Marian Miszalski: Świat sie męczy.
02/06/2011
465 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
*Co pokazuje pokazucha na KUL? * Demokracja policyjna ante portas
*Czy Bambo z Ickiem przechytrzą Ali Babę? * W UE: skąd wziąć real…
Rektor KUL, widać, wszedł w buty swego poprzednika, zmarłego abp Życińskiego i urządził „pokazuchę”: koło naukowe studenckie – zawieszone, jego opiekun – odwołany, plus nabożeństwo ekspiacyjne, głównie dla tych, co oklaskiwali ocenę postaci zmarłego dokonaną przez p.Grzegorza Brauna („kłamca i łajdak”). Wszystko to z ponad miesięcznym opóźnieniem, na sygnał dany z żydowskiej gazety dla Polaków… Można mniemać, że ocena abp Życińskiego zawarta w słowach p.Grzegorza Brauna zgorszyła niektórych „maluczkich”, ale wolno i sądzić, że z kolei innych „maluczkich” zgorszyła ta rektorska pokazucha.
Zgorszenie nie jest w tej kwestii nowe: kiedy abp Życiński oczerniał uczciwych, prawych i odważnych „maluczkich”, imputując im „prymitywizm moralny” i niemal publicznie ich wyklinając tylko dlatego, że ujawnili wieloletniego TW na KUL, w osobie Jerzego Kłoczowskiego oraz byli zwolennikami dopełnienia lustracji – było wielkie zgorszenie. Zwłaszcza, że tego zgorszenia dopuszczał się człowiek zarejestrowany przez wiele lat jako TW „Filozof”, którego teczkę podwładni gen.Kiszczaka wyczyścili. Zgorszenie w tej sprawie, co gorsza, będzie się chyba kontynuować pośmiertnie, bo i prezydium Episkopatu opublikowało oświadczenie potępiające „sposób oceny postawy kościelnej i społecznej zmarłego Pasterza”, w jaki dokonał tej oceny p.Grzegorz Braun oraz stwierdzające, że „oszczerstwo to obciąża sumienie” nie tylko p.Brauna, ale i „tych, którzy zgadzają się na tego typu wypowiedzi, a nawet je nagłaśniają”. Odnoszę wrażenie, że bardzo wiele sumień jest w ten sposób „obciążonych”( w domyśle: grzechem?), chyba znacznie więcej, niż „nie obciążonych”… Czy dostaną z tego grzechu rozgrzeszenia w konfesjonałach? Czy może zależeć to będzie od tego, u kogo będą się spowiadać?… Rzecz jednak w tym, że kiedy „Filozof” za życia dopuszczał się swych skandalicznych, publicznych, oszczerczych i niszczących oskarżeń wobec uczciwych, prawych i odważnych osób, z entuzjastycznym poparciem tych, co z tymi oszczerstwami się „zgadzali a nawet je nagłaśniali” ( żydowska gazeta i lobby b.konfidentów) – prezydium Episkopatu milczało, co mogło wywoływać zgorszenie maluczkich w postaci szerzącego się przekonania, że prezydium Episkopatu najzwyczajniej boi się gazety żydowskiej i jej ówczesnego episkopalnego faworyta – abp Życińskiego, któremu akurat wolno „ranić i niszczyć” swym słowem maluczkich. Stąd najnowsze oświadczenie prezydium Episkopatu brzmi ciągle gorszącą nutą; słychać nie odosobnione opinie, że idzie bardziej o „korporacyjną solidarność”, niż o prawdę i sumienie. No ale co jednych maluczkich gorszy – innych maluczkich pewnie buduje… Ot, poważne pęknięcie…
Jak to pisał Stanisław Lem? „Postępując cierpliwie i metodycznie nawet conclave doprowadzić można do ludożerstwa”…
Cierpliwość i metodyczność widać właśnie w budowaniu demokracji policyjnej. „Dane o prywatnych rozmowach obywateli są u nas najgorzej chronione w całej Europie” – informują media. Najnowsze dyrektywy prokuratora generalnego mobilizują podległe mu organa do tropienia „mowy nienawiści” i „antysemityzmu”, postulowane zmiany w prawie medialnym godzą głównie w Radio Maryja, kibice karani są sądownie są za wyrażanie swych opinii o rządzie (wkrótce przyjdzie kolej na studentów?), z telewizji publicznej już wymieciono opozycję, nie ustają próby ograniczenia wolności internetowej, a Pakt dla Kultury jest zwykłą rządową próba kupienia sobie poparcie „podskakiewiczów pod kulturę”… Więc demokracja korupcyjno-policyjna – jako ostateczny produkt osławionej transformacji ustrojowej?…Czy nasi wysłannicy na bliski Wschód i do Afryki Północnej – pp. Borusewicz, Sikorski i Wałęsa, stręczący Arabom „okrągłe stoły” – ostrzegli tamtejszych „demokratów” o żałosnym końcu spodstolnych transformacji?…
Tymczasem wygląda na to, że Amerykanie podzielili się rolami z UE. Mając na karku (i na kasie) Irak i Afganistan, plus Izrael na utrzymaniu – rozgrywanie Afryki Północnej pozostawiają UE, czuwając dyskretnie z tyłu i ubezpieczając operacje „Rekolonializacja”. Zasię na Bliskim Wschodzie nolens volens muszą grać pierwsze skrzypce, bo inaczej pieniądze amerykańskiego lobby żydowskiego nie wesprą kongresmanów i senatorów w ich kampaniach wyborczych, no a kto raz zaprzeda duszę…, pardon: kto raz weźmie ten szmal, temu już trudno urwać się z krótkiej smyczy.
Właśnie Barak Obama dał do zrozumienia, że uznałby państwo palestyńskie i to w granicach sprzed 1967 roku, więc sprzed izraelskiego zaboru. Zaraz też izraelski premier Netanjahu oburzył się na Murzyna, co zapewne podniosło nieco notowania Murzyna w świcie arabskim, i o co zapewne obydwóm chodziło. Aliści cała propozycja Baraka Obamy brzmiała nieco inaczej: otóż skłonny on byłby uznać państwo palestyńskie w granicach sprzed 1967 roku ale pod warunkiem, że świat arabski nacisnąłby najpierw na Syrię, by pozbyła się prezydenta Beszara El Asada.
Powiadają słusznie, że słabsi powinni w kontaktach z Amerykanami żądać zapłaty z góry. Toteż „świat arabski” powinien odwrócić tę propozycję Murzyna: niech Ameryka najpierw uzna niepodległą Palestynę w granicach sprzed 1967 roku, a dopiero potem „świat arabski” będzie te biedną Syrię naciskał względem „straszliwego El Asada… I zaraz się okaże, że to tylko „Bambo” z „Ickiem” chcieli przechytrzyć „Ali Babę”.
Oddanie Afryki Północnej, z jej ropą i rynkiem zbytu w pacht Unii Europejskiej staje się szczególnie pilne: Grecja zażądała dodatkowych miliardów „pomocy unijnej”, bo jak nie, to „grób, baronowo, trup, baronowo, plajta, krach”! Straus –Kahn, który był zwolennikiem niemal nieograniczonego udzielania pomocy – akurat „zgwałcił pokojówkę”. Też się wybrał, akurat miał kiedy… Kto wie, czy za Grecją nie podąży Portugalia… Hiszpania (tam się dopiero dzieje!)… wreszcie i Polska. Będą nowe rozbiory, podziały i „transformacje ustrojowe” u bankrutów? Pewnie tak, ale na razie UE potrzeba forsy, forsy i raz jeszcze forsy. Przede wszystkim potrzeba forsy! Wirtualne biliony, wpompowane w „ratowanie przed kryzysem” dopominają się o jakiś real gotówkowy, choćby cząstkowy, bo smarowanie gospodarki samym wirtuałem na dłuższą metę nie wystarcza.
Świat się męczy nie od dzisiaj, ale obserwujemy chyba nową jakość tej odwiecznej męki: mękę całkowicie pustego pieniądza w skali globalnej. Ta nowa męczarnia nie może pozostać bez konsekwencji.
Marian Miszalski