Pozyskany opozycjonista. Wypracowana ścieżka kariery.
Sztuka czytania tekstu ze zrozumieniem
Pozyskany opozycjonista. Wypracowana ścieżka kariery.
Kiedyś stawiali krzyże, ponoć w obronie robotników, dziś je likwidują rękoma działaczy ruchu Palikota. Wtedy stali po drugiej stronie – dziś stoją tam, gdzie wtedy stało ZOMO. Taka jest Platforma Obywatelska.
Jeszcze niedawno, kiedy działacze platformy oficerów, jak nazywają ją roboczo ci, którzy wiedzą po czym muchy zdychają, za wszelką cenę chcieli dorwać się do sprawowania faktycznej władzy, dla uwiarygodnienia siebie i swoich zamiarów publicznie kłamami deklarując bezwzględne rozliczenie „komuny”. Obiecywali rozliczenie i ujawnienie wszystkich afer dokonanych przez ekipę Leszka Millera i ówczesnego koalicjanta.
To był blef – oszustwo na samym starcie, taktyczna gra pozorów. Faktycznie, grupy robocze PO i SLD wypracowywały szczegółowe pociągnięcia na bliższą i dalszą przyszłość. Z obietnic PO zostało ledwo wspomnienie, ale i ono zostaje sukcesywnie wymazywane kolejnymi działaniami prezesa Donalda Tuska.
Ludzie ciągle czegoś się boją, wciąż nie mają pewności, czy już wolno mówić to co się myśli, czy lepiej darować sobie wylewność i milczeć – przecież życie ma się tylko jedno.
Te różnego rodzaju „wypadki” podawane przez media głównego nurtu mają na celu jedno – podtrzymywanie stanu lęku i niepewności, który działa na podświadomość wysyłając sygnał zagrożenia, że i po nas być może też przyjdą o szóstej rano.
Metody stare, jak stara jest historia działania służb – presja.
Dziś poświęcimy chwilę pewnemu posłowi z platformy oficerów. Poseł ów jest pasjonatem gadżetów, uważa je za wielce przydatne i ułatwiające życie. Gdyby upublicznić te dane, to dopiero było coś.
Na chwilę przed tym, jak się pan w ciemnych okularach wkurwił i za karę dzieciom zdjął Teleranek, nasz pasjonat gadżetów – jako uczeń jednej ze szkół handlowych, wraz z kolegami wspierali działania robotników – zajęli się roznoszeniem ulotek, które zostawiali na wycieraczkach znaczących osób z PZPR.
Parę numerów ponowili w okresie stanu wojennego. Ot, taka sztubacka fantazja, którą potem ktoś sprytnie wykorzystał i przerobił na działalność opozycyjną.
Jednak Smutnym Panom, którzy strzegli spokojnego snu kacyków, społeczne udzielenie się anonimowych dostawców niezamawianej i niechcianej poczty, pomysł wcale nie przypadł do gustu. Wiadomo – Wybrzeże było niespokojne, a tu taki numer. I nie o treść tutaj szło, tylko naprawdę o to, na którym powielaczu robiono prowokację przeciw PZPR.
Cywilnym Smutasom nie udało się wytropić dowcipnisiów, a że sprawie ktoś nadał większą rangę niż na nią zasługiwała do działania przystąpił kontrwywiad wojskowy.
Stefan W. – szef kontrwywiadu na okręg północny – przy pomocy swoich wtyczek „rozpracował” grupę. Po wnikliwej obserwacji przejęto pilotowanie sprawy.
Temat przeleżał swoje. Sztubacy ukończyli nauczanie, a jednego z nich – obecnego posła – postanowiono poprowadzić. Nasz bohater liznął co nieco nauczania o finansach, za co dostał licencjat, a że czas jak rzeka… więc niebawem po rozdaniu kart w Magdalence nasz „opozycyjny działacz” został najmłodszym dyrektorem jednego z oddziałów banku w Polsce.
W tzw. międzyczasie nasz działacz, na rynku jednego z miast postawił krzyż upamiętniający rocznicę wycieczki turystycznej z dnia 17 września 1939 roku, uwiarygodniając tym samym swoje niezachwiane bohaterstwo i niezłomną walkę z władzą ludową.
Kiedy oficerowie zdecydowali się powołać do życia swoją platformę, to niekwestionowanym jej liderem w jednym z powiatów stał się nasz bohater. W innych powiatach było podobnie, jeśli nie dosłownie tak samo.
Nasz bohater został przedstawiony panom fundatorom i stał się ich przyjacielem. Co jakiś czas rzeknie słowo lub dwa do mikrofonów, uśmiechnie się do kamer. I nikomu z tych trzymających mikrofony i dyktafony nawet przez myśl nie przejdzie pomysł, aby zapytać pana posła o jedne z największych afer, jakie wybuchły na jego podwórku za czasów jego rządzenia powiatem.
Wszystkie te afery mają jeden wspólny mianownik – zostały zrobione pod zamówienie z gwarancją nietykalności. Niemalże wszystkie afery zostały skręcone. Tylko w niektórych przypadkach trwają procesy.
Te sprawy, którymi zajmowała się ABW, stały się jednym z cudów Tuska – zniknęły.
W ten sposób wyprowadzono olbrzymie środki z PEFRON , zatuszowano wiele spraw korupcyjnych i kryminalnych. We wszystkich aferach udział brała „przenajświętsza trójca” malwersantów: PO-SLD-PSL.
Większości tych działań przyglądał się bohater niniejszej opowieści, był też nierozłącznym ogniwem/spoiwem tych afer – ich orędownikiem, a być może nawet pomysłodawcą?
Dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, czy działania służb były bardziej prorosyjskie, czy raczej proniemieckie. A może mamy tutaj do czynienia ze swoistym przenikaniem się wspólnych interesów zainteresowanych stron, co może mieć racjonale uzasadnienie zważywszy na geograficzną lokalizację regionu?