalej opracowywane – mówi Takahisa Mano, szef placówki badawczej, Manufacturing Science and Technology Center, która zaprojektowała owe roboty.
Inni eksperci zauważyli tylko, że nie było rynku zbytu na roboty pracujące w warunkach katastrofy, gdyż elektrownie jądrowe nie miały najmniejszego zamiaru ich kupowac.
opracowane na podstawie:
http://search.japantimes.co.jp/cgi-bin/nn20110609f1.html