Misjonarze na start!
10/10/2011
509 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Bogatko pisał: te wybory to plebiscyt! Demokrata, który nie głosuje na PiS*, oddaje głos neostalinowcom! I tak też się stało. Ale to, że miałem rację, nie daje mi satysfakcji.
Obie wielkie partie – jak na to wygląda – uzyskały mniejsze poparcie, niż w 2007 roku (PO – 41,51, PiS 32,11). Mniejsze zresztą też (PSL 8,91 , SLD 13,15) a neoPZPR zgoła dostał po łapach. Niewymowny odniósł sukces, jak Stan Tymiński, dzięku superduperagresywnej kampanii.
PiS
był w kampanii uczciwy, ale za miękki. Zapewnia mu to kapitał na przyszłość, ale nie na dziś. Jedna rzecz frustruje: 51 procent, zatem większość elektoratu, zbojkotowała wybory. Tegoroczna frekwencja wyniosła zaledwie 49 procent (2007 – 53,85). Oznacza to, że obie
wielkie partie
razem wzięte nie mają poparcia nawet jednej trzeciej Polaków. Co to oznacza dla Prawa i Sprawiedliwości? Trzeba pójść w Polskę. I to nie przed wyborami do Sejmu, ale dzisiaj. Przekonywać i tłumaczyć. Platforma miała za sobą media, które zapewniły jej zwycięstwo. Te
media
były przeciwne Jarosławowi Kaczyńskiemu. Szansa PiS – u tkwi zatem w pracy od podstaw. W akcji misyjnej. W pukaniu do drzwi. W operacji „edukacja”, polegającej na cierpliwym tłumaczeniu ludziom, że władza należy do nich. Polacy niebawem dostrzegą, że postawili na złego konia.
* w sytuacji plebiscytu, rzecz jasna
Post scriptum: teraz należy bronić demokracji: wyłapywać wszelkie przypadki jej łamania, deptania wolności słowa, prześladowań religijnych. To będą trudne lata, bo hucpiarze czują się pewni. Naszym zadaniem będzie utrudniać im dolce far niente.