Marian Miszalski: 11 Listopada – dwa marsze-dwie tradycje.
13/11/2012
534 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Mamy więc za sobą 11 Listopada 2012 roku i dwa przemarsze ulicami stolicy: prezydencki marsz „Razem dla Niepodległej” i narodowy marsz „Odzyskajmy Niepodległość”.
„Razem dla Niepodległej” brzmiało od początku fałszywie, bo pod Traktatem Lizbońskim Polska nie jest niepodległa. Co na kłamstwie oparte – kłamstwem stoi, toteż „prezydencki marsz” Komorowskiego wpisał się w PRL-owską tradycję zakłamanego „świętowania”. Oczywiście na obecnym etapie budowania brukselskiego eurosocjalizmu Komorowski uczcił po drodze i Piłsudskiego, i – w sposób cokolwiek wymuszony -Dmowskiego, prymasa Wyszyńskiego, gen.Grota-Roweckiego, ale jakoś nie uczczono dziwnie nikogo spośród tych, którzy stawiali bohaterski opór sowietyzacji kraju i „władzy ludowej”… Nikogo spośród bohaterów-symboli walki z komunizmem! Czyżby komunistyczne Wojskowe Służby Informacyjne (których niby już nie ma) zabroniły Bulowi-Komorowskiemu uwzględnić jakiś symbol walki z komunizmem na marszrucie prezydenckiego marszu? Przypomnijmy, że Komorowski był jedynym posłem nawet w PO, który głosował przeciwko rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych… Chociaż więc WSI już oficjalnie „nie ma”, to widać, że Komorowski nadal chodzi na krótkiej smyczy. I już się z niej nie urwie… A poza tym: jak tu czcić tysiące bohaterów walki z NKWD i UB, gdy żona prezydenta, „pierwsza dama” pochodzi ze 100-procentowej, resortowej ubeckiej rodziny? Owszem, dzieci nie odpowiadają za „błędy i wypaczenia” rodziców, ale widać organizatorzy marszu prezydenckiego nie chcieli w żaden sposób urazić „pierwszej damy”: żadnego akcentu walki Polaków z komunizmem!
Marsz prezydencki zgromadził szczupłe grono uczestników. Jeśli przyjąć skromnie, że trzy czwarte stanowili poprzebierani w cywilne ciuchy bezpieczniacy, jedną czwartą zmobilizowani urzędnicy kancelarii prezydenta i innych urzędów – spontanicznych uczestników było tam tylu, co kot nas… Publiczności też niewiele (gdyby nie barwne „grupy rekonstrukcyjne” byłoby zapewne jeszcze mniej) , i zastanawiałem się, do kogo tak Komorowski ze swą „magnifiką” machali rękami? Nie zauważyłem, żeby ktoś ich pozdrawiał… Mimo to sprawozdawcy telewizyjni zapewniali, że jest pełny spontan. Jak za PRL – propaganda sukcesu… Odznaczenie Jerzego Buzka „komandorią” , na zakończenie tych dworskich spontaniczności, zwieńczyło marsz prezydencki. W swoim czasie posłowie KPN, Karwowski i Słomka, podnosili, że Jerzy Buzek rejestrowany jest w archiwach SB, ale nawet jeśli to prawda, to zapewne „bez swojej wiedzy i zgody”, jak nakazuje obecna formuła. Postępowanie wyjaśniające umorzono…
Podobnie jak pochody pierwszomajowe za komuny, tak prezydencki marsz „Razem dla Niepodległej” nieść miał propagandowe przesłanie o jedności moralno-politycznej Narodu ponad podziałami. Jeśli jednak cokolwiek pokazał, to niebezpieczny PRL-owski przechył dzisiejszej władzy, która nie chce się wyprostować. Jest ciągle garbata garbem PRL-owskim. Nie może być żadnej „jedności ponad podziałami”, gdy różnice dotyczą sprawy tak ważnej, jak niepodległość państwa. „Komorowszczyzna” obraża inteligencję Polaków twierdząc, że pod Traktatem Lizbońskim („Polacy, nic się nie stało”…) Polska jest nadal niepodległa, obraża inteligencję Polaków także wtedy, gdy utrzymuje, że w sprawie katastrofy smoleńskiej „państwo zdało egzamin”, podczas gdy Polacy uważają, że państwo reprezentowane przez Tuska, Sikorskiego i Komorowskiego ponosi winę co najmniej za przestępcze zaniechania w organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku.
Trudno powiedzieć, co upoważnia Komorowskiego i spółkę do obrażania inteligencji Narodu: czy aby nie ten sam powód, który kierował PRL-owskimi grandziarzami?
Marsz narodowy „Odzyskajmy niepodległość” był, przeciwnie, masowy i spontaniczny. Mimo prowokacji służb specjalnych przy pomocy „elementu socjalnie bliskiego”, mimo szantażu groźbą zdelegalizowania marszu i zakazu jego kontynuowania (dziwne komunikaty w telewizji: że władze już zakazały jego kontynuacji, że dziennikarze mają opuścić trasę marszu, że uprasza się rodziny z dziećmi o wycofanie się…), mimo wyraźnych prób podzielenia Marszu i skompromitowania go – wielotysięczna, spontaniczna manifestacja odbyła się w zaskakującym jak na jej liczebność porządku, i to bez specjalnej troski policji, która na samym wstępie dopuściła do wspomnianej prowokacji agenciaków bezpieki, czy, jak kto woli, „elementów socjalnie bliskich”. W transmisjach telewizyjnych TVP i TVN starannie pominięto hasła, skandowane w tym marszu, jak również filmowano z dużej odległości (żeby nie słychać było tych haseł!), pozwalając sobie na zbliżenia tylko w chwili „zadymy” prowokatorów. Nikt nie pofatygował się nawet, żeby porozmawiać z uczestnikami tej potężnej manifestacji, ani przedstawić telewidzom jej organizatorów! I gdzie tu osławiona „misja” telewizji państwowej?! Za co obywatele mają jej płacić abonament?…Za selektywne cenzurowanie przekazu?…
Przypomnijmy wiec kilka haseł: „Chcemy prawdy o Smoleńsku!”, „To był zamach!”, „Rząd pod sąd!”.
Prezydencki marsz nazwałbym więc „marszem garbatych PRL-em dworaków”, a marsz narodowców – demokratycznym marszem społeczeństwa obywatelskiego. Oczywiście, mainstreamowe media przedstawiać będą rzecz odwrotnie, ale wiadomo: to nie media, a merdia. Zbyt wiele w nich „Stokrotek” i oficerów prowadzących inne kwiatuszki i zwierzątka, inne okazy bezpieczniackiej flory i fauny, nawet miłe, przymilne po wierzchu, ale w środku spróchniałe i zepsute.
Smród nie zlustrowanych merdiów unosił się więc nad tymi transmisjami, i gdyby nie internet ( który stał się solą w oku dzisiejszej żydokomuny i europejsów) – obrażanie inteligencji Polaków nie miałoby granic.
Właśnie z internetu dowiadujemy się najpełniej, że Marsz „Odzyskajmy Niepodległość” ugrupowań narodowych poprzedziły rewizje i aresztowania organizatorów Marszu w całej Polsce…
Zdaje się, że na kolejne przejawy postępów zamordyzmu nie będziemy długo czekać. Warto być przygotowanym…