Do czego zmierza neutralność światopoglądowa gospodarza państwa, portalu, kolegium redakcyjnego.
Liberałowie z Partii Demokratycznej, którzy podczas ubiegłorocznej konwencji w Charlotte wygwizdali odniesienia do Boga, teraz domagają się usunięcia Biblii i wszelkich formuł religijnych z ceremonii zaprzysiężenia prezydenta. Barack Obama nie jest jednak gotowy na takie zmiany i jak każdy rewolucjonista wykorzystuje symbolikę religijną dla własnych celów.
W 2009 r. Obama poprosił o uczestnictwo w ceremonii i wygłoszenie inwokacji protestanckiego pastora Ricka Warrena. W tym roku funkcję tę ma sprawować osoba świecka – wdowa Medgar Evers. Decyzja Obamy jest precedensowa. Prezydent powołał również na stanowisko inauguracyjnego poety homoseksualistę kubańskiego pochodzenia.
Wcześniej Obama podpadł sodomitom za wybór duchownego, który miał udzielić błogosławieństwa – Louie Giglio. W zeszłym tygodniu pośpiesznie skorygował swój błąd, po ataku liberalnych działaczy, którzy wykryli, że Giglio w kazaniu wygłoszonym w 1990 r. sprzeciwiał się homoseksualnemu programowi.
Pederaści zrobili już listę „przyjaznych gejom” duchownych, którzy mogliby „pobłogosławić” Obamę. Komentator z „The American Spectator” zastanawia się ironicznie, dlaczego Obama potrzebuje Bożego błogosławieństwa? „Czyż nie jest to zaprzeczenie duchowi współczesnej Ameryki?” – pyta ironicznie.
Publicysta wyjaśnia, że zważywszy na idee lansowane przez prezydenta liberałowie słusznie poddają w wątpliwość sens kontynuowania tradycji teistycznych, obowiązujących w czasie ceremonii zaprzysiężenia na prezydenta. Zadają oni pytania: po co prezydentowi błogosławieństwo, dlaczego ma zapraszać duchownych i dlaczego w ogóle ma składać przysięgę trzymając rękę na Biblii?
Lawrence O’Donnel z telewizji MSNBC, który postrzega Biblię jako „księgę nienawiści”, uważa spektakl z Obamą kładącym rękę na niej za „absurdalny". Jego zdaniem, prezydent powinien umieścić rękę np. na ramieniu jednej z córek, Dodaje, że położenie ręki na Biblii jest w ogóle „rasistowskie i niepoważne”.
„O’Donnell – ironizuje George Neumayr – zapomniał, że Obama nie wierzy także w Konstytucję, tak jak on nie wierzy w Biblię. W Związku z tym przysięga jest absurdalna od samego początku. Ale ma rację, że Obama nie powinien czcić Biblii. Wszak liberałom z zasady to się nie podoba. Chętnie za to wychwalają Koran”.
Komentator „Spectatora” zauważa, że Obama uważa, iż Biblia jest wadliwa i wymaga nowoczesnej wersji. Nie podobają mu się zwłaszcza listy św. Pawła. Szydzi także ze Starego Testamentu. Dodaje jednak: „Chociaż Obama zgadza się z O’Donnellem, że Biblia jest księgą nienawiści, to jednak nie jest jeszcze gotowy, aby usunąć ją całkowicie z ceremonii. Co więcej, lubi mieszać stare symbole religijne z nowymi i przywłaszczać je do własnych celów”.
Neumayr przypomina, że większość rewolucjonistów tak robiła. Nawet Napoleon wezwał duchownych na swoją koronację, choć zadbał o to, aby pełnili bierną funkcję. Nowoczesny liberalizm kontynuuje te bezbożne koronacje, podczas których wykorzystuje się symbolikę religijną, aby oszukiwać społeczeństwo.
Źródło: The American Spectator, AS
Read more: http://www.pch24.pl/bezbozna-ceremonia-zaprzysiezenia-prezydenta-usa,11714,i.html#ixzz2IOXOWW2s
Rządy zaczynają się ośmieszać przed własnymi obywatelami. Widać już są bardzo słabe. Jaki będzie następny etap rewolucji?
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas