Bez kategorii
Like

”Misja”- Guarani znaczy Wojownik.

11/10/2012
592 Wyświetlenia
0 Komentarze
25 minut czytania
no-cover

Tekst jest o nieistniejącym Państwie Guaranów. Wyjątkowym, bo stworzonym dzięki pracy misyjnej jezuitów w Ameryce Południowej. Będziecie wiedzieli o czym mówię, jeśli kiedyś oglądaliście film „Misja”.

0


 Napisałem tę krótką pracę w nowicjacie, po wykładach z historii Towarzystwa Jezusowego.

Guarani znaczy Wojownik
Historia Republiki Guaranów

Kiedy w 1492 roku Krzysztof Kolumb dopłynął do nowych lądów, myśląc, że jest w Indiach, na pewno nie przypuszczał, że zmieni losy nie tylko Europy, ale przede wszystkim losy rdzennych mieszkańców tych nowych ziem. W tamtym czasie Europa czuła się panem świata, rządcą tego co dotknęła, na czym stanęła, co zobaczyła. Pierwsze lata obecności Europejczyków w Amerykach, Australii, Afryce Południowej położyły się cieniem na naszej historii. Sama Europa przeżywała wiele wewnętrznych wstrząsów – zmiana światopoglądów, humanizm, reformacja i kontrreformacja… Mniej więcej w tym czasie na scenie historii pojawiają się jezuici. Nikt nigdy by nie przypuszczał, że odegrają tak wielką rolę w Kościele, Europie i na całym świecie. Wraz z kolonizatorami na nowe lądy zaczęli przybywać pierwsi misjonarze. Ich posługa w głównej mierze miała związek z opieką duszpasterską nad zdobywcami nowych ziem. I tak też było. Jednak wspomniany już zakon jezuitów szybko spostrzegł potrzebę zajęcia się rdzennymi mieszkańcami nowych obszarów. Wraz z rozwojem sytuacji misjonarze okazywali się być bardziej potrzebni neofitom na obcych terenach niż własnym rodakom. Takim miejscem gdzie Towarzystwo Jezusowe odegrało znaczną rolę była Ameryka Południowa, a dokładniej Paragwaj – tereny zamieszkane przez Guaranów.

Plemiona guarańskie zajmowały obszar większy od Europy. Mimo ogromnego terenu zachowali w miarę jednolity język – który według ojca Chomy (badacza tegoż języka) "nie ustępuje żadnemu z języków europejskich pod względem subtelności i harmonii".1 Większość szczepów wiodło życie na wpół koczownicze. Każdym plemieniem rządził tak zwany kacyk, który był wybierany z pośród najdzielniejszych bądź tych, którzy umiejętnie władali słowem. Nie byli to ludzie wysocy (do 162 cm), ale za to dobrze zbudowani i bardzo sprawni. Niektóre szczepy uznawały poligamię. Guaranowie wierzyli w Boga, ale nie okazywali mu żadnej zewnętrznej czci. Oprócz kacyków w społeczeństwie guarańskim istnieli jeszcze lekarze-czarownicy, którzy leczyli wszystkich tą samą techniką (ssąc chorą cześć ciała), tłumaczyli śpiew ptaków, przepowiadali przyszłość i rzucali uroki. Guaranowie z natury byli łagodni i towarzyscy, ale w momentach niebezpieczeństwa byli waleczni i odważni. Szczególnie ta ostatnia cecha przyczyniła się do nazwania ich "wojownikami", o czym przekonali się sami Europejczycy.

Po raz pierwszy do Paragwaju Hiszpanie dotarli w 1516 roku pod wodzą Jana Diaza de Solis. Głównym sposobem kolonizacji okazała się przemoc. Zbrodnie popełnione na Guaranach były ogromne (w ciągu dwustu pięćdziesięciu lat ludność tubylcza Paragwaju spadła z miliona do ośmiu tysięcy dwustu, nie biorąc pod uwagę Guaranów zamieszkałych w redukcjach). Hiszpańscy zdobywcy bardzo szybko opanowywali nowe tereny i już w 1590 roku istniało pięćdziesiąt nowozałożonych miast w stylu europejskim. Ciężkie warunki uprawy roli oraz zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą przy budowie nowych miast przyczyniły się do szybkiego i intensywnego rozwoju niewolnictwa. Konkwistadorzy2 , aby zapewnić sobie poparcie króla, jak i władz kościelnych tłumaczyli, że dla Guaranów praca w "encomiendas"3 jest miejscem, gdzie poprzez pracę nawracają się z pogaństwa. Przeciw takiemu traktowaniu rdzennej ludności bardzo szybko zaczęli protestować jezuici, którzy pojawili się po raz pierwszy na tych terenach w roku 1587 przybywając z Salty, do której przypłynęli na zaproszenie pierwszego biskupa Tukumanu w 1586 roku4.

W Ameryce Południowej przebywali już dominikanie oraz franciszkanie. Jednak ich praca w dużej mierze skupiała się wokół osiedli hiszpańskich. Tak też miało być z jezuitami – pierwszą placówkę założyli w przyszłej stolicy Paragwaju – Assuncion5. Założyli tam kilka szkół dla hiszpańskich dzieci, seminaria oraz przytułki. Szlachta miejska bardzo szanowała jezuitów i darzyła ich życzliwością- postawiła im dom, szkołę i kościół. Od początku swego pobytu organizowali również wyprawy w głąb kraju, by prowadzić działalność ewangelizacyjną wśród Guaranów. Poprzedzili ich w tym dwaj franciszkanie: Franciszek de Solano oraz Ludwik de Bolano. Fundament, który założyli pod przyszłe misje był znaczący: ułożyli katechizm, gramatykę oraz słownik w języku guarańskim. Po ich śmierci guarańscy neofici pozostali bez opieki duszpasterskiej. Bardzo szybko jezuici zaczęli zajmować się badaniem sytuacji w głębi kraju przemierzając dziesiątki kilometrów, aby objąć swą opieką nowych wiernych. Z jednej strony zakonnicy działali dla dobra Indian, z drugiej zaś strony w koloniach coraz bardziej rozkwitało niewolnictwo. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy w 1593 roku nowym superiorem jezuitów został ojciec Romero. Potrafił on rezygnować z dóbr ziemskich podarowanych jezuitom przez konkwistadorów tylko dlatego, że nie mogły one być pożytkowane bez pomocy nie-wolnych Indian. Sytuacja zaczęła się zaostrzać, gdy następny superior – ojciec Lorenzana – na kazaniach zaczął grozić gniewem Bożym tym wszystkim, którzy nie zwrócą wolności Indianom. Jezuicki kościół zaczął pustoszeć. Odcięto im dopływ pożywienia i środków finansowych oraz zabroniono Guaranom zbliżania się do zakonników pod groźbą kary śmierci. Aby represje nie zakończyły się bojkotem Generał Towarzystwa Jezusowego utworzył na terytorium Paragwaju prowincję, a pierwszym jej prowincjałem mianował o. Diego de Torres. Ojciec Diego dostał zalecenie tworzenia misji stałych w miejsce istniejących misji wędrownych. Ważne było, aby misje te były zlokalizowane jak najdalej od kolonizatorów, aby po pierwsze odgrodzić niemoralnych kolonistów od neofitów, a po drugie, by zachować wolność jeszcze nie podbitych plemion guarańskich. Jezuici trafili na dobrą chwilę, gdyż król na tronie Hiszpanii Filip III wystosował do konkwistadorów dokument, w którym zwraca się przeciwko podbijaniu plemion guarańskich6. Dokument ten nie zostałby zrealizowany w praktyce gdyby nie gubernatorzy sprawujący władze na terenie prowincji Paragwaj, którzy byli przychylni woli króla oraz pracy misjonarzy7. Po uzyskaniu wszelkich pełnomocnictw i praw, dwaj pierwsi jezuici – ojcowie Cataldino i Maceta – wyruszyli z Assuncion 8 grudnia 1609 roku do pracy wśród Indian. Z początkiem lipca kolejnego roku założyli pierwsze osiedle, które nazwali Loreto8. W niedługim czasie osiedle to zaczęło się przeludniać i zaistniała potrzeba budowy nowego osiedla. Powstało wtedy San Ignacio-Mini. Niedługo potem powstały następne. Dwaj misjonarze zaczęli myśleć o stworzeniu czegoś w rodzaju republiki, która jednoczyłaby wszystkie nowo powstałe osiedla. Jednak zaczęli mieć coraz większe problemy ze strony kolonizatorów. Przeciw nim stanął nawet komisarz świętego Oficjum, który w świecie kolonialnym nie dopuszczał do powstawania wolnych wspólnot rdzennej ludności. Jezuici jednak nie rezygnowali.

Nowe osiedla, wszystkie zakładane od podstaw, od początku wymagały wielkiego wysiłku ze strony ich założycieli. Dopiero po wybudowaniu niezbędnych budowli, pierwszych plonach z uprawy roli, oraz zorganizowaniu życia społecznego, misjonarze zabierali się za katechizację mieszkańców. Ojciec Maceta tak mówił do mieszkańców Villarica (miasta hiszpańskiego): "Będziemy się starali zrobić z nich ludzi po to, by następnie uczynić z nich chrześcijan"9. Osiedla były dokładnie zaplanowane, praktyczne oraz estetyczne w formie: "Od centralnego placu (rynku), który wskazywał północ, południe, wschód i zachód, budowano z materiału dostępnego na tym terenie (nawet z kamienia i cegły suszonej na słońcu), domy ludzi, których czasami liczba wzrastała do 10 tysięcy. Wspólnotę zamykały stojące warsztaty z narzędziami dla stolarstwa, budownictwa, pracy w żelazie. Za domami rozciągały się sady owocowe, łąki dla bydła, pola które dostarczały pszenicę, ryż, trzcinę cukrową i bawełnę. W kościele, najbardziej imponującej budowli ze wszystkich; centrum życia wspólnoty, Indianie, pouczeni o dostojeństwie liturgii, zainspirowani pięknem ołtarza, posągami i strojami liturgicznymi, śpiewali swoje hymny i grali na swoich instrumentach muzycznych. (…) Aby założyć tak tętniące życiem centrum wiary i cywilizacji w sercu dżungli, jezuici przynieśli oprócz sakramentów i słowa Boga, swoje umiejętności jako specjaliści od obróbki żelaza., hodowli bydła, architektury i murarstwa. Te umiejętności musieli wdrażać z ogromną dozą cierpliwości z powodu ciężkiej bitwy jaką musieli stoczyć z naturalnym lenistwem i nomadycznymi tendencjami tubylców"10. Ich leniwą naturę najlepiej obrazuje jedno wydarzenie. Kiedy ojciec Machoni przerwał na chwilę pracę i podał młotek stojącemu obok i przyglądającemu się mu Indianinowi, usłyszał z jego ust: "Nie trać otuchy, Ojcze, bo robotę wykonasz doskonale"11.

Zaraz po zorganizowaniu osiedli zaczynano głosić katechezy. Jezuici długo musieli przymykać oczy na główny problem społeczności guarańskiej jakim była poligamia. Kacykowie mieli często po kilka żon, które bez skrupułów według własnej woli wyrzucali bądź wprowadzali do swojego domu. Aby zapobiec poligamii budowano pomieszczenia mieszkalne średniej wielkości, rozdzielając rodziny. Małżeństwa zawierano już w wieku: 14 lat (dziewczyny) i 16 lat (chłopcy). Pilnowano przy tym, aby młodzi dobierali się w pary samodzielnie bez ingerencji rodziców i ich planów. Poza tym głównymi problemami były jeszcze pijaństwo oraz niemoralne życie Guaranów. Zakonnicy jednak dość szybko się z nimi uporali przez głoszenie kazań i nauk religijnych wpajając im chrześcijańskie zasady moralne. Centrum życia religijnego była niedzielna Eucharystia, na której pojawiali się wszyscy mieszkańcy danej miejscowości. Wspomniana już oprawa liturgiczna oraz wystrój świątyń przyciągał każdego "wojownika". śpiew i sztuka odgrywały w ich życiu ważną rolę.

Rozwój republiki był ciągle zagrożony. Aby zapobiec konfliktów z kolonizatorami hiszpańskimi, nowe osiedla zakładano coraz bardziej na wschód od rzek: Iguazu, Paranapane i Pirape. Oddalając się jednak od jednego wroga przybliżyli się do następnego – kolonizatorów portugalskich tzw. Paulistów, którzy zamieszkiwali niewielką miejscowość Sao Paulo de Piratininga. Portugalczycy dość szybko skorzystali z okazji i napadli najpierw na Encarnacion w roku 1628. W następnym roku ucierpiały następne osiedla: San Antonio, San Miguel i Jesus Maria. Ogółem uprowadzono 15 tysięcy Guaranów. Ojcowie Maceta i Mansilla udali się do Brazylii, aby zapobiec kolejnym atakom, ale nie udało się im niczego osiągnąć. Jezuici starali się na wszelkie sposoby wyratować Guaranów wziętych do niewoli z ich osiedli, ale przeważnie ponosili porażkę12. Wraz z "Piersistymi"13 współpracowały dzikie plemiona Tupi, które same zaczęły już zajmować się handlem niewolnikami.

Misjonarze podjęli szaloną decyzję o przesiedleniu plemion guarańskich. Pierwsza wędrówka miała miejsce w 1631roku. Druga, która odbyła się kilka lat później, miała jeszcze większy zasięg, bo obejmowała ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi! Jako przyszłe miejsce osiedlenia jezuici wybrali tereny położone między rzekami Paraną i Urugwajem. Mimo tego "Piersiści" niedługo później zdołali dotrzeć i tam. Jedynym teraz sposobem była obrona. Trzeba było jedynie wystarać się o broń palną. Ojciec de Montoya udał się w 1639 roku do Madrytu i wystarał się u samego króla o pozwolenie na uzbrojenie części Guaranów. Rok później to uprawnienie rozciągnięto na wszystkich Indian. Już w 1641 doszło do największej bitwy pod Moorore, nad Urugwajem, która, mimo mniejszej liczby Guaranów, okazała się klęską "Piersistych" i sprzymierzonych z nimi plemion Tupi. Po tej bitwie Pauliści jeszcze tylko kilka razy naszli na niektóre osiedla. Już w 1644 osiedla guarańskie podniosły się z ruin, a według słów ojca Charlevoix "osiedla chrześcijańskie znajdowały się w stanie bardziej kwitnącym niż kiedykolwiek"14. Jednak rozwój Republiki Guarańskiej wcale nie cieszył kolonizatorów. Przez ponad sto następnych lat dochodziło do mniejszych, bądź większych nieporozumień i utarczek między zakonnikami a gubernatorami kolonii. W 1750 roku to specyficzne państwo było u szczytu swego rozwoju. Czekało je jednak nieuchronny koniec.

Kłopoty zaczęły się, kiedy kupcy Portugalscy przejęli monopol na terenach San Sacramento, które należały do Hiszpanii. Lizbona zażądała w zamian za opuszczenie tych terenów inne, na których leżało siedem osiedli redukcyjnych. Hiszpanie, którzy mieli jedynie "by tak rzec, nominalne" zwierzchnictwo15 nad nimi, zrzekli się tych terenów. Traktat podpisano w Madrycie 13 stycznia 1750 roku. Gdy o traktacie dowiedzieli się liczni biskupi i wicekról Indii, próbowali składając protest zmienić stanowisko Hiszpanii. Nic jednak nie pomogło. Jezuici również robili co mogli. Jednak sytuacja Towarzystwa Jezusowego w Europie była już mocno nadszarpnięta. Jedyne co się udało, to odroczenie terminu oddania ziem. "Zwłoka ta pozwalała bądź to na przygotowanie Guaranów do dobrowolnego wyjazdu, bądź też na zorganizowanie oporu."16 Działania wojenne rozpoczęły się w kwietniu 1754 roku. Zaczęło się od oblężenia małej fortecy Jesus-Maria przez Guaranów. Portugalczycy musieli się wycofać, gdyż zostali odcięci. Twierdza nad rzeką Pardo nie została zdobyta. Po wielu utarczkach 14 listopada 1754 roku zawarto formalnie zawieszenie broni. Jezuici dalej próbowali unieważnić traktat oraz zakończyć wojnę. Jednak działania wojenne wznowiono na początku 1756 roku. Mimo początkowych sukcesów Guaranowie musieli się cofać. 16 maja zdobyto San Miguel. Po tych wydarzeniach odeszli oni z terenów przejętych przez Portugalczyków. Sytuacja się zmieniła, gdy w 1761 roku umarł król Hiszpanii Ferdynand IV, a jego brat, który objął władzę, Karol III zniósł traktat z 1750 roku i Guaranowie mogli na nowo wrócić do swych dawnych miejscowości. Nie trwało to długo. W 1762 zniesiono Towarzystwo Jezusowe we Francji. Pięć lat później król Hiszpanii wydala jezuitów z kraju. Po przekabaceniu dowódców guarańskich, którym obiecali założenie uniwersytetu i dostęp do wszystkich urzędów włącznie ze stanem duchownym, wydalili jezuitów z prowincji Paragwaj, Tukuman i La Plata. Klemens XIV wydał brewe 21 lipca 1773 roku, które kasowało Towarzystwo Jezusowe. Guaranowie wielokrotnie posyłali listy z prośbami o powrót jezuitów na tereny redukcji, ale nic to nie dało. Koloniści po przejęciu redukcji w ciągu 25 lat doprowadzili do zniszczenia guarańskich osad. Guaranom nie podobały się warunki w jakich mieli żyć, musieli zacząć płacić komorne za swe mieszkania, zostały wprowadzone kary cielesne, włącznie z karą śmierci, językiem urzędowym stał się hiszpański, zaniechano prowadzenie jakiejkolwiek nauki. Z momentem opuszczenia Ameryki Południowej przez Towarzystwo Jezusowe ginie ten jedyny w swym rodzaj twór polityczny.

Co by było, gdyby pozwolono jezuitom na prowadzenie Republiki Guarańskiej? Już się nie dowiemy. Jedno jest pewne: była i jest ona powodem do dumy. Dzisiejsze plemiona guarańskie, które żyją na terenach dzisiejszego Paragwaju, Urugwaju oraz Brazylii i Argentyny żyją w gorszych warunkach niż ich przodkowie żyjący w Republice Guarańskiej. Jezuici zostawili trwały ślad w historii Ameryki Południowej, pozostawiając po sobie ucywilizowanych Indian. Bez ich zapału i pracy, kto wie, czy nie zginęłaby następna kultura amerykańska, o której nic lub niewiele byśmy się dowiedzieli.
1 Clovis Lugon, Chrześcijańska Komunistyczna Republika Guaranów, W-wa 1956, str. 30.
2 Tak nazywano kolonizatorów hiszpańskich w Ameryce Południowej.
3 Osady niewolnicze, które powstawały z ziem nadanych przez Królestwo Hiszpanii.
4 Jezuitami tymi byli: Hiszpan Salonino, Portugalczyk Ortega oraz Szkot Tom Filds.
5 Miasto to zostało założone 15 sierpnia 1536 roku. W tym dniu obchodzone jest święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – stąd nazwa miasta assuncion (z hiszpańskiego wniebowzięcie).
6 15 lipiec 1608 rok.
7 Byli nimi gubernator Saavadera oraz jego następca Marin Negrowi. Późniejsi gubernatorzy byli nieprzychylni misjom, a niektórzy stali się wręcz zagorzałymi przeciwnikami Republiki Guarańskiej.
8 Osiedle to zostało założone nad rzeką Rio Piraga, na północ od wodospadów Iguazu, w granicach dzisiejszej Brazylii.
9 Clovis Lugon, Chrześcijańska Komunistyczna Republika Guaranów, W-wa 1956, str. 42.
10 William V. Bengert SJ, A history ofThe Society of Jesus, ST. Louis 1986, str. 257-258 (tłumaczenie: Arkadiusz Pawlak).
11 patrz: przypis nr 9.
12 nawet brewe papieża Urbana VIII o które wystarali się jezuici, a które ekskomunikowało łowców niewolników zostało zignorowane, a niedługo później jezuici zostali wyrzuceni z Sao Paulo. Edykt króla Hiszpanii nie odniósł większych skutków niż wspomniane brewe.
13 tak również nazywano Paulistów.
14 Clovis Lugon, Chrześcijańska Komunistyczna Republika Guaranów, W-wa 1956, str. 70.
15 tamże, str. 283.
16 tamże, str. 286

—–
źródła:
– Clovis Hugon, Chrześcijańska Komunistyczna Republika Guaranów, Warszawa 1956.
– William V. Bengert SJ, A history of the Society of Jesus, ST. Louis 1986.

http://www.pawel.jezuici.pl/czytelnia/guarani.html

0

circonstance

Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas

719 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758