Bez kategorii
Like

Marsz Niepodległości okiem monarchisty

13/11/2011
535 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Po drugie idiotyzmem jest pozwalać na demonstrowanie w odległości 100 metrów od siebie dwóch zantagonizowanych grup – z tym, że to nasza przyszła świętować, a druga „blokować” – a dlaczego nie miałaby blokować przy okazji dajmy na to 1 maja?

0


Po prawie 5-godzinnej podróży wysiadam na Dworcu Centralnym. W pociągu, w którym jechałem z Berlina nie było antifowców, chociaż konduktor informował o niemożności zapanowania nad szczeniackimi wybrakami ok. 30-osobowej grupy niemieckiej młodzieży (to ponoć codzienność na tej linii…). W samej Warszawie do samej manifestacji bardzo spokojnie.

Przed Placem Konstytucji montowaliśmy nasz sztandar z Królewską Lilią – i podeszło do nas parę osób z żywotnego ONR Podlasie i raczej nie były to przyjemne zamiary. Zapytali, co my tam mamy (chyba nie myśleli że jesteśmy z Antify?), więc odpowiedzieliśmy i pokazaliśmy sztandar i dano nam spokój.

I właśnie 10 minut później stoimy pod MDM czekając na akceptację sztandaru i transparentu kolegi monarchisty z białym krzyżem na granatowym tle. Przez tłum przelatuje informacja, że Marsz został zdelegowany i właśnie wtedy widzę dym oraz słyszę wybuchające petardy (okrzyki były jeszcze głośniejsze). Marsz wyrusza inną trasą i wszystko się uspokaja.

Podczas przemarszu śpiewamy i wznosimy okrzyki. „Bóg Honor i Ojczyzna”, „lepiej być moherem niż Tuska frajerem”, „Polska wielka – Katolicka”, „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela” oraz „na drzewach zamiast liści będą wisieć socjaliści” (przeróbka nasza). Udało się nawet przekonać maszerujących obok nas do okrzyku „chcemy Króla! My chcemy Króla!”. Czujemy się wśród swoich. Ogólnie, przemarsz można by ocenić jako bardzo spokojny,  gdyby nie wybuchające przy samych butach petardy – nawet kiedy człowiek myślał, że „uspokaja się” w promieniu dwóch metrów wybuchała kolejna porcja pirotechniki – być może organizatorzy powinni przemyśleć tę kwestię przy okazji Marszu Niepodległości AD 2012.

Kompletnie niezrozumiałe dla mnie rzeczy działy się pod pomnikiem Romana Dmowskiego. Chwilę potem jak zauważyłem płonący samochód (po Marszu oglądając nagrania i zdjęcia wiem już, że to było auto TVN Meteo), wparowała między nas policja z pałami i tarczami. Działo się to przy wielkiej fladze, gdzie szły głównie rodziny i osoby starsze oraz młodzież niezwiązana z nacjonalistami. Wyglądało to na „typową” szarżę z szablami, a nie próbę utorowania sobie przejścia, niektórzy policjanci wręcz prowokowali do starcia np. takimi słowami „no co się gapisz, bić się chcesz?” – usłyszałem.No cóż, nie dostał czego chciał, ale sama sytuacja wydała mi się co najmniej dziwna. Aha, o ile policyjna armatka stojąca 200 metrów dalej nie kwapiła się do gaszenia pożaru, to o tyle przez tłum przebił się samochód z LRAD – Long Range Acoustic Device – urządzenie wysyłające silne fale dźwiękowe, typowe narzędzie do tłumienia zamieszek, zdolne ogłuszyć na stałe, a nawet zabić człowieka.

Przy rozwiązywaniu samego Marszu zapanowała na moment kompletna dezorientacja. Parę krewkich osób postanowiło pozbyć się posiadanej pirotechniki. Wracając jeszcze „zahaczyliśmy” o płonący wóz transmisji satelitarnej TVN-u. Przed samym hostelem obejrzeliśmy na przenośnym telebimie Fakty TVN-u z 3 minutowym użalaniem się na spalone auta. Śmiechu było co nie miara na czele z ironicznym „ojeju, jak mi przykro”.

Tak to wyglądało z Naszej perspektywy: śpiewy i okrzyki wśród swoich, petardy pod nogami i dym widziany jednak tylko z daleka i na obrzeżach demonstracji oraz durne zaczepki i przesadzone reakcje policjantów, szukających zaczepki w równym stopniu jak wspomniana na początku dwójka z ONR Podlasie i niemieckiej antify, która dokonała majstersztyku jakim było przebranie się w ubiór podobny do policyjnego i jednocześnie skrajnej głupoty, jakim było zaatakowanie grupy rekonstrukcyjnej. Rzecz działa się tuż pod naszym nosem, gdyż nasz hostel znajdował się rzut beretem od Nowego Świata, ale o tym dowiedzieliśmy się od relacji naocznych świadków..

Teraz przejdę do moich refleksji. Wiem, że wielu umiarkowanych patriotów i uczestników marszu (także wśród naszych szeregów) panuje pewien żal do osób, które dały się sprowokować policji, antifie, lewakom i samym prowokatorom podstawionym naszym środowiskom. Po pierwsze jednak – najbardziej krewkich złapano i odpowiedzą przed sądem – selekcja. Po drugie idiotyzmem jest pozwalać na demonstrowanie w odległości 100 metrów od siebie dwóch zantagonizowanych grup – z tym, że to nasza przyszła świętować, a druga „blokować” – a dlaczego nie mogłaby sobie blokować przy okazji innego święta, dajmy na to 1 maja? Po trzecie, Niemiecka Ochrona Przygranicza (dawniej służba celna) skrupulatnie obserwuje granicę z Polską i jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie mogła cofnąć autobusów z niemiecką antifą. Tak samo władze Warszawy, które zrobiły to z autokarami narodowców. Wszystko zmierza do tego, że władze Warszawy umyślnie chciały wywołać w mieście zamieszki – ponoć już w dwie godziny po rozwiązaniu Marszu Hanka Waltz mówiła o potrzebie zaostrzenia „zbyt liberalnego prawa” i że jest gotowy projekt zmian (od paru miesięcy) – pewnie Hanka żałuje, że tzw. „zamieszki” nie były większe.

Niemieckie media donoszą o „krwawych starciach w Warszawie”, normalnie jakby pół stolicy zostało zrównane z ziemią w starciach prawicowej i lewicowej ekstremy. Der Spiegel i Die Welt piszą, że „czegoś takiego Warszawa dawno nie przeżyła”, co ktoś przytomny skwitował, że i owszem nic takiego nie zdarzyło się od przedostatniej wizyty Niemców w Warszawie w 1939. Ciekawa jest też informacja, że zaraz po tym jak polska policja poinformowała o aresztowaniu 92 Niemców, została „uruchomiona” niemiecka ambasada. Ciekawe, czy Donald Tusk dostał telefon od Anieli Merkelównej? Wiadomo już, że tylko 1/3 otrzyma zarzuty. Dobre i to.

I wreszcie kwestia końcowa, najbardziej kontrowersyjna.

To nie są czasy normatywnego, demokratycznego i pacyfistycznego dyskursu. Wiatr historii zmienia się – widać to na całym świecie. Kiedy powstańcy listopadowi krzyczeli „na Arsenał” nie robili przecież czegoś technicznie innego od tych uczestników marszu, którzy w piątek nie wytrzymali ciśnienia. To było w końcu ok. 15-20 tys. osób.  I oby było za rok 2-3 razy więcej – wtedy wskutek ciśnienia może nastąpić przeciążenie masy krytycznej i szeroko pojęty ruch radykalno-prawicowy dopiero wtedy pokaże siłę. To czas ognia i miecza, to czas czynu. Nie dajmy się przegadać obecnemu światu medialnemu, w którym opłaca sprzedawać się jako ofiara i czynić gorzkie żale z bycia „dyskryminowanym” (jak uczyniono to po MN AD2010). Nie ma nad czym lamentować, gra idzie o dużo wyższą stawkę – o suwerenność polskiego narodu.

Karzeł Reakcji

0

Karzel Reakcji

Civitas humana - dopóki Bóg nie powita nas w niebie, trzeba zajac sie sprawami przyziemnymi. Madrze. I za najmadrzejsze polaczenie uznaje polaczenie wolnej gospodarki z gleboko moralnym spoleczenstwem.

39 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758