Znakomicie zorganizowana sobotnia impreza PiS-Solidarność-TV Trwam, wielkie mowy o powszechnie szanowanym, kompetentnym kandydacie PiS na premiera, mogącym utworzyć rząd fachowców a tu prof. Gliński. Dlaczego? – zdają się pytać nawet środowiska PiS.
Dlaczego PiS ciągle w pierwszych słowach pali mosty
Pamiętam pierwsze wystąpienie Macierewicza, który ogłaszając powstanie swojego Zespołu powiedział ”To była zbrodnia i ja to udowodnię" i od razu przekazał wszystkim wiadomość, nie będzie to zespół wyjaśniający katastrofę pod Smoleńskiem a zespół szukający wszystkiego co da sie ułożyć w dowód zbrodni. Identyczny błąd popełnił prof. Gliński. Już w czasie prezentacji ogłasza, że wierzy Jarosławowi Kaczyńskiemu, co oczywiście już na samym początku zakończyło jego misję, jako niezależnego ponadpartyjnego kandydata na premiera. Zaś jeśli Jarosław Kaczyński chce wystawić własnego kandydata to musi przecież najpierw uzyskać większość parlamentarną a tego jak wiemy nie ma. Po co więc ta cała zabawa?
Czy możliwe jest przejęcie władzy przez PiS
Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że żadna partia dziś nie jest przygotowana na wybory. PiS jest partią niezdolną do tworzenia koalicji. Koalicja z PO, RP jest ze względów ideologicznych niemożliwa, dla Leszka Millera koalicja z PiS byłaby śmiercią polityczną. PSL może by się zdecydowało, ale to też mało prawdopodobne. Zostaje SP i PJN, o ile ta druga partia ma jeszcze jakiekolwiek szanse. Tyle, że te partie bazują na tym samym elektoracie co PiS, stąd niewiele zwiększają dla niego pulę posiadania w zakresie potencjalnego elektoratu. Tak więc by rządzić, PiS musi wygrać wysoko. Inaczej rząd mniejszościowy zostanie łatwo zablokowany w swych działaniach i ośmieszony co wkrótce doprowadziłoby do kolejnych całkowicie przegranych przez PiS wyborów. Na taki błąd Jarosław Kaczyński wydaje się być zbyt mądry.
Z drugiej strony wskaźniki gospodarcze mówią, że w najbliższych czasach nie będzie się nam żyło dostatnio. Jaki sens jest brać władzę, gdy gospodarka idzie w dół? Chęć przejęcia władzy przez PiS w dniu dzisiejszym to tylko hasło PR dla ich twardego elektoratu, nie żadna realna chęć wzięcia spraw we własne ręce. Dziś tak naprawdę nikt w sejmie zmiany rządu nie chce.
Rząd fachowców
Prezes Kaczyński obiecywał jako kandydata na stanowisko premiera osobę znaną o uznanym autorytecie, zdolną zgromadzić wokół siebie fachowców. Kim powinien być fachowy premier? Nie musi być to fachowiec w jakiejkolwiek dziedzinie, to musi być polityk, obyty w polityce, potrafiący w porę zareagować na zastawiane na jego rząd pułapki, człowiek potrafiący organizować, dogadywać się z innymi politykami itd. Dlatego właśnie na premierów wybiera się prezesów zwycięskich partii. W tym zakresie prof. Piotr Gliński jest laikiem. Przegrane wybory parlamentarne z list UW w latach 90 ubiegłego wieku nie są doświadczeniem politycznym mogącym pretendować go do stanowiska premiera. Czy w PiS nie ma już ludzi bardziej kompetentnych?
Prof. Gliński nie ma za zadanie utworzyć żadnego rządu. Społeczeństwo od 5 lat przyzwyczaiło się, że ze słowem Premier związane jest nazwisko Donald Tusk. PiS pragnie to złamać. Praktykowanie wcześniej nazywanie premierem Jarosława Kaczyńskiego tworzy uśmiech na twarzach większości Polaków, którzy traktują to wyłącznie jako objaw żalu po lekkomyślnie utraconej władzy. Stąd pewnie przez pewien czas PiS będzie nazywał premierem prof. Glińskiego, by przypomnieć społeczeństwu, że może być inny premier niż Donald Tusk. Taka jest rola całej zabawy wokół kandydata na premiera i niewiele więcej.
Trzech królów i outsider
Manifestacja oraz prezentacja „premiera PiS” wyraźnie pokazała koncepcję Polski prezentowaną przez prawicę. Prawicę dziś zagospodarowuje trzech przywódców. Głównym rozdającym karty jest Tadeusz Rydzyk, jemu podporządkowany jest Jarosław Kaczyński, wraz z Kaczyńskim trzecią pozycję zajmuje Piotr Duda bazujący na swym upartyjnionym dziś związku zawodowym. Czwarty pretendent Zbigniew Ziobro ze swoim SP właśnie w sobotę został publicznie poinformowany, gdzie jest jego miejsce. Nie pozwolono mu wypowiedzieć się w czasie imprezy prawicy, politycy PiS w wypowiedziach publicznych naśmiewają się z jego ugrupowania. Ma być upokorzony, posypać głowę popiołem i zwrócić się po pokutę do Tadeusza Rydzyka i Jarosława Kaczyńskiego. Taką jego ugrupowaniu rolę wyznaczyło „trzech królów prawicy”.
Jednak warto chwilę zatrzymać się nad wskazaniem „premiera rządu fachowców”, bo to pokazuje dokładniej dzisiejszą koncepcję przejęcia władzy przygotowywaną przez ugrupowania zagospodarowujące elektorat prawicowy. Jarosław Kaczyński pozostał przy swojej starej koncepcji prezentowanej już przy rządzie Marcinkiewicza, jak również w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Jarosław Kaczyński premierem i prezydentem Polski, tyle że z tylnego siedzenia, zza pleców Marcinkiewicza, zza pleców Lecha Kaczyńskiego. Marcinkiewicz, przecież gdy zaczął pokazywać swą wolę został przeczołgany i wysłany na zsyłkę do Anglii. Prezydent Lech Kaczyński nie podejmował żadnej decyzji bez konsultacji z bratem. Teraz też ma być osoba słaba, bez zaplecza politycznego, wiernie wykonująca polecenia prezesa, o czym już na samym początku powiedział nam w swym pierwszym wystąpieniu prof. Gliński, mówiąc iż ufa całkowicie prezesowi. Choć od sytuacji znanej nam z rządów Marcinkiewicza, doszedł jeden wyraźniej prezentowany element. Dziś Tadeusz Rydzyk nie ukrywa, że to on stoi za plecami Jarosława Kaczyńskiego i to on pociąga za wszystkie sznurki. Czym Rydzyk szachuje Kaczyńskiego? Przez cały czas niepowodzeń Kaczyńskiego wiernie go wspierał. Ma swoich wiernych słuchaczy którzy dziś stanowią wierny elektorat PiS, ale gdyby sympatie Tadeusza Rydzyka się odwróciły elektorat ten pójdzie za nim. Ma też Solidarną Polskę, Zbigniewa Ziobry którą może wesprzeć, gdyby Jarosław Kaczyński zapragnął forsować własną koncepcję. Co znaczy odwrócenie twarzy Tadeusza Rydzyka poznał dokładnie Roman Giertych i jego LPR. Jarosław Kaczyński nie ma dużego pola manewru, musi przyjąć kierowniczą rolę szarej eminencji, gdyż inaczej podąży wraz z PiS na polityczną emeryturę.
Co robi Piotr Piotr Duda?
Piotr Duda wyraźnie podąża drogą Mariana Krzaklewskiego, choć dziś nie ma szansy osiągnięcia jego pozycji. Jeśli Krzaklewski był głównym pociągającym za sznurki w rządzie Buzka. Piotr Duda tej szansy nie dostanie. Będzie w tym układzie numerem 3, zaś skończy jak Krzaklewski i to z jednej prostej przyczyny.
Związek zawodowy jest z samej swej natury opozycją. Jego miejscem jest walka o prawa pracowników, bycie przeciwwagą zarówno pracodawców jak i rządu. Jeśli związek zawodowy staje się częścią rządu, przestaje być związkiem zawodowym. To stało się z Solidarnością wpisaną w AWS to stanie się z Solidarnością wpisaną w PiS. Związek zawodowy nie może tworzyć rządu, bo te zadania siebie wykluczają. Nie można jak kiedyś Krzaklewski być szarą eminencją rządu a równocześnie iść na czele manifestacji protestującej przeciw poczynaniom tegoż rządu, bo naród to widzi i szybko rozlicza. Swoje ambicje polityczne przywódcy związkowi zawsze tłumaczą identycznie. Ratowaniem Polski z rąk PZPR tłumaczył to Krzaklewski, ratowaniem Polski z rąk PO tłumaczy dziś Piotr Duda. W sumie jego ambicje skończą się tak samo jak Krzaklewskiego, zaś Solidarność zapłaci za to wysoką cenę.
Kościołowi i związkom zawodowym nie wolno łączyć się z partiami. Partie powstają, rozpadają się, politycy zwyciężają i odchodzą. W porównaniu z nimi Kościół i związki zawodowe są wieczne. O ile Tadeusz Rydzyk ma mniejszy problem. Redemptoryści to nie Kościół, to międzynarodowy zakon działający w wielu krajach na świecie. Dziś tu, jutro gdzie indziej. Jak widzimy, osadzony w Polsce Kościół reprezentowany przez Episkopat wyraźnie odcina się od poczynań Rydzyka. W czasie sobotniej imprezy nie było przecież żadnego biskupa, co było wyraźną dyskredytacją tych poczynań. O tyle swoimi ambicjami Piotr Duda tworzy Solidarności kufel gorzkiego piwa, który za kilka lat związkowi przyjdzie wypić.