Spieszymy nadrobić niedopatrzenie może błąd organizatorów wielkiej gali wieńczącej plebiscyt „Ludzie wolności” i ogłosić, kto zwyciężył, w zupełnie niesłusznie pominiętej kategorii: polityka. Jak można w ogóle mówić o wolności bez tych, którzy własną „żywią i krwią” wywalczyli nam możność mówienia, co chcemy, picia, co chcemy, wyznawania, co chcemy i pracowania gdzie chcemy, a to coraz częściej chcemy poza granicami naszej macierzy. Jak można pominąć tych wszystkich Wałęsów, którzy własnymi pięściami, piersiami i podkręcanym wąsem dali nam wolność? Tych wszystkich Mazowieckich, Michników, Geremków, Balcerowiczów et consortes, którzy własnym wysiłkiem nowy ład chronili i go swoimi poczynaniami wzmacniali ku chwale swojej i swoich przyszłych pokoleń?
Nie, absolutnie pominąć ich nie można, chociaż zawsze nas dziwi, że ci, którzy tę walkę wciąż na ustach mają, światu ją ogłaszają, lica mają od niej poczerniałe i ręce po łokcie urobione nadal są wśród żywych i dobrze się mają, a ci który niewystarczająco walczyli, słabo się angażowali już dawno w kazamatach zdechli, na łączkach ich w gnoju utopiono, albo zrujnowani finansowo i zdrowotnie wyjechać z kraju musieli, bo im czarną przyszłość tu zgotować chciano. I dlatego w naszym prywatnym głosowaniu wybraliśmy reprezentanta tego pokolenia walczących na szańcach o nasze dobro, którego to dobra ciągle jest mało, więc walka trwa i chyba trwać będzie po wsze czasy, a co najmniej do naszego zgonu.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję
Jeden komentarz