Mało znana historia Kortowa
18/01/2012
834 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
W nocy z 21 na 22 stycznia 1945 roku, na terenie dzisiejszego Kortowa (olsztyńskiego miasteczka akademickiego), rozegrał się makabryczny mord. Sowieci podpalili miotaczami ognia niemieckie zabudowania szpitalne z ludźmi w środku…
II wojna światowa. Palili żywcem bezbronnych
W nocy z 21 na 22 stycznia 1945 roku, na terenie dzisiejszego Kortowa (olsztyńskiego miasteczka akademickiego), rozegrał się makabryczny mord. Sowieci podpalili miotaczami ognia niemieckie zabudowania szpitalne z ludźmi w środku, których nie udało się ewakuować z powodu stanu zdrowia. Rosjanie mordowali także tych, którym udało się wydostać z płomieni. Byli dobijani bagnetami. Ocenia się, że w styczniu 1945 roku, żołnierze radzieccy zamordowali pół tysiąca bezbronnych Niemców!
Przed laty na terenie Kortowa (niem. Kortau – w języku staropruskim oznaczało stary las) mieścił się wielowyznaniowy cmentarz. Chowano tam także pacjentów Prowincjalnego Szpitala dla Obłąkanych, który otwarto w 1886 roku. Była to jedna z największych tego typu placówek na terenie Prus Wschodnich.
W latach 1939-1944, zgodnie z niemieckim programem eugenicznym (akcja T-4), pozbywano się tzw. “bezużytecznych” chorych, którzy „zaśmiecali” społeczeństwo Rzeszy Niemieckiej. Niektórzy twierdzą, że przytułek dla umysłowo chorych w Kortowie stał się ośrodkiem badań naukowych dokonywanych na ludziach. W tamtych czasach, wśród ludności Olsztyna, krążyły pogłoski o eksperymentach na otwartych mózgach dokonywanych na terenie zakładu, krześle elektrycznym i niskich racjach żywieniowych pacjentów.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, część szpitala zlikwidowano, przeznaczając sale na lazaret wojskowy. Co się stało z pacjentami ze szpitala dla obłąkanych? Część wywieziono do Rzeszy i tam wymordowano. Jak podają źródła historyczne, w ramach akcji T-4, zginęło około tysiąca kortowskich pacjentów chorych psychicznie.
MORD NA BEZBRONNYCH
W styczniu 1945 roku Armia Czerwona zajmowała Olsztyn. Zgodnie z dyrektywą Stalina czerwonoarmiści niszczyli wszystko co napotykali na swej drodze. Palili i grabili niemieckie miasta, a także gwałcili kobiety bez opamiętania. „
Musicie na zawsze zmiażdżyć bestię w jej norze. Złamcie za pomocą gwałtu zarozumiałość rasową germańskich kobiet. Potraktujcie to jako należną wam zdobycz. Zabijajcie, dzielni czerwonoarmiści” – apelował do czerwonoarmistów w 1942 roku publicysta
Ilia Erenburg , kiedy Niemcy zaatakowali ZSRR.
W nocy z 21 z 22 stycznia 1945 roku Rosjanie wkroczyli do Kortowa. Była wtedy wyjątkowo sroga zima. Zaczęli bez opamiętania podpalać miotaczami ognia niemieckie zabudowania szpitalne z ludźmi w środku, których Niemcy nie zdążyli już wywieźć.
Tuż przed wkroczeniem do Kortowa Armii Radzieckiej, cześć psychicznie chorych, którzy mogli się poruszać, wywieziono na Dworzec Zachodni w Olsztynie. Tam załadowano ich do pociągu, który dojechał do oddalonych o kilka minut jazdy Naterek. Niestety historia nie zostawiła po nich śladu. Być może pozamarzali w stojących na bocznicy wagonach, byli przecież ubrani tylko w piżamy.
Owej styczniowej nocy, w pomieszczeniach szpitalnych, pozostała część pacjentów, ranni niemieccy żołnierze walczący niedawno na froncie wschodnim, którzy ze względu na stan zdrowia, nie nadawali się do ewakuacji. Ofiarami Rosjan padła także grupa niemieckich uchodźców. Wszystkich spotkał okrutny los.
Kiedy Armia Czerwona wkroczyła do Kortowa budynków szpitala broniła tylko garstka żołnierzy, którzy byli bez szans na przeżycie. Zostali oni zamordowani z zimna krwią łącznie z personelem szpitala oraz pozostałymi osobami. Czerwonoarmiści nie oszczędzili także dyrektora zakładu, który wraz z żoną został zastrzelony w swojej willi.
(dziś budynek przy ulicy Warszawskiej 107 w Olsztynie)
Losy pacjentów podzielili także lekarze. Znaleziono ich powieszonych na strychu domu przy ulicy Warszawskiej 111 (fot. poniżej). Prawdopodobnie wraz z rodzinami odbierali sobie życie. Niejednokrotnie podejmowano próby wyjaśnienia tych okoliczności, lecz nie udało się to do dziś. Możemy tylko przypuszczać, że niemieccy lekarze woleli sami sobie odebrać życie, wyprzedzając tym samym los, jaki mieli im zgotować Rosjanie.
Nad Kortowem roztaczał się trupi odór i zapach śmierci. Zwłokami ludzi, które leżały na terenie Kortowa, nikt się nie przejmował. Tylko wygłodniałe psy chodziły “polować” na padlinę. Po długim czasie zwłoki przenoszono do budynków, które przetrwały (między innymi do budynku dzisiejszej stołówki akademickiej). Ciała posypywane były chlorem i zakopywane w ziemi.
W 1949 roku w Kortowie rozpoczęto prace archeologiczne, które kontynuowano do lat 60-tych. Odkryto wtedy kilka masowych grobów w okolicach dzisiejszej stołówki studenckiej. Pozwoliło to jednoznacznie stwierdzić, że była to zbrodnia wojenna. Zwłoki ekshumowano i przeniesiono na działające jeszcze wtedy cmentarze przy dzisiejszej poliklinice i kościele św. Józefa. Ocenia się, że w styczniu 1945 roku zamordowano w Kortowie pół tysiąca osób. Przez długie lata za ten mord obarczano wycofujące się wojska hitlerowskie. Zaraz po wojnie próbowano zataić wiele faktów, sprzyjała temu sytuacja polityczna.
To jedna z ciemnych kart w historii Kortowa, którą skrzętnie przez lata Rosjanie chcieli zatuszować.
Autor powyzszego tekstu- Marcin Michalski- bierze udział w konkursie na Blog Roku 2011
Aby oddać głos na blog wystarczy wysłać sms o treści H00111 na numer 7122. Koszt sms to jedynie 1,23 zł. Z jednego numeru telefonu można wysłać tylko jeden sms – liczy się więc każda wysłana wiadomość.