SPOŁECZEŃSTWO
Like

Mentalność Polaków

12/11/2019
1110 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

O postawie narodu a w konsekwencji i w znacznej części o jego losach decyduje dominanta mentalna. Przed wojna czynnikiem łączącym wszystkich Polaków bez względu na ich przekonania polityczne czy najogólniej stosunek do otaczającego świata, było przekonanie o decydującym znaczeniu stanu niepodległości jaki odzyskaliśmy w 1918 roku. Świadectwem tego była nie tylko reakcja na mowę Becka w sejmie 5 maja 1939 roku i nie tylko masowe zgłaszanie się do ochotniczej służby wojskowej w przededniu wojny oraz ofiarność na rzecz pożyczki przeciwlotniczej, ale postawa narodu polskiego w czasie całej wojny i powojennej sowieckiej okupacji. Jak bym chciał powiedzieć jaka postawa dominuje współcześnie w polskim społeczeństwie to jednak stwierdzić muszę, że trudność w zdefiniowaniu polega na fałszywym obrazie jaki dostarczają nam media z […]

0


O postawie narodu a w konsekwencji i w znacznej części o jego losach decyduje dominanta mentalna.

Przed wojna czynnikiem łączącym wszystkich Polaków bez względu na ich przekonania polityczne czy najogólniej stosunek do otaczającego świata, było przekonanie o decydującym znaczeniu stanu niepodległości jaki odzyskaliśmy w 1918 roku. Świadectwem tego była nie tylko reakcja na mowę Becka w sejmie 5 maja 1939 roku i nie tylko masowe zgłaszanie się do ochotniczej służby wojskowej w przededniu wojny oraz ofiarność na rzecz pożyczki przeciwlotniczej, ale postawa narodu polskiego w czasie całej wojny i powojennej sowieckiej okupacji.

Jak bym chciał powiedzieć jaka postawa dominuje współcześnie w polskim społeczeństwie to jednak stwierdzić muszę, że trudność w zdefiniowaniu polega na fałszywym obrazie jaki dostarczają nam media z badaniami sondażowymi „opinii publicznej” na czele.

Zafałszowany obraz historii, opis teraźniejszości, a nade wszystko gromady fałszywych proroków pretendujących, lub nawet w jakiś sposób sprawujących przywództwo narodu i domagających się uznania ich za bohaterów wolności, którą odzyskaliśmy dzięki nim.

Jak to jest możliwe, że „panienka z okienka” ogłasza nam, że „komunizm upadł” i że już jesteśmy wolni, a prezydentem państwa z uprawnieniami znacznie większymi niż obecnie stosowana konstytucja pozostaje szef „upadłego państwa komunistycznego”, jego następcami funkcjonariusze tegoż państwa, premierami wysoko postawieni dygnitarze upadłego reżymu, lub najłagodniej ujmując kolaboranci.

Cały ten spadek po PRL został dokładnie wymieszany z odpowiednio dobranymi przedstawicielami „demokratycznej opozycji” składającej się głównie z przegranych frakcji komunistycznych i przyłączoną do nich sporą gromadą zwykłych karierowiczów.

 Rabunkowi polskiej gospodarki nadano nazwę „transformacji” ustrojowej, która miała ją uzdrowić, a właściwie sprowadziła do takiego poziomu, że uzyskiwanie względnie wysokich odsetek przyrostu nie było problemem.

Pozostałości po PRL pokutują do dziś, a wiele zmian dotyczy tylko strony formalnej poprzestając na rozbudowie odziedziczonego systemu biurokracji z doborem kadr na zasadzie tej samej selekcji / głównie negatywnej/.

Największym i niewybaczalnym grzechem tak dokonanej „transformacji” jest pozostawienie bez zasadniczych zmian systemu wychowania i szkolnictwa.

 Rezultat jest aż nazbyt widoczny zarówno w postawie znacznej części nauczycielstwa jak i w wynikach wychowawczych.

I to jest jedna z ważnych przyczyn, dla których tak trudno jest określić jaka jest zasadnicza cecha polskiego narodu w dobie dzisiejszej.

Zaczynając od młodzieży można stwierdzić, że przy obniżeniu wpływu rodziny na kształtowanie jej postaw, czego przyczyną jest brak odpowiedniego wychowania w pokoleniach rodziców dorastających w PRL, którzy nie mają niczego do przekazania poza troską o chleb codzienny.

Jest oczywiście i taka część polskiego społeczeństwa, która przekazuje doświadczenia cynicznego wykorzystywania każdej sposobności dla odnoszenia sukcesów życiowych, Niestety ta część stanowiąca w dużej mierze bezpośredni spadek po PRL odgrywa i dziś czołową rolę w polskim społeczeństwie dając przykład skuteczności tego typu postawy.

Brak głębokich i szlachetnych wzorców powoduje, że sztandarowymi polskimi patriotami są kibice sportowi i uczestnicy marszów niepodległościowych bardzo pięknie demonstrujący, tylko że poza tym nie reprezentujący jakiejkolwiek idei kształtowania życia Polski.

Pod tym względem istnieje głęboka przepaść w stosunku do stanu przedwojennego, kiedy to zainteresowanie losami Polski powodowało tworzenie najrozmaitszych organizacji społecznych i politycznych reprezentujących różne koncepcje budowy życia narodu.

Dziwnie to się wszystko w Polsce układa, ani rząd ani polityczne opozycja nie są w stanie zademonstrować poparcia na taką skalę w dobrowolnej manifestacji swoich zwolenników.

Rząd zresztą nie musi, wystarczy mu  zorganizowanie defilady, na którą i tak przyjdą tysiące ludzi choćby z ciekawości. Z pewnością mógłby zgromadzić sporo zwolenników poszczególnych swoich przedsięwzięć, jak np. wsparcia polskiej rodziny, ale nie jest to mu potrzebne, wystarczy dowód w postaci wygranych wyborów.

Gorzej jest z opozycją, dla której tego typu manifestacje są okazją do zademonstrowania swojej siły i skali poparcia w narodzie.

W wydaniu kameralnym reprezentowanym przez media informacyjne wygląda to dla opozycji bardzo korzystnie, operują w tym zakresie większym poparciem od rządu.

Natomiast na ulicy okazała się całkowita kompromitacja pod każdym względem, zarówno frekwencja jak i forma demonstracji obnażyła jej podłą kondycję.

Totalne zwycięstwo odniosła postawa narodowa, ale nie może tego sukcesu przypisać sobie polityczna reprezentacja ruchu narodowego, przynajmniej ta, która pretenduje do tego mając dość mizerne zresztą przedstawicielstwo w sejmie.

Charakterystyczną cechą obecnej „sceny” politycznej jest niezdolność występujących na niej partii politycznych do zmobilizowania wielkich mas ludzkich.

Poparcie wyborcze nie ma z tym nic wspólnego bowiem mając do wyboru tylko te, które władają odpowiednimi środkami, nawet budżetowymi, poprzestają na drugorzędnych kryteriach nie mogąc dokonać wyboru pryncypialnego.

Pomijam oczywiście elektorat uzależniony, jednak ciągle bardzo wysoki odsetek absencji wyborczej świadczy o stosunku do całej sceny politycznej.

Trzeba przyznać, że trochę to drgnęło w ostatnich wyborach parlamentarnych, ale jeszcze prawie 40 % uprawnionych Polaków nie bierze udziału w tworzeniu reprezentacji politycznej narodu. Jaka część z nich czyni to świadomie nie chcąc uczestniczyć w czymś co wg nich nie jest godne uznania?

Czy ci ludzie biorą udział w marszach tego nie wiemy, ale na podstawie obserwacji nastrojów manifestantów można sądzić, że mają oni przeważnie negatywny stosunek do wszystkich opcji politycznych zarówno pro jak i antyrządowych.

Jest to przyczyna, dla której w roku bieżącym w odróżnieniu od ubiegłego ani prezydent ani członkowie rządu nie wzięli udziału w marszu.

Wydaje się jednak, że ze strony prezydenta przynajmniej jest to błąd, bowiem może znaleźć to odbicie w wynikach przyszłorocznych wyborów prezydenckich.

A mają one podstawowe znaczenie dla całej ekipy rządzącej, gdyż przy obecnym układzie sił nie jest ona w stanie zniwelować sprzeciwu prezydenckiego.

Nieobecność w marszu przedstawicieli władz będzie z pewnością wykorzystana jako dowód, że nie reprezentują one narodowych dążeń do niepodległości i boją się bezpośredniego zetknięcia z aspiracjami wyrażanymi przez manifestantów.

Szkoda takiej okazji tym bardziej, że tegoroczny najbardziej reprezentacyjny marsz warszawski przebiegł w znakomitej i harmonijnej atmosferze z próbami zakłócenia jedynie ze strony tych, którzy zawodowo uprawiają rolę prześladowanych.

Obecność władz na urzędowych galówkach nie ma żadnego znaczenia politycznego, natomiast wystąpienie wraz ze spontanicznym zgromadzeniem narodu ma znaczenie fundamentalne.

„Konfederaci” potraktują to zapewne jako własny sukces polityczny /per negationem/ i będą głosić, że władza wystraszyła się narodu.

Stał się błąd niewybaczalny, gdyż z kolei policja przypisuje sobie sukces w postaci uniknięcia takich sytuacji jakie miały miejsca w poprzednich marszach. Nie ujmując niczego policji trzeba przede wszystkim uznać znakomitą inicjatywę organizatorów połączenia różańca z akcentem narodowym co spowodowało rozładowanie nastrojów agresywnych zwykle towarzyszących takim zgromadzeniom.

Stało się jak się stało i teraz przed wyborami prezydenckimi trzeba odrabiać straty.

Przy okazji należy dokonać właściwej oceny stanu „duszy narodu”, nie twierdzę że postawa „marszowiczów” jest jego pełnym wyrazem, ale z pewnością ważnym wskazaniem i trzeba mieć to na uwadze.

Jest pewna zasada, której w takich przypadkach należy zastosować, polega ona na tym, że jeżeli jakiegoś zjawiska nie da się zlikwidować to należy je opanować włączając się aktywnie.

Próby likwidacji spotkają się z narastającym sprzeciwem ze skutkami niedającymi się przewidzieć.

Znacznie lepiej jest włączyć się do niego i nadać mu odpowiedni charakter.

Udział prezydenta z różnymi organizacjami społecznymi, a szczególnie z formacjami historycznymi, harcerstwem i innymi organizacjami młodzieży w otoczeniu szwadronu reprezentacyjnego mógłby otwierać taki marsz niepodległości, a raczej w obecnej sytuacji „ku niepodległości” manifestując jedność władzy z narodem.

Nawet w zeszłym roku mimo braków organizacyjnych wypadło to o wiele lepiej niż w tym roku.

Obecna władza, jeżeli chce służyć narodowi to może to robić wyłącznie wraz z narodem i udział w tego typu manifestacji ma być naocznym dowodem tej intencji.

Straciło się okazję do zademonstrowania wobec całej Europy, że Polska jest obok Węgier jedynym krajem, w którym władza może wystąpić wraz z narodem.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758