Być albo nie być, oto jest pytanie.
„Być albo nie być, oto jest pytanie.
Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? /…/
…
Tak to rozwaga czyni nas tchórzami;
Przedsiębiorczości hoża cera blednie
Pod wpływem wahań i zamiary pełne
Jędrności, zbite z wytkniętej kolei,
Tracą nazwisko czynu. /…/”
W. Szekspir: Hamlet.
Jesteśmy stawiani przed strategicznym wyborem pomiędzy bierną a czynną postawą obywatelską w czasie europejskiego kopania piłki.
Dla mnie piłka, jako taka nie ma żadnego znaczenia, nie ekscytuje mnie to kopanie. Mogę jednak zrozumieć znaczenie organizacji tak wielkiej imprezy międzynarodowej, jako promocji naszego kraju. Zastanawiam się nad wieloma aspektami tej promocji.
Po pierwsze, muszę uznać, że piłka angażuje emocjonalnie kibiców, którzy w przeciwieństwie do mnie uwielbiają takie widowiska. Tłumy, jakie widzę na stadionach wciąż wprawiają mnie w zdumienie. Myślę sobie wtedy:, „Że też im się chce pokonywać te wielkie odległości, żeby to zobaczyć?” Skoro jednak tak wielu chce w tym uczestniczyć, to organizacja takich imprez jest potrzebna. Powinna przebiegać tak, jak zasługują na to przede wszystkim kibice kraju, w którym jest ona organizowana.
Po drugie, od lat słyszę, że staramy się, żeby za całą zagranicą wiedzieli, gdzie leży Polska i zrobimy dla tego celu strasznie dużo, jak nie wszystko. Zapewne, fajnie jest być za granicą i na dźwięk naszej mowy, zobaczyć uśmiech tubylca związany z dobrą wiedzą o nas,. A nóż widelec, ten tubylec zapyta nas, czy mógłby u nas zainwestować swój ogromny majątek? On dobrze o nas myśląc, chce poprawić nam los, bo choć dobrze o nas mówią wszędzie, to jakoś kiepsko nam idą interesy? Przy okazji może przyjedzie do nas na wakacje, bo są atrakcyjne, najtańsze i w ogóle …? Dlatego taka międzynarodowa impreza to szansa, jak mało kiedy, bo wariatów napalonych na piłkę jest, jak widzę, tyle samo dużo w każdym kraju i na każdym kontynencie. Tylko zapytam, czy wśród tych kibiców znajdziemy strategicznych inwestorów?, amatorów na wakacje u nas, poza piłkarskimi imprezami? Czy to wszystko przekłada się tak prosto, jak sobie myślą organizatorzy? Od lat inwestujemy w to, żeby inni wiedzieli, gdzie leży Polska, a może wystarczyłoby panie ministrze od spraw zagranicznych wpłynąć na zmianę programów nauczania w tej sprawie w innych krajach i wszyscy dowiedzą się ‘za darmo’?
No dobra, będzie po trzecie, w związku z „po drugie”. Kto na tym zarobi? I ile trzeba wydać, żeby zarobić? Tu już jest gorzej z prostą odpowiedzią. Odpowiedzi udziela nam wielu autorów Nowego Ekranu, którzy pokazują całe morze przekrętów przy nieuczciwych zarobkach, a z drugiej strony dramaty Polaków, bankrutujących w inwestycjach związanych z ‘tą piłką’.
Czy skórka jest warta wyprawki? Mawiamy: „Zastaw się, a postaw się”, mamy to w genach, co pokazał Tusku w czasie prezydencji. I co? Nie wystarczyło na uznanie u międzynarodowych inwestorów? Nie zapamiętali Polski w Europie po tych gigantycznych pieniądzach wydanych na promocję? Chyba nie, skoro szansę na promocję naszego kraju widzi się teraz tylko w Euro2012! Już nie będę gderać, że miały być drogi, koleje, dworce i inne jakieś tam ośrodki, hotele, (z których niestety przeciętniak nie skorzysta), bo to wszystko BĘDZIE PO i zostanie u nas. Przecież kibice ani UEFA, (która zarobi najwięcej) tego nam nie zabiorą, kiedy już pojadą sobie do domów. Zostanie, owszem. Drogie hotele dla drogich przyjaciół, a za drogi zapłacimy i tak i tak, za przejazd, za naprawy tych dziur, co to są przed otwarciem. Za stadiony zapłacimy kolejnymi wymianami trawy za kolejne miliony…
Trzy aspekty promocji naszego kraju w związku z piłką, wylęgłych w moim małym móżdżku, stanowią kanwę dla pytania tytułowego. Manifestować? Protestować? Czy nie?
Tu zacznę od cytatu (z Talesa?) „Nie mów nikomu, co się dzieje w domu.” Na ten cytat (wryty w podświadomość) powołują się nasi najmilsi, ukochani przywódcy. Dowodzą, że nie godzi się protestować i manifestować w ten czas wielkich wyzwań dla kraju. Tyle mamy dróg do zdobycia! (poniosła mnie fantazja w hasłach – przepraszam). Wbijają nam w mózgi, że owszem, może jest nam źle, ale powiedzmy o tym mamie, jak już się uspokoi. A w ogóle to kochamy mamę, nie róbmy jej przykrości i nie mówmy mamie, ze tatuś robi jakieś takie dziwne rzeczy. „Nie mów nikomu, to będzie nasza tajemnica”, słyszy gwałcone dziecko od kochanego tatusia. „Nie mów nikomu, co się dzieje w domu”, słyszy zbite przez mamę, lub tatę dziecko rankiem, przed pójściem do szkoły.
Tak właśnie rozumiem te nawoływania do „odłożenia” protestów na lepszy czas, „aż mamusia się uspokoi”.
Dziecko czuje, że już nie może wytrzymać, że chce, żeby wszyscy usłyszeli, jak cierpi. Zdobyło się wreszcie na odwagę, żeby powiedzieć, wykrzyczeć to całemu światu …
Manifestować w czas EURO 2012, czy nie? Oto jest pytanie.