Bez kategorii
Like

Miał być pasztet, wyszedł paszkwil bezpretensjonalny

18/12/2011
436 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Nie ma się co wymądrzać, ani wysilać intelektualnie. Czas wyjąć siekierę z futerału na skrzypce i rąbać

0


 

 

Obudziłem się rano, słońce już poszło w okolice południa. Wstałem, otworzyłem okno na oścież (dramatycznie tlen zaczął się kończyć) i wziąłem głęboki oddech. Pięknie, kurka, pięknie.

Po drugiej stronie ulicy w nielicznych kałużach przeglądają się pojedyncze chmurki. Dziadka Mrozu ani widu ani słychu. Dobrze, że wymyślili sztuczne lodowiska.

 

Pierwsza dobrze zrobiona kawa postawiła mnie szybko na nogi. Wewnątrz rozeszło się przyjemne ciepło. Poczułem się bosko, cokolwiek owe „bosko” może oznaczać. Spojrzałem na kalendarz. No, jeszcze tylko dwa tygodnie i Nowy przyjdzie. Ciekawe jak będzie?

Pełen optymizmu włączyłem komputer.

 

Samolot z prezydentem i pierwszą damą wylądował na lotnisku w Szanghaju.

 

No, kurwa, patrzcie tylko – wylądował! Widać na czas wycięli brzózki i odkurzaczem zdjęli te sztuczne zamglenia, a tę bliżą radiolatarnię postawili tam, gdzie należy. No i gitara. Wszystko gra. I ten Arabski nie dał ciała, bo go nie ma w zespole. Komoruski nie taki głupi, żeby zostawiać specjalistę od totalnej rozpierduchy w swojej drużynie. No bo przecież może się zdarzyć, że prezydent kiedyś gdzieś poleci…

 

Mniejsza o większość. Wszak nie po to włączyłem komputer, aby czytać o sprawach, na których nie znam się prawie wcale, tylko po to aby sprawdzić wczorajsze losowanie zakładów „Lotto” i sprawdzić czy coś wygrałem, czy też przegrałem zainwestowane trzy złote.

 

Już po chwili wiedziałem, że głównej wygranej nie trafiłem. Na reklamowym banerze migocze napis do wygrania 15 milionów złotych.

No tak, pewnie zbierają na kopertowe dla prokuratora i sędziego, którzy mają zająć się sprawą Grzegorza L. i innych.

 

Sprawdzam dalej. Niestety. Inwestycja nawet się nie zwróciła. Przegrałem wszystko i jestem spłukany. A miałem taką cichą nadzieje, że może tym razem wreszcie wygram parę złotych i wreszcie kupię na święta świerkowe drzewko, a jak styknie to może jeszcze kupiłbym karpia i wpuszczę do akrylowo-silikonowej wanny; robiłbym takiemu hydromasaże.

 

Trudno. Trzeba będzie podnieść smutne statystki i udać się do któregoś z lasów jaśnie hrabiego pana Zdrojewskiego. Bo, jak mówią ci co wiedzą wszystko, a już na pewno jeśli nie wszystko to dużo więcej od innych: pan minister od polskiej kultury to hrabią jest pełną gębą; jak okiem sięgniesz wszystko, wokół miasta Wrocław, należy do niego, a w samym centrum to kamienic też ma kilka. Wszystko kupował po złotówce na wyprzedaży w lombardzie u Maksima.

 

Skąd on tyle tych złotówek nazbierał? Nie wiem. A zresztą co mnie to obchodzi. Własnych spraw mam po same kokardy, i to wystarczy.

 

Karpia też nie kupię. Trudno. A może to i lepiej, bo tylko kłopot z takim. Nie wiadomo czy zabić (żywego w życiu nie jadłem), czy karmić, bo obrońcy karpia żywego ścierają się z obrońcami życia poczętego.

Czyste szaleństwo, powiadam ja państwu.

 

Teraz z utęsknieniem czekam tylko na szczęśliwy powrót pana prezydenta, i na jego życzenia świąteczne i orędzie dla narodu. Tak bardzo lubię słuchać jak pan prezydent pięknie mówi: po jego słowach zaraz czuję się lepiej i wiem, że znowu wszystko będzie dobrze.

No, to aby do wiosny!

0

Wiktor Smol

Copyright © 2011-2014 Wiktor Smol

369 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758