O RzBiK – państwie BiK-ów zrodzonym na NE, podobnie jak to się stało już z LASEM SMOLEŃSKIM, będą powstawać doktoraty. Czy się komuś podoba czy nie wcześniej czy później doczeka się ono swego antropologa.
1. Słowem wstępu
Niniejszy referat będzie próbą odpowiedzi na pytanie, co leży u podstaw i przyczyn istnienia mikronacji – państw wirtualnych, kim są osoby w nich partycypujące i co nimi kieruje, jaka jest tożsamość ruchu mikronacjonalistycznego (mikronacyjnego) – z perspektywy antropologii hipernowoczesności i filozofii wieczystej. Pomijam tutaj definicję mikronacji oraz innych używanych terminów, gdyż są one doskonale znane polskim mikronautom. Dla jasności zaznaczam jedynie, że przedmiotem badań są wyłącznie „mikronacje” w polskim znaczeniu tego słowa, czyli państwa wirtualne.
2. Rys historyczny
Pierwszą w historii mikronację 26. grudnia 1979 r. założył Robert Ben Madison, 14-letni mieszkaniec miasta Milwaukee w amerykańskim stanie Wisconsin. Na początku 1996 r., już jako król Robert I umieszcza w Internecie pierwszą witrynę swojego państwa; choć Talossa reklamuje się w Sieci od 21. października roku poprzedniego[1]. Data ta nie jest przypadkowa, bowiem rok 1995 jest pierwszym momentem w historii masowego dostępu do Internetu – przynajmniej jeśli chodzi o Stany Zjednoczone[2]. Wkrótce w progi Talossy zawita pierwszy cyberobywatel, prekursor pokolenia, które zdominuje Królestwo. Pierwsze na świecie królestwo internetowe.
Romantyczny sen Madisona o światowej secesji 10 miliardów państw szybko zyskuje oddanych zwolenników w całym świecie rozwiniętym. Powstaje Liga Państw Secesjonistycznych, pierwsza instytucja skupiająca mikronacje. Kolejne sektory językowe wyrastają jak grzyby po deszczu: przeglądając zasobne archiwa Internetu możemy natrafić na państwa anglojęzyczne, frankofońskie, hispanofońskie, niemieckie, włoskie, holenderskie, flamandzkie, portugalskojęzyczne, katalońskie, czeskie, rosyjskie i wreszcie polskie. Te ostatnie ujrzały światło dzienne wraz z założeniem Królestwa Dreamlandu w 1998 r. przez TomBonda I.
Drugie polskie państwo wirtualne zwiastuje powstanie polskiego Mikroświata jako struktury ponad- i pozapaństwowej jeszcze tego samego roku[3]. Na tym jednak nie koniec: dziś polskojęzycznych mikronacji jest kilkadziesiąt. W 2007 r. Dreamland, Sarmacja i Scholandia powołują Organizację Polskich Mikronacji, zaś na Szczycie tej ostatniej w 2010 r. delegaci państw członkowskich w celach promocyjnych powołują Stowarzyszenie Polskich Mikronacji[4] .
3. Geneza, raison d’etre i tożsamość mikronacji
3. 1. Miejsca w morzu nie-miejsc
Najczęściej stawianą tezą mającą wyjaśnić motywacje osób partycypujących w Mikroświecie, popularną zwłaszcza wśród osób z zewnątrz i laików, czasem również wśród samych mikronacjonalistów (co jest widoczne w niektórych tekstach promocyjnych i powitalnych, które pytają potencjalnych nowych obywateli, czy nie chcieliby zostać królami i ministrami), można określić mianem teorii kompensacji; wg psychologa społecznego Mariusza Makowskiego, który wystąpił w słynnym, przynajmniej wśród mikronacjonalistów, reportażu w Kronice TVP 3 Kraków wyemitowanym 10. marca 2007 r., działalność w mikronacjach miałaby być metodą kompensacji tego, czego nie możemy osiągnąć w życiu rzeczywistym. W wzmiankowanym reportażu sugeruje się również, że fenomen mikronacji ma źródło w uzależnieniu od Internetu[5]. Nic zatem dziwnego, że reportaż został przez samych mikronautów uznany za tendencyjny[6] . Zdrowy rozsądek każe wątpić, czy redaktor poczytnego ogólnopolskiego dziennika, doktorant jednego z najlepszych uniwersytetów w kraju, emerytowany nauczyciel czy najlepszy student swojego roku[7] rzeczywiście musi leczyć swoje kompleksy w Internecie. Tego typu twierdzenia oznaczają sprowadzanie fenomenu o daleko głębszych podstawach do rangi pewnego rodzaju zaburzeń psychologicznych dzieci w wieku nastoletnim. Za pomocą teorii kompensacji możemy wyjaśnić co najwyżej motywacje twórców tzw. yoyonacji na darmowych serwerach, państewek o bardzo niskim poziomie intelektualnym, zakładanych przez reprezentantów tzw. pokolenia dzieci Neostrady; nie można jej zastosować wobec działaczy pełnoprawnych mikronacji głównego nurtu.
Wielu analityków zwraca również uwagę, że formuła Mikroświata jako rodzaju rozrywki w czasie wolnym dziś się wyczerpała. Mówi się o końcu cyklu mikronacji jako produktu rozrywki, o przegranej rywalizacji technologicznej z grami sieciowymi prowadzonymi przez profesjonalne firmy, oferujące usługi najbardziej nowoczesne i wysokiej jakości, często darmowe. Zarazem wielu mikronacjonalistów zwraca uwagę na znacznie poważniejsze traktowanie świata wirtualnego niż gdyby stanowił on tylko pewnego rodzaju zabawę, o czym wspomina już Wielka Księga Dreamlandu[8]. Fakt dalszego, mimo zauważalnego kryzysu demograficznego, funkcjonowania mikronacji sugeruje, że formuła rozrywki nigdy nie była ich najważniejszą rolą, warunkującą istnienie i stanowiącą jego przyczynę. Zatem konieczne wydaje się znalezienie innej odpowiedzi na pytanie o powód i cel, jakie stawia nam istnienie mikronacji.
Aby skutecznie i w sposób możliwie całościowy wyjaśnić genezę, raison d’etre – powód bytu i rolę, jaką mikronacje pełnią w życiu swoich uczestników, posłużę się paradygmatem antropologii hipernowoczesności autorstwa jednego z najsławniejszych etnologów francuskich, Marca Augé, który słynie w szczególności z koncepcji „nie-miejsc”, którą rozwinął w eseju Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesnościwydanym w 1992 r. Owe „nie-miejsca” to przestrzenie anonimowe, wyrwane z kulturowego i antropologicznego kontekstu, wszędzie podobne, pozbawione tożsamości i przeciwstawiane historycznym i tożsamościowym „miejscom antropologicznym”, tworzącym tkankę społeczną. Przykładami „nie-miejsc” mogą być różne elementy sieci globalizacji: hotele, dworce kolejowe, lotniska, supermarkety, autostrady, a także Internet, który wydaje się posiadać najbardziej zintensyfikowane cechy tytułowej koncepcji, gdyż nie jest „miejscem” także w czysto fizycznym znaczeniu tego słowa. Hipernowoczesność charakteryzuje się wspomnianymi „nie-miejscami”, „nie-czasem” (presentism) i „nie-realnością” (wirtualnością), której towarzyszy zmiana percepcji przestrzeni, deterytorializacja, wzrastająca wolność i atomizacja społeczeństw, tym samym samotność człowieka wśród ludzi, w tłumach odwiedzających „nie-miejsca” terminali na lotniskach czy zatłoczone dworce, gdzie nie jest się zobowiązanym do nawiązywania jakichkolwiek więzi społecznych[9]. Wydaje się, że analogia do anonimowych przestrzeni Internetu nie musi być tu szerzej argumentowana.
Jednak w bezmiarze oceanu Sieci, wśród milionów anonimowych użytkowników wyłaniają się wyspy niewielkich społeczności, oazy kultywowanej tożsamości, choć zwykle będącej nowo wytworzonym konstruktem kontrkulturowym. Do najciekawszych z nich należą mikronacje. Jak to możliwe, skoro Internet, będący środowiskiem warunkującym ich istnienie, jako „nie-miejsce” nie kryje w sobie żadnego społeczeństwa organicznego i jest przeciwieństwem utopii?[10]
Z natury człowieka i zakorzenionej w niej potrzebie tożsamości, kiedy „wszystko zaczyna przypominać wszystko”, jak to określa Wojciech Burszta w przedmowie do polskiego wydania eseju Marca Augé, „rodzi się ludzka tęsknota za ponownym przywróceniem idei miejsca. (…) Chodzi o próbę przywracania miejsc, które rezonują tradycją (cóż z tego, że wytworzoną), stają się opoką dla tożsamości (cóż z tego, że tylko w czasie wolnym)”[11].
Burszcie i Augé wtórują polscy etnopluraliści w swoim manifeście opublikowanym w piśmie „Zakorzenienie”: „Człowiek ma naturalną potrzebę identyfikacji z jakąś grupą. Jedynie część swojej osobowości jesteśmy w stanie wytworzyć sami, resztę przejmujemy od innych ludzi w formie kultury. Człowiek wykorzeniony, tj. wyrwany z kultury charakterystycznej dla swojej społeczności, jest zagubiony w świecie, a taka akulturacja zubaża jego osobowość”[12].
Oto w epoce atomizacji i uniformizacji społeczeństw, osłabienia więzi społecznych i alienacji jednostek, człowiek współczesny, powodowany swoją wrodzoną naturą, usiłuje szukać i tworzyć nowe tożsamości. Nikt nie chce być nikim bez korzeni, a człowiek jako istota społeczna boi się samotności. Maleńkie narody umieszczone na stronach internetowych mogą uchodzić tu za wzorcowy, klasyczny przykład zjawiska, tego samego, które powodowało pewnym muzykiem black-metalowego zespołu, z Wrocławia, który mimo że pochodził zza Buga, ogłosił się… Celtem, w nawiązaniu do plemion mających zamieszkiwać Dolny Śląsk tysiące lat temu (przypadek ten opisywał Jarosław Tomasiewicz w wzmiankowanym „Zakorzenieniu” w artykule O kryzysie i potrzebie tożsamości narodowej)[13].
Różnorodność działalności wirtualnych państw jest bardzo szeroka i nie ogranicza się do formalno-prawnych struktur państwowych, a te ostatnie nie są nawet centrum ich aktywności. Jacques de Brolle, obywatel polskiego Królestwa Dreamlandu, w mikronacyjnym piśmie „Nowe Średniowiecze”, omawiając przykład wspomnianego wcześniej Królestwa Talossy, której twórcy „zajmowali się przede wszystkim żmudnym i metodycznym tworzeniem zrębów swoistej kontrkultury, na którą składały się m. in. nowy język, mitologia, wyimaginowana geografia, formy literackie”,stawia kluczową dla nas tezę, że „mikronacja była raczej mini-narodem, niż mini-państwem”[14].
Mikronacje możemy zatem określić mianem kontr-miejsc w świecie nadnowoczesności, miejsc w których nie tylko można zyskać upragnione przez Homo interneticusa poczucie tożsamości i wspólnotowości, ale też światów, gdzie odgrywana może być Utopia. Trudno o bardziej klasyczny przykład „nowoplemion” z koncepcji Michela Maffesoli, zjawiska rozpadu solidarności mechanicznej, zbiorowości ludzi często odległych przestrzennie o potrzebie budowania tożsamości i więzi społecznych o charakterze organicznym[15] niż mini-narody mikronacji, które nawet nie zawsze są narodami państwowymi, ale czasem przyjmują postać narodów etnicznych[16].
3. 2. Platoński świat czystych idei
Analizując charakter cyberprzestrzeni, która nie jest jedynie ani w ogóle wierną kopią świata rzeczywistego, możemy dostrzec kolejne role, jakie może pełnić świat wirtualny, a także odkryć tajemnicę jego atrakcyjności. Warunki znacząco odmienne od świata realnego mają głębokie konsekwencje.
Tomasz Laskowski powiada, że „doskonalej niż czat zrównuje pewnie tylko śmierć”[17]. W Sieci, o ile tylko nie ujawnimy swoich personaliów (a w wielu mikronacjach niepisaną normą cywilizacyjną jest ich nieujawnianie), mamy zapewnioną niemal absolutną anonimowość.
„W Internecie nikt nie wie, że jesteś psem”, głosi słynny wśród socjologów satyryczny rysunek Petera Steinera. Tożsamość konstruowana w Internecie nie posiada fizyczności, jej pożądanego obrazu nie może zburzyć odstręczająca towarzystwo cielesna brzydota; przeszkody takie jak niska i pogardzana pozycja społeczna w świecie rzeczywistym także nie grają roli. Na czacie i w innych sektorach Sieci nie liczy się papier zaświadczający o tytule naukowym, pochodzenie z bogatej dobrej rodziny, ale rzeczywisty poziom intelektu i wiedzy. Podstawą zorganizowania świata wirtualnego jest opis, a jedynym wytworem i budulcem zarazem – informacja[18], przekazywana idea, a zatem mamy do czynienia z prawdziwym platońskim światem. Żadne zewnętrzne bariery (poza może analfabetyzmem) nie bronią wypłynięcia na wierzch emanacji czystego umysłu i jego przymiotów, dobrych bądź złych. Tu dochodzimy do sedna sprawy: egalitaryzm Cyberprzestrzeni jest egalitaryzmem pozornym i fałszywym, który w praktyce, w każdej nietemporalnej społeczności musi zamienić się w arystokratyzm ducha – zwłaszcza jeśli mamy do czynienia ze społecznościami hierarchicznymi, a takimi, wbrew niektórym deklaracjom, zawsze są mikronacje.Ten quasi-egalitaryzm jeśli cokolwiek wyrówna, to jedynie poziom sprawiedliwości – da każdemu według tego, kim naprawdę jest.
Internet to nie tylko pole dla eskapizmu odrzuconych. Sieć jest miejscem, gdzie prymat Ducha nad materią może zapanować niepodzielnie, nie tylko na poziomie jednostkowym, ale także społecznym. Systemy gospodarcze mikronacji, oparte na skryptach PHP, o ile w ogóle znajdują się w posiadaniu danego państwa, co jest de facto rzadkością, nie stanowią rzeczywistości obiektywnej, a jedynie umowną gałąź wirtualnej działalności służącej poszerzeniu jej pola – zbudowanie domu nie jest zbudowaniem domu, ale informacją o jego zbudowaniu[19]. Dlatego wszędzie w Mikroświecie panuje prymat stosunków społecznych nad gospodarczymi i ujęty w takie czy inne ustroje polityczne, formalny lub nie, arystokratyzm ducha sprzężony z merytokracją i technokracją, rządami zasłużonych oraz specjalistów.
Nietrudno zauważyć, że jak powiedziałem wcześniej, jest to miejsce doskonałe do odgrywania Utopii – idealne dla prób urzeczywistnienia ludzkich marzeń o państwie doskonałym. Rzecz nie kończy się jednak na utopiach wykoncypowanych przez nowożytne umysły profanów; doniosłość i niezwykłość świata Cyberprzestrzeni otwiera drzwi powrotu do Złotego Wieku, którego mit wyrażał przedwieczne ludzkie tęsknoty i zawsze oddziaływał na umysły, jak jednostkowe, jak hipotetyczne zbiorowe. Nie bez przyczyny większość polskich mikronacji to hierarchiczne monarchie (nawet jeśli udają, że nimi nie są, a słowo „arystokracja” zostaje zastąpione terminem „awangarda”).Nad wodami mikroświata od zarania jego dziejów unosił się głos barona Juliusa Evoli, włoskiego filozofa, proroka Tradycji Pierwotnej, sakralnej i hierarchicznej zasady, a prawdopodobne nieuświadomienie tego wymiaru rzeczywistości przez sprawców aktu kreacji Mikroświata nie ma kompletnie znaczenia; Jungowskie archetypy i symbole od zawsze rządziły sposobami ludzkiego myślenia. Baśniowe toposy, zew powrotu Złotego Wieku, tego co jawi się człowiekowi jako lepszy, Wyższy Świat, a także evoliańskie wezwanie powrotu do „ideałów olimpijskich naszej najczystszej i najstarszej tradycji antycznej” manifestują się w ideach regulatywnych mikronacji, w hierarchicznym monarchizmie i arystokratyzmie ducha. Za przykłady niech posłuży kontrrewolucyjne par exellence Królestwo Elderlandu (Altum Regnum Terrae Antiquioris)[20] oraz późnofeudalne Królestwo Dreamlandu[21].
W ten sposób nakreślony charakter świata wirtualnego ma daleko idące konsekwencje metafizyczne. Filozofia cyberprzestrzeni, a w niej w sposób szczególnie wyjątkowy fenomen uniwersum Mikronacji, może być miejscem starcia doktryn idealistycznych, platońskich i gnostyckich, a zatem zakładających pierwotność i prymat Ducha. To także pole dla rozwoju koncepcji strukturalnego emanatyzmu, w którym do neoplatońskiego świata ducha dostępnych rozumowi abstrakcyjnych idei inkorporowane muszą zostać instytucje i struktury społeczne, a za nimi struktury głębokie istniejące w ludzkich umysłach.
Z wymowy gnostycka Deklaracja Niepodległości Cyberprzestrzeni autorstwa Johna P. Barlowa, zwracając się do „Rządów Świata Przemysłu” – czyli świata materii – głosi między innymi: „Cyberprzestrzeń składa się z sieci transakcji, relacji oraz myśli, ułożonych w kształt stojącej fali w sieci naszej komunikacji” – a więc, jak już powiedziano wcześniej o jednostkach, z czystych idei. „Nasz świat jest zarazem wszędzie i nigdzie, ale na pewno nie tam, gdzie żyją ciała. Tworzymy świat do którego każdy może wejść bez uprawnień czy uprzedzeń opartych na rasie, zamożności, potędze wojskowej lub podchodzeniu.(…) Wasze pojęcia prawne takie jak własność, wyrażanie, osobowość, ruch czy kontekst nie mają zastosowania do naszego świata. Opierają się na zjawiskach świata materii, a u nas materii nie ma. (…) Nasze osobowości nie mają ciał, zatem – w odróżnieniu od Was – nie możemy opierać porządku na przymusie fizycznym. Wierzymy, że nasza forma rządzenia wyniknie z etyki, oświeconego interesu własnego oraz ideałów wspólnoty. (…) Stworzymy cywilizację Umysłu w Cyberprzestrzeni. Oby była bardziej ludzka i sprawiedliwa od świata, który stworzyły Wasze rządy”[22]. Czyż nie jest to dualistyczna wizja dominium ducha skontrastowanego z materią?[23]
Oto rzeczywistość, której nadejście musiał przeczuwać młody Robert Ben Madison, założyciel pierwszej na świecie mikronacji, kiedy podpisywał Deklarację Ligi Państw Secesjonistycznych, pierwszej i do dziś istniejącej organizacji mikronacji, która to Deklaracja wzywała do światowej secesji 10,000,000,000 państw[24]. Oto Wyższy Świat, którego w swym tragicznym żywocie poszukiwał, błądząc w świecie marzeń, Hans Giebenrath – bohater książki Hermana Hesse o takim właśnie tytule.
Koncepcja Cyberprzestrzeni skontrastowanej ze światem rzeczywistym nasuwa analogię do idei Tymczasowej Strefy Autonomicznej, temporalnego wiatru wolności, jaką dostrzegł Hakim Bey (właściwie Peter L. Wilson) w insurekcjach i bazach piratów. Choć sam Bey mocno podkreślał, że Internet może być tylko bronią w walce o wolność, to pisząc w 1991 r. nie znał jego obecnego charakteru. Mikroświat może być także przestrzenią wyzwolenia, oporu i walki z rzeczywistością.
3. 3. Artyzm kulturowej kreacji
Możemy także zaproponować jeszcze jeden, ostatni w tych rozważaniach wymiar istnienia mikronacji. Akt kreacji mini-narodu o własnej kontrkulturze jest projektem do głębi artystycznym. Kultury i kontrkultury alternatywnego uniwersum to prawdziwy raj dla antropologa, a także odpowiedź na wrażliwość etnopluralistyczną. Przypomnijmy, że najprostsza wykładnia idei etnopluralistycznej definiuje ją jako antropologiczne pragnienie zachowania zróżnicowania świata[25]. Jeśli pojmujemy sztukę jako próbę uchwycenia piękna, konstruowanie zupełnych formacji kulturowych i etnosów jawi się jako nową gałąź sztuki nowoczesnej. Jej duchem i myślą przewodnią jest próba ponownego zburzenia Wieży Babel, dekonstrukcji uniformizmu nowoczesności, egzotyka czasu i przestrzeni, remiksy kultury świata rzeczywistego oraz rzecz, o której wspomina Carl Gustav Jung w Archetypach i symbolach: „Niezadowolenie każe artyście wycofać się ze współczesności, a tęsknota prowadzi go ku owemu praobrazowi w głębi nieświadomości, który najskuteczniej ma zrekompensować braki i jednostronność ducha epoki”[26].Drugi wymiar projektu artystycznego stanowi fakt warunkowany przez charakter społeczeństwa opisu, gdzie wyobraźnia odgrywa ogromną rolę, bardziej oddziałującą na rzeczywistość niż po drugiej stronie lustra – wiele, jeśli nie większość, polskich mikronacji to państwa pisarzy i poetów, gdzie w dziele sztuki bierze udział ogół obywateli.
4. Tezy końcowe i podsumowanie
Najdonioślejszy fenomen Internetu polega na tym, że kiedy wraz z innymi nowoczesnymi technologiami i rozwojem cywilizacji doprowadza do dezintegracji tradycyjnych wspólnot i deterytorializacji, tj. zniesienia barier odległości, na ich gruzach wytwarza nowe społeczności o nowych więziach społecznych, wypracowujące nowe tożsamości kulturowe Mikroświata.
Jest także ekumeną warunkującą istnienie Cyberprzestrzeni, a w niej uniwersum państw wirtualnych, światem w którym możliwy staje się powrót Złotego Wieku i w którym manifestują się pradawne archetypy ludzkiej kultury. Mikroświat jest także jedną wielką paletą burzycieli Wieży Babel o wrażliwości etnopluralistycznej. Mikronacje to Republika Fiume Gabriela D’Annunzio, fantazyjne państwo artystów. Mikronacje to „Nowe Średniowiecze” Nikołaja Bierdiajewa, w którym „odżywają dawne, surowe i wspólnotowe formy życia i powraca prymat sił duchowych nad materialnymi”[27].
Mikronacje mogą stać się wzorem dla funkcjonowania w Sieci w epoce informacjonizmu, prekursorem przyszłego przeniesienia agend państw rzeczywistych do Internetu. W chwili obecnej pewne państwa, zwłaszcza te, które szczególnie potrzebują siły propagandy, już posiadają swoje oficjalne strony internetowe, w tym w języku polskim[28], które do złudzenia przypominają strony znane w świecie mikronacji.
* Niniejszy tekst stanowi poszerzoną i zmodyfikowaną wersję referatu wygłoszonego w trakcie konferencji naukowej „Państwa wirtualne – rzeczywista społeczność” w ramach cyklu “Państwo a naród” na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego w dniu 22 marca 2012 r.
Na czym polega wyjątkowość RzBiK względem wielu mikronacji?
1. RzBiK nie ma członków – obywateli (brak kontroli nad nimi i przymusu). To miejsce ogniskowania się woli i jej zorganizowanego wyrażania. Wola każdego BiK-a jest święta.
2. RzBiK ma zamiar manifestować się poprzez działania w REALU (zorientowany jest na REAL). To unikalana próba przełożenia tego co się dzieje w VIRTUALU na REAL.
W przeciwieństwie do świata wirtualnego USA i Europy Zachodniej, w Polsce mikronacje działają wyłącznie w internecie, nie dążą nawet w założeniach do secesji i nie obejmują swoimi granicami ziem realnych.
3. To chyba jedyny taki przypadek w (światowej?) blogosferze. Uwzględnieni zostali komentatorzy, a nie tylko blogerzy (ta sama waga głosu).
4. RzBiK nie służy zabawie:
"Takie jest założenie wirtualnych państw, które dają możliwości sprawdzenia się na wielu płaszczyznach. — Można zostać politykiem, wydawać własną gazetę, stanąć na czele miejscowości, zostać artystą czy wojskowym. Ale na dobrą sprawę granice wytyczają sobie sami mieszkańcy. Jeżeli ktoś ma jakąś pasję, którą chciałby się podzielić z innymi, to jest więcej niż pewne, że mikronacje taką możliwość mu dadzą — mówi Piotr."
technowinki.onet.pl/komputery/jak-zostac-premierem-nie-odchodzac-od-komputera,1,4909220,artykul.html
5. RzBiK posiada prawdziwie demokratycznie przegłosowaną spójną i dojrzałą Konstytucję, która koresponduje z REALEM.
6. RzBiK jest zorientowany na Dobro Polski (państwa istniejącego), którego interes jest interesem nadrzędnym.
Polskie mikronacje:
www.galeria.sarmacja.org/panstwa_wirtualne/panstwa_wirtualne.php
Zalążkiem ruchu państw wirtualnych w Polsce stało się utworzone w 1995 roku Wolne Miasto Evilstone. Jego twórcy co prawda nie zdawali sobie sprawy jeszcze z istnienia ruchu mikronacji, nie określali więc się tym terminem, jednak formalnie projekt ten spełniał większość najczęściej wymienianych cech wirtualnego państwa.
Pierwsze faktyczne polskie wirtualne państwo zostało utworzone przez TomBonda w sierpniu roku 1998 – było to Królestwo Dreamlandu. 25 maja roku 2002 powstała Sarmacja, obecnie jedno z największych państw wirtualnych. W tym samym roku, we wrześniu, powstało również Królestwo Scholandii. Te trzy państwa nazywane były przez długi czas "wielką trójką wirtualnego świata", obecnie coraz częstsze są głosy przeciwko używaniu tego pojęcia.
Początkowo, istniały dwa rywalizujące rodzaje państw. Pierwszy rodzaj, oparty głównie na wzorach zachodnich, dążył do ograniczenia państwa do roli listy dyskusyjnej, usuwał w cień kwestię stron i przeciwstawiał się próbom symulacji gospodarki, reprezentowany był przez m.in. Leblandię. Do legendy przeszedł tzw. Traktat Brunlandzki, podpisany przez państwa z tej grupy, a który zastrzegał wyłączne prawo posługiwania się określeniem "mikronacja" państwom o stronach opartych wyłącznie na statycznym HTML, nie korzystających z PHP czy tym bardziej ze skryptów SQL na których oparte są w większości systemy gospodarcze. Te państwa często należały do organizacji międzynarodowych skupiających mikronacje zachodnie.
W opozycji do nich stały państwa takie jak Dreamland, a następnie także Sarmacja i Scholandia. Odchodziły one od lansowanej przez pierwszą grupę idei ubogiej oprawy stron internetowych, a także wprowadzały większy zakres demokracji, zmniejszając kontrolę obywatela przez władzę. Tym samym bardziej stymulowały one jego aktywność – dlatego też w krótkim czasie wyprzedziły one państwa pierwszej grupy, spychając je w obecnej rzeczywistości politycznej v-świata na całkowity margines.
Generalnie, z postępem czasu, pojawia się coraz więcej państw demokratycznych, a istniejące państwa również w tym kierunku ewoluują. Zwykle jednak, choć nie zawsze, istnieje w takim państwie przynajmniej jedna postać lub funkcja, która trzyma pieczę nad stronami internetowymi i miejscami publicznymi danego państwa, mająca, w teorii, możliwość przejęcia pełnej władzy, co jednak zdarza się rzadko – przykładem może być tu los Republiki Baridas, która po przeprowadzeniu referendum przekształciła się w Królestwo, związane dziś z Księstwem Sarmacji unią personalną, ustanawiającą Księcia Sarmacji Królem Baridasu.
Dziś większość polskich państw wirtualnych należy do wirtualnego odpowiednika ONZ – Organizacji Polskich Mikronacji[2], której "celem (…) jest zapewnienie możliwości swobodnej wymiany poglądów między polskimi Mikronacjami, a także działalność na rzecz rozwoju prawa międzynarodowego i zasad pokojowego współistnienia."[3]
pl.wikipedia.org/wiki/Wirtualne_pa%C5%84stwo
PS Na czerwono zaznaczyłem fragmenty mówiące o zarysowanej hierarchii w przeważającej większości mikronacji. Wiecie dlaczego tak jest? Bo to działa !
Polecane:
prezydentrzbik.nowyekran.pl/post/74800,rzbik-zadamy-zmiany