Bez kategorii
Like

Metoda telewizyjna na „Ka-Jota”

29/09/2011
381 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Młoda pani od polskiego siedziała spokojnie w pokoju nauczycielskim i jadła kanapkę z paprykarzem warzywnym.

0


Młoda pani od polskiego siedziała spokojnie w pokoju nauczycielskim i jadła kanapkę z paprykarzem warzywnym. Nagle otworzyły się drzwi i weszła surowa pani od niemieckiego.
– To już przechodzi ludzkie pojęcie! – krzyknęła do młodej pani. – Zawsze uważałam pani wychowanków za trudną klasę, ale to, co wymyślili tym razem przechodzi wszelką krytykę!
Wystraszona polonistka upuściła kanapkę paprykarzem do dołu.
– Co takiego zrobili? – spytali wszyscy zaciekawieni, a najwięcej pan od matematyki, który teraz miał mieć lekcję z szóstą a.
– Sami zobaczycie – powiedziała poirytowana pani od niemieckiego.
Na następnej przerwie pan od matematyki wszedł zafrasowany do pokoju nauczycielskiego i zasiadł przy stole milcząc. Wyłamywał palce, a potem oświadczył gronu pedagogicznemu:
– Zawsze byłem zdania, że ta klasa jest walnięta.
Młoda pani od polskiego obruszyła się gwałtownie, ale pan od matematyki również nie chciał udzielać żadnych wyjaśnień.
Na następnej przerwie wszyscy otoczyli pana od historii. Temu zaczęły drgać usta aż roześmiał się serdecznie.
– Ech, koleżanki i koledzy! Przecież w tym na milę czuć rączkę tego, jak mu tam… Trzyma z tym grubym i tym w okularach…
– Hiobowski – powiedzieli wszyscy nauczycieli głuchym głosem.
Młoda pani od polskiego pędziła do klasy ze ściśniętym z przerażenia sercem. Co też jej uczniowie znowu wymyślili?
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Na drugi rzut też. Wszyscy wyglądali jak zwykle, siedzieli jak zwykle.
– Zaczynamy lekcję! – rzuciła zdenerwowanym głosem. – Do roboty!
Sprawdziła zadania domowe. Wszystko było jak zawsze. Nawet ci, którzy ich nie mieli byli tymi, co zawsze. Wreszcie przyszła pora na najważniejszy punkt programu.
– A do odpowiedzi poproszę… – nachyliła się nad dziennikiem. Przez mózg przemknęły jej słowa pana od historii. – Hiobowskiego.
Podniosła głowę i zmartwiała. Było coś nie tak. Łukaszek szedł w stronę jej biurka niosąc swoje krzesło. Zasiadł przy boku jej stołu, bokiem do klasy, oparł oba łokcie o blat i podparł dłońmi brodę.
– Witam… – rzekł łagodnym głosem.
Młodej pani od polskiego w głowie dzwonił nie jeden dzwonek alarmowy, ale cała ich bateria. Spojrzała nieufnie na Łukaszka.
– Niechże pani zadaje mi pytania, przecież po to tu jesteśmy… – kontynuował tym samym tonem Łukaszek.
– To powiedz mi co sądzisz o "Fraszkach" Kochanowskiego.
– Co ja sądzę, proszę pani? – Łukaszek spojrzał w sufit. – Że owszem, mogły by być lepsze. My, Polacy, też potrafimy! Nie jesteśmy gorsi od innych. Ale niestety, są tacy, co wszystko hamują, niszczą. "Fraszki" też. Chodzi mi oczywiście o Karosława-Jaczyńskiego. On musi odejść!
W klasie zapadła taka cisza, że było słychać, jak młodej pani od polskiego wysychają spojówki na wytrzeszczonych oczach.
– Co… To… Ma… Być…? – wyjąkała wreszcie.
– Odpowiedź, a co?
– Nie na temat! Ja cię pytam o "Fraszki", a ty ni z gruszki, ni z pietruszki wyjeżdżasz mi z Karosławem-Jaczyńskim!
– No to co? – wzruszył ramionami Łukaszek. – Przecież w telewizji zawsze tak odpowiadają. Jak pytają o drogi, albo o szkoły, albo o narkotyki, to zawsze gadają o nim. I redaktorzy się cieszą i biją brawo. To jest metoda. Na "Ka-Jota".
– Enty raz wam powtarzam: to szkoła, a nie telewizja! Co wy wyprawiacie! Wstyd mi przynosicie! Mało ja nasłuchałam o tych waszych wygłupach, o tych waszych pomysłach?! Na szczęście, powtarzam wam, na szczęście nikt się nie złapał na te wasze idiotyczne zagrywki, macie się uczyć i odpowiadać na temat, bo żaden nauczyciel nie będzie usatysfakcjonowany gdy mu zaczniecie wstawiać kit o Karosławie-Jaczyńskim… Tak? Chciałaś coś powiedzieć?
– Chciałam powiedzieć… Nie żebym skarżyła! – zastrzegła się dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza. – Że pani jest pierwsza, która się nie nabrała. Bo na niemieckim całą lekcję rozmawialiśmy o Karosławie-Jaczyńskim. I na matematyce też. I na historii też. Pani pierwsza się nie dała… Co pani jest? Pani płacze? Dlaczego?

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758