Miesięcznica
12/02/2012
405 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Gdy co miesiąc PiS obchodzi swą miesięcznicę, gdy z krzyżami stają w kościele, gdy układają krzyż przed Pałacem Prezydenta, ja wspominam innych ludzi, dla których miesięcznica śmierci upływa dwa dni później, bo 12 każdego miesiąca.
Kto dziś pamięta? Pół roku i dwa dni później, bo 12 października 2010 r. pod Nowym Miastem nad Pilicą zdarzył się wypadek. Jakże podobny i jakże inny. Bus dowożący pracowników do zbioru jabłek wyprzedza zbyt wolno jadącą ciężarówkę, bo przecież im się śpieszy, by do pracy zdążyć, a może kierowca chce jeszcze jedną grupę pracowników dowieźć?
Napakowano do samochodu ludzi, ilu dało się upchnąć, bo każdy chce zarobić, każdy chce zdążyć. A później kierowca się śpieszy, wydaje mu się, że ma przed sobą wolną drogę, że zdąży… nie zdążył, a oni do pracy już nigdy nie dojadą. Złamali zasady bezpieczeństwa, nie wolno było tylu osób przewozić, ale przecież każdy miał swoją skrzynkę, na której jakoś tam siedział, a przecież nikt z podróżnych nie protestował, że złe były warunki jazdy. Zginęli i ci, co na przepisowych fotelach siedzieli i ci, co na skrzynkach.
Sprawa jest prosta, nikt nie doszukuje się zamachu, nikt nie sprawdza, czy może silnik nagle stracił moc, a może kierowca ciężarówki przyśpieszył, a może wykonał manewr, który spowodował, że wyprzedzający nagle zwolnił? Kto się dziś zastanawia? Kierowca nie zachował warunków bezpieczeństwa – on winien. Tak napisano w protokole zamykającym sprawę. 12 każdego miesiąca mija kolejna miesięcznica tej katastrofy, prasa nie publikuje zdjęć, nie ma artykułów. Może rodzina wspomni, może pójdą na cmentarz, ale pewnie nie, w Polsce raczej obchodzi się rocznice i święta zmarłych, a nie miesięcznice.
A tam był samolot, do którego upakowano wielu ważnych dostojników państwa. Tak, każdy miał swoje miejsce, liczba foteli odpowiadała liczbie pasażerów, prawda, kilka dostawiono, możliwe, że niezgodnie z warunkami producenta. Lecz przecież już sam dobór osób na pokładzie łamie wszelkie zasady – obowiązujące przepisy polskie i natowskie, a nawet zwykły zdrowy rozsądek. Mamy 2 prezydentów, kilku dowódców wojsk, posłów, prezesa Banku Centralnego, dyrektorów innych ważnych instytucji państwowych, biskupów. Wszyscy na jednym pokładzie!
I tu też mamy mgłę, mamy pośpiech, bo spóźnienie wylotu, bo trzeba zdążyć na uroczystość. Bo tam inni już oczekują. I też chwila wahania, pilot pyta dyrektora protokołu, co zrobić, gdy się nie da wylądować. „Pan prezydent nie podjął jeszcze decyzji” – pada odpowiedź. I manewr, wydawałoby się dozwolony, zejście na 100 m, choć biorąc pod uwagę błędy popełnione przy sporządzaniu listy pasażerów każdy myślący dziś wie, że był to manewr zbyt ryzykowny.
Później pretensje do wieży kontrolnej, za błędy w naprowadzaniu, choć gdyby pozostali na wysokości 100 m nad ziemią, żaden błąd naprowadzania nie miałby znaczenia.
Inni ludzie zginęli, ważniejsi? Dla każdego jego życie jest najważniejsze. Dla każdej rodziny utrata bliskiego jest niepowetowaną stratą. Dla matki, ojca, żony, męża, dziecka nie ma większej straty niż utrata najbliższej, ukochanej osoby, która jeszcze wczoraj krzątała się po mieszkaniu, a dziś… A dziś można z marmurowym nagrobkiem na cmentarzu porozmawiać. Lub prostym krzyżem na ubogim ziemnym grobie… gdy zginął żywiciel rodziny w rejonie dużego bezrobocia.
Co dzień na drogach giną ludzie. Często policjanci w protokole napiszą – niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Brak przewidywania rozwoju sytuacji w trudnych warunkach atmosferycznych. Nikt nie będzie krzyczał „zamach” . Nikt nie będzie krzyczał „to była zbrodnia”. Każdy w duchu powie – nie powinni tego zrobić, nie powinni narażać tak swego życia, nie powinni narażać życia innych dlaczego oni to zrobili? Każdy człowiek wobec śmierci jest równy, po tamtej stronie już nie ma dostojników. Wspomnijmy więc i tych, co zginęli, bo chcieli kilka złotych do domu na najpotrzebniejsze rzeczy zarobić. Czy byli gorsi?