Bez kategorii
Like

Masłowska i tradycja ziemiańska

14/10/2012
457 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Już niedługo zaś wszystkie kluby GP w kraju będą mogły zaprosić do siebie Dorotę Masłowską. Okazuje się bowiem, że autorka ta jest jak najbardziej „nasza”.

0


 Napiszę dziś o kilku istotnych sprawach, ważnych nie tylko dla mnie, ale także dla czytelników tego bloga i czytelników książek Toyaha i moich. Zacznijmy od ważnej deklaracji. Miałem ostatnio spotkanie autorskie w Błoniu, jak pamiętacie na spotkaniach autorskich zależy mi bardzo i chętnie w nich uczestniczę, nie stawiam żadnych trudnych do spełnienia warunków. Nie pobieram honorarium, pod warunkiem, że mogę sprzedawać książki, a za paliwo liczę sobie tylko wtedy kiedy muszę jechać daleko. Kiedy jadę do Błonia, na przykład, albo do Marek nie ma o tym nawet mowy. Wiele osób, chcąc mi pomóc, namawia kierowników domów kultury i klubów GP do zorganizowania takich spotkań. Okazuje się jednak, że nie jest to wcale łatwe. Powodów jest kilka, ale zacznę od najbardziej irytującego. Oto Sochaczew i Łomianki nie życzą sobie spotkania z autorem coryllusem, bo ten pisuje w NE. I nie ma żadnego znaczenia fakt, że coryllus nie umieścił tam od dnia słynnej afery z Dariuszem Grabowskim i Andrzejem Pileckim ani jednego tekstu. Ważne, że pisał w NE.

Mając zerowe możliwości promocji swoich książek, nie mogę drodzy Państwo wybrzydzać. Jeśli ktoś dał mi możliwość publikowania w swojej witrynie i umieszczał moje teksty wysoko, trudno wymagać, bym się na niego obrażał. Można to oczywiście oceniać różnie, ale jakoś nie słyszałem by ktoś czepiał się Aleksandra Ściosa ponieważ sprzedaje on swoje „podziemne” wydawnictwa przez sieć Weltbilda. To nikomu w Sochaczewie i Łomiankach nie przeszkadza. Już niedługo zaś wszystkie kluby GP w kraju będą mogły zaprosić do siebie Dorotę Masłowską. Okazuje się bowiem, że autorka ta jest jak najbardziej „nasza”. Portal braci Karnowskich opublikował nawet fragmenty wywiadu z Masłowską, która właśnie powraca z nową powieścią. I ta Masłowska, mówi w tym wywiadzie, że ludzie, którzy modlili się pod pałacem prezydenckim byli w porządku, a ci drudzy, którzy na nich pluli, to bydło. Tak, tak. I jeszcze opowiada pani Dorota, że świat bez Boga nie ma środka, czy coś „w podobie” jak to mówią na Mazowszu. Wcześniej zaś, jak pamiętamy, wyznawała nasza pisarka, w wywiadach dla GW, że posyła dziecko na religię, bo boi się ostracyzmu środowiskowego. Boi się, że ją katole zniszczą po prostu. A ja się nie boję, proszę sobie wyobrazić i moje dzieci na religię nie chodzą. Uczęszczają przy tym do wiejskich placówek oświatowych, gdzie nikt im żadnych przykrości nie czyni. Niechby zresztą tylko spróbował. Ja myślę, że to także jest powodem rezerwy jaką wobec mnie zachowują miasta takie jak Sochaczew i Łomianki. Ja nie przeżywam takich ładnych dylematów jak Masłowska i nie można sobie ze mą pogawędzić o tym czy lepiej jest być, czy może jednak mieć.

Z wielką przyjemnością zajrzałem wczoraj na NE gdzie KOSSOBOR napisała bardzo dobry tekst o przygodach pewnego ziemiańskiego majątku na Pomorzu. To jest historia, która dokładnie pokrywa się z moimi intuicjami i wiedzą. Oto link http://kossobor.nowyekran.pl/post/76688,coryllusowi-do-sztambucha

Zawsze jednak w takich razach pojawia się ktoś, kto powołując się na tak zwaną sprawiedliwość społeczną, chce wytłumaczyć złodziejstwo. Nie tacy ludzie są jednak z naszego punktu widzenia najgorsi. Najgorsi są ci, którzy twierdzą, że ziemiaństwo nie miało dla tak zwanego ludu żadnej oferty, że lepszą ofertę miał komunizm. Trzeba być poważnie zaburzonym idiotą, żeby konstruować takie tezy. Komunizm obiecał chłopom legalną jumę, bez konsekwencji. Kiedy zaś się na to zgodzili, odebrał im następnie wszystko i zaskoczonych tym obrotem spraw wymordował. Chłopi dali się na to nabrać bo we dworze nauczono ich jedynie czytać i pisać po polsku. To zaś co mogli sobie przeczytać w naszym języku nie skłaniało ich do obrony własności, przeciwnie – nastawiało ich przeciwko niej. Były to bowiem wiersze i proza różnych demokratów XIX wiecznych, którzy za pomocą parcelacji, czyli złodziejstwa chcieli zbudować raj na ziemi. Głębokość zaniechań i błędów polskiej elity intelektualnej jest przerażająca, najgorsze zaś, że oni dalej nic z tego nie rozumieją. Tragiczne jest także to, że ludzie z jakąś masochistyczną lubością odwołują się to tradycji chłopskiej, tradycji w którą wpasowali ich czerwoni, bo tak im było wygodniej, zostawiając chłopom po wojnie skrawki ziemi, audycję „Kiermasz pod kogutkiem” i prawo do wyrobu czarnego salcesonu. Nie było tam ani prawdziwej własności, ani prawdziwej tradycji. Została przenicowana, tak samo jak na naszych oczach przenicowywana jest tradycja ziemiańska. Już niedługo Masłowska zacznie opowiadać o życiu we dworach przed wojną, zobaczycie. Fryzurę już jej stosowną zrobili, taką bardziej na lata 20 stylizowaną. Kulczyk zaś szykuje się do odgrywania roli dziedzica dobrodzieja. To jest bardzo trudna sytuacja proszę Państwa. Trudna ze względu na to, że nie wiadomo jaką postawę wobec niej przyjąć. Uważam, że przede wszystkim nie należy z tym polemizować. Prawdziwe ziemiaństwo przetrwało po Powstaniu Styczniowym, bo stworzyło sobie własny świat, oparty o własne, ciężko zarobione, prawdziwe pieniądze. Prawdziwe ziemiaństwo nie zauważało rosyjskiego okupanta. Czy to jest dobry sposób na dziś? Jeden z dobrych sposobów, drugim jest skrajna wrogość i nie przyjmowanie od nich ani perkalu, ani koralików, że o whiskey nie wspomnę.

Jest jeszcze trzeci sposób – rozbudowywanie obszarów dyskusji. Oni, siłą rzeczy muszą sprowadzać przekaz do kilku prostych znaków: fryzura, fular pod szyją, zakup drogiego konia, odpicowany dworek. I tyle. Zależy im bowiem na kokietowaniu odbiorcy masowego. To nie jest clou Kochani. To są tylko pozory. My musimy uszczegółowić własną historię, bo to nam pomoże pozbyć się fałszywych mitów i oszukaństw, których w tej historii jest pełno. Musimy ją także rozegrać propagandowo, a to zmusza nas do przyjęcia uszczegółowionych wzorów ziemiańskich, nie chłopskich i nie robotniczych. Bo na świecie od 2000 tysięcy lat chodzi o to wyłącznie, kto będzie panem a kto niewolnikiem. I o to toczy się wojna. Jeśli zaś mamy do czynienia z negocjacjami, możemy mieć pewność, że toczą się one jedynie wtedy kiedy światu grozi wybuch powstania niewolników. W takich razach trzeba wynegocjować zainstalowanie jakichś pozorów, jakiegoś projektu typu „rodzina na swoim”, żeby to bydło się wreszcie uspokoiło i płaciło raty o czasie.

Odrzucam więc wszelkie łzawe lamenty o złej chłopskiej doli i sprawiedliwości, bo to pułapka, wyjątkowo w dodatku perfidna. I nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy rezygnują z wolności i siły, na rzecz opiekuńczego państwa, czy czegoś tak abstrakcyjnego i głupiego jak mit II Rzeczpospolitej.

Ponieważ bohaterem tekstu KOSSOBOR jest przedwojenny minister nazwiskiem Poniatowski, który robił potem karierę w PRL, chciałbym zapytać historyków, naszych historyków, kiedy zajmą się badaniem wpływu obcych agentur, nie tylko moskiewskiej, na kształt, bo nie o politykę przecież chodzi, II Rzeczpospolitej. Czy ktoś napisał już biografię Juliusza Rómmla, który pozostawił swoją armię i uciekł z frontu do Warszawy? Czy choćby ten Poniatowski? To są ważne sprawy, niestety ważniejsze niż dylemat – co wybrać: Hitlera czy Zachód.

My się nie możemy wikłać w nieistniejące dylematy, choćby były nie wiem jak atrakcyjne z pozoru i nie wiem jak podnosiły naszą pozycję towarzyską. My musimy się niestety grzebać w szczegółach, bez względu na to ilu durniów będzie stało nad nami i wyło w niebogłosy.

III tom „Baśni jak niedźwiedź””pisze się troszkę wolniej niż dwójka. Tak to bywa. Informuję wszelako, że książki nasze są już dostępne w hurtowniach, a przez to można je zamawiać w każdej księgarni na terenie kraju. No i oczywiście także kupować na stronie www.coryllus.pl oraz w sklepach wymienionych niżej:

 

 

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź

Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin

Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie

Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie

W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie

U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25

W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim

W księgarni Biały Kruk w Kartuzach

W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.

W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.

No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

 

Umieszczam tu także czwartą część relacji z mojego poniedziałkowego wieczoru autorskiego w Klubie Ronina.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758