Marszałek Ewa Kopacz przyznała się do sabotażu.

„Uważam, że konferencja – poza pierwszymi piętnastoma minutami – przebiegała sprawnie. To jest jedyny mój komentarz w tej sprawie – podkreśliła marszałek Sejmu.”

"Antoni Macierewicz wysłał oficjalne pismo do marszałek Ewy Kopacz, w którym prosi o zbadanie "wydarzeń określanych publicznie jako sabotaż", czyli problemów technicznych podczas posiedzenia jego zespołu sejmowego. Chodzi o niemożność uzyskania połączenia z amerykańskimi ekspertami, którzy prezentowali wyniki swoich badań katastrofy smoleńskiej. O tym, że pismo wpłynęło poinformowała w środę rano marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Komentować sprawy nie chciała.
– Pod koniec posiedzenia Konwentu Seniorów przedstawił pismo, które wpłynęło od pana posła Macierewicza, dotyczące trudności w połączeniu ze stroną amerykańską. Trwały one ponoć tylko na początku – powiedziała Kopacz w środę rano w Sejmie. Nie chciała jednak komentować "zarzutów pt. sabotaż"."

www.tvn24.pl/-1,1732543,0,1,posel-chce-zbadania-sabotazu-kopacz-bez-komentarza,wiadomosc.html

Wypowiedź pani marszałek, że "konferencja – poza pierwszymi piętnastoma minutami – przebiegała sprawnie",świadczy jednoznacznie, że zakłócenia w przekazie obrazu i dźwięku w trakcie telekonferencji były zaplanowane przez nią a wykonane sprawnie przez jej podwładnych.

Szczególnie sprawnie przeprowadzono pozorowane akcje techników, informatyków … Najpierw pan w garniturku udawał, że wie o co chodzi, ale długo nie mógł sobie poradzić z opóźnieniem głosu, który wracał do osoby mówiącej. A ta niedogodność sprawia wrażenie u słuchających, że temu kto mówi "plącze się język". W skrajnym przypadku, pogłos ten zupełnie uniemożliwia mówienie. Gdyby nie interwencja i pomoc siedzącej obok pana "informatyka", pani Elżbiety Kruk, to ta nierówna walka trwałaby nadal. To ona zmusiła tego pana, by wreszcie wyłączył mikrofon w komputerze … co po paru próbach mu się udało i głos zaczął docierać do słuchaczy bez przeszkód!
Kolejnym etapem realizacji "sprawnego" przebiegu "akcji kopania na metr w głąb", było poruszanie przez "pana informatyka" kabelkami i wtykami z tyłu notebooka i obserwowanie, jak fajnie obraz pojawia się i znika. Następne – zgodnie z planem oczywiście – sprawdzano ustawienia w komputerze, "sprawdzano" połączenie notebooka z telewizorem (zapomniano jedynie o pomieszczeniu "reżyserki" i znajdujących się tam urządzeniach). Kolejnym krokiem było włączanie i wyłączanie telewizora – aby sprawdzić, czy się nie zawiesiło w nim wejście sygnału obrazu … ale o sprawdzeniu ustawionych parametrów w telewizorze i w komputerze, także "zapomniano". Potem nastąpiły "konsultacje" telefoniczne, wzywanie pomocy z zewnątrz. Nie pomogła nawet zarządzona przez Antoniego Macierewicza przerwa w telekonferencji "ze względów technicznych". Przez cały czas widać było gołym okiem kompletną bezradność i indolencję całej sejmowej ekipy technicznej. Dopiero polecenie Antoniego Macierewicza, by połączyć z komputerem – zamiast telewizora – projektor "na krótko", który wyświetli obraz bezpośrednio na ekran, spowodowało, że zgromadzeni na sali posłowie, dziennikarze i inne osoby, wszyscy mogli wreszcie bez dalszych przeszkód obserwować to, co mieli do przekazania eksperci zza oceanu.
Z powyższego wynika, że gdyby nie zdecydowana interwencja Antoniego Macierewicza, to sprawne – sprawne według Ewy Kopacz – sabotowanie telekonferencji, trwałoby jeszcze długo.

Przed chwilą wystąpił wiceszef Kancelarii Sejmu, Jan Węgrzyn, który bezczelnie skłamał na temat tego, co się wczoraj działo w związku z problemami technicznymi. Ten osobnik, kłamliwie stwierdził, że zawiódł sprzęt, który należał do zespołu Macierewicza – natomiast ze strony jego kancelarii wszystko odbyło się zgodnie ze standardami. Zarzekał się, że żadnego sabotażu nie było.

Czy za te bezczelne kłamstwa pan Jan Węgrzyn zostanie natychmiast zdymisjonowany?

Link do zdjęcia wprowadzającego:

tinyurl.com/7p6yvgu