No to się doczekaliśmy. Cenzura w kościele – czyli oby „żyło się lepiej”.
Niezwykle interesujący wydaje się pomysł powołania Rządowej Rady Monitorującej Przejawy Mowy Nienawiści, Ksenofobii oraz Agresji i Dyskryminacji w życiu publicznym. Bardzo słusznie pan minister zauważa, by przeciwdziałać niszczeniu cmentarzy mniejszości narodowych, tablic pamiątkowych, dyskryminowania osób innej narodowości. Dlatego Andrzej Wajda zapala świeczki na cmentarzu żołnierzy rosyjskich, nie pozwala się stawiać agresywnych zniczy w rocznice smoleńską, ani nie dyskryminuje się młodzieży rosyjskiej spokojnie maszerującej przez centrum Warszawy w czasie piłkarskich igrzysk. To wszystko musi pojmować każdy zdrowych zmysłach i normalnym poziomie agresji – jako uczy nas aktor Olbrychski. Zdrowych zmysłów mieć nie może wedle ministra Boniego szef opozycji PIS, bo przecież nie dość i herszta bandy piersią swą osłaniał, to rząd polski oskarża przed całem światem w koluzji w hersztami sekty smoleńskiej w Kosciele się skrywającymi.
Jeżeli dobrze odczytuje się słowa ministra Boniego moderacji wymaga Internet oraz kościoły w czasie niedzielnych kazań. W obu bowiem przypadkach pojawiają się słowa „poza normą” deprecjonujące polski rząd. I bardzo słusznie, należy lud w karby ująć, bo jako rzekł były prezydent: „Miała być demokracja, a tu każdy wygaduje co chce!”. Tak być nie może, a przecie już Piotr Skarga napominał : „Ludzie, jako jest u Joba ś., próżni i pyszni, którzy mniemają, iż się wolnymi jako źrzębię u osła urodzili, które o uździe i wodzy nie myśli. Takie hamować i lepsze a ostrzejsze prawa na nie stawić, barzo już teraz niełacna to praca.”
Czy pan Boni Kazania Piotra Skargi czytał, pewności mieć nikt jednakże nie może, ale uzdę i lejce jako żywo chcą wprowadzić, bo lud coraz śmielej sobie poczyna. O ile jeszcze można sobie wyobrazić monitoring mediów i Internetu, co zresztą trwa w nasilającej się formie od czasu przejęcia władzy przez Platformę Obywatelską, tak interesujące wydaje się „monitorowanie” niedzielnych kazań. Wydaje się możliwości są takie: uprzednie przesyłanie kazań do rządowego biura celem zweryfikowania treści przed kazaniem (mailem lub osobiście przez proboszcza danej parochii); wysyłanie przedstawicieli rządowych do lokalnych parafii przebranych za „moherów” lub wprowadzenie agentów ABW do parafii np. w postaci gosposi lub organisty, którzy w odpowiednim momencie aresztują zamachowca. Ale coś w tym musi być na rzeczy, bo w moim kościele ksiądz bezczelnie 11 listopada o ojczyźnie mówił i wieszczów wspominał. Podburzał więc lud, bez wątpliwości. Jakby nie patrzeć, w dużej mierze Kościół – duszpasterze i wierni – jakoś przykazać bpa Pieronka choćby słuchać nie bardzo chce i, co gorsza, sam słyszałem, jak na mszy jeden z księży bezwstydnie mówił, że dyskusje o religii w Radiu Maryja są na wysokim poziomie. I żeby to jeszcze mała mieścina była, a to całkiem spore miasto.
Ależ, bogać tam! Przecież tu nie chodzi o żadną inwigilację. Jedynie o złagodzenie języka. Dlaczego więc do tej rządowej rady nie powołują specjalistów z Rady Języka Polskiego PAN? Ależ nie, chodzi tylko o to, by ludzie siebie wzajmenie miłowali; zeby nie było tak, jak w renesanowym Poznaniu, gdzie najpierw ludzie witali sie na ulicy słowy chrześcijańskimi, a za chwilę jeden mieszczanin chwytał kłonicę i walił w łeb przechodnia, bo ten nie chciał z nim w kompaniji piosnek wyspiewywać. Panu Boniemu chodzi, by razem pełnomocniccy Kościoła i wojewodow razem wspólpracowali na rzecz "naszego wspólnego dobra", jakim jest panstwo – jako rzecze pani Kopacz.
Nie można więc na ministra Boniego kalumnie ciskać i oskarżeń bezpodstawnych o powrót do bolszewizmu szykować. Wszak przecież i młoda republika amerykańska w 1798 r. zaprowadziła sobie, za poduszczeniem prezydenta Johna Adamsa „Alien and Seditions Act”, które jako żywo monitorowały media antyrządowe i oko swe obracało na grupy wraże o rodowodzie francuskim w młodziutkiej republice mieszkające. I Piotr Skarga znów nas poucza: „Co może być nad tę tak złą naukę do swej wolej i sedycyj, i wzruszenia pokoju pospolitego sposobniejszego? Która pochodnia tak prędko głupie i swowolne do rozruchów zapali, jako ta?”. Lada z czego uczyni sobie na urzędnika grzech śmiertelny i wnet mu wiarę i posłuszeństwo złamie.
Dziwne mam tylko wrażenie, że pan minister Boni tak głęboko przejęty jest reformą języka, jak opisywani przez Kitowicza profesorowie szkolni, którzy ćwiczyli niepokornych uczniów rózgą brzozową na gołe ciało poniżej pasa. Jednak czasem skutek bywał dość zaskakujący, gdyż jak pisze autor : Chłopiec nietrwały wystrzeliwszy z nagła z gwintówki samorodnej gołej, kalefaktora poplamił". Oby od nagłej laksacyji społecznej sami minister nie ucierpiał. Przecież to by było znacznie "poza normą".