Kto jeszcze nie przeczytał, może nadrobić braki. A warto! Skopiowalismy za http://niepoprawni.pl/blog/jeszcze-nie-przypisane/z-cyklu-od-mazowieckiego-do-tuska-9-michal-boni i bardzo dziękujemy. I rozpowszechniać będziemy. Michał Boni został na stare lata eurodepem. Bo wszystko w tym życiorysie do eurodepowania zmierzało. To znak, że TW „Znak” miał łeb na karku!!! A dzisiaj także order od prezydenta Komorowskiego!
Michał Jan Boni – ps. „Ekspert”
Urodził się 10 czerwca 1954 roku w Poznaniu. Jego prawdziwa tożsamość – Jakub Bauer. Nie zagrzał jednak długo miejsca w Poznaniu i zamieszkał wraz z rodziną w Warszawie. W roku 1973 zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Prusa w Warszawie.
I tu ciekawostka: – uczęszczał do jednej klasy razem z Piotrem Glińskim – obecnie profesorem, który jesienią 2012 został desygnowany przez PiS na stanowisko premiera ponadpartyjnego rządu technicznego.
Michał Boni w roku 1977 ukończył studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku – kulturoznawstwo. Dziewięć lat później obronił pracę doktorską z socjologii kultury. W okresie PRL-u współpracował z tzw. opozycją demokratyczną. W 1990 sprawował urząd podsekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Natomiast od stycznia 1991 roku pełnił funkcję ministra pracy i polityki socjalnej w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. W wyborach parlamentarnych w 1991 uzyskał mandat posła na Sejm I kadencji, startując do wyborów z listy Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
W sejmie pracował w Komisji Kultury i Środków Przekazu oraz Komisji Polityki Społecznej. W rządzie Hanny Suchockiej w latach 1992-1993 ponownie pełnił funkcję wiceministra Pracy i Polityki Socjalnej. Od roku 1994 należał do Unii Wolności i kierował strukturami tej partii w województwie mazowieckim. W latach 1997–2001 był szefem gabinetu politycznego ministra Pracy i Polityki Socjalnej Longina Komołowskiego w rządzie Jerzego Buzka. Zasiadał później w radzie programowej Forum Liberalnego. W roku 2007 współtworzył program wyborczy Platformy Obywatelskiej.
Był „ekspertem” współpracującym przy powstawaniu Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007–2013. Od 1994 do czasu objęcia funkcji ministra Administracji i Cyfryzacji w drugim rządzie Donalda Tuska, tj. do 18 listopada 2011 był doradcą w funduszu Enterprise Investors, zajmującym się inwestycjami typu private equity w Polsce i regionie Europy Środkowej. W swej bogatej karierze zawodowej imał się wielu różnych zajęć w charakterze „eksperta”, szczególnie na rzecz organizacji międzynarodowych. Było więcej niż pewne, że pracę w Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE), Centrum Stosunków Międzynarodowych, Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, w Instytucie Nauki o Człowieku w Wiedniu czy w przedstawicielstwie pracodawców polskich w Fundacji na rzecz Poprawy Jakości Życia w Dublinie zawdzięczał swoim pobratymcom.
Bo kto zna się na wszystkim, – jak Boni – tak naprawdę nie zna się na niczym, co w obecnym rządzie Tuska udowodnił.
Od 9 stycznia 2008 do 15 stycznia 2009 był sekretarzem stanu w Komitecie Prezesa Rady Ministrów, 18 stycznia 2008 został szefem Zespołu Doradców Strategicznych premiera Donalda Tuska. 15 stycznia 2009 powołano go na urzędy ministra-członka Rady Ministrów i przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. 11 kwietnia 2010 został członkiem Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z katastrofą polskiego TU-154-M pod Smoleńskiem, powołanego przez premiera Donalda Tuska.
Jak ta „koordynacja” wyglądała, mieliśmy okazję zaobserwować.
Boni – komunistyczny SB-cki agent?
Ludzie tzw. pierwszej „Solidarności” wiedzieli już w latach 80., że Boni podpisał jakąś lojalkę w SB, ale nie sądzili, że faktycznie na nich donosił, – tak twierdził Władysław Frasyniuk, działacz podziemnej „S”. Wspominał, że z tej „przygody Boniego” wszyscy się wtedy śmiali i nie traktowali jej serio. Ale 4 czerwca 1992 r. zapanowały zupełnie inne nastroje, kiedy to ówczesny szef MSWiA Antoni Macierewicz realizował uchwałę lustracyjną Sejmu i przekazał władzom parlamentu poufną listę agentów. Obok nazwiska Michał Jan Boni (poseł KL-D) widniała adnotacja: tajny współpracownik, kryptonim „Znak”. SB przerwała z nim kontakty dopiero w styczniu 1990 r.
Wkrótce po tym, gdy lista zaczęła krążyć po Sejmie, Boniego odwieziono do szpitala. Jedni twierdzili, że z powodu ataku wrzodów żołądka, inni – że zawału serca. Jeszcze parę dni wcześniej Boni opublikował w „Życiu Warszawy” artykuł, w którym krytykował pomysł ujawnienia agentów, a realizujących go polityków porównał do Robespierre’a i Dzierżyńskiego. Pisał także, że Polskę czeka wojna domowa, rewolucja bolszewicka i że złamano prawo „dla wąskich interesów grupowych”.
Chciałoby się rzec: chyba „dla szerokich interesów mojżeszowych” i „zdrajców idei solidarnościowej”.
W kuluarach Sejmu opowiadano, że Boni najpierw się przyznał kolegom z KL-D do współpracy z SB, ale szybko się z tego wycofał i zaczął zaprzeczać. Zapowiadał też, że wytoczy Macierewiczowi proces o zniesławienie i utratę zdrowia. Nigdy jednak tego nie zrobił. Fakt umieszczenia go wśród agentów uznano wówczas za koronny dowód na nierzetelność listy Macierewicza. Pisano protesty. W obronę wzięła Boniego redakcja podziemnego pisma „Wola” oraz Zbigniew Bujak, Zbigniew Janas i Henryk Wujec. Uznali wpisanie go na listę za element walki politycznej. „Odrzucamy to bezpodstawne oskarżenie i jesteśmy przekonani, że zrobi tak każdy, kto miał okazję się z nim zetknąć. To oskarżenie obraża również nas”– napisali w liście opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”. Jeszcze dalej poszła grupa członków „S” z Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie Boni wykładał: – „Domagamy się ukarania wszystkich osób odpowiedzialnych za zniesławienie ofiarnego działacza podziemnej „Solidarności”, – oświadczyli. Pełnomocnik Boniego – mecenas Jacek Taylor udał się do MSW i opowiadał w mediach, że polityka wpisano na listę z powodu dwóch błahych fiszek z lat 1988–1989. Były na nich odręczne adnotacje pracowników SB, że proszą o wyrejestrowanie tej osoby „z powodu nieprzydatności operacyjnej”. Z fiszek miało wynikać, że Boni był inwigilowany, a w spisach przy jego nazwisku widnieć miał skrót „KTW”, czyli kandydat na tajnego współpracownika. Taylor twierdził też, że nie ma żadnego dokumentu z podpisem Boniego. On sam wyznał prawdę dopiero po 15 latach.
Otóż 31 października 2007 wydał publiczne oświadczenie podając, iż w roku 1985 funkcjonariusze SB za pomocą szantażu wymogli na nim podpisanie deklaracji współpracy. Oświadczył, że do podpisania tej deklaracji doszło po wielogodzinnej rewizji w jego domu po groźbach ujawnienia jego zdrady małżeńskiej i zamknięcia trzyletniego dziecka w milicyjnej izbie dziecka. W archiwach SB umieszczono w lutym 1988 jego teczkę jako kandydata na tajnego współpracownika zawierającą pięć notatek na temat rozmów. 6 lutego 1989 na jego teczce skreślono oznaczenie kandydata, pozostawiając tylko TW.
– Jak się teraz czują Frasyniuk, Janas i Wujec oraz profesorowie UW, którzy w 1992 r. podpisali listy w jego obronie?
– Może oni też mają coś „za uszami”???
Boni – spec od regulacji stosunków Państwo–Kościół?
W październiku 2012 roku minister Boni zapowiedział zmiany w funkcjonowaniu Funduszu Kościelnego. Po skrytykowanym przez wielu posłów pomyśle powołania rządowej rady monitorującej przejawy mowy nienawiści, ksenofobii i agresji w życiu publicznym minister Michał Boni błysnął nowym pomysłem. Chce bowiem odbierać ziemie Kościołowi, bo zorientował się, że niektóre parafie mają jej… za dużo. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że Boni dopatrzył się błędów w decyzjach urzędników, którzy przed laty przyznali Kościołowi setki hektarów ziem dla parafii. Minister Administracji i Cyfryzacji chce unieważnić decyzje o przyznaniu gruntów Kościołowi, a jeśli się to nie uda, to chce chociaż odszkodowania. Cała sprawa dotyczy sytuacji z lat 1999-2004, gdy parafie z diecezji legnickiej występowały o nieodpłatne przekazanie gruntów rolnych. Zezwalała na to ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, która stanowiła, że parafie, które po II wojnie światowej podjęły swoją działalność na ziemiach północnych i zachodnich, mogą się starać o przyznanie im gruntów, którymi dysponował Skarb Państwa. Zgodnie z treścią ustawy jedna parafia mogła liczyć na otrzymanie maksymalnie 15 hektarów ziemi, jednak w wielu przypadkach parafiom przyznano grunty o większej powierzchni. To właśnie z nimi bój będzie teraz toczył minister Boni. Może się jednak rozczarować, bowiem w wielu przypadkach odzyskanie ziemi będzie zupełnie niemożliwe.
Boni jest w błędzie licząc, że Kościół zapłaci odszkodowanie, bowiem zgodnie z obowiązującymi przepisami, za błędy i złe decyzje administracji publicznej… płaci państwo.
Boni – spec od zapobiegania tzw. mowy nienawiści?
W połowie stycznia 2013 roku Boni zwołał pierwsze posiedzenie rządowej rady ds. zapobiegania mowie nienawiści. W skład rady weszli przedstawiciele:
– Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji,
– Ministerstwa Spraw Wewnętrznych,
– Ministerstwa Edukacji Narodowej,
– Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Zadaniem rządowej rady przeciw mowie nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji w życiu publicznym było przygotowywanie rekomendacji dotyczących profilaktyki – tzn. jak spowodować, by mowy nienawiści było w Polsce mniej. Projekt w tej sprawie przygotowała pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, który został już przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów.
Według Boniego, – głównym zadaniem rady będzie profilaktyka, czyli przygotowywanie działań, która mają zapobiec rozprzestrzenianiu się mowy nienawiści. – Siadamy i zastanawiamy się, jak działać edukacyjnie, czyli profilaktycznie – i to dotyczy głównie systemu edukacji – ale także, jak w sytuacjach, w których następuje oczywiste przekroczenie i łamanie prawa, jak szybko i sprawnie powinna działać policja – powiedział Boni. Dopytywany o to, czy rada będzie się zajmować także przeciwdziałaniu mowie nienawiści w sferze polityki, odparł: – Tego nikt nie powiedział, to zostało powiedziane tylko w mediach, ja tego nigdy, nigdzie nie powiedziałem – zaznaczył szef MAC. Jak dodał, agresja w języku polityki „jest tylko wierzchołkiem góry lodowej”. Według szefa MAC, rada nie będzie zajmować się cenzurowaniem wypowiedzi, w tym wypowiedzi polityków. – Natomiast myślę, że jest ważne, żeby tworzyć klimat społeczny, w którym będziemy ostrożniejsi w wypowiadanych słowach, które atakowałyby kogoś za to, że ma inne poglądy – ocenił. Jak dodał, chodzi między innymi o ataki rasistowskie, wymierzone w pochodzenie, preferencje seksualne czy odmienności kulturowe. Celem organu ma być także monitorowanie słów wypowiedzianych podczas homilii.
– To pomysł kuriozalny, – powiedziała o powstaniu zespołu poseł Barbara Bubula z sejmowej Komisji Kultury. Po czym dodała, akcentując: – To jest albo przejaw dążeń totalitarnych, albo bardzo śmieszna inicjatywa. Trudno ją nawet ocenić. Wiem o tym, że w samej PO było bardzo wiele głosów przeciwnych. Działa to poza wszelkimi przepisami prawa, więc nawet nie ma żadnego oparcia w istniejących przepisach. Gdyby powstały takie przepisy, byłyby one niezgodne z konstytucją. W związku z tym myślę, że należy się sprzeciwiać istnieniu tego ciała. Zajmowanie się tego typu cenzurą, – zwłaszcza cenzurą działalności instytucji kościelnych, – jest częścią zupełnie kuriozalną.
I tu ciekawostka ocierająca się o chamstwo i bezczelność, zaprezentowana przez Boniego. Otóż 22 listopada 2012 roku minister Michał Boni pouczył biskupów, że Kościół powinien zaangażować się w walkę z „mową nienawiści”.
Akurat jest to typowa „mowa nienawiści” w stosunku do Kościoła. Co ona w rzeczywistości oznacza? Chodzi oczywiście o to, by hierarchia i katolicy świeccy nie krytykowali PO i rządu, a także polityków, urzędników państwowych i wszystkich partii, także niemoralnych. Minister dodał później wprost, że do mowy nienawiści należą „kazania, gdzie padają słowa deprecjonujące polski rząd”. U podstaw tego jest założenie, że Kościół nie może w ogóle zabierać głosu w sprawach polityki, państwa i rządu, nawet w aspekcie moralności.
A więc według Boniego „mówcami nienawiści” w Polsce – patrząc wstecz – byli: ks. Piotra Skarga, Romuald Traugutt, św. Andrzej Bobola, św. Jozafat Kuncewicz, ks. kard. Stefan Wyszyński, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, bł. Jan Paweł II i liczni inni, którzy krytykowali i krytykują czynniki rządowe. W wypowiedzi Boniego kryje się zapewne też wezwanie Kościoła do pełnej tolerancji wewnętrznej wobec ateistów, odszczepieńców, łamiących Dekalog, ciężkich grzeszników, reformatorów, ludzi mieszających wiarę i doktrynę katolicką z amoralną ideologią unijną i w ogóle ludzi przyjmujących całą ideologię unijną, co miałoby rzekomo wyprowadzić społeczeństwo polskie z zacofania, izolacji i ksenofobii.
Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj w Polsce ateiści, postmarksiści i liberałowie nie operują językiem religijnym. Nie ma dla nich „zła” albo „dobra” moralnego w ścisłym znaczeniu. Są tylko czyny zgodne z prawem stanowionym przez człowieka albo niezgodne i dlatego nienawiść jest dla nich absolutnie relatywistyczna. Może być nienawiść do dobra i miłość do zła. Tymczasem według chrześcijaństwa nie może być nienawiści do dobra ani miłości do zła, zwłaszcza moralnego. Dzisiejsi pseudomyśliciele tego nie rozróżniają i uważają, że jeśli się potępia ich złe czyny, to potępia się ich samych jako ludzi. Mówiąc krótko, bardzo nas boli bezczelne pomawianie ludzi Kościoła o „mowę nienawiści”.
Niestety, teza George’a Orwella w książce „Rok 1984”, że istotą systemu komunistycznego jest kłamstwo, odnosi się dziś coraz wyraźniej i do naszej pseudodemokracji i liberalizmu. Normalny człowiek nie dowierza swoim uszom, gdy słyszy ludzi niby wykształconych, że aborcja, zabijanie dzieci chorych, zabijanie embrionów podczas in vitro, eutanazja to są akty miłości, a Kościół, który zakazuje tych rzeczy, jest instytucją nienawiści do człowieka albo przynajmniej instytucją wstecznictwa. Dziczeją też wielkie organizacje. Przedstawicielka Komitetu Praw Dziecka przy ONZ Maria Herczog nakazuje wszystkim krajom zlikwidować „okna życia” rzekomo z miłości do tych porzuconych dzieci, choć bez „okna życia” raczej zginą.
Tak oto zanikają rozum społeczny i zasady moralne. Jeszcze raz trzeba zauważyć, że istotnie – rząd PO kieruje się zapowiadaną w roku 2007 miłością społeczną do ok. 95 proc. obywateli, gdy chce zamknąć usta Kościołowi i zniszczyć Telewizję Trwam, Radio Maryja i o. dr. Tadeusza Rydzyka, gdyż nie mówiąc kłamstw prorządowych, a starając się o prawdę, uprawiają „mowę nienawiści” do rządu. Czynami miłości są też zastraszanie przez policję ludzi udających się na pokojowy marsz w obronie głosu katolickiego społeczeństwa, pewne szykany na wzór tych, jakie stosowały milicja i SB przed pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Ojczyzny, wobec niektórych ludzi w Warszawie, prowokowanie zamieszek przez przebranych policjantów w czasie pochodu 11 listopada, a wreszcie próby cenzurowania kazań.
Wraca komuna, ale ta, którą mieliśmy w czasach sprzed towarzysza Gierka. Komuna w najgorszym – stalinowskim wydaniu.
Reasumując, trzeba zadać sobie dwa retoryczne pytania:
– Czy Michał Boni – wobec naświetlenia jego „osiągnięć” – jest nam potrzebny w rządzeniu Rzeczpospolitą?
– Czy jesteśmy zdolni jako patrioci wyrzucić tego szkodnika na śmietnik historii Polski?
Dlatego też znając odpowiedzi, a niebawem zobaczywszy jego nazwisko na jakiejkolwiek liście wyborczej, powinniśmy wiedzieć, jak je potraktować.
Satyr
________________________________
Przy niniejszym opracowaniu posiłkowałem się:
1) On straszył procesami, koledzy protestowali, 31.10.2007, http://www.rp.pl/artykul/15,66471.html ,
2) Boni: podpisałem deklarację o współpracy z SB, tvn24.pl, 31.10.2007,
3) Michał Boni: Podpisałem deklarację współpracy z SB. gazeta.pl, 31.10.2007,
4) Informacje w BIP IPN,
5) Spowiedź Boniego. gazeta.pl, 2.11.2007,
6) http://www.rp.pl/artykul/965770.html
7) http://www.bibula.com/?p=66365
8) http://www.bibula.com/?p=66070
9) http://www.bibula.com/?p=65460
10) http://www.bibula.com/?p=65193 za http://www.naszdziennik.pl/wp/18425,mowa-nienawisci.html
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl
2 komentarz