W Republice Litewskiej prześladuje się dzisiaj język polski tak, jak za okupacji w 1939 roku. Równie surowych przepisów nie było ani w III Rzeszy, ani w ZSSR.
Litwa od dawna gra Polsce na nosie, bo Warszawa na to pozwala. Od kiedy polskość to nienormalność, antypolskość to norma. O prawa Polaków na Litwie upomina się Europejska Fundacja Praw Człowieka. Zwraca ona uwagę na szczególnie drastyczny przypadek i drakońskie
kary
za używanie języka ojczystego na polskoetnicznej Wileńszczyźnie. EFPCz wysłała pismo z zapytanie do litewskiej firmy SA Lietuvos geležinkeliai (kooperującej z Polską!) czy to prawda – po 3 miesiącach uzyskała odpowiedź od wiceministra Arūnasa Štarasa. Okazało się, że
dyrektor
firmy SA Lietuvos Geležinkeliai, Stasys Gudvalis, ukarał 11 pracowników za używanie ojczystego języka. Antypolskiej hecy nie wymyślił imigrant z Litwy, Gudvalis. Ustalając antypolski regulamin oparł się o ustawę o języku państwowym oraz kodeks wykroczeń. Ten regulamin, naruszający
prawa człowieka
stosuje kary finansowe za mówienie po polsku wobec pracowników, sięgające do 100 procent pozbawienia ruchomych części wynagrodzenia! Najwyższy czas zażądać autonomii dla Wileńszczyzny!. Jestem pewien, że nie będzie się tam karać mniejszości litewskiej za używanie języka ojczystego…
Post scriptum: sprawa wlecze się miesiącami, na alarm bije polska prasa na Wileńszczyźnie, a rząd w Warszawie zastanawia się nad tym, jak tu tworzyć Stany Zjednoczone Europy. Dbałość o interesy polskie nie mieści się w tym programie. Czy to dobre auspicja na przyszłość?