Z trudem przezwyciężyłem uczucie niechęci i zabrałem się do przeglądania wydanego jak zwykle dopiero w lipcu Małego Rocznika Statystycznego -2016 r.
GUS wykazuje się niezłomną siłą charakteru i mimo wielu nawoływań nie przyśpieszył choćby o jeden dzień wydania rocznika za rok 2015, który we współczesnych wymaganiach jest typową „musztardą po obiedzie” po przeszło pół roku od zakończenia roku sprawozdawczego.
Pod tym względem ustępuje rocznikowi przedwojennemu, który ukazywał się już w czerwcu, a przecież różnica w tempie obiegu informacji jest niebotyczna.
Różnica nie dotyczy jednak tylko terminu, ale także i treści, w której obecnemu rocznikowi daleko do jego przedwojennego poprzednika.
Na wstępie GUS składa ukłon swojej władzy, która zakończyła władanie w ubiegłym roku, ale GUS wzorem TK i zapewne kilku innych instytucji ciągle jej hołduje.
Dowiedzieliśmy się bowiem że PKB w roku 2015 urosło nam z 1.719 mld zł do 1.790 mld zł.
Wprawdzie to tylko 4,13 % /a po korekcie 3,6 %/, ale w przeliczeniu na każdego z nas mieszkańców „III Rzeczpospolitej” to 46,5 tys. zł.
I tu z miejsca dostajemy cios w nos, bowiem nasze dochody osobiste to tylko 1.338 zł. miesięcznie na osobę, a w skali rocznej 16 tys. zł. to jest zaledwie około 1/3 przypadającego na każdego z nas PKB.
Kto zjada resztę?
Nie wybrzydzając zbytnio przyjrzyjmy się realiom składającym się na ów przyrost PKB.
W rolnictwie przy wzroście powierzchni zasiewów z 10,4 do 10,8 mln ha mamy spadek produkcji zbóż z 32 mln. ton do 28 mln t, ziemniaków z 6,2 do 5,7 mln. t.
Buraków cukrowych z 13,5 do 9,4 mln t, warzyw z 5,6 do 4,8 mln t, owoców z 3,62 do 3,53 mln. t.
Ogólnie w produkcji roślinnej możemy stwierdzić stan klęski produkcyjnej.
Dla rolników ta klęska przybrała jeszcze gorsze rozmiary wobec spadku cen skupu zbóż:
-pszenicy z 68 zł za kwintal do 66 zł., a w życie z 53 zł do 51 zł.
Zadziwiające, ale mimo drastycznego spadku produkcji roślinnej stan pogłowia bydła i trzody utrzymał się na tym samym poziomie, a w drobiu wzrósł o 15 %.
Wzrosła też produkcja żywca z 5,8 do 6,2 mln. ton, jaj z 10,3 do 10,5 mld sztuk, mleka z 12,6 do 12,9 mld.l. i to przy spadku cen skupu z 1,37 zł/l do 1,13 zł/l.
Trzeba oddać rolnikom należne uznanie za utrzymanie poziomu produkcji zwierzęcej mimo tak niesprzyjających warunków.
Globalna produkcja rolna spadła jednak ze 105,4 mld. zł do 98,3 mld. zł. tj. o blisko 7 %.
Na tym tle nasuwa się stale podkreślana przeze mnie uwaga o zaniedbaniu produkcji rolnej w Polsce, a szczególnie w produkcji roślinnej specjalistycznych upraw i produkcji mleka.
Nie możemy nawet wrócić do osiąganego poziomu 16 mld. l mleka, a przecież powinniśmy produkować przynajmniej 20 mld l i zaopatrywać wszystkich w nieskażone nadmiarem chemii produkty mleczne.
Jak widać z powyższego rolnictwo nie przyczyniło się do wzrostu PKB w 2015 roku.
Na tym tle korzystnie wypadły połowy ryb, które wzrosły z 223 tys. t. do 236 tys. t. czyli zaledwie niemal jednej czwartej tego co łowiliśmy w nie tak dawnej przeszłości.
W przemyśle notujemy wzrost wartości produkcji z 1.210 do 1.270 mld. zł a więc o całe 5 %.
Jak to jednak wygląda w poszczególnych, najważniejszych dziedzinach?
Tradycyjnie spadła produkcja węgla kamiennego z 73 do 72,5 mln. t czyli mniej więcej jednej trzeciej tego co wydobywano za Gierka.
Spadła też produkcja węgla brunatnego, co w sumie jest niepokojące z racji zużycia węgla dla produkcji energii elektrycznej, której przemysł potrzebuje coraz więcej, a i gospodarstwa domowe też mają rosnące potrzeby.
Na domiar złego zmniejszyła się też produkcja własna gazu ziemnego i ropy.
I rzeczywiście produkcja własna energii elektrycznej wynosząca 165 TWh okazała się niewystarczająca bowiem zużycie już w 2014 roku przekroczyło 172TWh / niestety GUS nie jest w stanie dostarczyć nam dane na temat zużycia w 2016 roku!?/.
Stan produkcji energii elektrycznej należy traktować jak klęskę narodową, gdyż przy obecnych restrykcjach dalsze zwiększanie jej produkcji w oparciu o węgiel będzie utrudnione, a z innymi źródłami w Polsce jest bardzo słabo.
I tak mszczą się wieloletnie zaniedbania i uległość poprzednich władz wobec niemieckiego dyktatu.
Trzeba w tej mierze odwołać się do praw historycznych i zmienić kryteria oceny stosowane przez UE, o czym pisałem niedawno.
W innych produktach przemysłu wydobywczego należy wymienić wzrost wydobycia siarki do 627 tys. ton, co wprawdzie oznacza zaledwie około jednej trzeciej naszego wydobycia w ubiegłych latach i znaczny spadek wydobycia soli z 775 do 640 tys. t.
W przemyśle przetwórczym notujemy wzrost produkcji stali z 8,8 do 9,4 mln.t. zbliżamy się zatem do połowy poziomu produkcji osiąganej przed ćwierćwieczem.
Nadzieje na odnowienie produkcji aluminium po osiągniętych w 2014 roku 9,4 tys. t. prysły wobec produkcji w 2015 roku 2,2 tys. t. a jeszcze w 2005 roku produkowaliśmy 42 tys. t.
Nie wiem jak można sobie wyobrazić wzrost produkcji przemysłowej bez stali i aluminium.
Miedź trzyma się mocno mimo zawirowań na rynkach i utrzymała poziom blisko 600 tys. t.
Szkoda tylko, że podobnie jak polskie srebro i polskie drzewo sprzedawana jest, jako surowiec a nie w wyrobach gotowych.
Niestety lobby eksportowe trzyma się najmocniej i woli sprzedawać zagranicę niż zaopatrywać własny przemysł.
Szczegółowa lista produktów przemysłu wykazuje, że:
Produkcja cukru spadła z 2.063 tys. t. do 1.670 tys.t, tkanin ze 130 do 120 km2, obuwia ze 36,4 do 35,3 mln. par, tarcicy z 2.730 tys, do 2.700 tys. m2, szkła z 104 do 98,5 tys. m2, cegły wypalanej z 86,7 do 65,9 mln. sztuk, cementu z 15,4 do 15 mln. t. itd.
Natomiast wzrosła produkcja kwasu siarkowego z 1.550 tys. t. do 1.700 tys.t.
tworzyw sztucznych z 2,7 do 2,9 tys. t. \wyrobów z gumy z 928 do 98 tys. t.
Standardowe polskie produkty eksportowe, czyli AGD utrzymują się mniej więcej na tym samym poziomie, to samo dotyczy urządzeń elektronicznych z wyłączeniem komputerów wykazujących spadek produkcji o 20 %’
Osobnego omówienia wymaga sprawa produkcji bodajże najważniejszych dziedzin przemysłu maszynowego:
– urządzeń transportowych, wśród których szczególną uwagę należałoby poświęcić
ciągnikom rolniczym, których w Polsce jest około 2 mln. i które dla samej wymiany potrzebują przynajmniej 60 tys. sztuk rocznej produkcji. Tymczasem produkcja została zredukowana do ilości 3,6 tys. sztuk czyli praktycznie zlikwidowana.
Produkcja autobusów pozostaje bez zmian na poziomie 5 tys. sztuk, co w zestawieniu z potrzebami jest stanowczo za mało, ale samorządy nie mają pieniędzy na zwiększenie i renowację taboru.
Po zlikwidowaniu własnego przemysłu samochodowego wiązano wielkie nadzieje z ulokowaniem w Polsce obcych fabryk. Okazało się jednak, że po szybkim początkowym wzroście produkcji nawet do blisko miliona sztuk samochodów osobowych, przyszła kolej na spadek tej produkcji o połowę/ W 2015 roku wyprodukowano jedynie 535 tys. co i tak jest nieco lepiej niż w poprzednim roku, ale lokuje nas w końcówce producentów samochodów, poniżej nawet Słowacji, a relatywnie i Rumunii.
Poza ilością jest to też problem jakiegokolwiek polskiego udziału w tej produkcji poza najprostszą robocizną, projektowanie i zarząd znajdują się poza Polską.
Przez 70 lat począwszy od przedwojennej licencji Fiata był tworzony polski przemysł samochodowy, ażeby jedną arbitralną decyzją go zlikwidować.
Podobnie sytuacja wygląda w przemyśle okrętowym, który miał wszelkie szanse ażeby stać się wizytówką polskiego przemysłu.
Zwodowano bowiem w 2014 roku 8,8 tys. DWT, a w roku 2015 – 5,1 tys. DWT, a przecież jeszcze w roku 2005 było tego 722 tys. DWT.
Wprawdzie na pocieszenie możemy zanotować wzrost produkcji samochodów ciężarowych ze 116 tys. sztuk do 121 tys. i rowerów z 990 tys. do 1.035 tys. ale przecież te ilości są niewielkie w zestawieniu zarówno z możliwościami jak i potrzebami.
I tak w sumie przegląd poszczególnych pozycji produkcji przemysłowej nie bardzo zgadza się z pozytywną oceną GUS w odniesieniu do pięcioprocentowego wzrostu globalnej wartości tej produkcji.
Produkcja budowlano montażowa wykazuje w 2015 roku wzrost o 3,2 % co może budzić zdziwienie na skutek zmniejszenia produkcji niemal wszystkich materiałów budowlanych, ale nie wykluczone że posłużono się importem, lub po prostu manipulacją cen.
Wprawdzie liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła ze 143 tys. do 147 tys. ale przecież jest to zaledwie połowa tego, co powinno się budować żeby mieć nadzieję na wyjście z niedoboru mieszkaniowego.
Jeszcze gorzej wygląda społeczne czynszowe budownictwo mieszkaniowe, które znalazło się w stanie upadku zmniejszając się z około 5 tys. do 3 tys. mieszkań. Jeszcze przed paru laty było to 12 tys. co i tak było kroplą w morzu potrzeb.
W transporcie spadł tonaż przewozów, nośność morskiej floty handlowej i zdolność przewozowa transportu lotniczego, wzrósł natomiast obrót portów morskich z 69 mln. t. do 70 mln.t.
Szczypta optymizmu pochodzi z handlu zagranicznego, udało się wyrwać z wieloletniego deficytu obrotów zagranicznych osiągając 15,5 mld. zł nadwyżki wobec niedoboru 11,1 mld. zł w roku 2014.
Żeby jednak nie popadać w euforię należy zaznaczyć, że poziom naszego eksportu jest ciągle mikroskopijny i wynosi nawet nie 10% poziomu naszego sąsiada i największego partnera handlowego – Niemiec. Ta zależność od Niemiec jest bardzo niebezpieczna mając na względzie i inne zależności, w które wprowadziły nas poprzednie rządy.
Również niepokojące są wysokie deficyty w obrotach z Rosją i Chinami, a także bardzo niski poziom handlu ze stanami Zjednoczonymi, największym światowym importerem.
Jeżeli stosunki z USA mają przejść od deklaracji do czynów to sprawa obrotów towarowych obok wzajemnej swobody podróży, powinna znaleźć swoje miejsce.
A w ogóle jak Katon Starszy powtarzam: Caeterum censeo…. Budownictwo mieszkaniowe i eksport powinny być głównymi kołami napędowymi polskiej gospodarki.
W sumie realia naszej gospodarki nie wyglądają w roku 2015 tak optymistycznie jak to wynika z ostatecznego wniosku GUS w postaci wzrostu PKB o blisko 4 %.
Ale widocznie potrzeba dobrych wiadomości dla swojego pana jest większa od realiów, tylko że tego pana już nie ma.
Żeby nie zanudzić, a co najgorsze, nie straszyć czytelnika nie będę opisywał sytuacji finansowej ograniczając się jedynie do odnotowania wzrostu o przeszło 50 mld. zł. długu publicznego i deficytu budżetowego z 29 mld. zł. do 42,6 mld. zł.
I to niestety nie jest ostateczny rachunek, jaki nam pozostawiła poprzednia ekipa rządząca w Polsce przez ostatnie 8 lat, pozostaje bowiem gigantyczny dług świadczeń emerytalno społecznych, który obciąża budżet w sumie z obsługą formalnego zadłużenia blisko 90 mld zł. pozbawiając go możliwości jakiegokolwiek manewru.
Nie do pozazdroszczenia jest położenie spadkobierców obciążonych takim dziedzictwem.
Na zakończenie o sytuacji społecznej, w której na pierwszy plan wysuwa się problem dzietności Polaków, w 2015 roku spadliśmy już do poziomu wskaźnika – 1,23 co w efekcie przyniosło ubytek ludności nie mówiąc już o „czasowej” emigracji zarobkowej, która coraz częściej przekształca się w trwałą.
GUS pomija całkowicie ten podstawowy dla bytu narodowego problem, ale rozwiązanie jego wymaga znacznie większego wysiłku niż „500 zł”. W pierwszej kolejności zwiększenia poziomu aktywności zawodowej Polaków z niskiego wskaźnika 56 % do przynajmniej 60%, zapewnienia młodym małżeństwom dostępu do mieszkań, a nade wszystko zwiększenia efektywności naszej gospodarki, a tym samym dochodów społecznych.
Czego należy życzyć z całego serca nowej ekipie rządowej wraz z nadzieją na stworzenie ogólnonarodowego ruchu na rzecz zasadniczej przebudowy całokształtu życia narodu i państwa.