Bez kategorii
Like

Marian Miszalski: Czy Tusk zostanie „babcią chrzestną”?

18/06/2011
470 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

* Witkacy w teatrze politycznym
*Z pionka – hetman
*Gdzie te myśli istotne?…
*Czy płk Lesiak ucieknie do Iranu?
*Al Dżazira zamiast „Wolnej Europy”!

0


 

Media donoszą (powołując się na poufnych informatorów), że ostatnio premier Tusk coraz częściej „się wścieka”. Wściekł się, że szwagier posła Schetyny też kandyduje na posła, potem wściekł się, że żona ministra-posła Zdrojewskiego kandyduje także, dalej – że kibice go nie kochają i manifestują to publicznie,  potem – że budowa stadionów się spóźnia, wcześniej wściekał się na IPN za książę Pawła Zyzaka o „Bolku” (chociaż akurat nie IPN ją wydał), jeszcze wcześniej pono wściekał się na hazardowych aferzystów… Bardzo brakuje mi obrazków i opisów tej wściekłości premiera Tuska. Czy premier zgrzyta zębami? Czy toczy pianę z ust? Czy wali pięścią w stół? Czy bluźni?… Jak  bohater pewnej sztuki Witkacego – grzmi na posiedzeniach rządu: „Czy to mojej woli ni ma już w tej chałupie?”…
 Barwne opisy  wściekłości premiera Tuska uczyniłyby jego image bardziej ludzkim, mniej marionetkowym, mniej upozowanym. W szkole podstawowej, w latach 50-ych (duża czynszowa kamienica, przerobiona na szkołę, z piecami kaflowymi w klasach o podłogach z desek, z wąskimi schodami i ubikacją „w podwórku”) mieliśmy starszą, korpulentną nauczycielkę, do której dzieci w swej prostoduszności  zwracały się niekiedy per „babciu”. Strasznie się wtedy wściekała: przymykała oczy, zaciskała pięści, tupała nogami i krzyczała histerycznie: Ja nie jestem twoją babcią!
  Jak wścieka się premier Tusk? Czy popadł już w trwałą wściekliznę? Tego nie można wykluczyć. W latach 20-ych Witkacy napisał sztukę „Jan Maciej Karol Wścieklica”, mówiono, że „pod premiera Witosa”, ale nic podobnego:  podobieństwa były bardzo powierzchowne. Zdaje mi się, że więcej w tej sztuce podobieństw do premiera Tuska, co by dowodziło, że prawdziwy artysta-wizjoner rzeczywiście może wyprzedzać epokę.
  W didaskaliach sztuki czytamy m.in.: „Jan Maciej Karol Wścieklica – ryży blondyn, jasne oczy śmiało patrzące”. No proszę…  JMKW powiada w akcie drugim: „Łeb mam, bo mam. Powiem wam prawdę: mnie nic nie obchodzi. Dlatego mam zimną krew i mózg mi chodzi jak maszyna”. Ciepło, ciepło… W chwili szczerości JMKW powiada do doradcy: „ Chcecie mieć popularną kukłę dla pokrycia waszych machinacji!”. Pokrywa się to z obserwacją niejakiej Wandy, postaci drugoplanowej, która powiada o Wścieklicy: „To zwykły megaloman, zaściankowa wielkość. Chcieli mieć kukłę w potrzebie, aby nią zasłaniać swe sprawki”. Hm. Nie jest to charakterystyka twardego ojca chrzestnego, już prędzej „babci chrzestnej”. Sam Wścieklica godzi się z tą oceną: „Będę, jaki zechcą. Ja swojej woli nie mam. Nijakiej woli, psiakość zatracona, mi ni ostawili”. Żyd Mlaskauer powiada do JMKW: „Zatracasz się i zostaniesz już tylko maszynką nie wyróżniającą się z tła społecznych uwodzicieli” – i dodaje po chwili: „Pan jesteś hetman zrobiony z pionka, który przypadkiem doszedł do ostatniej linii szachownicy”.. Ha! Otóż to. Do pewnej kobiety (prefiguracja Olejnikowej?) mówi: „Pozbiraj se to panna to do głowy – mądra tyś, ale nie na moje wygadanie”. Wreszcie w scenie finałowej Jan Maciej Karol Wścieklica tak powiada o sobie: „Nienasycone ambicje zniszczyły mi rdzeń psychologiczny… A może nigdy go nie miałem?”.
 Czemu jednak premier Tusk popada we tę wściekliznę? Kukła do „pokrywania machinacji”, o zimnej krwi i mózgu „chodzącym jak maszyna”, nie wyróżniająca się spośród „tła społecznych uwodzicieli”, a zwłaszcza o „braku rdzenia psychologicznego”, zniszczonego przez nienasycone ambicje” nie powinna w ogóle denerwować się. Więc może jednak Witkacy w swych wizjach nie premiera Tuska miał na myśli? Chyba, że opisywana w mediach „wścieklizna” premiera Tuska też jest tylko na pokaz, „na sprzedaż”. Ale jeśli tak – to właśnie: prosilibyśmy o barwniejsze, bardziej soczyste opisy tych objawów! Najlepiej, gdyby premier Tusk wściekł się chociaż raz podczas publicznego przesłuchania u Olejnikowej albo w cukierence „Ple-ple-gadu-gadu” u Lisa. A gdyby jeszcze pokąsał mikrofony i kamery?…
 U Witkacego Anabazy Demur, b.ambasador na San Domingo (w didaskaliach: „wysoki, nos orli, bardzo gentlemanlike, silny na zimno” – czyżby prefiguracja min.Sikorskiego?…) powiada do Jana Macieja Karola Wścieklicy: „W swoich myślach istotnych jest pan bardzo interesującym typem dla psychiatry”. Niestety, nie znamy żadnych „istotnych myśli” premiera Tuska, więc nic więcej powiedzieć na ten temat nie możemy.
 We współczesnym teatrze politycznym – jak widać –  Witkacy ciągle jeszcze  świeży.
 Tymczasem Sejmu wybrał  p.Łukasza Kamińskiego na szefa IPN. Ale „nec Herkules contra plures” : żydokomuna i PO zainteresowane są nadal przekształceniem IPN w orwellowskie ministerstwo prawdy, albo przynajmniej paraliżowaniem jego pracy lustracyjnej. Wiadomo, że ludźmi znającymi prawdę trudniej rządzić, niż „młodymi, wykształconymi” durniami wierzącymi w mity i legendy. Słynny „prezes Kieres” poukrywał zatem w tzw.zbiorze zastrzeżonym IPN co większe „autorytety moralne” i inne (słyszałem, że szczególnie interesująca jest teczka „drogiego Bronisława”…). Ano – jak zabetonują IPN-owskie archiwa jedyną nadzieją pozostanie to, że pewnego dnia jakiś „pułkownik Lesiak” ucieknie z III Rzeczpospolitej do Iranu i tam swobodnie opublikuje drugie „wyznania Józefa Światło”, które w odcinkach puszczać będzie dla nas już nie żadna tam „Wolna Europa” czy „Głos Ameryki”, ale telewizja Al Dżazira.
 Marian Miszalski  
Za Marian Miszalski – Czy Tusk zostanie "babcia chrzestna"?

 

0

MacGregor

moherowy J23 na angielskiej prowincji

463 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758