Założycielem Związku Zawodowego Literatów Polskich był Stefan Żeromski.
Związek Zawodowy Związku Literatów Polskich (ZZLP) reaktywowany został w roku 1944, a w 1949 roku zmienił nazwę na Związek Literatów Polskich, ze związku twórczego stając się stowarzyszeniem politycznym, nad którym nadzór sprawował Jerzy Putrament, agend NKWD, ( działający w Polsce jeszcze przed 1939 rokiem ), przy współudziale Wandy Wasilewskiej i Julii Brystygierowej pułkownika NKWD.
LITERACI – TAJNI WSPÓŁPRACOWNICY SB – KOLABORANCI W LATACH 1939 – 2012
I W ZLP 2014 r CZ. V.
WYKŁAD W KLUBIE GAZETY POLSKIEJ W KRAKOWIE 15 LUTEGO 2012 r.
ALEKSANDER SZUMAŃSKI
Przez 35 lat prezesurę ZLP sprawował Jarosław Iwaszkiewicz (1945 – 1980 ). Ten wytrawny ideolog partyjny znany był z namiętnych pocałunków z Leonidem Breżniewem. Przewodniczącą Sądu Koleżeńskiego ZLP była komunistyczna dziennikarka, przyjaciółka Tadeusza Boya – Żeleńskiego, wybitnego literata, pohańbionego we Lwowie współpracą z reżimem komunistycznym i Związkiem Patriotów Polskich prowadzonym przez Wandę Wasilewską przyjaciółkę Józefa Stalina.
Postać Iwaszkiewicza scharakteryzował w swoich pamiętnikach Leopold Tyrmand:
” globtrotter, pedarasta, stalinowiec, dyplomata, smakosz, poeta i pionek.”
Przypomnę utwór opozycyjnego satyryka Janusza Szpotańskiego nawiązującego do owych „breżniewowskich” pocałunków z Jarosławem Iwaszkiewiczem w poemacie „Caryca i zwierciadło” za który Szpotański otrzymał 3 lata więzienia:
Pomniu kak prijechał w Moskwu
De Gaulle, sklierotik i starik
I ja jewo pocałowała
On potom prosto dostał tik,
Ach on formalno popadl w trans,
On przestał bredzić o belle France
I tolko skuczał u mych stóp:
Ach, Leonida, ty mnie lub,
Dla ciebie cały zapad brosze,
Tolko mnie jeszcze całuj proszę!
A potem Pompidou, a Brandt,
A nawet chitry, miełkij frant,
Poet iż Polszy – Iwaszkiewicz
Gdy tolko pili ust mych miód
Woleli, że to istny cud,
Kto go nie zaznał, ten nic nie wie.
Prezesurę ZLP, sprawował jeszcze w latach 1958 – 1959 Antoni Słonimski. Sylwetkę tego prezesa najdobitniej scharakteryzował Marian Hemar:
Cóż za szmata
Pod pozorami literata.
Popatrzcie na ten rzymski profil:
Były frankofil i angliofil
I były sanacyjny cwaniak,
Pan-europejczyk i Pen- klubczyk,
Przechrzta co tydzień, na wyścigi
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: Oportunizm-
Dziś się obrzezał na komunizm.
Związek Literatów Polskich funkcjonował więc z przerwami, m.in. spowodowanymi stanem wojennym, aby w 1989 roku rozpaść się na dwa związki, a to Stowarzyszenie Pisarzy Polskich i Związek Literatów Polskich. Należy więc przypomnieć co wydarzyło się w kulturze polskiej w latach zniewolenia komunistycznego, przekazując równocześnie dzisiejszy jej obraz.
Tego żmudnego dzieła podjęła się w niebywałym trudzie polska eseistka, reportażystka i dziennikarka Joanna Siedlecka w swoich dziełach „Obława” i „Kryptonim „Liryka” o losach pisarzy represjonowanych.
Marcin Hałaś członek Katowickiego Oddziału Związku Literatów Polskich, dziennikarz, krytyk literacki, publicysta „Warszawskiej Gazety”, poeta, napisał o dziełach Joanny Siedleckiej:
„…jest reporterką niepokorną, wystarczy wspomnieć jak relacjonowała postawę Zbigniewa Herberta w ostatnich latach życia i demaskowała wstrętne imputowanie mu choroby psychicznej jako motoru postępowania”.
Marcin Hałaś – „Gazeta Polska”:
„Siedlecka w sposób precyzyjnie udokumentowany podaje losy prześladowanych przez bezpiekę pisarzy, kończących swoje losy „psychuszką” (Bąk, Grzędziński), prześladowaniem m.in. Pawła Jasienicy (Leon Lech Beynar) podstawiając mu kapusia TW „Ewę”, z którą się ożenił i która skróciła mu donosami życie, Jerzego Zawieyskiego pisarza, członka ZLP którego SB zamordowała. „Mości Zawieyski czas skakać” usłyszał poeta przed śmiercią.
Prześladowany przez SB w czasie pobytu w szpitalu został wyrzucony przez okno.
I wielu innych „niepokornych”. Wstrząsające są te dokumenty. Dokumenty Siedleckiej to świadectwo, dzięki któremu mamy szansę poszerzyć pamięć o niepokornych wilkach naszej literatury, a odsłaniając prawdę, stała się ona obiektem ataków określonych kół, zapewne literacko-podobnych”.
W wywiadzie „Tropię wielkość i małość polskich pisarzy” („Dziennik” 19. 01. 07) Joanna Siedlecka wyjaśnia, że zburzyła białą heroiczną legendę Związku Literatów Polskich.
Fala ataków na Siedlecką postkomunistów związkowych dzisiaj stała się już jasna, pomimo wzywania tych kół do poddania się honorowej lustracji dla oczyszczenia się z zarzutów współpracy ze służbą bezpieczeństwa PRL, tym bardziej, iż wiele nazwisk członków ZLP znajduje się na liście Wildsteina, dostępnej przecież w Internecie.
„Siedlecka zhańbiła zmarłych kolegów” brzmi jeden z zarzutów. Pisarka odpowiada na łamach „Dziennika” (31.07.07) na owe zarzuty: „To demagogiczne argumenty. Nie stosuję zasady odpowiedzialności zbiorowej.
Mówiąc po prostu o swoich ostatnich książkach, o losach pisarzy represjonowanych przypominałam, że zwłaszcza w latach 50 i 60 gdy związkowa opozycja prawie nie istniała, konformistyczne władze ZLP nie broniły atakowanych przez władze swoich członków, ba, nawet ich wyrzucano stawiając przed sądem koleżeńskim kierowanym w ZG ZLP przez Irenę Krzywicką wieloletnią przyjaciółkę Tadeusza Boya – Żeleńskiego.
Wyrzucały ich na ogół, co spotkało m. in. Jerzego Brauna, Władysława Grabskiego, Wojciech Bąka, Jerzego Kornackiego, Ireneusza Iredyńskiego.
Milczały, gdy zaganiano do „psychuszki” Bąka i Grzędzińskiego, wsadzano do więzienia Iredyńskiego, (zarzucono mu m.in. zgwałcenie Kaliny Jedrusik), a Gomułkowa prześladowała ją za noszenie krzyżyka, Prześladowano Wańkowicza, Kornackiego, Brauna.
Członkowie sądów koleżeńskich ZLP „sądzili” oskarżonego o współpracę z londyńskimi „Wiadomościami” starego Jana Nepomucena Millera i Władysława Grabskiego za „paszkwil” o Gałczyńskim.
Grube związkowe ryby jak Kazimierz Koźniewski, czy Andrzej Szczypiorski współpracujący z SB donosili na kolegów. Moi polemiści, zamiast przełknąć gorzkie fakty, zatupują je, przypominając demagogicznie, że we władzach był Herbert i Szczepański, a sam Związek rozwiązano w stanie wojennym.
To prawda, choć władzę trzymał tu także Putrament, Lenart, Broniewska i Stanisław Ryszard Dobrowolski.
Miał Związek karty piękne, ale też i mniej budujące, a naszą powinnością jest ich poznawanie, a nie „krzepienie serc” Herbertem i podtrzymywaniem źle pojętej korporacyjnej solidarności, sprzecznej z poszukiwaniem prawdy.
Tym bardziej, że peerelowski ZLP był organizacją zniewoloną podwójnie, bo kontrolowaną nie tylko przez finansującą go partię, ale też sterowaną i infiltrowaną przez SB.
Dyskusja o roli i prawdziwej historii peerelowskiego ZLP wybuchnie jeszcze nie raz, bo otwierają się wreszcie zamknięte niegdyś archiwa, wypływają nowe fakty”.
Siedlecka sama zresztą deklaruje, że za swoją misję uważa
p r z y p o m i n a n i e, bo komunizm był również zacieraniem śladów,
n i e p a m i ę c i ą.