Bez kategorii
Like

Łzy św.Wawrzyńca

12/08/2011
510 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Są wydarzenia, których wspomnienie człowiek nosi w sercu przez całe życie…

0


 

Tatry… Siedzimy cichutko nad brzegiem Wielkiego Stawu w Pięcistawiańskiej Dolinie. Od wody trochę ciągnie chłodem choć noc jest wyjątkowo ciepła jak na tą wysokość. To nic, otulamy się kurtkami i podpieramy plecami by nie tracić ciepełka, przed nami jeszcze przynajmniej godzina nocnego czuwania w oczekiwaniu na widowisko. Uszy pieści delikatny plusk, wzrok wędruje po tych miejscach gdzie odcienie granatu rysują krawędź grani. Od czasu do czasu od skał dobiega szmer przesypujących się piargów i głośniejszy plusk gdzieś ze środka jeziora mąci ciszę. To pewnie jakiś pstrąg cierpi na bezsenność… Wkrótce cichną wszystkie tajemne głosy, a Noc wędruje po niebie i zapala gwiazdy. Są jak mdłe plamki by po chwili zabłysnąć pełnym blaskiem i w pewnym momencie już nie wiemy gdzie jest niebo – nad nami czy u naszych stóp bo gwiazdy są wszędzie, tafla śpiącego jeziora i niebo jarzą się milionami światełek. I nagle…. fiuuuuuuuuuuuuu ! Złoty pocisk orze niebo i tonie w głębinach Stawu, za chwilę drugi i trzeci, dziesiąty… trudno już zliczyć. Gwiezdny deszcz ! Niektóre gwiazdy kończyły życie po krótkim locie, gasły nie docierając do ziemi, niektóre uderzając w wodę rozbijały się na miliony iskier i widok był fascynujący.
Zdrętwiałe karki bolały ale obserwowaliśmy Niebieską Artylerię w niemym zachwycie. Nie wiem – może brakło słów, a może baliśmy się, że najmniejszy dźwięk może przerwać spektakl Natury, którego byliśmy świadkiem… Nie pamiętam jak długo siedzieliśmy nad Stawem, w takich chwilach traci się poczucie czasu. W każdym razie zaczęliśmy się zbierać do schroniska gdy granat zaczął tracić swą intensywność, a gwiazdy stawały się powoli mętnymi punkcikami by rozpłynąć się w niebycie. Wracaliśmy w milczeniu, oglądając się co chwila za siebie czy przypadkiem nie opuściliśmy widowni przed końcem niesamowitego widowiska, ale nie – za nami było już tylko nic…
Trudno było zasnąć po takich wrażeniach, ze śpiworów dobiegały westchnienia, kotłowanina zmęczonego ciała proszącego o sen, który nie chciał przyjść. W końcu wszystkie głosy ucichły, ale tylko na chwilę bo z sieni rozległo się gaździne „Maryyyyyyyś ! A kielo jajek zamówił pon Zbysek wcora na jajećnice? „.
Ech !….

To działo się 40 lat temu, z 11 na 12 sierpnia. Jeszcze kilkakrotnie, zaglądając w sierpniu w Tatry udawało mi się obserwować podobne widowisko. Później były inne, już niepolskie góry i choć chodziłam po nich w okolicach dnia św.Wawrzyńca, nigdy nie udawało mi się obejrzeć tam czegoś podobnego…

Grecy zaludnili nocne niebo swymi bogami i herosami, jednak najpiękniej potrafią o gwiazdach opowiadać Górale… Wg nich perseidy to łzy święte, wielu świętych płakało, cała litania wszystkich świętych jest umieszczona na góralskim niebie, a spadające gwiazdy to ogniste łzy męczennika, św.Wawrzyńca… „Ze śmiercią człowieka cnotliwego gwiazda jego nie gaśnie, nie spada. Dusza lecąca do wieczności zabiera ją ze sobą i przystraja nią chwałę boską. Gwiazdy ludzi niecnotliwych ciemnieją i kopcą. Nad nimi płacze św.Wawrzyniec, męczennik, a ma tę łaskę, że łzami gwiazdy przyćmione rozjaśnia.”…
Jest na góralskim niebie, w pasie Oriona Pług i Brona św.Izydora, w Małej Niedźwiedzicy jest Warsztat św.Józefa, na którym święty majstrował tron dla Heroda, a Droga Mleczna to gościniec, po którym przechodzili Pan Jezus i Matka Boska, i którym wędruje każda dusza ludzka. Droga Mleczna rozdwaja się i jedna jej droga prowadzi do Raju, a druga do Piekła. Na niebie można zobaczyć płaczącą św.Magdalenę, a łzy jej kapią na księżyc, stąd ciemne plamy na nim. Podczas burzy słychać z nieba stukot Koła św.Katarzyny – wpleciona weń męczennica jest staczana ze skalistej góry… Jest na góralskim niebie Kłos Pszeniczny. Jak się tam znalazł? „Zboże posiał Bóg, dlatego tak właśnie się nazywa bo z Boga pochodzi. Dawniej kłosy zboża sięgały aż do ziemi, lecz ludzie byli źli, mieli dość chleba, wydziwiali, przykrzyli się Bogu. Stwórca zesłał gwałtowny deszcz, który wybił zboże do pnia. Matka Boska ulitowała się nad niedolą ludzką, boby wnet z głodu wyginął ród człowieczy. Bóg pozwolił jej podnieść kłosy z ziemi. Ale tylko to, co w rękę wzięła, odrosło kłosem; reszta – słoma i słoma.”. Na pamiątkę tego miłosierdzia Kłos do dziś wisi na niebie… Na góralskim niebie widać również Sznurek : „Św.Piotr chciał wyzwolić swoją matkę z piekła, spuścił sznur w orchłanie. Matka wspinała się po sznurze, który się nagle urwał. I odtąd zawisł gwieździście na niebie.”. O matce Piotra zapomniano, smaży się napowrót w czeluściach piekielnych, w konstelacji Węża został tylko Sznurek i świeci…
Dlaczego gwiazdy widać tylko wieczorem? Dopiero wieczorem niebo otwiera się by się przewietrzyć, rano przychodzi św.Piotr i zamyka niebieskie podwoje. Gwiazdy liczyć to wielki grzech i niebezpiecznie – można niechcący trafić na swoją gwiazdę i skończyć nagłą śmiercią bo gwiazdy to liczby i znaki stworzone przez Boga do przeliczania ludzi na ziemi. Gdy rodzi się nowy człowiek, na niebie przybywa kolejna gwiazda by przychodzący na świat Zbawiciel wiedział ile dusz ludzkich odkupił…

Rój Perseid najlepiej obserwować na początku drugiej dekady sierpnia bo wtedy jest najaktywniejszy i podczas jednej bezksiężycowej nocy można przy odrobinie szczęścia naliczyć nawet tysiące „spadających gwiazd”. Ja chyba miałam właśnie takie szczęście ?

Góralskie opowieści o łzach św.Wawrzyńca pochodzą z „Księgi Tatr” Jalu Kurka, książki do której często wracam gdy wspomnienie tamtej sierpniowej nocy nad Wielkim Stawem jak kluczem otwiera wrota tęsknicy za Tatrami, za czasem młodości durnej i chmurnej, za szczenięcymi latami przez które zaszczepiano mi miłość do mojej, polskiej ziemi…

Zdjęcie wprowadzające: http://www.bs.katowice.pl/img/blue_part/wawrzyni…

0

contessa

widziane okiem skrzypka na dachu... Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart

227 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758