„Między dżumą a syfilisem” – delikatna polemika z Patologicznym Antykomuchem.
04/10/2012
485 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Zgadzam sie, ze jestesmy jak ten klient w poradni wenerologicznej: – Gdzie Pan byl na tym urlopie? – W Trypolisie. – No to ma Pan jedno i drugie.
Ale nie mozemy robic powstania przeciwko wszystkim zaborcom naraz. Historia niestety lubi sie powtarzac, wiec przynajmniej wyciagajmy wnioski.
Kolega Patologiczny Antykomuch zamiescil dzis na swoim blogu wpis stwierdzajacy tzw. oczywiste oczywistosci, slusznie zauwazajac, iz skupiajac sie na politycznym „slupie” Tussku i jego rzadzie-nierzadzie ( Tusk w rzadzie jak Plichta w AmberGold, jedyna roznica to skala przekretu i mocodawcy ), „tracimy z pola widzenia inną, w/g mnie, znacznie niebezpieczniejszą kreaturę. Wykreowaną na "swojskiego" i nieco ułomnego intelektualnie wuja, rubasznego brata-łatę, Bredzisława”.
I dalej:
Nie wystarczy serdecznie podziękować Tusskowi. Jeszcze cieplej musimy pożegnać pana prezydenta. A to będzie, niestety, dużo trudniejsze choćby z jednego powodu. Ten pan cieszy się poparciem ok. 70% Polaków kompletnie nieświadomych rzeczywistości w jakiej żyją i tych, dla których nie ma to znaczenia.
Zgadzam sie z diagnoza w stu procentach – sam niejednokrotnie pisalem, ze Szczynukowycz to wyjatkowo niebezpieczny, pozbawiony empatii osobnik, mimowolnie maskujacy sie pod rubaszna powierzchownoscia wiejskiego idioty.
W angielskim Derbyshire ( Peak District ) jest jaskinia o obrazowej nazwie Devil’s Arse. I tam dokladnie, scil. u diabla w doopie, znajduje sie wspolczesna Polska, rozdzierana przez stronnictwa pruskie, ruskie i eskimoskie, zupelnie jak pod zaborami ( tyle ze zamiast Austriakow z ich austriackim gadaniem mamy Eskimosow z ich Gazeta – uzywam tu jezyka ezopowego, albowiem madrej glowie dosc jeden proces ). I podobnie jak wtedy, niepodobna porywac sie na wszystkich naraz. I dlatego tez, o ile nie wolno miec jakichkolwiek zludzen co do pana Prezydenta, o tyle zwazywszy charakter sprawowanego przezen urzedu, nalezy pogodzic sie z przyszla koabitacja.
Podobnie z okupujacymi nasz Kraj sluzbami. Nie ma mozliwosci pozbycia sie ich wszystkich i budowania od nowa. Pamietajac raczej o historycznym przykladzie obrotowego Josepha Fouché, nalezy umozliwic znacznej ich czesci takie przeorientowanie, zeby odtad sluzyli Krajowi, a nie obcym ( przykladem moze byc s.p. gen.Petelicki, badz co badz wywodzacy sie z SB, tego samego SB, ktorego kapitanem byl Grzegorz Piotrowski, morderca ks. J.Popieluszki ).
Wielu publicystow zwraca uwage na coraz wyrazniejsze symptomy szykowanej podmianki na stanowisku premiera ( jak to ujmuje St.M. : potrzebny jest koziol ofiarny i Tusk pasuje do tej roli jak ulal, zwlaszcza ze zdaje sie niedostrzegac, iz od pewnego czasu zloca mu juz rogi ). Istnieje niebezpieczenstwo, ze w miejsce matola sluzby postawia kolejnego figuranta wystruganego z banana. Takim filutem moglby byc wbrew pozorom Olek Kwasniewski, odchudzony, opalony, po odwyku, przy chamowatym Tusku calkiem sympatyczny i mily w dotyku. Tym niemniej do przeprowadzenia takiej operacji potrzebna jest przewaga medialna – i tu jedynym ratunkiem i nadzieja jest TV TRWAM na cyfrowym multipleksie.
Podsumowujac: wcale nie zadowalam sie malym, ograniczonym horyzontem, moim marzeniem jest Wielka Polska, albowiem albo bedzie wielka, albo nie bedzie jej wcale. Tyle ze odbudowanie niepodleglosci i wielkosci Rzplitej to obecnie jak zjedzenie slonia ( por.: “Słoń a sprawa polska” ): da sie, ale trzeba po kawalku.
PS
Stworzył się mit, że PIS jest partią socjalistyczną, a PO jest partią liberalną. W tym micie kryje się prawda. PO jest partią liberalną, tyle, że jednokierunkową, zmniejszają się obowiązki obciążajacych, gdy jednocześnie zwiększają się obciążenia obciążonych. PIS jest partią socjalistyczną, też jednokierunkową, bo zwiększają się obowiązki obciążających, gdy jednocześnie zmniejszają się obciążenia obciążonych.