Artykuły redakcyjne
Like

Mamy święto Niepodległości, ale czy mamy niepodległość?

13/11/2016
1026 Wyświetlenia
2 Komentarze
9 minut czytania
Mamy święto Niepodległości, ale czy mamy niepodległość?

Po raz pierwszy od wielu lat mogłem obejrzeć w telewizji fragment obchodów święta Niepodległości.

Oprawa tych obchodów nie była wprawdzie tak imponująca jak pamiętam obchody przedwojenne, nawet jeszcze za życia Piłsudskiego i przyjmowane przez niego osobiście defilady całego garnizonu warszawskiego z pułkami piechoty: 30 Strzelców Kaniowskich, 36 Legii Akademickiej i najbardziej warszawskim i najgoręcej przyjmowanym przez tłumy warszawiaków zgromadzone na całej długości Alei Ujazdowskich – 21 – Dzieci Warszawy, no i oczywiście I pułk szwoleżerów Józefa Piłsudskiego.

Defiladę wojskową zamykały jednostki artylerii ze zmotoryzowanym pułkiem artylerii najcięższej i czołgi 3 baonu pancernego. W powietrzu przelatywały eskadry I pułku lotniczego, w drugiej połowie lat trzydziestych, kiedy defiladę przyjmował Rydz były to P11C, Karasie i Łosie.

Wyglądało to imponująco nawet w zestawieniu z olbrzymimi defiladami wojskowymi w Berlinie i Moskwie.

Po defiladzie wojskowej maszerowali kombatanci różnych formacji, harcerze i różne organizacje społeczne. Widoczne było powszechne zaangażowanie w obchody święta Niepodległości.

0


Za komuny święto było zakazane, mimo to odbywały się uroczyste msze św. Po których szło się pochodem pod grób Nieznanego Żołnierza gdzie niezapomniany Wojtek Ziembiński dyrygował wystąpieniami i składaniem wiązanek kwiatów na grobie.
Z osób, które znalazły się we władzach „III Rzeczpospolitej” najczęściej spotykało się Olszewskiego i Macierewicza, nigdy też nie uczestniczyli w tych obchodach przedstawiciele oficjalnych organizacji kombatanckich z władzami ŚZŻAK’u włącznie.
Oczywiście były te obchody pilnie inwigilowane przez bezpiekę, a częstokroć dochodziło do interwencji.

W „III Rzeczpospolitej” obchody niezależne od władz były kontynuowane, szczególnie dopóki żył Ziembiński, natomiast oficjalne budziły kontrowersje, kiedy defiladę przyjmowali i wygłaszali mowy z lekka tylko przefarbowani przedstawiciele komunistycznego reżimu, lub ich agenci.
Pewnej wiarygodności nabrały w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego, ale ich wyraz był niejednokrotnie psuty przez uczestnictwo przedstawicieli postkomunistycznych rządów.

To wszystko jednak dotyczy uroczystości związanych ze świętem Niepodległości, problem zaś leży w tym czy my oprócz święta mamy realną niepodległość państwową.
Jak miałem możność pisania o tym wielokrotnie formalnie nie odzyskaliśmy statusu państwa niepodległego, co zapisane jest w akcie zwanym „konstytucją III Rzeczpospolitej”, która stanowi literalnie kontynuację PRL – tworu nie tylko nie suwerennego, ale i bezprawnego.
Jak mawiał równie niezapomniany Władysław Siła – Nowicki: … „jak się zwał tak się zwał byle się dobrze miał”, może zatem niezależnie od wszelkich ułomności prawnych i historycznych możemy cieszyć się niepodległością?
Jeżeli tak to powinno obecne państwo polskie nawiązać do jedynego niepodległego naszego państwa, jakie odzyskaliśmy w 1918 roku, niestety nie mamy najmniejszego śladu tego kontaktu.
A wiążą się z tym sprawy niebagatelne jak:
– rozliczenie naszych sojuszy z naszymi aliantami
– sprawa granic państwa z 1 września 1939 roku
– traktaty pokojowe z agresorami – Niemcami i Związkiem Sowieckim i ich satelitami
– sprawa nigdy nie unieważnionej konstytucji z 23 kwietnia 1935 roku.

Można poruszyć jeszcze wiele różnych spraw, ale wystarczą te wymienione, ażeby stwierdzić jak daleka droga do odzyskania atrybutów niepodległości.
Dla posiadających wątpliwości w sprawach granicznych trzeba wyjaśnić, że przyznane Polsce ziemie po III Rzeszy Niemieckiej prawomocną decyzją zwycięskiej koalicji nie są obecnie i nie mogą być w przyszłości prawnie kwestionowane przez powstałe na terenie Niemiec po wojnie państwa, jako że do nich nigdy nie należały i nie miały i nie mają one praw do upominania się o nie.
Chyba że są to żądania zaborcze, a to nie ma nic wspólnego z prawnymi roszczeniami.

To co wymieniłem dotyczy rozliczeń z minionymi zdarzeniami, których skutki nie doczekały się prawnego i zgodnego z pojęciem historycznej sprawiedliwości – rozwiązania.
Istnieje jeszcze jednak sprawa bieżącej niezależności państwa wobec obecnego jego usytuowania.
Na czoło wysuwa się formalna zależność od władz Unii Europejskiej, której zostaliśmy podporządkowani.
Artykuł 91 pkt 3 obowiązującej „III Rzeczpospolitą” konstytucji daje prawo organom UE stanowienia w Polsce prawa z pominięciem polskich organów ustawodawczych gwarantując mu pierwszeństwo wobec prawa krajowego.
To przesądza fakt dobrowolnego zrzeczenia się suwerenności przez władze „III Rzeczpospolitej”, nota bene dokonanego bezprawnie, ale sankcjonowanego przez osławiony „trybunał konstytucyjny”.
Warto przy tym przypomnieć, że trybunał w Karsluhe orzekł, że w Republice Związkowej Niemcy każde prawo musi być uchwalone przez niemiecki parlament niezależnie od jego źródła.
Objawami niesuwerenności są też fakty związane z akceptowaniem przez władze „III Rzeczpospolitej” różnych działań na szkodę Polski.
Są to sprawy z różnych dziedzin jak choćby brak oprotestowania „bałtyckiej rury”, lub dyskryminacji polskiego rolnictwa i polskiej gospodarki w postanowieniach UE, przyjęcia szkodliwych dla Polski postanowień w sprawie emisji CO2 itd.
Najbardziej jaskrawym, a równocześnie haniebnym dowodem na pozbawienie się suwerennych praw jest bezprawne powierzenie Rosji śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Całość tych spraw, a szczególnie ta ostatnia wyraźnie proszą się o wdrożenie postępowania karnego, nie z tytułu zaniedbań, jak to miało miejsce niedawno, ale z tytułu zdrady.

Obecny władze w Polsce sprawują swoją władzę w zgodzie z konstytucją z 1997 roku i z tego powodu należą się im wyrazy ubolewania, gdyż niezależnie od jej bezprawnego charakteru, rozwiązania w niej zawarte zostały perfidnie przemyślane tak żeby na ich podstawie kreować państwo słabe i skonfliktowane wewnętrznie.
Można powiedzieć, że jest to zemsta zza grobu komunistycznej władzy.
Dążący do wolności i niezawisłości swego państwa naród powinien ten antypolski akt odrzucić choćby w ogólnopolskim referendum, bowiem jest to przeszkoda, która uniemożliwia prawidłowe rządzenie państwem i dobre intencje obecnego rządu nie wystarczą na jej pokonanie.

Przy okazji jedna uwaga, otóż w przedwojennych obchodach powstańcy styczniowi, pamiętam jeszcze w latach trzydziestych, byli zapraszani na specjalną trybunę, a honory wojskowe pierwszy im oddawał nawet Piłsudski.
Kombatanci wojenni w Polsce współczesnej mają już większy przedział czasowy aniżeli wówczas powstańcy styczniowi, ale nikt ich nie zaprasza na trybunę, a defilowanie ich garstki przed wnuczkami na trybunie miało wygląd żałosny. Tylko że jak dotąd nikt nie pomyślał, że oprócz nic nie kosztujących słówek i dwustuzłotowego dodatku „kombatanckiego”, należałoby zrobić coś na kształt tego co uczyniono przed wojną w stosunku do powstańców styczniowych.
Polska współcześnie jest nieporównanie bogatszym krajem od przedwojennej, ale stać ją tylko na uprzywilejowane emerytury dla wojskowych, co nigdy prochu nie wąchali i ubiaków.
Mamy natomiast specjalny urząd ds. kombatantów i osób represjonowanych, który rzekomo opiekuje się paręset tysięczną rzeszą podopiecznych.
Przed wojną żadnego takiego urzędu nie było, a sprawy kombatanckie podlegały temu komu należy, czyli ministerstwu spraw wojskowych.
Chyba najwyższy czas wyłączyć z całej tej rzeszy prawdziwych kombatantów wojennych mających za sobą walkę zbrojną w polskim wojsku i powierzyć opiekę nad nimi Ministerstwu Obrony Narodowej.
Nic nie ujmując wszystkim innym ofiarom wojny i wszelkich okupacji, żołnierz powinien znaleźć się w formacji wojskowej, a nie urzędniczej, a ten który walczył zbrojnie pozostanie żołnierzem do chwili przejścia na Wieczną Wartę, co w niedługim czasie czeka wszystkich prawdziwych kombatantów.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758