Jej obecność w Sejmie to obciach dla tej instytucji! Coś takiego, przesiąkniętego kłamstwem do szpiku kości, nigdy nie powinno się tam znaleźć! Adam Szejnfeld również!
Małgorzata Kidawa – Błońska nie byłaby sobą, gdyby nie dała głosu w sprawach, które zazwyczaj już z daleka nieprzyjemnie pachną kłamstwem i prowokacją – by je po prostu bardziej uwiarygodnić. Tak też się stało z bzdurami wygadywanymi przez – podobno – funkcjonariusza CBA, który swoje osobiste frustracje postanowił wypłakać na łonie "Gazety Wyborczej".
Należy w tym momencie wspomnieć, z jaką zazdrością i nienawiścią – a także kompletną indolencją – ten informator GW …
"… opisuje typowy strój agenta Tomka: "Przykładowy ubiór to koszula za 1200 złotych, garnitur za około 3-4 tysięcy w zależności od marki, buty od 2 tysięcy wzwyż, teczka około tysiąca, pasek też 500, 600 złotych, zegarek… To były zegarki od 15 tysięcy wzwyż, znanych marek, przede wszystkim Omega, Longines, Maurice Lacroix. I oczywiście złota biżuteria. Tomek lubił błyszczeć. To był jego sposób, żeby przekonać figuranta. Błysnąć różnymi gadżetami. Nie uznawał podróbek i zamienników"."
Stek bzdur, kłamstw i pomówień tego niby funkcjonariusza, stawia pod znakiem zapytania nie tylko jego przeszłość w CBA, ale także jego inne "zainteresowania". Z jego opowieści wynika jednoznaczne potępienie dla działań tzw. przykrywkowców. Na tej podstawie można zapytać:
Czy czasem, ten informator GW, nie był jakimś kretem w CBA, jakimś współpracownikiem świata przestępczego?
Przecież ci przestępcy, także łapówkarze, bali się właśnie takich "agentów Tomków", najbardziej! To przez takich przykrywkowców, których można było kiedyś spodziewać się wszędzie tam, gdzie robiono tzw. interesy, kręcenie lodów stało się w znacznym stopniu utrudnione, a zyski z podejrzanych biznesów spadały!
W tym momencie przestaje dziwić atak Salonu na ludzi poświęcających swoje życie osobiste a także poważnie ryzykujących swym zdrowiem i życiem, by ścigać już u źródeł tych, którzy wiedzą jak dobrze zarobić a się nie narobić, jak kręcić lody razem z innymi macherami … – "coś tam coś tam" w tym temacie miałaby do powiedzenia także niedawna koleżanka partyjna Małgorzaty Kidawy – Błońskiej, Beata Sawicka. I co się dziwić, że ta praktykująca na co dzień, od wielu już lat, mowę nienawiści posłanka Platformy Obywatelskiej, dołączyła do chóru opluwaczy obecnego posła PiS-u, Tomasza Kaczmarka.
Ona po to wstała dzisiaj rano, by przybyć do studia TVP Info i tam podzielić się swoimi frustracjami, swoją chorą wizją świata. Nie dość, że ta Prymitywna Osoba kłamliwie oskarżała, że za rządów PiS-u:
"… w tamtych czasach był taki zwyczaj, że funkcjonariusze nakłaniali do popełniania przestępstw …",
to na koniec swojego występu dała dodatkowy popis osobistej nienawiści wobec posła Tomasza Kaczmarka, stwierdzając z wielkim obżydzeniem:
No proszę, ktoś kto ma doświadczenie w ściganiu przestępców, kto zna ich sztuczki, według posłów PO nie nadaje się do Sejmu – pewnie w przeciwieństwie do nieustraszonej pogromczyni dorsza za 17 złotych, Julii Pitery, która od lat coś tropi i tropi … tylko nie wiadomo co, ale kasę bierze. Podobnie jak i pani poseł Małgorzata Kidawa – Błońska, która czerpie profity z tytułu bycia parlamentarzystką, ale łamie prawie na każdym kroku przysięgę, którą składała przyjmując mandat posła. Przecież te prawie 2 miliony złotych, które my obywatele wydaliśmy na posłankę Małgorzatę Kidawę – Błońska, to pieniądze wyrzucone w błoto, gdyż ona przez te lata od kiedy zasiada w Sejmie, czyli od 2005 roku dba głównie o interes prywatny członków swojej Partii – zamiast dbać o interes państwa i nasz, ogółu obywateli! A robi to m.in. za pomocą prymitywnych kłamstw, pomówień i konfabulacji! Do tego nie rozumie prostej prawdy, że zdjęcia upubliczniane przez "Gazetę Wyborczą" wcale nie kompromitują agenta Tomka. lecz kompromitują tylko i wyłącznie środowisko, którego ona broni. To środowisko jej kolegów, przyjaciół, "autorytetów", idoli … właśnie tak się zachowuje, jak to widać na tych zdjęciach a agent Tomek, jedynie, niczym kameleon, za każdym razem przystosowywał się do środowiska, w którym wypełniał służbowe zadanie!!!Beata Sawicka jest najlepszym dowodem tego, co cenią jej koledzy i koleżanki z Platformy Obywatelskiej, najbardziej …
Warto przypomnieć choćby tylko fragmenty dawnych wypowiedzi Małgorzaty Kidawy – Błońskiej, w których ona sama przyznaje się do tych kłamstw i obłudy, na niespotykaną wprost skalę. To właśnie Robert Mazurek poczas rozmowy "rozebrał" ówczesną rzeczniczką sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego wykazując agresję zarówno jej jak i jej koleżanek i kolegów partyjnych, łącznie z kandydatem PO na prezydenta.
Już pierwsze jej słowa:
"Pewnie, że chciałabym, by polityka złagodniała. Nie wierzę, że ludzie przestaną się kłócić i obrażać, że staną się aniołami, ale chciałabym, byśmy potrafili uznać swoje racje, ustąpić tam, gdzie to możliwe. Choć u nas i tak nie jest najgorzej, bo widzimy w partnerach politycznych ludzi, nie próbujemy ich zniszczyć…"
dowodzą, że bezczelnie kłamie od lat – także i teraz, wzniecając kolejne zarzewie mowy nienawiści, odbierając prawo do zasiadania w Sejmie uczciwym ludziom …
A im dalej (w tym "rozbieraniu"), tym gorzej:
"W Sejmie, na mównicy, Janusz Palikot zawsze zachowywał się przyzwoicie …
No dobrze, to, co robił poza parlamentem, co pisał na blogu, mówił mediom to oddzielna sprawa. I tu rzeczywiście przekraczał granice dobrego smaku i dobrego wychowania …
Natomiast Stefan Niesiołowski bardzo ostro stawia pewne sprawy, bo ma taki temperament, ale z to człowiek największej dobroci, nikogo by nie skrzywdził, a jakby było trzeba, to swojego przeciwnika wręcz ratowałby, pomagałby mu i zrobiłby dla niego wszystko …"
(Z pewnością, słowa: "Won stąd!" i pobicie reporterki na oczach kolegów partyjnych z PO nie spowodowało u posłanki Małgorzaty Kidawy – Błońskiej zmiany zdania o pOśle Niesiołowskim!)
Robert Mazurek: "Zapewne dlatego mówił, że „naszym celem jest zniszczenie PiS, zniszczenie braci Kaczyńskich”?
Małgorzata Kidawa – Błońska: Nie podobał mu się ich styl uprawiania polityki.
RM: I dlategomówił o „wyeliminowaniu z życia publicznego”?
MK-B: Rozumiem, że jednym się taki język podoba, a innym nie, alew polityce nie język jest najistotniejszy. Najważniejsza jest skuteczność.
RM: To manifest cynizmu. Naiwnie myślałem, że pani powie, iż najważniejsza jest idea, a skuteczność jest jej służebna.
MK-B: To prawda, ma pan rację, ale przecież nie może pan sobie ot tak, siedzieć i powtarzać: „Oj, chcę zmienić świat”, tylko musi pan do tej polityki wejść.
RM: I zaakceptować taką, jaka jest.
MK-B: Nie muszę ze wszystkim się zgadzać, ale by działać skutecznie w polityce, muszę zaakceptować jej reguły.
RM: I nazywać przeciwnika politycznego psychopatą?
MK-B: Te słowa nie padły pod adresem konkretnej osoby…
RM: Nie mówię o kabotynie na koturnach z waszego komitetu. Pytam ogólnie, czy pani się podoba taki język?
MK-B: Nazywanie kogoś psychopatą mi się nie podoba. Nie lubię tak dosadnych określeń, choć w debacie politycznej trzeba pewne rzeczy nazywać po imieniu.
RM: Powiedzenie, że Kaczyński nie ma kwalifikacji, bo nie jest niczyim ojcem, ale hodowcą zwierząt futerkowych, to tylko nazwanie rzeczy po imieniu, nie obrażanie?
MK-B: Profesor Bartoszewski, odkąd słucham jego wystąpień, mówi bardzo barwnym językiem, używa zaskakujących, oryginalnych porównań…
RM: Pani docenia bogactwo języka, a ja uważam, że naigrawanie się z Jarosława Kaczyńskiego, że nie ma rodziny, zwłaszcza w kontekście 10 kwietnia, jest czymś osłupiającym.
MK-B: Zgadzam się z profesorem Bartoszewskim, że poświęcenie i trud wychowania wielu dzieci jest dobrym sprawdzianem charakteru człowieka.
RM: Wróćmy do pytania, czy hodowca zwierząt futerkowych, który…
MK-B: Proszę pana, chowanie zwierząt to też pewna umiejętność! Sama mam kota i psa, wiem, o czym mówię.
RM: BronisławKomorowski też ma zwierzęta. Głównie wypchane.
MK-B: Nie ma wypchanych zwierząt.
RM: Wiem, ma psa. Jest myśliwym.
MK-B: Proszę pana, myślistwo jest z człowiekiem związane od początków naszej historii! Ludzie tak zdobywali pożywienie.
RM: Chce pani powiedzieć, że marszałek poluje z głodu? Prof. Środa mówi po prostu, żeKaczyński zwierzęta kocha, a Komorowski kocha je zabijać.
MK-B: To prastara polska tradycja, której hołdowali królowie spoczywający dziś na Wawelu czy przedwojenni prezydenci. Myśliwi wykonują mnóstwo potrzebnej roboty, chroniąc gatunki zagrożone przed drapieżnikami.
RM: Atakujecie, jakbyście musieli rozpaczliwie ratować marszałka.
MK-B: My?! O czym pan mówi?
RM: O „kandydacie specjalnej troski” Sławomira Nowaka.
MK-B: o szybka, niepotrzebna wypowiedź.
RM: A ogłaszanie wojny domowej? Będziecie się okopywać?
MK-B: Pan Andrzej Wajda jest bardzo wrażliwą osobą i został osobiście dotknięty pewnymi ekstremalnymi wypowiedziami i zachowaniami rodaków, mógł więc się poczuć jak na wojnie domowej.
RM: Pani uważa, że wybór między Komorowskim a Kaczyńskim to „wybór między dobrem a złem”?
MK-B: Nie potrafię powiedzieć, że ktoś jest z gruntu zły, a ktoś dobry. Dla mnie Komorowski ma więcej zalet, do niego mam zaufanie.
RM: Czym innym są emocje, czym innym obrażanie. Gdybym wykpiwał pani czarny strój żałobny, dowodziłoby to mojej dzikości.
MK-B: KazimierzKutz nie mówił tego w odniesieniu do konkretnych osób.
RM: Do jak najbardziej konkretnych: Kaczyńskiego i Jakubiak.
MK-B: Nie wiedziałam, że będziemy rozmawiali głównie o wypowiedziach Palikota czy Kutza.
RM: Cytatów z Palikota pani oszczędziłem.
MK-B: Dobre i to. Doceniam pańskie miłosierdzie. Nasza kampania jest bardzo spokojna, toczy się zgodnie z planem, nawet nie przejmujemy się tym, że naszego głównego kontrkandydata nie ma.
RM: Nie ma? Spotkał się z pani kandydatem na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego.
MK-B: Nie ma go w tym sensie, że nie prowadzi normalnej kampanii.
RM: Macie z tym jakiś problem?
MK-B: My prowadzimy swoją kampanię. Marszałek spotyka się z wyborcami, powstają filmy promocyjne, są czaty internetowe, jest plakat – wszystko to, co powinno być w kampanii …"
(Od kiedy to "spotkaniami z wyborcami" nazywa się pobyt w szpitalu i tamte "spotkania" Bronisława Komorowskiego z personelem lekarskim w szpitalu, dla podratowania tak skrzętnie ukrywanej choroby serca? Ładnie to tak bezczelnie kłamać?)
RM: "Zaraz, porównanie do miłych w sumie pluszowych postaci jest oburzające i to straszna obraza, tak?
MK-B: Oczywiście, że tak!
RM: A psychopaci, dewianci psychiczni, nekrofile, karły moralne, alkoholicy, półżywi prezydenci, bydło, dyplomatołki to pieszczoty?
MK-B: Chce mnie pan sprowokować? Przytoczył pan wypowiedzi kilku osób, a próbuje obrazić wszystkie 160. Nazywanie tych bardzo szacownych ludzi muppetami jest przekroczeniem granic przyzwoitości i kultury…
RM: Którzy innym zarzucają nekrofilię. Sławomir Nowak człowieka, który stracił jedynego brata i bratową, a którego matka jest ciężko chora, nazywa „kandydatem specjalnej troski”. To nie jest bezczelne, prawda?
MK-B: Nie, to nie jest bezczelne, to jest nieprzemyślane. Już o tym mówiłam.
RM: „Biologia jest po naszej stronie, wygramy z geriatrią” – mógłbym tak mówić o ludziach z waszego komitetu?
MK-B: Przecież już mówiono w podobny sposób i mnie się to absolutnie nie podoba. Byłabym oburzona.
RM: A wie pani, kto jest autorem tych słów?
MK-B: Nie.
RM: Sławomir Nowak …
RM: To może wróćmy do rozmowy. Spytałem, czemu sztab kandydata gromiącego innych w sondażach ucieka się do agresji?
MK-B: Tylko że ja żadnej agresji z naszej strony nie widzę, a pan nie może mi jej wykazać.
RM: Kandydat specjalnej troski, nekrofil, psychopata… Mam to powtarzać?
MK-B: Nie ma potrzeby. Ja w tym nie widzę żadnej agresji.
RM: A chciałaby pani, by tak mówiono o Bronisławie Komorowskim?
MK-B: Przecież nie pochwalałam takich wypowiedzi,ale nie dostrzegam w nich agresji. Agresją jest za to sposób, w jaki pan prowadzi ze mną ten wywiad.
/jak_mazurek_rozebral_kidaweblonska_czyli_obnazone_po_wklejka_z_rzepy_youtube
A oto kolejna odsłona "polityki miłości" a w rzeczywistości eskalacja "mowy nienawiści" i nawoływanie do wojny domowej, w wykonaniu natępnego wybitnego reprezentanta Platformy Obywatelskiej!
Właśnie przed chwilą, w podobnym tonie, w jakim przebiegała kiedyś ta rozmowa Roberta Mazurka z Małgorzatą Kidawą – Błońską, wypowiedział się do kamery Adam Szejnfeld – zresztą, nie od dziś dzielnie konkurujący w kłamstwach i oszczerstwach ze swoją partyjną koleżanką. Ten człowiek, któremu obłuda aż bije z twarzy – nie tylko z tego co wygaduje – bezczelnie zaapelował
dla ludzi, którzy według niego, noszą nienawiść w sercach i na sztandarach! Oczywiście wskazał od razu kogo ma na myśli … na pewno nie siebie, nie Małgorzatę Kidawę – Błońską, nie Pawła Olszewskiego, Rafała Grupińskiego ani Stefana Niesiołowskiego …
Oj chyba znowu przydałby się Robert Mazurek, by "rozebrać" kolejnego Prymitywnego Obłudnika!
Link do zdjęcia wprowadzającego:
grafik.rp.pl/grafika2/927262,995143,148.jpg
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.