Dane Centrum Szymona Wiesenthala mówią o co najmniej 100 żywych jeszcze nazistowskich oprawcach, którzy uniknęli kary. Większość z nich ma około 100 lat.
– Wiek nie zmienia morderców w dżentelmenów – mówi portalowi Gazeta.pl dr Efraim Zuroff, dyrektor biura Centrum w Jerozolimie, znany jako "łowca nazistów". I zapowiada polowanie na kolejnego zbrodniarza.
Michał Gostkiewicz, Gazeta.pl: Czy 97-letni Laszlo Csatary (aresztowany w Budapeszcie dzięki informacjom Centrum Wiesenthala, były szef policji w słowackich Koszycach, który pomagał w transporcie 15,7 tys. Żydów do Auschwitz – red.) nie jest za stary na sąd?
Dr Efraim Zuroff*: To rozstrzygną eksperci. Ale wiadomo, że Csatary sam prowadzi samochód. To oznacza, że jest chyba wystarczająco zdrów, żeby stanąć przed sądem.
Wielu byłych nazistów, których pan odnalazł, było mimo podeszłego wieku w całkiem dobrym zdrowiu, ale tylko do chwili, gdy zostali odnalezieni…
Wie pan, jak to działa? W chwili, w której ludzie tacy jak oni mają stanąć przed sądem, zapadają nagle na dziwną chorobę, charakterystyczną dla nazistowskich zbrodniarzy wojennych, uniemożliwiającą stawienie się w sądzie.
eraz spotkał się pan z utrudnianiem śledztwa czy wręcz odmową współpracy. Gdzie było najtrudniej?
Wielu ludziom nie podoba się to, że ktoś z zagranicy przyjeżdża łapać nazistowskich zbrodniarzy wojennych i zmusza ich rządy, żeby postawiły ich przed sądem. Zwłaszcza w Europie Wschodniej, której kraje najpierw były przez ponad 40 lat pod komunistyczną okupacją i miały tylko 20 lat, żeby rozliczyć się z przeszłością. A problem ze wschodnią Europą jest taki, że natura kolaboracji z nazistami była tu gorsza niż w innych krajach.
Konsekwentnie podkreśla pan, że choć w Polsce też byli kolaboranci, to Polacy nie byli częścią nazistowskiej machiny zagłady…
Dokładnie tak. Były indywidualne jednostki. Kolaboranci, którzy współpracowali we wstępnych fazach "ostatecznego rozwiązania". Wskazywali 'kto Żyd, a kto nie Żyd’, rabowali domy, pakowali Żydów do pociągów jadących wprost do nazistowskich obozów koncentracyjnych. Tacy ludzie byli oczywiście wszędzie. Ale w Polsce nie było polskich jednostek SS, nie było polskiej policyjnej bezpieki. I jest to diametralnie inna sytuacja niż u waszych sąsiadów Litwinów.
Jak wyglądała współpraca z litewskimi władzami?
Była bardzo trudna – oni po prostu nie chcą karać swoich zbrodniarzy. Są raczej zajęci ukrywaniem tych zbrodni. [według raportu Zuroffa od 2007 r. Wilno rozpoczęło politykę pomniejszania znaczenia udziału Litwinów w Holokauście – M.G.].
Chyba na Litwie pana za bardzo nie lubią…
Ależ skąd, kochają mnie z głębi serca! (śmiech)
W trakcie śledztw Centrum Wiesenthala zdarzały się groźby pod pańskim adresem.
Chorwaccy powojenni emigranci powiązani z nazizmem faktycznie wyznaczyli raz cenę za moją głowę, jeśli coś się stanie Asnerowi [Milivoj Ašner – dowódca pułku ustaszy w czasie wojny, kierował deportacją setek Serbów, Żydów i Cyganów. Po wojnie Austria nie chciała go wydać – M.G.]. Oczywiście były też bzdury w internecie, typu "zabić Zuroffa". Ale prędzej coś mi się stanie przez palestyńskich terrorystów niż starych nazistów.
Właśnie: ci stulatkowie są już chyba niegroźni. Po co ich ścigać?
Powiem panu, po co. Jest coś takiego jak moralne "zanieczyszczenie". Jeśli ignorujesz fakt, że w twoim kraju żyje bezkarnie nazistowski zbrodniarz, wysyłasz do społeczeństwa przekaz: "nieważne, co zrobiłeś. Jeśli poczekasz wystarczająco długo, to unikniesz kary". To jest po prostu straszne.
Podeszły wiek jest dla wielu sądów argumentem, by zostawić zbrodniarzy w spokoju i nie rozdmuchiwać niewygodnej sprawy…
Ścigani mają po 90, 100 lat, ale to nie zmienia ich z morderców w dżentelmenów.
Wielu zbrodniarzy, których pan znalazł, dożywa swoich dni bez procesu i wyroku. Co napędza pana, żeby szukać dalej?
Dzień uniewinnienia Sandora Kepiro [były kapitan żandarmerii, odpowiedzialny za śmierć 1200 osób, głównie Żydów, Romów i Serbów, skazany w 1944 i 1946 r., w 1996 powrócił z Argentyny na Węgry w 2011 r. uniewinniony od zarzutu zbrodni wojennych. Eksperci w procesie stwierdzili, że dokumenty oskarżenia, były albo niekompletne, albo źle przetłumaczone – M.G.] był jednym z najczarniejszych w moim życiu. Myślałem: jak się podnieść. Powiedzieć panu szczerze? To, co sprawia, że nie ustaję w poszukiwaniach nazistowskich zbrodniarzy, to po prostu pamięć o tym, co zrobili swoim ofiarom.
Więcej:http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12241093,_Wiek_nie_zmienia_mordercow_w_dzentelmenow___Wywiad.html?as=2&startsz=x