Pierwsza polegała na stworzeniu Krajowego Funduszu Drogowego, który emituje obligacje finansujące budowę infrastruktury drogowej, a te obligacje nie są wliczane do długu. Druga to zmiana ustawa o BGK, żeby ten mógł emitować listy zastawne na potrzeby rządu , które też nie będą wliczane do długu. Trzecia, to demontaż systemu emerytalnego, który spowodował schowanie części długu publicznego do ZUS-u, ten dług ujawni się dopiero za około dekadę i nas wtedy zadusi. Te trzy zmiany spowodują ukrycie przez obywatelami długu w wysokości przekraczającej 300 mld złotych do końca tej dekady. Teraz mamy czwartą zmianę, która polega na tym, że aby przeliczyć dług w walutach obcych na złote, nie będzie brany kurs walutowy z końca roku, tylko kurs średni dla całego roku, tzw. średnioroczny.
W odróżnieniu od poprzednich trzech, metodologicznie ten ostatni ruch jest poprawny, ale oczywiście moment zamiany jest nieprzypadkowy, bo w 2011 roku kurs średnioroczny jest o wiele korzystniejszy dla MF niż przewidywany kurs na koniec roku, który może być zbliżony do 5 złotych za euro. Do tej pory nie próbowano zmienić tej definicji, bo MF sobie myślało, że jak będzie interweniowało na rynku walutowym, zresztą wspierane przez NBP, to umocni złotego na koniec roku, jak już onegdaj bywało, i po sprawie. A tu się okazuje, że liczba inwestorów i spekulantów którzy grają na znaczące osłabienie złotego rośnie tak szybko, że interwencje nic nie dają.
Dlatego MF powinno zmianę definicji przeprowadzić, ale powinna obowiązywać dopiero od 2012 roku. Tylko zastanawiam się co będzie w 2012, jeżeli przez cały rok złoty będzie na przykład na poziomie 5 złotych za euro, a w grudniu 2012 na skutek spekulacji umocni się np. na 4,20. Czy wtedy MF zaproponuje powrót do starego sposobu liczenia długu.
Żyjemy w czasach, gdy inwestorzy zakładają, że statystyki publiczne mogą pozostawać pod wpływem polityków, o czym świadczą krętactwa Grecji, ale też podejrzane operacje na złocie we Włoszech w celu sztucznego obniżenia deficytu przed wejściem tego kraju do strefy euro. Dlatego byłbym bardzo ostrożny jeśli chodzi o częste zmiany definicji. Już teraz inwestorzy ignorują polską definicję długu publicznego, według której nasz dług jest o wiele mniejszy niż dług liczony według metodologii UE.
Stosując obecne metody MF można bardzo łatwo obniżyć bezrobocie w Polsce. Wystarczy że jako bezrobotnych uznamy tylko blondynów i blondynki, którzy nie chorowali na grypę. Bezrobocie w statystykach znacząco spadnie i problem bezrobocia rozwiązany! Do czasu aż bruneci i szatyni przyjdą pod Sejm.