Bez kategorii
Like

Michalkiewicz: Kucharki i grzesznicy

29/07/2011
410 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Wprawdzie premier Beniamin Netanjahu znowu nie przyjechał do Warszawy

0


Wprawdzie premier Beniamin Netanjahu znowu nie przyjechał do Warszawy, gdzie miał molestować naszych Umiłowanych Przywódców, by podczas wrześniowego głosowania w ONZ sprzeciwili się palestyńskiemu wnioskowi o uznanie niepodległego państwa palestyńskiego, ale nie możemy narzekać na niedopieszczenie, bo tego samego dnia w charakterze kandydatki do tubylczego parlamentu objawiła się pani Anna Kalata. Objawienie się pani Kalaty jest z całą pewnością elementem szerszego procesu, który – mówiąc nawiasem – po raz kolejny potwierdza nie tylko trafność spostrzeżeń Włodzimierza Lenina na temat rządzenia panstwem, ale jednocześnie – również niezwykłą aktualność objawień udzielonych przez Pana Jezusa świętej siostrze Faustynie Kowalskiej, która odnotowała je w swoim „Dzienniczku”.

Jak wiadomo, Włodzimierz Lenin twierdził, że państwem z powodzeniem mogą rządzić kucharki – co w przypadku pani Anny Kalaty już się sprawdziło, ponieważ będąc ministrem pracy i pollityki socjalnej w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego, znaczną część swego czasu poświęcała gotowaniu. Mimo to rządziła swoim resortem w sposób nie zwracający niczyjej uwagi. Nawiasem mówiąc, takie rzeczy zdarzały się już wczesniej i Antoni Słonimski twierdzi, że austriacki generał Potiorek, w ramach swoich zainteresowań naukowych miał zwyczaj badać ciężar gatynkowy żołnierza poprzez zanurzanie go w pełnym oporządzeniu w beczce z wodą i zapisywaniu, wiele też tej wody wypiera. Nikomu to nie przeszkadzało dopóty, dopóki nie wpadł na pomysł, by tą samą metodą nie zbadać ciężaru gatunkowego oficerów szatabowych. Co zaś się tyczy rosnącej aktualności objawień udzielonych przez Pana Jezusa świętej siostrze Faustynie Kowalskiej, to zanotowała ona, jak to pewnego razu Pan Jezus informował ją, w jaki sposób postępuje z zatwardziałymi grzesznikami. – Upominam ich – powiadał – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody mogące sprowadzić na człowieka opamiętanie, a kiedy już nic nie pomaga – spełniam wszystkie ich pragnienia.

Jak wiadomo, na skutek poduszczeń marksistów dominujących w Eurokołchozie, grono „dzikich bab” z panią filozofową Magdaleną Środziną na czele, przeforsowało idiotyczny, doktrynerski pomysł wprowadzenia tak zwanych „parytetów” na listach wyborczych. Na skutek tchórzostwa, braku wyobraźni, a także wykonywania niszczących naszą państwowość zadań agenturalnych, Umiłowani Przywódcy uchwalili ustawę zobowiązującą do umieszczania na listach wyborczych co najmniej 35 procent kobiet. Wprawdzie mało kto się do niej już u nas stosował, ale przynajmniej teoretycznie obowiązywała dotąd zasada, że w polityce liczy się przede wszystkim ideologia; mniej więcej wiadomo, co zrobi komunista, a co – dajmy na to, liberał lub konserwatysta. Wprowadzenie parytetu oznacza, że zasadę ideologiczną w polityce zastąpiła zasada płciowa. W rezultacie wszystko jest możliwe, bo któż może przewidzieć, na jaki pomysł wpadnie mężczyzna lub kobieta? Ale do tego musi dojść w sytuacji, gdy o żadnej ideologii nie może już być mowy, a i poglądy stały się rzadkością i to jeszcze rzadszą, niż tuż po wojnie, kiedy to wspomniany Antoni Słonimski, który też nie był bez winy, pisał: „Poglądy, charakter, postawa, zjawiskiem są dosyć rzadkim. Więcej się da wytłumaczyć zwyczajnym losu przypadkiem. Grosz dzisiaj jest w MSZ-cie, a Rubel jest u Andersa, bo tak się właśnie złożyło, choć mogło być vice-versa”. A cóż dopiero, kiedy na skutek ostatnich transferów politycznych, do Platformy Obywatelskiej pokwapił się zarówno ultramontański poseł Jan Filip Libicki, jak i bolszewica z czarnym podniebieniem Izabela Sierakowska? Zatem – będziemy mieli, czegośmy chcieli i objawienie się pani Anny Kalaty jest niewątpliwym znakiem nadchodzącego czasu.

  Ale to nadejście było poprzedzone również innymi zwiastunami. Nie mówię o charakterystycznym zbiegu okoliczności, że w dniu kiedy objawiła się nam pani Kalata, radomski sąd zdecydował o przedterminowym zwolenieniu wpływowego nie tak dawno męża stanu Stanisława Łyżwińskiego, skazanego w swoim czasie przez niezawisły sąd za zawarcie z pania Anetą Krawczykową, która przez krótki czas zażywała w Salonie reputacji autorytetu moralnego, układu „praca za seks”. Trudno zrozumieć, dlaczego układ: „praca za seks” jest gorszy od układu: praca za pieniądze, zwłaszcza w sytuacji, gdy osoba biorąca pieniądze, na przykład z tytułu uposażenia poselskiego lub senatorskiego wprawdzie nie sprzedaje ciała, ale jeszcze gorzej – sprzedaje duszę?

W przypadku polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej może nie ma problemu, bo twierdzą oni, że duszy nie mają, a ktoż takie rzeczy może wiedzieć lepiej od samych zainteresowanych? Inni jednak, zwłaszcza pobożny poseł Gowin, czy ultramontański poseł Libicki twierdzą, że dusze mają, więc w ich przypadku takie transakcje teoretycznie są możliwe. Trudno jednak dzisiaj nadążyć za niezawisłymi sądami i jedyną hipotezą, która pozwala stosunkowo dobrze wytłumaczyć te meandry orzecznictwa, są rozkazy, jakie niezawisłe sądy dostają od naszych panów gangsterów. I chociaż pani Aneta Krawczykowa w sam raz nadawałaby się do reprezentowania znacznej części naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, to niestety jakoś nie słychać, by ozdabiała którąś z list partyjnych. Więc chociaż szkoda, to przecież doznaliśmy niebywałej konsolacji, którą zresztą w pierwszej kolejności doceniła pani red. Janina Paradowska, w postaci deklaracji kontynuowania udziału w życiu politycznym złożonej przez pana senatora Krzysztofa Piesiewicza. Z punktu widzenia potrzeb stwarzanych przez parytet pan senator Piesiewicz jest wyjątkowo wartościowym kandydatem dla każdego komitetu wyborczego. Takie przypadki zdarzały się i wczesniej, o czym świadczy inwokacja, z jaką Wojciech Dzieduszycki wystapił podczas pewneego zebrania jeszcze za panowania Najjaśniejszego Pana: „Piekne Panie, Szanowni Panowie i ty Dawidzie Abrahamowiczu!”

Gdyby zatem jeszcze inni kandydaci spróbowali podobnie, albo jeszcze bardziej radykalnie, na przykład poprzez małą operację chirurgiczną, wyjść naprzeciw parytetowym koniecznościom, to agonia naszej państwowości nabrałaby przynajmniej charakteru groteskowego. To jeszcze można zrobić, więc czyż nie powinniśmy od naszych Umiłowanych Przywódców oczekiwać tej odrobiny poświęcenia?

                                                              Stanisław Michalkiewicz

0

Persona non grata

Blog przeznaczony do publikacji materialów dziennikarzy obywatelskich przygotowanych na zlecenie Nowego Ekranu lub artykulów i listów nadeslanych do Redakcji

422 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758