W normalnym państwie normalny młody człowiek w wieku lat 17.tu idzie do pracy, w wieku lat 19 jest już fachowcem, w wieku lat 23 ma już sporo pieniędzy i bierze sobie za żonę jakąś przyzwoitą 17-latkę.
Parę tygodni temu p.prof.Jan Hartman (UJ, B’nai B’rith) na łamach „Gazety wyborczej” napisał coś, co twierdziłem przez 40 lat – ale nikt na to nie zwracał uwagi.
– a mianowicie, że dzisiejsze „wykształcenie” to fikcja. Przypominam, że od 40 lat domagam się wsadzenia do kryminału za mega-sabotaż p.prof.Andrzeja Kajetana Wróblewskiego, który w „POLITYCE” napisał, że „musimy trzykrotnie zwiększyć liczbę studentów – nawet, gdybyśmy mieli dwukrotnie obiżyć poziom studiów. Ten łajdak – powtarzam: ŁAJDAK i SABOTAŻYSTA, który wyrządził polskiej oświacie szkody wielokrotnie większe, niż Adolf Hitler – uszedł bezkarnie.
O ile IPN nie uzna, że była to „zbrodnia komunistyczna” – oczywiście.
Inna sprawa, że program nakreślony przez p.prof.Wróblewskiego został wykonany w 200% – to znaczy: poziom studiów obniżono czterokrotnie. Pisałem o tym tu:
http://jkm.nowyekran.pl/post/58881,b-nai-b-rith-prof-jan-hartman-i-polska-oswiata
– i do p.prof.Hartmana miałem tylko jedną pretensję: że tak naprawdę celem tego wywiadu (być może to manipulacja „Gazety Wyborczej”!!) było poparcie programu… usunięcia historii ze szkół!
Jednak tekst p.prof.Hartmana najwyraźniej ośmielił innych – bo oto p.prof.Jan Stanek („profesor fizyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, już w wieku przedemerytalnym, nienależący do żadnej partii politycznej, niepełniący żadnej funkcji kierowniczej, niestarający się o żadne stanowisko” ) wywalił młodym ludziom kawę na ławę: „Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście – większość z Was – dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców. To oni, a przynajmniej wielu z nich, bezpodstawnie wypisali Wam świadectwa, zaliczyli egzaminy i wydali dyplomy – czasami nawet po kilka. Następnie chcący Wam się przypodobać politycy wmówili Wam i Waszym rodzicom, że dyplom jest tożsamy z posiadaniem wiedzy i umiejętności.”
(całość tu:http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/2029020,114377,11633916.html)
Moje dytyramby są przemilczywane dla zasady – tak się umówiono. P.prof.Hartmana też przemilczano. Może przemilczą i p.prof.Stanka. Ale PRAWDY nie da się ukryć: teza głoszona przez „edukacjonistów”, że dla młodego człowieka najważniejsze jest wyższe wykształcenie – niedługo będzie pośmiewiskiem.
Proszę sobie przeczytać (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wska%C5%BAnik_skolaryzacji) jak się dziś mierzy poziom edukacji!!!
Wskaźnik skolaryzacji – jeden z dwóch podstawowych wskaźników stosowanych do badania poziomu edukacji. Stopa skolaryzacji to odsetek osób uczących się obliczany w stosunku do liczby ludności w określonym przedziale wiekowym, według podziału na odpowiednie etapy kształcenia:
7-13 lat- szkoła podstawowa
13-16 lat- gimnazjum
16-18 lat- szkoła średnia, zawodowa
18-24- szkoła wyższa.
Wskaźnik ten najwyższy jest w szkołach podstawowych i wynosi prawie 100%, w miarę przechodzenia do następnych szkół maleje.
Zgroza – nieprawda-ż?!?
A liczy się tak dlatego, że urzędnicy w ministertwach (po wyższych studiach, a jakże) są za głupi, by policzyć cokolwiek innego, niż liczbę dyplomów!!
Wyższe wykształcenie powinno mieć 3-5% ludzi. Reszta po prostu nie jest na tym poziomie – i nigdy nie będzie, bo talenty nie są rozłożone równo. Gdy na wyższe studia idzie 30% młodych ludzi, to oni narzucają tym 3%-om swój tumiwisizm, narzucają styl „Przede wszystkim: pyfko” i drastycznie spowalniają tok nauki, Dlatego np. Polacy mają mało patentów na swoim koncie.
Czy zauważyli Państwo, że kobiety uzyskują dziś WIĘCEJ dyplomów, niż mężczyźni? A mają ok. 1% opatentowanych wynalazków. Co DOWODZI, (jeśli dziś młody człowiek wie, na czym polega dowód…), żewyższe wykształcenie nie rozwija zdolności.
W normalnym państwie normalny młody człowiek w wieku lat 17.tu idzie do pracy, w wieku lat 19 jest już fachowcem, w wieku lat 23 ma już sporo pieniędzy i bierze sobie za żonę jakąś przyzwoitą 17-latkę. U nas mając 23 lata jest gołodupcem, liczącym na jakieś groszowe „stypendium naukowe” by napisać kolejny doktorat „O jedzeniu zupy łyżką”; lub przepisać (jak b. prezydent Państwa Węgierskiego) czyjąś pracę – bo sam nie potrafi nawet samodzielnie sklecić dziesięciu zdań!!
Marnujemy młodych ludzi, którzy mogliby być znakomitymi handlowcami czy tokarzami, zarabiającymi spore pieniądze – a meczą się udając „naukowców” (nazywają się”naukowcami”, bo sami świetnie wiedzą, że „uczonymi” to nigdy nie będą). Czasem za pieniądze jako „naukowcy” poprą „Teorię Globalnego Ocieplenia”…
Dziś większość profesorów (nie mówię o profesorach matematyki, fizyki, chemii, medycyny i kilku innych nauk) to po prostu bęcwały. Ale z przerażeniem myślę o dniach, kiedy ich miejsce zajmą ich uczniowie…