Jestem już ponad rok w polskim Sejmie i ani razu przed unijnym szczytem premier Tusk nawet nie zasugerował z własnej woli, obycia debaty parlamentarnej nad sprawami które będą w Brukseli omawiane.
1. Nawet w media w Polsce pokazały wczoraj jak kanclerz Angela Merkel w Bundestagu przedstawia najważniejsze niemieckie postulaty na rozpoczynający się wieczorem dwudniowy szczyt w Brukseli.
Nad tym wystąpieniem odbyła się dyskusja z udziałem szefów poszczególnych frakcji parlamentarnych (nie we wszystkim kanclerz Merkel została poparta), później odbyło się głosowanie i z tak przyjętym stanowiskiem, szefowa niemieckiego rządu pojechała do Brukseli.
Podobnie jest zresztą przed każdym szczytem UE, co pokazuje jak zorganizowane jest niemieckie państwo, jaka jest rola parlamentu narodowego w procesie podejmowania decyzji dotyczących spraw europejskich ,wreszcie jak traktowana jest opina publiczna, ponieważ obrady parlamentu są transmitowane przez państwową telewizję.
Ba nawet przy zastosowaniu tych wszystkich demokratycznych standardów zdarzają się sytuacje kiedy przedstawicie opozycji, blokują wejście w życie decyzji podjętych w Brukseli, które wcześniej zostały zaaprobowane przez niemiecki parlament.
Taka sytuacja dotyczyła na przykład powołania Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji, niemiecki Trybunał Konstytucyjny przez blisko 3 miesiące rozpatrywał zgodność tego rozwiązania z konstytucją i cała strefa euro czekała tyle czasu na to rozstrzygnięcie (ostatecznie Trybunał nie dopatrzył się takiej niezgodności).
2. Jestem już ponad rok w polskim Sejmie i ani razu przed unijnym szczytem premier Tusk nawet nie zasugerował z własnej woli, obycia debaty parlamentarnej nad sprawami które będą w Brukseli omawiane.
Ba rząd zawsze reaguje wręcz histerycznie na propozycję takiej debaty zgłaszane przez opozycję, ani premier Tusk ani minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, nie chcą takich debat, ba nawet na sejmowej komisji ds. europejskich, posłowie nie mogą się dowiedzieć jakie będzie stanowisko polskiego rządu w sprawie konkretnych spraw omawianych na brukselskich szczytach.
Zachowując się w ten sposób, premierowi Tuskowi co i rusz łatwo jest ogłaszać sukcesy już po szczytach, ponieważ ani posłowie ani polska opinia publiczna, nie mają pojęcia jakie postulaty strona polska zgłaszała na szczycie i który ewentualnie z nich został poparty przez większość członków UE.
Tak rząd Tuska działa już parę lat, coraz wyraźniej widać, że nasza polityka europejska jest podporządkowana temu co postanowią Niemcy, choć w wielu sytuacjach wcale nam z tym krajem nie jest po drodze (najbardziej jaskrawym przykładem takiego rozwiązania jest pakt klimatyczno – energetyczny).
3. Na obecnym szczycie mają być omawiane między innymi kwestie wspólnego unijnego nadzoru bankowego, a także ewentualnego oddzielnego budżetu tylko krajów strefy euro.
Obydwa rozwiązania nie są korzystne dla Polski. Wspólny nadzór bankowy w sytuacji kiedy 75 procent bankowości w Polsce jest w zagranicznych rękach, jest dla Polski wręcz groźny, ponieważ w sytuacji naszej słabej pozycji w takim nadzorze, decyzje przez ten nadzór podejmowane mogą być korzystne dla bankowych spółek-matek, a nie ich spółek – córek w naszym kraju.
Z kolei dodatkowy budżet tylko dla krajów strefy euro najprawdopodobniej oznacza pomniejszenie środków dla wszystkich rajów UE. Nawet jeżeli będzie on wynosił tylko 20 mld euro jak donoszą niemieckie media, to będzie to aż 1/6 rocznego budżetu dla wszystkich 27 krajów UE.
4. Niestety nie tylko nie wiemy jakie będzie stanowisko Donalda Tuska w tych sprawach, nie wiemy również jakich mamy sojuszników pośród krajów UE, które podzielają nasze wątpliwości w obydwu kwestiach.
Obawiam się tylko,że dzisiaj po szczycie, premier Tusk jak to ma w zwyczaju na konferencji prasowej jeszcze w Brukseli ogłosi kolejny negocjacyjny sukces, a dopiero po jakimś czasie dowiemy się ile Polsce za ten sukces przyjdzie zapłacić i to nie tylko w tym wymiarze finansowym.