KULTURA
Like

Mamusiu, dlaczego on mnie dotyka w te miejsca?

18/01/2014
1526 Wyświetlenia
6 Komentarze
22 minut czytania
Mamusiu, dlaczego on mnie dotyka w te miejsca?

Tytułem wstępu zacznę od wymownego fragmentu,  ostatniej wypowiedzi znanego polskiego psychologa, psychoterapeuty podejrzewanego o pedofilię i skazanego za rozpowszechnianie w Internecie zdjęć pornograficznych z udziałem dzieci.

0


W wielogodzinnym wywiadzie udzielonym na kilka tygodni przed śmiercią, Andrzej Samson, na pytanie dziennikarki, czy molestował i wykorzystywał dzieci odpowiada: „Nie.”
Na pytanie: „Czy działał pan w siatce i robił na biznesie pornograficznym gigantyczne pieniądze?” Odpowiedział: „Może… O tym, niestety, nie mogę mówić. Bo za to, to wie pani… idzie się do piachu.”
W dalszej części wywiadu dodaje: „Ja jestem kryty ze wszystkich stron. Mnie nic nie zrobią”.

Niniejszy wpis nie jest poświęcony zmarłemu, ani nie jest moim zdaniem na jego temat, natomiast jest reakcją na brak reakcji polskiego rządu w temacie pornografii i jej nieodwracalnych skutków, jakie ze sobą niesie. Reakcją na to, co uderza z mocą wodospadu, pędzącego huraganu, który, niczym trąba powietrzna, wciąga w wir pornografii dzieci i młodzież. Jest reakcją na perfidne uprawianie tematów zastępczych, które w naszym kraju rosną od ponad dwudziestu lat!

Od kilku tygodni staliśmy się świadkami nowego tematu zastępczego jakim jest wychodzący na wolność wielokrotny zabójca Trynkiewicz. Cynizm władzy i wszystkich jej odpowiedników z poprzednich lat jest, jak się zwykło mówić w podobnych sytuacjach, porażający!
Premier, Donald Tusk, zamiast angażować się w temacie: „Co zrobić, jak zapobiec?” powinien w trybie natychmiastowym odwołać kilka osób odpowiedzialnych za ten stan, lub, co byłoby bardziej zasadne poddać się do dymisji wraz z całym rządem. Następca w trybie natychmiastowym powinien powołać sztab kryzysowy, który w ciszy, i z dala od szumu kamer, zająłby się rozsupłaniem tego węzła. I tyle. Służby i ich odpowiedni ministrowie są od tego, aby odpowiednie ustawy dawały pełne możliwości prawne ich egzekwowania w każdym przypadku. Pieprzenie dyrdymałów, że ktoś, gdzieś niejako po drodze zapomniał, nie zdążył jest taką samą wymówką, jak ta „Nie pamiętam, nie wiem, bo nie było mnie na tej lekcji”. Ciekawe, który minister, urzędnik polityk, poseł, senator zapomniał ustawić się przed okienkiem kasy aby wziąć swoje wynagrodzenie, które otrzymuje z naszych, Polaków, podatków?!
To, co ma miejsce obecnie, na kilka tygodni przed wyjściem na wolność niebezpiecznych morderców, przypomina kopanie studni w czasie pożaru. Tyle o nieudolności rządu i wywlekania przez nieudaczników tematu zastępczego.

Właściwe wykorzystywanie wolności, na którą ostatnio lubi się powoływać pan Bronek; demokracja, którą usta Polaków próbuje zamknąć premier i jego złotouści spece od ściemniania, to zachęta dla przestępczych działań osobników, które żerują na krwi polskiego podatnika, naiwności obywateli i bezbronności dzieci i młodzieży oraz kobiet.
Od czasu, kiedy do władzy powrócili odmłodzeni i zdemokratyzowani przedstawicie rodzimej lewicy – sukcesorów PZPR, na ważne pytania o stan polskiej służby zdrowia; gospodarki; prywatyzacji; dróg i autostrad; kolei; stan szkolnictwa; obronności i bezpieczeństwa wewnętrznego, zamiast odpowiedzi za każdym razem pojawiał się temat zastępczy, a co za tym idzie, szeroko rozpropagowana dyskusja o aborcji, marszach pedałów i lesbijek, feminizmie a kiedy te tematy okazały się mało zajmujące, to pojawił się temat bardziej zajmujący – katastrofa prezydenckiego Tupolewa wyremontowanego na Samarze. Tym tematem będzie można jeszcze przez wiele lat zatykać inne prawdziwe i pilne bolączki, na które rządzący nie będą musieli wcale odpowiadać, wystarczy, że we właściwym momencie odpowiednio doleją oliwy do smoleńskiego piekła, w którym Tusk z Putinem pilnują ognia.

W takim klimacie ogólnego rozgadania na tematy zastępcze tylnymi drzwiami bez aplauzu i błysku fleszy do tej smutnej szarej rzeczywistości weszła sobie pornografia i dobrze się rozgościła, świetnie się ma i wcale się nie rumieni ze wstydu – nie czuje zażenowania. Ot, weszła, rozgościła się i jest.

Dobrze pamiętam swoją sprawę karną, z ubeckiego art. 216 (prywatny akt oskarżenia), którą wniósł do sądu jeden pan piastujący ważne stanowisko w strukturach lokalnej władzy. Zawlókł mnie przed oblicze niezawisłego (och! jak ja lubię tego typu sformułowania) sądu za to, że w prasie drukowanej napisałem, „… słowa tego towarzysza brzmią, jak bełkot pijanej k…”.
Sędzia, na sprawie pojednawczej, odczytując treść oskarżenia w miejsce wykropkowane wstawił litery i odczytał dosłownie: „… jak bełkot pijanej kurwy…” Zaprotestowałem mówiąc, że tam nie stoi napisane, to co sąd raczył sobie doprecyzować.
Ale ten sędzia był głuchy i przy wtórze obrońcy oskarżyciela zapytali, czy mi nie wstyd takie słowa pisać, że tę gazetę przecież mogą czytać dzieci…

Wtedy spokojnie poprosiłem, aby pan sędzia i pan mecenas zechcieli mi łaskawie odpowiedzieć, którą drogą szli dziś do sądu, i czy prawdą jest, że obaj, każdy oddzielnie w odstępie kilkunastu minut, kupowali w kiosku nieopodal gmachu sądu, dzisiejszą prasę? Potwierdzili, że to prawda. Zapytałem, czy często kupują w tym kiosku i , czy może w innych kioskach, a może salonach prasowych w mieście również? Obaj stwierdzili, że faktycznie kupują prawie codziennie i zdarzą się, że w innych miejscach, niż wspomniany kiosk, również.
Wobec powyższego stwierdziłem, że nawet gdybym napisał pełne słowo „kurwa”, to mógłbym się powołać na przykład idący z góry. Bo trzeba wiedzieć, panie sędzio – mówiłem – że ja, i zapewne setki, jeśli nie tysiące polskich dzieci również, usłyszałem to brzydkie, i tak bulwersujące wysoki sąd, oskarżyciela i jego pełnomocnika, słowo z ust samego marszałka sejmu.
Sędzia natychmiast zripostował: „Ale pan marszałek dziś się tego wstydzi” – A skąd pan, panie sędzio, to wie, pytał pan o to marszałka? – zapytałem i nie czekając na odpowiedź kontynuowałem. Widzicie panowie, panie sędzio, panie mecenasie – celowo pominąłem osobę tego, co raczył mnie pozwać – to moje rzekome „kurwa”, które tak was oburza, nijak się ma do tego, na co panowie codziennie patrzycie w kiosku, salonie prasowym, a co z całą swoją mocą bije, przepraszam, najprawdziwszym kurestwem w najczystszej swojej odsłonie mocno po oczach. Bo jak inaczej nazwać okładki pism pornograficznych wystawionych na wystawie, obwoluty kaset i płyt wideo z pornografią w środku, z których w bezpruderyjnej goliźnie wystają te części ciała, które przyjęło się uznawać za intymne. I proszę zauważyć, że wokoło jest kilka szkół, na drodze których umiejscowione są wspomniane kioski, saloniki i salony z prasą. Dlaczego pan, panie mecenasie, udaje że tego problemu nie widzi, dlaczego nie zwróci pan choćby uwagi, że nie wypada, że mogą tego dotknąć młodzież, że patrzą na to dzieci? A wysoki sąd też tego nie zauważa? Dziwne.

Takie zdarzenie miało swoje miejsce przed sądem rejonowym, a później, po rozpoznaniu mojej skargi, inny sąd, też rejonowy, stwierdził niewłaściwość miejscową i rzeczową sądu rejonowego, i sprawa została przeniesiona do sądu okręgowego. W sprawie tej bynajmniej nie szło o użytą w tekście spółgłoskę „k” z kilkoma kropkami. Z treści tekstu wynikało coś, co sąd rejonowy starał się zbagatelizować i pominąć – wykorzystanie piastowanej funkcji z protekcją i korupcją urzędniczą na pierwszym planie, tego, który się oburzył faktem opublikowania jego mocno skrywanych tajemnic.

I w ten oto sposób, po dość długim wstępie, docieramy do głównego wątku dzisiejszego tematu, jakim jest: pornografia i pedofilia.

W zaskakującym tempie obniża się próg inicjacji seksualnej; już dwunastolatkom zdarza się uprawiać seks. Wystarczy popytać psychologów i psychoterapeutów zajmujących się tematem, zwłaszcza tych, którzy pracują w swoich gabinetach z pacjentami dotkniętymi problem i czynią to w ciszy z dala od polityki, a dowiemy się z jak poważnym problemem mamy do czynienia i jakich skutków należy się spodziewać.

Ociekające seksem okładki czasopism dla młodzieży, nie mówiąc o pismach kierowanych do tej dorosłej części płci pięknej, rozerotyzowane teledyski, filmy, spektakle i telewizyjne reality show, a też tysiące stron z linkami o tematyce pornograficznej dostępnych za jednym dotknięciem palca: ekranu dotykowego, klawiatury laptopa, komputera, telefonu; wystarczy tylko dostęp do Internetu, a jeśli go nie ma, to są całe stosy płyt dvd z filmami porno, które nie są w żaden sposób ograniczane.

Wystarczy się przyjrzeć nastolatkom i młodzieży na ich reakcję, kiedy w rozmowie pojawia się temat seksu, choćby tylko w kontekście informującym o czym trzeba pamiętać i jak się uchronić przed niechcianymi konsekwencjami, aby dostrzec ich zachowanie – machinalnie naśladują ruchy kopulacyjne.

Taka reakcja wynika z uważnej obserwacji zachowań dorosłych; z tego, co ujrzą na ekranie telewizora i komputera. Od dłuższego czasu otwartą przestrzeń publiczną, rozumianą w sposób abstrakcyjny lub socjologiczny, wypełnia swobodna rozmowa o najbardziej intymnych sprawach, o sposobach i technikach uprawiania seksu; ostatnio nawet w kabaretach „normą” stały się gesty i ruchy imitujące zbliżenia, zatem nie ma się co dziwić, że najpilniejsi obserwatorzy, którymi są dzieci i młodzież, chłoną niczym gąbka temat, który jeszcze kilka dekad temu był tematem tabu lub, co najmniej, wstydliwym. Młodzież i dzieci(!) w sporej swej większości same się „edukują seksualnie” czerpiąc „wiedzę” z tego, co jest dostępne, co mają dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Ta niekontrolowana i często przedwczesna „edukacja seksualna” powoduje prawdziwe spustoszenie w psychice młodych odbiorców, zwłaszcza u dziewczynek – zaniża ich poczucie własnej wartości; stają się łatwym celem manipulacji z wykorzystaniem włącznie: padają ofiarami dorozumianej przemocy seksualnej; i później nie potrafią się odnaleźć w realnym rzeczywistości bez specjalistycznej pomocy psychiatrów i psychologów.

Nie ma sensu uwypuklać czegoś co jest płaskie, nadawać temu pozorów. Rządowe programy walki z pornografią i pedofilią nie istnieją. Społeczne kampanie są zbyt słabe i krótkotrwałe – pojawiają się zazwyczaj tylko wtedy, kiedy światło dzienne ujrzy kolejny skandal zboczeńca seksualnego, który wykorzystywał do swych niecnych czynów dziecko/dzieci, potem, kiedy szum opadnie kampania zostaje wycofana z mediów?!
Może szkoły? Niestety, te same ledwie wiążą koniec z końcem?! Napięte, często bezsensowne, programy, rozdymana do imentu papierologia (statystki, raporty, sprawozdania, listy, kartoteki, zestawienia, tony papierów, które chronią tyłki) kłopoty sprzętowe wynikające z braku środków, to tylko niektóre z bolączek szkół. Jeśli do tego dodamy niekompetencję dyrektorów, słabe przygotowanie kadry nauczycielskiej (problem dotyczy zwłaszcza młodych nauczycieli), kiepskie jeśli nie beznadziejne kwalifikacje pedagogów i psychologów, to obraz polskiej szkoły nie wygląda dobrze. Gdzie w tym wszystkim miejsce i czas na odpowiednie, merytoryczne zajęcia, pracę z dziećmi i młodzieżą, skoro, co wyżej, i tak wystarczająco spina to, co szumnie nazywa się: „Program nauczania”.
Jak się ma zachować nauczyciel, który nie jest profesjonalnie przygotowany do pracy, kiedy w pogadance na temat seksu zostaje zepchnięty z mówcy do roli słuchacza: b e z r a d n i e  musi wysłuchać tego, co dzieci i młodzież mają  do powiedzenia na ten temat?
Jak się ma zachować pan/pani, kiedy dziewczynki mówią o seksie w „trzy dziurki” o „robieniu loda z pełnym połykiem”?
A może rodzina? Ta kilku pokoleniowa jest na wymarciu, tradycyjna, z programu Gierka, 2+3  jest w dojrzałym wieku. Obecna, często boryka się z problemami socjalnymi: brak pracy, albo jej nadmiar, co skutkuje brakiem czasu by go poświęcić dzieciom. Taka sytuacja rodzi swoje następstwa: jedni zaganiani w poszukiwaniu pracy lub zdobycia środków aby jakoś przeżyć, inni zarobieni w pracy ponad miarę.

W tym rozgardiaszu nietrudno popełniać błędy, bardzo łatwo zejść z właściwej drogi na manowce. I tak się właśnie dzieje, kiedy dzieciom nie potrafimy poświęcić odpowiednio wystarczającej ilości czasu. Tak się dzieje, kiedy wzorce czerpią z czasopism, telewizji, Internetu, podwórka, ulicy.  Kiedy widzą jak ich mama, ciotka lub sąsiadka robią się na bóstwo i paradują po mieście odmłodzone przynajmniej o połowę – podobnie czynią „gwiazdy” ekranu, estrady i tzw. celebrytki. One, dzieci przybierają odwrotną pozę – udają dorosłych nie tylko w sposobie ubierania się i makijażu, ale również w zachowaniu.

Skoro nie ma rządowego programu walki z pornografią i nie ma też rządowego programu walki z pedofilią, skoro kampanie społeczne są jakie są, polska szkoła jest niewydolna, a rodzina najczęściej bezradna, to nie zostaje nam nic innego, jak tylko odwołać się do działań policji, która ma za zadanie pilnować przestrzegania prawa i ściganie przestępców.

W przypadku policji, przeczesywanie sieci internetowej służy (między innymi) zwalczaniu pornografii dziecięcej, czym zajmuje się Wydział Wsparcia Zwalczania Cyberprzestępczości BSK KGP.
Te działania policji, podobnie jak inne działania, należą do zadań rutynowych określonych w ustawie o pracy policji, regulaminie oraz kodeksie karnym – nie są objęte nadzwyczajnym programem zwalczania pedofilii. Zamiast uchwalenie programu do zapobiegania i zwalczania pornografii dziecięcej mamy akcje. Akcja trzeźwości na drodze, walki z narkomanią, pornografią dziecięcą, pomocy rodzinie, itp., itd.. w efekcie tych akcji za kraty trafiali pijani rowerzyści często łapani na polnych drogach, młodzi ludzie za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, ojcowie, których nie stać na zapłacenie alimentów, właściciele komputerów na których znajdują się podejrzane pliki, o których pojęcia nie mieli użytkownicy komputerów, a pomoc rodzinie najczęściej polega na ograniczeniu praw i rozdzielaniu dzieci od rodziców.
Tylko dziwnym zbiegiem okoliczności, a może opatrzności boskiej, która czuwa nad szefami gangów zajmujących się niecnymi ale opłacalnymi profesjami, jakoś nikt nie budzi punkt szósta rano, a jeśli już wpadnie jakaś „grubsza ryba”, to tylko za sprawą przypadku, albo wewnętrznych porachunków.

Zyski biznesu opartego na pornografii przynoszą krocie: szacuje się, że przemysł porno sięga 4,9 mld USD rocznie. Znaczącą część zysków przynosi pornografia dziecięca – 116 tys. zapytań dziennie o pornografię dziecięcą!
Przy tak potężnych obrotach nietrudno stwierdzić, że tym biznesem zawodowo zajmują się ludzie bezwzględni. Że pieniądze z przemysłu porno trzeba szybko i dobrze wyprać, że trzeba strzec tajemnicy pornografii dziecięcej, bo to ekskluziw dla szczególnych odbiorców na całym świecie, a ujawnienie tajemnic alkowy tych osobliwych zboczeńców mogłoby wywołać wielkie poruszenie na salonach.

Andrzej Samson był zaledwie jedną z figur na szachownicy sieci zorganizowanej międzynarodowej grupy zajmującej się pozyskiwaniem i dystrybucją materiałów, głównie z pornografią dziecięcą.

W poruszonym przeze mnie temacie brakuje wzmianki o kościele, o roli i misji do jakiej został powołany, o tym, jak wielu kapłanów mija się z powołaniem i wpadło w sidła szatana popełniając ciężki grzech nieczystości: chyba żadne, jak dotąd, środowisko nie zostało dotknięta tak wielką skalą pedofilii, jaka ma miejsce w instytucji kościoła. To, że kościół ma problem nie musi oznaczać, że dźwigają go wierni kościoła, ani nie może oznaczać, że hierarchowie tej instytucji mogą ten problem ukrywać przed społeczeństwem.
Ujawnienie tej wstydliwej i bolesnej prawdy nie oznacza bynajmniej ataku na kościół – oznacza, że za niecny czyn karalny, tak duchowny, jak świecki pedofil powinien bezwzględnie trafić przed sąd i zostać skazany na karę więzienia i dożywotni zakaz pracy z dziećmi, a kara taka powinna być obligatoryjna.

0

Wiktor Smol

Copyright © 2011-2014 Wiktor Smol

369 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758