MĄDROŚĆ BUDUJE PAŃSTWO
14/04/2011
410 Wyświetlenia
0 Komentarze
36 minut czytania
Chciałbym na tych łamach rozpocząć poważną dyskusję na temat jakości naszego państwa , przyczyn jego słabości i działań, jakie należałoby podjąć dla poprawy relacji państwo – naród.
Dlatego mój pierwszy artykuł dla NowegoEkranu.pl zatytułowałem : „Mądrość buduje państwo”. Tytuł ten zapożyczyłem /za zgodą Autora/ z książki znakomitego filozofa prof. Mieczysława Gogacza – książki zawierającej Jego rozważania antropologiczne /nad człowiekiem/ oraz polityką. Ale nie tylko. Tytuł ten jest także zmienioną dla potrzeb współczesności wersją zdania wyjętego z Księgi Starego Testamentu pod nazwą Mądrość Syracha. W księdze tej zdanie to brzmi: „mądrość władców zbuduje miasto”. Ponieważ, jak wiadomo, na starożytnym wschodzie miasto i państwo zazwyczaj były tym samym, więc to, co w Księdze Syracha odnosi się do miasta, dzisiaj śmiało można odnieść do państwa, władzy, narodu, ustroju, itp.
Jak wiadomo, we współczesnej kulturze europejskiej najbardziej dominującą dziedziną jest polityka, Nazwą tą określany jest zazwyczaj zespół celów, zadań i wartości wyznaczających życie codzienne ludzi. Polityka, oprócz kształtowania samego życia jest także sztuką podejmowania i rozstrzygania zagadnień dotyczących poszczególnych ludzi, grup społecznych i państwa.
Możemy więc powiedzieć, że polityka jest to aktualna racja stanu danego państwa i realizujący tę rację stanu, poprzez struktury administracyjne, program polityczny, reprezentowany lub broniony przez jednego lub grupę polityków. Oprócz tego, w skład polityki wchodzą także elementy społeczno-gospodarcze, koncepcja władzy i koncepcja państwa.
W dzisiejszej Europie w myśleniu o państwie dominuje tradycja wywodząca się z Renesansu. Według tej tradycji podstawą i zasadą państwa, jest naród. Ale nie tylko. Zdarza się, że czynnikiem uzasadniającym państwo jest religia danego narodu albo też, przy braku w niektórych krajach właściwej pozycji narodu i religii, kontynuuje się i chroni tradycje narodowościowe.
Znakiem rozpoznawczym państwa są jego granice. Jest to bardzo ważne i mocno na świecie akcentowane zagadnienie. Jest to kwestia bardzo ważna także w Polsce gdyż pamiętać należy, że w Polsce przez dwa stulecia nie było państwa. Był tylko naród. Dlatego dziwi fakt niewielkiej wrażliwości na tę problematykę.Tym bardziej, że stosunkowo niedawno przeżyliśmy bolesne doświadczenie zmiany granic naszego państwa bez możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu z naszej strony.
W dzisiejszej Europie maleje znaczenie i wartość, pojęcia państwa. Wiąże się to z koncepcją jedności Europy, w której ma przeważyć zasada jedności a nie odrębności państw. Państwo jest więc w UE widziane jako teren wyznaczony otwartymi granicami, na którym mieszkają ludzie realizujący zalecenia tej samej władzy.
Państwo jest, lub powinno być, najważniejszym narzędziem służenia dobru narodu. Jest konstrukcją różnych instytucji, których kompetencje, powiązania i zależności wyznaczają ustrój państwa. Jednak czym innym jest państwo a czym innym jest jego ustrój, chociaż razem tworzy się i państwo i ustrój.
Tworzenie to, które nie powinno nigdy ustawać, wymaga dużej wiedzy oraz właśnie mądrości. Wymaga dostrzegania zależności między przyczyną i skutkiem oraz między prawdą a dobrem. Wymaga więc mądrości polityków, co znaczy, że politykom nie wystarczy tylko specjalizacja zawodowa lecz, że konieczny jest także w tej pracy głęboki humanizm, wierność prawdzie i wola podejmowania decyzji zawsze zgodnych z dobrem. Dlatego tak istotna jest rola polityków , jako tych ludzi, którzy sztukę politykowania posiedli i mają odwagę ją uprawiać.
Fundamentem państwa wyznaczającym jego ustrój jest ustawa zasadnicza, tradycyjnie nazywana konstytucją.
Ustawa zasadnicza jest konstytucją nie tylko z potrzeby określenia zasad ustrojowych, kompetencji organów państwowych i sposobu ich powoływania. Jest ona konstytucją, ponieważ wyznaczając prawa obywatelskie stanowi swoistą gwarancję, że to godność człowieka a nie wola władzy wyznacza granice, których demokratyczna władza nie może przekroczyć bez utraty swojej legitymacji.
Konstytucja jest podstawowym aktem prawnym w państwie, Stanowi więc fundament prawa w społeczeństwie, które jest wspólnotą osób i wspólnot.
Społeczeństwo tworzy kulturę, którą, aby była prawidłowa, musi przenikać głęboki humanizm. Jest ona tworzona przez osoby i musi być skierowana do osób. Także i prawo jest częścią tej kultury. Musi ono również być zespołem wskazań, jak chronić osoby i wspólnoty osób. Pełni więc we współczesnym państwie taką samą rolę, jaką w Kościele pełnią przykazania.Jest więc, z punktu widzenia filozofii polityki, wyjątkowym przypadkiem, w którym prawo wprost związane jest z aksjologią /samo w sobie jest wartością/.
W Polsce mamy obecnie ustrój, który określany jest mianem demokracji konsensualnej[i]. Główną cechą tego ustroju jest ograniczenie roli większości w państwie a kolejnymi cechami są: pluralizm polityczny oraz związany z pluralizmem podział władzy pomiędzy partiami tworzącymi koalicję. Niestety, system ten ma taką wadę, że nie wszystkie partie, które biorą udział w koalicji rządzącej mają na tyle znaczące poparcie wyborców, by uzasadniało ono udział tych partii we władzy.
Konsensualny charakter polskiej demokracji wyznacza także zasada podziału i równoważenia się władz na wielu płaszczyznach. Władza wykonawcza jest podzielona i zdecentralizowana a władza ustawodawcza jest rozdwojona i ograniczona przez władzę sądowniczą.
Prowadząc rozważania nad konstytucyjnym ustrojem państwa należy jednak pamiętać, że konstytucja – to tylko słowa. I słowa te, chociaż fundamentalne w sensie prawnym, same w sobie nic nie znaczą. Bez udziału obywateli, którzy, w swojej mądrości, chcą ze sobą współdziałać i dla dobra wspólnego godzą się na istotne samoograniczenie, nie można zbudować ustroju, w którym ustawa zasadnicza stanowi rzeczywisty fundament stabilizacji państwa i integracji narodu.
Także istotną kwestią dla sprawności ustroju politycznego jest siła społeczeństwa obywatelskiego, czyli – inaczej mówiąc – intensywność życia publicznego. Źle pomyślany ustrój polityczny, będzie funkcjonował względnie sprawnie, gdy poziom kultury /wiedzy/ społeczeństwa jest wysoki. Gdy jednak poziom wiedzy jest niski, a tak jest w większości krajów postkomunistycznych, wtedy jakość i precyzja rozstrzygnięć konstytucyjnych staje się szczególnie ważna.
Jest przy tym rzeczą całkowicie w demokracjach normalną , że państwo, które nie jest w stanie sprostać wszystkim wymaganiom swoich obywateli musi liczyć się ze wzrostem niezadowolenia społecznego, którego znakiem jest krytyka konstytucji i zazwyczaj postulat uchwalenia nowej ustawy zasadniczej.
Fundamentem ustroju konstytucyjnego w każdym państwie demokratycznym jest sposób wyboru przedstawicielstwa obywatelskiego w parlamencie i władzy wykonawczej. Jakość tych zasad jest także dla ustroju naszych państw wartością najważniejszą.
W Polsce zasady wyborów do parlamentu reguluje ustawa o ordynacji wyborczej. Wokół tej ustawy, już od dłuższego czasu toczy się debata. Nic dziwnego. Według jednego z bardziej aktywnych uczestników tej debaty, prof. Antoniego Z. Kamińskiego: „ordynacja wyborcza jest jednym z najważniejszych czynników określających relację między społeczeństwem i państwem, wpływa na rozwój systemu partyjnego oraz na formę rządów w ramach formuły parlamentarnej, a także na ich stabilność. Od niej też zależy, będąca podstawą demokracji, zdolność obywateli do rozliczenia polityków z ich postępowania, a zatem, zdolność kontroli nad sposobem sprawowania rządów.” Z tym zdaniem nie można się nie zgodzić, gdyż – jak powiedział znakomity włoski politolog Giowani Sartori – „systemy wyborcze są nie tylko najbardziej pokrętnym narzędziem polityki; ale kształtują one także system partyjny i określają spectrum reprezentacji” politycznej w państwie. I stąd, chociaż nie wymyślono jeszcze idealnego systemu wyborczego, tak bardzo wiele jest szczegółowych rozwiązań ordynacji wyborczej. Mieszczą się jednak one wszystkie w ramach nakreślonych przez dwa, konkurujące ze sobą, sposoby wyłaniania zwycięzców, a mianowicie: przez sposób wykorzystujący zasadę proporcjonalności i sposób, w którym stosuje się zasadę większości głosów.
Jak Państwu zapewne wiadomo, w Europie Zachodniej większość państw na początku ubiegłego stulecia przyjęła system proporcjonalny. Natomiast, większość krajów anglosaskich utrzymało system większościowy.
Ponieważ w polityce nic nie dzieje się bez przyczyny, to także wprowadzeniu ordynacji proporcjonalnej, na początku ubiegłego wieku, przyświecała idea włączenia do życia publicznego środowisk pozbawionych, przez ordynację większościową, wpływu na życie polityczne kraju, Wprowadzenie ordynacji proporcjonalnej wyzwoliło, wśród grup dotąd wyobcowanych, poczucie lojalności wobec państwa i przyczyniło się do pogłębienia stabilizacji państwa. Przyświecał więc tej decyzji dobrze pojęty interes publiczny. Zatem, innowacja ta dobrze służyła społeczeństwom doświadczającym głębokich podziałów społecznych na tle religijnym, etnicznym lub narodowym. Jednak, przeciwnicy ordynacji proporcjonalnej uważają, że dla współczesnych społeczeństw, a szczególnie dla Polski, czyli dla państwa o stosunkowo jednolitej strukturze narodowościowej i etnicznej, taka ordynacja nie jest właściwa. Uważają oni, że ta ordynacja, chociaż jest przydatna, jako sposób umożliwienia mniejszości udziału w życiu publicznym, to jednak problem w tym, że wtedy w interesie reprezentacji mniejszości jest przeciwdziałanie jej integracji z resztą społeczeństwa, czyli utrzymanie stanu społecznej dezintegracji w państwie /zwracają przy tym uwagę, że to właśnie przy zastosowaniu ordynacji proporcjonalnej pojawili się na scenie politycznej tacy populistyczni przywódcy, jak Hitler lub Le Pen.
W wyniku zastosowania ordynacji proporcjonalnej powstają zazwyczaj rządy koalicyjne. Daje to małym partiom możliwość rządzenia krajem nieproporcjonalnie dużą w stosunku do wielkości elektoratu. Skutkiem tej nieproporcjonalności jest niestabilność rządu oraz prowadzi ona wprost do „wojny na dole” między partiami politycznymi a samorządem i organizacjami pozarządowymi. Wynikiem takich konfliktów lokalnych jest zazwyczaj wzrost korupcji na poszczególnych szczeblach zarządzania oraz podzielone społeczeństwo przy zjednoczonej klasie politycznej, czyli odwrotność celów współczesnych demokracji, które dążą do konkurencyjności wśród partii politycznych przy zachowaniu jedności w społeczeństwie.
Jednak ustanowienie jednomandatowych okręgów wyborczych także ma więcej wad niż zalet. Przekonamy się o tym przy najbliższych wyborach do Senatu RP. /w Pile pierwsze jednomandatowe wybory do Senatu wygrał miejscowy oligarcha oskarżony o wiele przestępstw/ Prawdopodobnie przy tej ordynacji zgubi się znaczne ilości głosów, które ulegną rozproszeniu, gdyż zostaną oddane na kandydatów przegrywających wybory. Ponadto, życie polityczne w naszym państwie osłabi się w wyniku powstania zbyt wielu „egzotycznych” kół i klubów w Senacie, skupiających osoby, które wprawdzie wygrały wybory ale nie są związane z żadną z partii występujących na krajowej scenie politycznej a zwolennicy likwidacji Senatu zyskają nowe argumenty. Jednak wydaje się, że główną motywacją skłaniającą polityków do wyboru między ordynacją proporcjonalną a większościową jest to, czy politycy, dążący do ustanowienia którejś z tych ordynacji, stawiają sobie za cel osiągnięcie rozdrobnienia systemu partyjnego w państwie, czy też dążą do silnej konkurencji politycznej i systemu, dwupartyjnego.
Warto jednak podkreślić – że, żadna reforma systemu wyborczego nie zmieni kandydatów do parlamentu w humanistycznie nastawionych „platońskich” filozofów oraz nie spowoduje, że jedynym powodem starań o zwycięstwo w wyborach będzie chęć pracy na rzecz dobra wspólnego. Nakłada to na partie polityczne szczególny obowiązek starannego dobierania kandydatów na listy wyborcze,z którego często się nie wywiązują np. sprzedając miejsca na listach wyborczych.
W Polsce, poza zmianami w ordynacji wyborczej wysuwane są także postulaty zmniejszenia liczby posłów oraz zlikwidowania Senatu.
Wydaje się jednak, że nie są to pomysły najbardziej trafne. Rozważając sytuację skrajną, czyli wprowadzenie systemu większościowego i okręgów jednomandatowych oraz zmniejszenie liczby posłów i likwidację Senatu, możemy śmiało założyć, że jedynym skutkiem tych zmian będzie poważne ograniczenie roli Parlamentu, zresztą wcześniej już ograniczonej przez przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i zasadę prymatu prawa unijnego nad prawem krajowym.
Oczywiście nie musimy się obawiać, że Polska z mniejszym Sejmem i bez Senatu przestanie być państwem demokratycznym. Ale, czy zmniejszony Sejm podoła pracom w komisjach sejmowych oraz zadaniom, jakie poszczególni posłowie mają do spełnienia w okręgach i w swoich partiach politycznych? Warto się zastanowić także nad tym czy – jeżeli w III Rzeczypospolitej ok. 80% poprawek wniesionych przez Senat zostało przez Sejm podtrzymane – warto pozbywać się, tak pożytecznej, drugiej izby parlamentu?
Inne propozycje zmiany konstytucji wywodzą się z wyraźnej potrzeby ukrócenia korupcji i przestępstw dokonywanych na styku gospodarki i polityki. Służyć temu mają: ocena zgodności z prawem przeprowadzonych obecnie i w przeszłości procesów prywatyzacyjnych oraz ograniczenie immunitetu poselskiego.
W propozycjach tych chodzi głównie o powołanie nowych instytucji kontrolnych w państwie. Pojawił się też pomysł, by na przewodniczącego sejmowych komisji śledczych, powoływany był za każdym razem któryś z sędziów Sądu Najwyższego.
Tego rodzaju zmiany w strukturze władzy są w dzisiejszym świecie całkowicie normalne. Zresztą w obowiązującej obecnie konstytucji także powołuje się podobnego typu instytucje, np.: Najwyższą Izbę Kontroli lub Rzecznika Praw Obywatelskich.
Interesujący wydaje się postulat wzmocnienia roli prezydenta wobec rządu i parlamentu. Chociaż dzisiaj już się o tym nie pamięta, postulat ten wysunęły partie opozycyjne jeszcze przed swoim zwycięstwem wyborczym oraz przed zmianą na stanowisku Prezydenta RP. W praktyce, projekt ten podkreśla wartość zachowania symetrii między większością parlamentarną a elektoratem prezydenta, który zdobywa mandat w wyborach bezpośrednich. Symetria ta miałaby być zachowana przez przyznanie głowie państwa prawa do rozwiązania parlamentu w pierwszych 6 miesiącach po wyborach prezydenckich. Ponadto, prezydent miałby prawo sprzeciwić się powołaniu poszczególnego premiera lub ministra, po konsultacji z marszałkami Sejmu i Senatu. Mógłby także złożyć wniosek do Sejmu o odwołanie rządu, itd. Prezydent miałby także prawo do zarządzenia referendum oraz prawo do wydawania, za zgodą Sejmu, rozporządzeń z mocą ustawy. Prezydent mógłby też wprowadzić stan wyjątkowy, udzielić dymisji rządowi i powołać „rząd prezydencki” na okres nie dłuższy niż 6 miesięcy. Miałby też prawo do uchylania immunitetu sędziego oraz prawo do skierowania poszczególnej, osądzonej już sprawy, do sądu nadzwyczajnego, gdyby „w ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich wymiar sprawiedliwości nie stanął na wysokości zadania”[ii].
Rozwiązanie to ma wielu przeciwników. Krytycy tego pomysłu przestrzegają przed zakłóceniem porządku demokratycznego. Myślę, że w odpowiedzi na tę krytykę warto posłużyć się często opisywanym doświadczeniem państw o tzw. „starych demokracjach”, które przestrzegają, że „chociaż władza rozdrobniona stwarza jednostce większą wolność, to jednak zmniejszona/w wyniku rozdrobnienia/ skuteczność władzy może tę wolność jednostki zmienić w los dla niej na tyle trudny, że stanie się on przyczyną jej zniewolenia”.
Ponadto, koncentracja władzy wykonawczej nie przekreśla zasady podziału władz, jeżeli ustrój, ujęty w konstytucji, jest ustrojem pluralistycznym. W systemie takim prawa polityczne, a zwłaszcza prawa opozycji, są wartością niepodważalną. Natomiast, przy każdej zmianie zasad ustrojowych w państwie, najważniejszym zabezpieczeniem dla jego obywateli jest nieustanne wspomaganie i kontrolowanie władzy przez samorządy oraz organizacje pozarządowe. Dlatego tak ważna i wręcz konieczna jest w Polsce nieustanna budowa społeczeństwa obywatelskiego.
Trzeba niestety zauważyć, że we współczesnej Polsce, znacząca część jej obywateli dystansuje się od życia publicznego i nie chce mieć żadnego wpływu na sprawy publiczne. Państwo często jest widziane jako instytucja nieprzyjazna społeczeństwu, politycy, jako osoby nieuczciwe i niemoralne a partie polityczne, wyłącznie jako partie interesu. Skutkiem tej sytuacji jest niepokojące zjawisko nie uczestniczenia w wyborach, mniej więcej, połowy uprawnionych do głosowania współobywateli. Zjawisko to, jeżeli się pogłębi, może stać się źródłem zagrożenia demokracji, przez stworzenie możliwości dojścia do władzy polityków posiadających niewielkie poparcie społeczne, a jedynie zdyscyplinowany elektorat.
Dramatycznie wręcz brzmi przestroga Ojca Świętego zawarta w encyklice VERITATIS SPLENDOR z 1993 r. W encyklice tej Jan Paweł II, napisał o demokracji: „Po upadku w wielu krajach ideologii, które wiązały politykę z totalitarną wizją świata – przede wszystkim marksizmu – pojawia się dzisiaj nie mniej poważna groźba zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty: jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu, w sposób radykalny, zdolność rozpoznawania prawdy".
Papież Polak, który oprócz tego, że pełnił najwyższą godność w Kościele katolickim, był także profesorem i autorem wielu interesujących publikacji filozoficznych, nawiązując do swojej wcześniejszej encykliki CENTESIMUS ANNUS z 1991 r., wzywał do respektowania w demokracji takich wartości, jak prawda i dobro. Pisał: „Jeśli bowiem nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Jest to przestroga warta zapamiętania!
Z pięciu ugrupowań liczących się „medialnie” na polskiej scenie politycznej, trzy uważają się za centroprawicowe. I właśnie między nimi toczy się w Polsce dyskurs polityczny /zresztą ze szkodą dla tego dyskursu, gdyż z powodu podobieństw programowych tych partii wiele ważnych problemów znikło z pola widzenia opinii publicznej, co skutkuje brakiem dobrych pomysłów na poprawianie państwa oraz coraz mniejszą wiedzą o państwie współobywateli/. Wszystkie trzy twierdzą, że kierują się tradycyjnymi wartościami, tożsamymi z wartościami chrześcijańskimi, które, jak np.: nie zabijaj, nie kradnij etc, mają, prócz wydźwięku moralnego, także zastosowanie w polityce.
Partie te, PO, PiS i PJN w swoich programach, nawiązują do tradycji chrześcijańskiej demokracji, chociaż PO mówi o sobie, że jest liberalna a PIS, że jest solidarna z potrzebującymi /paradoksalnie, jednak, to PO reprezentuje Polskę w Międzynarodówce Chadeckiej/ lecz programy tych partii mieszczą się w gamie poglądów politycznych i gospodarczych, uznawanych na świecie za chadeckie. Warto więc przypomnieć te poglądy, gdyż w tej sytuacji politycznej, wydają się one być receptą na przyszłość Polski.
Wartości chrześcijańsko-demokratyczne, które wyznaje współczesna europejska chadecja, to przede wszystkim demokracja, jako obowiązująca forma uprawiania polityki, wzmocniona treściami inspirowanymi przez Ewangelię i nauczanie Kościoła, a szczególnie encyklikami papieskimi, mówiącymi o zagadnieniach społecznych. Na tej bazie chrześcijańscy demokraci wypracowali cały system zasad i propozycji politycznych.
Według prof. Artura Andrzejuka są to:
Zasada personalizmu,to najważniejsza zasada chadecka, stosowana w polityce ze względu na dobro osoby ludzkiej. Osoba – obywatel w demokratycznym państwie prawnym jest podmiotem a państwo nie może funkcjonować wbrew dobru swoich obywateli.
Zasada godności i wolnościzapewnia jednostce te wartości we wspólnocie.Jednostka musi być wolna w jak najszerszym zakresie i mieć stworzone warunki dla swojej wolnej inicjatywy i przedsiębiorczości. Wolność, jednak musi być związana z odpowiedzialnością. Granicą wolności jest naruszenie wolności innych osób oraz degradacja środowiska naturalnego. Z wolnością i godnością człowieka związane są naturalne prawa człowieka. Źródłem praw człowieka jest prawo naturalne.
Zasada pomocniczościdotyczy działań, które ułatwiają jednostce realizację własnej drogi życiowej.
Zasada dobra wspólnegonakazujeposzanowanie osoby ludzkiej, dążenie do dobrobytu społeczeństwa i jego rozwoju, dążenie do zapewnienia pokoju i bezpieczeństwa obywateli. Dobro wspólne powinno być ukierunkowane przede wszystkim na rozwój człowieka.
Zasada sprawiedliwości i miłości społecznej,która zakłada, żesprawiedliwość służy dobru wspólnemu /nie tylko twojemu, ale i mojemu w należycie wyważonej proporcji/. Sprawiedliwość w państwie jest związana z ustrojem. W życiu społecznym, utopijne byłoby założenie, że wszyscy obywatele są równi. Zasada sprawiedliwości nie mówi, że każdemu należy się tyle samo. Wymaga jednak zagwarantowania określonego minimum. Zastosowanie zasady sprawiedliwości jest możliwe jedynie w demokratycznie stworzonym systemie prawnym, w którym, w wyważony sposób, pozwoli się słabszym korzystać z sukcesów innych osób.
Zasada powszechnego przeznaczenia dóbruzasadnia prawo wszystkich obywateli do korzystania z tego, co jest każdemu potrzebne do życia i utrzymania. Dostęp każdego człowieka do dóbr, których potrzebuje do życia, jest niezbędnym warunkiem jego rozwoju jako osoby.
Zasada solidarnościjest związana z zasadą dobra wspólnego. W społeczeństwie kierującym się tą zasadą, w sytuacjach kryzysowych, bogatsi powinni wyrazić zgodę na taką redystrybucję dochodów, by najbiedniejsi mogli przetrwać. Nie wolno jednak nadużywać tej zasady dla propagowania idei utopijnego egalitaryzmu, która, jak wiadomo z historii, niszczy przedsiębiorczość obywateli i doprowadza do społecznej bierności.
Zasada odpowiedzialności mówi, iż politycy powinni mieć świadomość, że są odpowiedzialni za dobro społeczności, którą, z mocy prawa, mają pod swoją opieką. Jan Paweł II w Sejmie w 1999 roku, tak sformułował tę zasadę: „Wykonywanie władzy politycznej, czy to we wspólnocie, czy to w instytucjach reprezentujących państwo, powinno być ofiarną służbą człowiekowi i społeczeństwu, nie zaś szukaniem własnych czy grupowych korzyści z pominięciem dobra wspólnego całego narodu".
Zasada służebności władzynakazuje, by władca zmienił się w usługodawcę. W sprawach dotyczących obywateli powinien działać jedynie system prawny. Przedstawiciele administracji powinni, w ramach prawa, pełnić rolę służebną w stosunku do obywatela, który jest podmiotem, a nie przedmiotem, w relacjach obywatel-państwo.
Większość z przedstawionych tu zasadjest w mniejszym lub
większym stopniu, w dzisiejszej Polsce realizowana. Pozwala to na zachowanie optymizmu, co do przestrzegania właściwych proporcji w państwie, co do eliminowania skrajności ustrojowych oraz zachowania, względnie sprawiedliwego, ładu społecznego w państwie.
Należy mieć nadzieję, że jakiekolwiek zmiany ustrojowe w Polsce następowały będą ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie oraz, że będą miały na celu udoskonalanie państwa a nie jedynie realizację interesów poszczególnych polityków lub partii.
Powtórzmy więc jeszcze raz,że polityka to zespół działań organizujących osiąganie wspólnego dobra narodowego. Ten zespół działań powinien być ściśle związany z osobami tworzącymi naród.
Zaś dobro narodowe powinno być zgodne z dobrem poszczególnych osób,przy czym to wspólne dobro nie może być celem narodu, gdyż polityka stawiająca cele ponad osobami, byłaby działaniem przeciw narodowii zamiast chronić naród – przeciwstawiałaby mu instytucję państwa.
I pamiętajmy: to mądrość buduje państwo!
[i] Por. A. Lijphart: Patterns of Democracy, New Haven and London 1999, s. 31 i nast.
[ii] J. Kaczyński: op. cit.