……………………………. 🙂
Mazurki, mazurki…
Znamy przecież dobrze to wielogodzinne stanie przy kuchni i mieszanie masy kajmakowej… /Na małym ogniu, stale mieszając…./
Zazwyczaj odkładałam to na koniec innych robót przedświątecznych i zawsze popadałam w stan otępienia kiwając się nad garem. Usiłowałam już to czytać, już to popalałam papieroski, ale ten pieroński kajmak ma swój czas i nic tego nie zmieni.
Kończyłam zdobienie mazurków nad ranem, nie czując nóg i nie wiedząc już, jak się nazywam.
W tym roku powiedziałam – basta! Żadnego kiwania się godzinami nad kuchnią i wiercenia kopyścią!
Ale zadzwoniła moja przyjaciółka z gór i podała mi nowy przepis. Jest względnie szybki i ponoć jego rezultaty są zachwycające.
Oto więc MAZUREK OCHOTNICKI:
Kruchy spód: zagnieść kruche ciasto z 2 szklanek mąki, 1 kostki masła, 2 żółtek, 1/2 szklanki cukru i płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia. Upiec na złory kolor cienkie ciasto.
Masa: rozpuścić kostkę masła i 15 dkg. cukru pudru. Rozkłócić widelcem dwa jajka i powolutku wlewać do masła, stale mieszając. Następnie wsypać do masy: 1 paczuszkę rodzynek, tyleż żurawiny suszonej, tyleż pokrojonych migdałów, tyleż pokrojonych orzechów włoskich, garść pokrojonych moreli suszonych i – to najważniejsze – 30 dkg suszonych POLSKICH! śliwek, naturalnie pokrojonych. Na końcu wsypać 2 łyżki kakao.
Gdy masa zacznie tęgnąć – wylać na kruchy spód.
Ponoć mazurek jest przepyszny, z dominującą nutą suszonej śliwki.
A przede wszystkim – nie kiwa się człowiek godzinami nad garem, gdy reszta domu śpi snem sprawiadliwych 🙂
Życzę Wszystkim radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Alleluja!
Niby z porzadnej rodziny, a do komedyantów przystala. Ci artysci...