Gęby pełne frazesów o Polsce, o honorze, o Bogu – a kiedy trzeba zwykłej ludzkiej lojalności w prostym działaniu, ci oralni bohaterowie znikają i zamieniają się w małych, tchórzliwych manipulatorów.
Gęby pełne frazesów o Polsce, o honorze, o Bogu – a kiedy trzeba zwykłej ludzkiej lojalności w prostym działaniu, ci oralni bohaterowie znikają i zamieniają się w małych, tchórzliwych manipulatorów. A co by się stało z tymi gębami pełnymi miłości Ojczyzny, gdyby trzeba było poświęcić dla niej majątek, wolność, przywileje, bezpieczeństwo własne i rodziny, w końcu życie.
Co zrobiliby ci, którzy nie potrafią być wierni w małym?
Łatwo się mówi: kocham Ojczyznę, kocham Polskę. I jak to ładnie brzmi. Można poczuć się szlachetnym i mieć przeświadczenie, że inni uznają nas za patriotów, a to nobilituje i … da się sprzedać, jeśli się wie komu.
Aby zilustrować problem manipulacji w naszej dzisiejszości politycznej, wrócę do pewnej historii, w której uczestniczyłam, przy okazji „Deklaracji Łódzkiej” i konferencji w okolicach Łodzi. Z tego miejsca będzie dobrze widać, jak uprawia się politykę „na polskiej prawicy”. Na „lewicy” pewnie tak samo, ale to mnie nie martwi w tej chwili.
Na jesieni 2010 roku we Wrocławskim Społecznym Komitecie Poparcia JK podjęliśmy trud zbudowania projektu, który miałby pomóc Jarosławowi Kaczyńskiemu wygrać wybory 2011, w oparciu o szeroką obywatelską reprezentację społeczną, we współpracy z PiS, o tyle, o ile działacze tej partii się do tego nadają. Chodziło o ruch bezpośrednio podporządkowany Jarosławowi Kaczyńskiemu, z pominięciem struktur lokalnych, które mogły być pomocne, ale powinny działać niezależnie. Ciekawy projekt, pozwalający na wspólpracę i na zwycięstwo. Szansa dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego.Ważny tekst programowy napisał Pan Marek Delimat (1*). Pani prof. Jadwiga Staniszkis, po rozmowie ze mną, uznała wartość naszej propozycji i napisała na ten temat felieton na Wirtualnej Polsce, powołując się w nim na nasz Komitet Poparcia JK – nie mogła imiennie powołać się na nas, ze względu na zastrzeżenia, jakie miała WP (3*). Podjęliśmy próbę spotkania z Jarosławem Kaczyńskim. Daremną.
W pewnym momencie, po tym, jak nasz Komitet Poparcia JK odegrał znaczącą rolę, inicjatora szerokiego ruchu obywatelskiego, w przygotowaniach do konferencji, ostatecznie w Jachrance, w tym momencie zaczął się niebywały atak na nas ze strony struktur wrocławskiego PiS i ich popleczników (2*) – dobrze, profesjonalnie zorganizowany i przeprowadzony konsekwentnie, bez żadnych skrupułów. Celem tego ataku było wyeliminowanie mnie i Pana Marka Delimata z życia społecznego i politycznego, skazanie nas na infamię. Chłopcy z wrocławskiego PiS dołożyli wszelkich starań, żeby nas zniszczyć, pozbawić nas godności, zaufania społecznego, używając do tego szerokiego wachlarza dostępnych im środków: chamskich inwektyw, oszczerstw, prowokacji, ośmieszając nas, prowadząc klasyczne gry operacyje. Docierali do wszelkich możliwych środowisk w kraju i za granicami Polski, ostrzegali przed nami i niszczyli nasz dobry wizerunek. Bali się nas.
Nie zważając na to pracowaliśmy dalej dla dobra Polski, tak jak je najlepiej rozumieliśmy. Konferencja w Jachrance wzbudzała wielkie nadzieje na konsolidację całej prawicy, która była wtedy na to gotowa. Przeprowadziliśmy szereg konsultacji w tych środowiskach i mieliśmy poparcie naszej inicjatywy ze strony środowisk, do których docieraliśmy. Było wiele nadziei na wspólne działanie.
Na tej fali, tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2010 została ogłoszona „Deklaracja Łódzka”, sygnowana przez czterech przedstawicieli różnych obywatelskich środowisk społecznych w Polsce: Marka Delimata z Wrocławia, Mariana Koczura z Pabianic, Beatę Kuna z Gdańska i Piotra Zarębskiego z Łodzi. Nie pamiętam, jak Panowie nawiązali współpracę, ale widziałam luźne notatki do tekstu programowego, przysłane przez pana Piotra Zarębskiego. Tam niczego sensownego nie było zarówno w treści, jak i w formie. Kompletna mielizna i bałagan w myśleniu. Pan Marek Delimat usiadł i napisał mocny tekst programowy „Deklaracji Łódzkiej” i jest jej autorem (4*). Mnie poprosił na koniec o ewentualne uwagi, stąd znam proces powstawania tej „Deklaracji”.
Sposób wprowadzenia „Deklaracji” do świadomości społecznej uważałam za niezbyt szczęśliwy, ale przecież najważniejsze było to, że się pojawiła inicjatywa konsolidacji społecznych ruchów na prawicy.
„Deklarację Łódzką” sygnowały następnie swoim poparciem następne osoby, w tym i ja.
Pod mocą tej deklaracji postanowili sygnatariusze zorganizować konferencję 16 kwietnia 2011 pod Łodzią. Pan Marek Delimat poprosił mnie o współpracę i o wygłoszenie wystąpienia na temat unikalnej koncepcji konsolidacji ruchów obywatelskich, wypracowanej przez nasz wrocławski Komitet Poparcia JK. Zgodziłam się oczywiście.
Po kilku dniach Pan Marek Delimat, bardzo zakłopotany i skrępowany sytuacją, powiedział mi, że Marian Koczur rozmawiał z nim o tym, iż PiS zagroził, że nie weźmie udziału w konferencji, jeżeli ja będę występować publicznie na konferencji! a organizatorom zależało na udziale PiS, także dlatego, że liczyli na finansowe wsparcie konferencji, które im obiecano. OK. W końcu nie ja jestem najważniejsza. Nota bene pieniędzy i tak nie dostali. PiS zastosowała tylko taki sobie dobrze znany drobny szantaż, żeby zmanipulować organizatorów, co do mojej osoby. Udało się. Organizatorzy konferencji zrozumieli lekcję, poświęcili mnie. Nie byli lojalni wobec mojego poparcia „Deklaracji”, nie byli solidarni w walce o zjednoczenie prawicy. Byli słabi, podatni na wpływy. A dlaczego ja nie mogłam wystąpić publicznie na tej konferencji? Gdyż mogłabym zaistnieć w szerszej świadomości społecznej, a do tego działaczom PiS nie wolno było dopuścić. Takie mieli zadanie.
W trakcie przygotowań, wciąż jeszcze w dobrej wierze, zaproponowałam organizatorom, że mogę poprosić o udział w konferencji Panią prof. Jadwigę Staniszkis, Kornela Morawieckiego i Krzysztofa Wyszkowskiego. Było, nie było propozycja nie byle jaka. Jakież ogarnęło mnie zdumienie, kiedy Piotr Zarębski w korespondencji e-mailowej odpowiedział mi, że propozycja zaproszenia Kornela Morawieckiego to jest z mojej strony … prowokacja. Upadł facet na głowę, pomyślałam w pierwszym odruchu. Acha, pomyślałam za chwilę – Jadwiga Chmielewska w natarciu. Ona też poparła „Deklarację Łódzką”. To jej styl działania i jej obsesje. Ale jak można przedłożyć Jadwigę Chmielewską nad tak wspaniałego człowieka i bohatera, jakim jest Kornel Morawiecki, tego już nie zrozumiałam. Kto przy zdrowych zmysłach robi coś takiego. Ale rozjaśniło mi się w głowie, gdy przeczytalam gdzieś, co Jadwiga Chmielewska napisała, że to ona będzie układała listy PiS do wyborów parlamentarnych w tym roku. Może to był powód pomroczności jasnej, jaka dotknęła Piotra Zarębskiego. Wysłałam mu tekst „Deklaracji Łódzkiej” i zaproponowałam, żeby się zapoznał z tym tekstem, którego widocznie nie zna i któremu się sprzeniewierzył. Następna manipulacja PiS się udała. Hasło zjednoczenia środowisk prawicowych stało się pustosłowiem i zostało skompromitowane.
Później mieli jeszcze czelność prosić przez Pana Marka Delimata, żebym ja zaprosiła prof. Jadwigę Staniszkis.
Postanowiłam nie brać udziału w tej konferencji.
W seryjnie wysyłanej korespondencji wg listy, na której widocznie figuruję, od Piotra Zarębskiego dostałam zaproszenie na konferenjcę, z załączonym tekstem „Deklaracji Łódzkiej” – bez mojego nazwiska wśród popierających. Wszystkie inne nazwiska były zamieszczone. Zapytany o tę sprawę przeze mnie Pan Marek Delimat wyraził oburzenie. Nic nie wiedział. Dlaczego ze mną trzeba aż tak walczyć, żeby wycinać mnie z jakiejś listy. Może ja jestem ważna? – pomyślałam sobie. Wyraźnie ktoś się boi jakichkolwiek śladow po moim istnieniu w przestrzeni społecznej. Ale przecież Piotra Zarębskiego na oczy nie widziałam, więc to chyba nie on. Więc kto go skłonił do wycięcia mnie z listy osób, które poparły tę „Deklarację”? I dlaczego on się na to zgodził. Dlaczego postanowił zmanipulować nawet listę poparcia? Co z lojalnością wobec „towarzysza w walce”, gdzie solidarność w osiąganiu ważnych narodowych celów, o których tyle mówiliśmy? No, Panowie! Za którym krzakiem się schowaliście.
Nastał „wielki dzień” konferencji spod „Deklaracji Łódzkiej” – 16 kwiecień 2011. Pan Marek Delimat – autor deklaracji, jeden z czterech sygnatariuszy – pojechał do Łodzi. Był tam poumawiany z różnymi osobami z Polski. Na miejscu okazało się, że Piotr Zarębski i Marian Koczur, którzy nieustannie potrzebowali pomocy Pana Marka Delimata wcześniej, odpowiedzialni organizatorzy wydarzenia, nie przedstawili nawet Pana Marka Delimata zgromadzonym, nie przewidzieli dla Niego miejsca za stołem prezydialnym i nie zaplanowali jego wystąpienia na konferencji. Za to aż dwa miejsca zajmowała Jadwiga Chmielewska. Tłumaczyli się, że tego żądał od nich PiS w Warszawie, a więc Pan Marek Delimat przestał istnieć na konferencji zorganizowanej pod „Deklaracją Łódzką”, której jest autorem i jednym z czterech sygnatariuszy. Nikt z PiS z Warszawy nie przyjechał do Łodzi, jak skarżył się jeden z organizatorów, bo przyjechał Pan Marek Delimat. Wielki człowiek, pomyślałam, spotkania z którym boi się PiS, nawet ten z Warszawy.
To pewnie Dawid Jackiewicz z wrocławskiego PiS, który ostatnio awansował w partii dzięki Adamowi Lipińskiemu (układ wrocławski) do jakiejś ważnej partyjnej komórki w Warszawie, ustawił innych członków tej ważnej komórki, na której zależało organizatorom konferencji. Poczułam się raźniej, kiedy się o tym dowiedziałam, że problem dotyczy nie tylko mnie, że nie tylko ja zostałam skazana przez PiS na niebyt w przestrzeni politycznej i społecznej, że nie tylko ja zostałam skazana na anihilację społeczną. Zawsze to raźniej, tym bardziej, że, jak się okazuje, jest nas coraz więcej, z różnych stron prawej części sceny politycznej.
Ponieważ panowie Zarębski i Koczur pewnie chcą znaleźć się na tej liście PiS do wyborów, którą będzie układać Jadwiga Chmielewska (!), więc furda jakiś tam ktoś, jakiś Marek Delimat z Wrocławia. Lojalność, solidarność, wolność, honor, Ojczyzna, Polska – to wszystko zapewni im partia PiS, no może oprócz Boga. Nie będzie trzeba nawet pisać manifestów programowych? Gęby pełnej frazesów patriotycznych już nie trzeba będzie strzępić. Tylko, kto będzie na was Panowie, na taką reprezentację partii, głosował? Jesteście nielojalni, nieuczciwi, Ojczyzna, Polska dla was to tylko hasła i stopień do jakiejś kariery, każdy może wami dowolnie manipulować, jeśli pokaże wam jakieś profity, nie macie honoru. Jesteście Panowie do kupienia. Jak to się nazywa?…
Ważna blogerka Nowego Ekranu „Circ” (ważna, bo ma coś ważnego do powiedzenia) opisała taką scenę z konferencji spod „Deklaracji Łódzkiej”: jej znajoma z Krakowa miała spotkać się z Panem Markiem Delimatem na tej konferencji. Szukając go, natknęła się na znajomych z Wrocławia. Spytala o Pana Marka, którego nie znała. Byli to członkowie PiS i ich poplecznicy, między innymi Jerzy Pietraszko, którzy uświadomili ją, jaką kanalią i agentem jest Pan Marek Delimat. Po tych „wyjaśnieniach” owa Pani z Krakowa przestała odczuwać potrzebę odszukania Pana Marka (5*).
To, co działo się na konferencji, opisuje również inny ważny bloger NE Krzysztof J. Wojtas: "Podobno pani circ – przysłała na spotkanie swoją przedstawicielkę, ale ta wobec sekowania Marka Delimata przez organizatorów i prób marginalizowania jego roli we Wrocławiu, nawet nie nawiązała kontaktu" (6*).
Klasyczna gra operacyjna służb. Nikt przyzwoity nie zrobiłby czegoś takiego, żeby celowo i świadomie psuć reputację drugiemu człowiekowi, żeby niszczyć życie drugiego człowieka.
Jeśli do Was przyjdzie ktoś taki, powinny zapalić się Wam wszystkie ostrzegawcze światełka i powinno przypomnieć się Wam „Dziesięcioro Bożych Przykazań”. Ósme: "nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu". Wtedy lepiej jest pomodlić się w sobie, niż słuchać kogoś takiego i z nim rozmawiać. Modlitwa skutecznie przeciwstawia się złu.
Przypisy:
5* http://circ.nowyekran.pl/post/10842,jaki-fundament-spotkanie-komitetow-poparcia-jk
6* http://cygnus.nowyekran.pl/post/10909,kury-sadzic-pierze-drzec-spotkanie-lodzkie
http://www.wroclawskikomitet.pl/komitet/ogloszenia/item/438-manipulatorzy