Politycy uwielbiają odwoływać się do idei demokracji, powoływać na „mandat demokratyczny”. Tyle, że jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że w istocie są jej największymi wrogami. Rzecz jasna jedynie nieliczni mówią o tym wprost, pozostałych zaś poznajemy po owocach.
Żeby nie być gołosłownym – obywatelska inicjatywa ustawodawcza w sprawie wprowadzenia Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, podcinająca władzę prezesów partii przyznających „miejsca biorące” – do kosza; ACTA – brak jakichkolwiek konsultacji, wątpliwe zapisy, protesty i mimo to podpis, który dopiero w PE przepadł; referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz – Waltz – zagrywka „popierasz – nie głosuj” nijak ma się do deklaracji o demokratycznych ideałach; wreszcie kwestia referendum w sprawie posyłania sześciolatków do szkół – nie będzie, bo tak, i już, władza wie lepiej.
Ostatnio w ramach przygotowań do eurowyborów pojawiły się badania z których wynika, że w 20 na 28 państw członkowski UE większość obywateli krytycznie ocenia kierunek rozwoju EUropy (link), w związku z czym eurosceptycy mogą liczyć na dobry wynik. I co w związku z tym robią miłośnicy demokracji? Analizują przyczyny krytycznego stosunku do UE? Zwracają uwagę, jak Prezydent Bronisław Komorowski, na fakt, że oparcie gospodarki na usługach i deindustrializacja to de facto postawienie UE w pozycji klienta wobec np. Chin, Indii, Pakistanu czy USA (link)? A może dyskutują o zmniejszeniu polskiej floty rybackiej o 70% po wstąpieniu do UE i dalszym jej niszczeniu nakładaniem nieuzasadnionych kar sięgających 300 tysięcy zł za przekroczenie limitów połowowych i wysyłaniem komorników przy całkowitej bierności rządzącej PO, która tak się składa jest również najsilniejszą „polską” partią w PE (link)?
Nic bardziej mylnego! Oto Lidia Geringer de Oedenberg, europosłanka Sojuszu Lewicy (nomen omen) Demokratycznej bije na alarm pisząc o „brunatnych demonach”, gotowych utopić utopię „UEtopii” (link). Bardzo ciekawie (nie licząc „kwiatków” typu „Cofnijmy się parę miesięcy wstecz” – a do przodu potrafi się Pani cofnąć, bo jak to mówią „jak się nie obrócisz d… zawsze z tyłu”?) analizuje (bez skojarzeń) podnoszone przez sceptyków argumenty: statystyki bezrobocia, socjalne wyłudzenia przez imigrantów i wzrost przestępczości wiązany z napływem imigrantów ze Wschodu. Baje też o walce z kryzysem Trojki (KE, MFW, EBC) poprzez „zaciskanie pasa”: reforma finansów publicznych, cięcia wydatków, zmniejszenie deficytu budżetowego. I lamentując nad perspektywą „włączenia hamulca dla integracji” rzuca dramatycznie „Naprawdę nie chcemy korzystać z funduszy i szans, jakie obecnie są w naszym zasięgu, nie chcemy już nowych dróg ani dopłat dla rolników?”.
Szkopuł w tym, że na statystyki bezrobocia akurat biurokracja unijna ma niebagatelny wpływ – vide zakaz tradycyjnego wędzenia kiełbasy. Z dobrodziejstwem „funduszy unijnych” też niezbyt trafione – ze wstępnych wyliczeń wynika, że jednak Polacy dopłacają do tego interesu (link), o skutkach nie wspominając. A i co do „zaciskania pasa”, to trudno nie zauważyć, że dotyczy podatników utrzymujących ten bardak a nie mędrców brukselskiej biurokracji (link). Dodając do tego, że siła partii w UE pokrywa się z układem politycznym w krajach członkowskich, sceptycyzm jest jak najbardziej uzasadniony. I bez dyskusji a przy podważaniu woli demokratycznej większości to się może skończyć kolejnym Majdanem, tym razem w Brukseli. Miła perspektywa, na poczet demokratyzacji UE oferuję kanister benzyny i zapalniczkę ;P
Jeden komentarz