Któregoś deszczowego dnia, zabłąkani gdzieś po południowej stronie Tatr, postanowiliśmy wybrać się na Krywań… miejscowi mawiali, że to dla Słowaków święta góra wolności… symbol odrodzenia narodowego… padało już z tydzień a mgła pokrywała czubki drzew lepkimi objęciami zapomnienia: ruszyliśmy wcześnie rano… nie znaliśmy drogi, a i szlaki nie zawsze dokładnie oznaczone bywają… gdy patrzyliśmy na zatrzymany w czasie staw ogarnęła nas niesamowita cisza… nie mogliśmy tam zostać… góra wołała od zachodu… mijały godziny… zbliżało się południe: powinniśmy być już blisko jednak mgła nie pozwalała dostrzec celu… drogowskaz był wyżej… nie taki jak na naszych rozstajach, ale niezwykle tam pasujący… na szczycie poza mgłą i wiatrem spoczywała pamiątkowa tablica dedykowana jakiemuś patryjocie… *** Czas wracać! Mgła się rozwiewa, a w dole […]
Któregoś deszczowego dnia, zabłąkani gdzieś po południowej stronie Tatr, postanowiliśmy wybrać się na Krywań… miejscowi mawiali, że to dla Słowaków święta góra wolności… symbol odrodzenia narodowego… padało już z tydzień a mgła pokrywała czubki drzew lepkimi objęciami zapomnienia:
ruszyliśmy wcześnie rano… nie znaliśmy drogi, a i szlaki nie zawsze dokładnie oznaczone bywają…
gdy patrzyliśmy na zatrzymany w czasie staw ogarnęła nas niesamowita cisza…
nie mogliśmy tam zostać… góra wołała od zachodu…
mijały godziny… zbliżało się południe:
powinniśmy być już blisko jednak mgła nie pozwalała dostrzec celu…
drogowskaz był wyżej… nie taki jak na naszych rozstajach, ale niezwykle tam pasujący…
na szczycie poza mgłą i wiatrem spoczywała pamiątkowa tablica dedykowana jakiemuś patryjocie…
***
Czas wracać! Mgła się rozwiewa, a w dole prześwitują podległe pamięci krainy…
Z góry wszystko widać inaczej… przejaśnia się… teraz musimy się trzymać ścieżki…
jeszcze tylko kilka godzin w dół… i można powracać do cywilizacji kłamstwa… teraz jesteśmy na nie odporni…
nawet mgła nad jeziorem zniknęła całkiem…
Czas odpocząć przed kolejną wędrówką… nie wiem kim był człowiek, któremu dedykowana była tablica… nie jestem Słowakiem, nie mnie go oceniać… cieszę się jednak, że mogłem spojrzeć na te krainy ze szczytu ich pamięci. Każda mgła się rozwieje… prędzej czy później…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.