Mam pytanie do Pana ministra Macierewicza.
23/09/2012
440 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Bardzo sobie cenię wyniki pracy Pana zespołu. Śledziłem prace MAK-u, komisji Pana Millera i Pana Zespołu Parlamentarnego.
Z racji wykształcenia (budowa samolotów – rok 1979) wstrząsnęla mna sama katastrofa i jej skutki.
Poznałem dośc dokładnie prace tych 3 komisji. Sam zwróciłem uwagę na dziwne porzeciązenia działające na TU-154M w ostatnich sekundach jego lotu. Napisałem na ten temat dość sporo – starając się pisać językiem zrozumiałym.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że zapisy parametrów lotu TU-154M nie dla wszystkich są jasne i nie bardzo mogą oni wiedzieć jakie wnioski z nich wyciągać.
Mimo, że pod raportem Pana Millera podpisało się wiele osób (w tym specjalistów od transportu drogowego) moją uwagę zwróciło wiele zapisów jakby sprzecznych ze sobą. Na to zwróciłi uwagę równierz blogerzy NE oraz Panowie Bienienda, Nowaczyk i inni.
Dziwne są dla mnie następujące okoliczności:
1. Śp. pamięci major Protasiuk wg odczytanych stenogramów – rozkazał lot na 100 m celem przyjrzenia się sytuacji nad lotniskiem w Smoleńsku. Ten fragment lotu trwał ponad 7 sekund – po czym nastąpiła komenda o odejściu od lądowania.
2. Tu-154M lecący przez 7 sekund na 100 m nad poziomem lotniska po komendzie odejścia zaczyna tracić wysokość. Mógłby ją tracić gdyby był w fazie zniżania by po chwili zacząć się wznosić. Ale było inaczej.
3. Słowa nawigatora wg stenogramów odczytanych w Krakowie – podają kolejno obniżającą się wysokość – aż do poziomu 30-20 m. Są spokojne, żadnej większej reakcji załogi nie słychać. Czemu?
4. Tu-154M po komendzie „odejścia” zaczyna opadać na niebezpieczną wysokość. Każdy pilot by wtedy powiedział „kurwa – co się dzieje?”. A tu w zapisach cisza. Why?
5. Zwracałem uwagę w moich postach również na fakt, że w czasie tego manewru TU-154M leciał na automacie ciągu – po zerwaniu automatu sterowania podłużnego a potem poprzecznego – piloci nie byli samolotu w stanie opanować – bo zaczął zachowywać się odmiennie od ich (załogi) oczekiwań.
6. Kluczowe zatem pojawia się pytanie – DLACZEGO? To, że po remoncie samolotu w Rosji w ramach „dziwnego przetargu” następowały w nim awarie to jedno. Z danych oficjalnie opublikowanych przez komisję Millera wynika jasno, że w ostatnich chwilach lotu TU-154M miały miejsce gwałtowne przeciążenia pionowe. Pisałem o tym kilka razy. Raport Millera całkowicie je pominął – uważając, co niezgodne z logiką i fizyką, że był to skutek zderzenia z „pancerną brzozą”. To ewidentna bzdura, zderzenie w locie z przeszkodą skutkuje przeciążeniem poziomym lub kątowym ale nie pionowym.
7. Pytanie, które stawiam brzmi:
DLACZEGO NIKT NIE BADA OKOLICZNOŚCI SPRZED WYLOTU TU-154M DO SMOLEŃSKA? CZEMU ŻADNA Z KOMISJI SIĘ NIE ZAJĘŁA TEMATEM JAK WYGLĄDAŁO WEJŚCIE WSZYSTKICH PASAŻERÓW NA JEGO POKŁAD?
KTO GRZEBAŁ PRZY NAPRAWACH W ROSJI I PO PORAWKACH TYCH NAPRAW W WARSZAWIE?
Zaiste, dziwne, że tym nie zajęła się również Komisja Parlamentarna Pana min. Macierewicza.
Czy nie było żadnych świadków wylotu tego samolotu? A gdzie mechanicy obsługi naziemnej, obsługi lotniska i wieży lotów lotniska?
Ktoś pasażerów lotu podwoził na lotnisko, ktoś sprawdzał ich paszporty, wizy, odprawiał bagaże.
I cio? MORDA W KUBEŁ?
Ps: Co dziwne, hala odlotów na lotnisku Okęcie – wojskowe – została o ile dobrze pamiętam dość szybko po katastrofie zlikwidowana.