Bez kategorii
Like

Lista Łazarza cz. 3

25/06/2011
427 Wyświetlenia
0 Komentarze
28 minut czytania
no-cover

-Co obiecaliście Łysaszence za sprzedaż linii przesyłowych niebieskiego złota?
-A czemu myślisz, że coś obiecaliśmy?
-Niech zgadnę… północne województwa po polskiej ścianie wschodniej?

0


 

ciąg dalszy pozanurcianej gdybanki w konwencji political fiction, we fragmencie już wcześniej na tym blogu zamieszczonym, bez jakiegokolwiek powiązania z matrycą kształtowania realności… za to pełna znaków i dwuznaczności dla tych, którzy potrafią zejść trzy piętra niżej z chodników słów i korytarzy komunikatów prasowych:

 

Lista Łazarza – część 1:

tarczazadumy.nowyekran.pl/post/16519,lista-lazarza

 Lista Łazarza – część 2:

tarczazadumy.nowyekran.pl/post/17660,lista-lazarza-cz-2

 

  

 Lista Łazarza – część 3:

 

 

– hmm… może tak, a może ptak… ważne, że się zgodził nie utrudniać po tylu latach… bawił sie z nami w kotka i myszkę… Białoruś i Białystok ponoć mu bardzo pasują do siebie…

– A Jakuczce obiecaliście Bieszczady i Przemyśl… Uwierzył? Powiedział, że to sobie przemyśli?

– Jak kupować prezydentów to nie byle gównem w postaci walizki z dularami… zresztą gówno warte się stają… im więcej ich chinole w papierach wykupują, tym więcej rezerwa federalna dodrukowuje studolarówek… wirtualnymi papierkami opętani… wot duraki… a ciągle powtarzają, że to u nas władza umiaru nie ma w niczym… duraki, co żrą gówniane żarcie od gównianego magluta i gówniano po nim dumają…

***

strefa euro się rypła jak makijaż starej kurwy w upalne popołudnie ściśniętej w zatłoczonym podmiejskim autobusie… nadmuchana, samonakręcająca się bańka wstańka… teraz wartościowa jest tylko ziemia na własność… ziemia i surowce w jej głębi ukryte… ziemia liczona nie arami, lecz krajami jakie dawniej ją zajmowały… zaczęło się od greckich wysp… niemieccy i francuscy bankierzy przejęli je w czasowe zarządzanie za długi rządu w Atenach ogłupiając wiecznie wolnych i wolnością zachłyśniętych mieszkańców plaż Hellady… na 30 lat oficjalnie… oczywiście nikt nie miał zamiaru dotrzymywać słowa… tym bardziej federacja, która po dziwnych bioterrorystycznych wtrętkach z ogórkami wymusiła ruch bezwizowy dla wszystkich swoich obywateli w zamian za przestrzeganie reguł handlu wzajemnego z unią i partnerami światowymi… coś śmierdziało już podczas trójstronnych negocjacji w okolicy granicy III republiki, Litewii i federacyjnej bazy królewieckiej… nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zamiast reprezentanta Litewii trzecią stroną był urzednik zza zachodniej granicy na Odrze… jak w starym kawale o Polaku, Ruskim i Niemcu… i stalowej kulce, którą jeden  nich ukradł, drugi sprzedał obu, a trzeci zepsuł… tylko to nie było ani śmieszne, ani nawet przerażające… to była czysta twarz polityki… takie kurewstwo małego człowieczka z przerostem ego, jak szczur wchodzącego w dupsko reprezentantom większych państw w regionie kosztem zasad, przyzwoitości i… no własnie, tego "i" już nie było… honor i dumę ubito gdzieś pomiędzy  brzozami w zamglonym zagajniku… który to już raz? nieprawdaż…

***

Ktoś kiedyś uznał że Duma i Honor nie mogą przechadzać się w parze… 

 

– Nie w tym nadwiślańskim kraju…

 

Ktoś podumał i znalazł na to lekarstwo…

Ktoś zaproponował ktoś inny podpisał…

Ktoś przesłonił szmatą oczy

Ktoś skrępował drutem ręce

Ktoś przeładował i strzelił w tył głowy

Ktoś wykopał dół a potem następny

Ktoś dowiózł skrzynkę z amunicją a potem następną

Ktoś się ucieszył że lasy nie kończą się tak szybko

jak pociski…

 

– Przynajmniej miejsca na nowe doły nigdy nie zabraknie

w tym naszym nadwołżańskim kraju!

 

***

potem wykluł się pomysł Związku Eurorosyjskiego… etapem pierwszym, na który cichą zgodę potomków rzeszy uzyskał premier federacji już przy podpisywaniu traktatu o eksterytorialnym gazociągu północnym… to był taki maleńki tajny aneks, podpisany w zasadzie przez sentyment do archiwaliów… etapem pierwszym było wchłonięcie Białorusi i III Republiki Polskiej… a w zasadzie wstępna unia tychże prowadząca do całkowitego roztopienia pozornej niezależności obu anektowanych państewek… federacja, Biała Ruś, Polsza… Związek Eurorosyjski… teraz jak po sznurku… do tego trzeba było podpisu prezydentów… i większości podczas głosowania w parlamentach… Łysaszence podsunięto wersję w której to on jest głową państwa unitarnego… prezydentowi  III republiki jego minister spraw zagranicznych zawiózł za to papiery w której Łysaszenka jest tylko ministrem do spraw integracji obu krajów… obaj prezydenci wymusili na swoich marionetkowych parlamentach ratyfikację traktatów z których każdy miał odmienną wersję… posłuszne telewizje puściły w świat wielką nowinę o unii na skalę dotychczas niespotykaną i takiż sukces w poszerzeniu demokracji europejskiej jej przypisali… dokumentów jednakże nikt z maluczkich nie widział… to po to potrzebny był durny buc z rodowodem na urzędzie by się na pozorną wielkość i tytuły połakomić… i nagle obaj panowie zażądali pełni władzy dla siebie wymachując podpisanymi traktatami… spór rozstrzygnąć miała – oczywiście za przyzwoleniem Unii – federacja… i rozstrzygnęła… tuż przed wyborami w których opozycja zarzucając władzy haniebną zdradę i zaprzaństwo przygotowywała się do postawienia pod Trybunał Stanu blisko 90% poprzednich urzędników zarządzających krajem, ogłaszając powszechny bojkot instytucji państwowych do czasu ustanowienie transparentnego międzynarodowego arbitrażu i audytu systemu komputerowego zliczającego głosy cząstkowe ze wszystkich okręgów wyborczych wypowiedział się publicznie jeden z prominentnych polityków kojarzonych dotychczas ze ścisłym kierownictwem partii rządowej usłużnej współpracy z sąsiadami… potwierdził on oficjalnie pod przysięgą w obecności dziennikarzy zachodnich wszystkie zarzuty jakie stawiał rządowi poprzedni lider opozycji, zamknięty w zakładzie psychiatrycznym ze względu na sądownie ustaloną niepoczytalność… klasyczny przykład zdrady… ktoś mu doradził rezygnacje z immunitetu poselskiego dającego względną swobodę działania i bezpieczeństwo, motywując to lepszym odbiorem w opinii publicznej… piar rządzi gustami durniów, mawiał… dostosuj się do ich metod bo cię zadepczą, mawiał… a przecież jesteś naszą ostatnią szansą na resztki suwerenności, mawiał… no i zadeptali… w świetle ślepych reflektorów telewizyjnych i milczeniu zachłystującego się swą cewnikowaną obiektywnością świata mediów… wtedy była prawdziwa okazja dla nowych ruchów oddolnych, dzięki której mogły by one udowodnić swoje zamiary i patriotyzm… padł pomysł tworzenia zdublowanych ręcznie wprowadzanych wyników wyborów… w każdej komisji wyborczej kilku mężów zaufania także z zagranicy, a każdy wprowadza wyniki z danej cząstkowej komisji do zbiorczej tabeli na serwerze postawionym poza granicami niepewnymi w strukturach demokracji… każdy mąż zaufania dokumentuje i robi backup wyników za pomocą kilku nośników i z tej mrówczej armii nanoszone są wyniki cząstkowe na wielką mapę III republiki i porównywane non stop z oficjalnie podawanymi kłamstewkami etapu wyborów… solidarność mężów zaufania… porównywanie każdego wyniku kilka razy i sumowanie wręcz ręczne… to wywołało panikę oficjalnej komisji liczącej głosy… gdy fałszerstwo ujawniało się w trakcie liczenia i wynik opozycji stanął na 49,99% głosów tuż przed północą dnia drugiego wyborów, podczas gdy z wielu komisji nie spłynęły jeszcze głosy ludzie wiedzieli już, że znają prawdę… wydupcono ich tyle razy tą oszukańczą maszynką pozornej sztucznej inteligencji, że do rana zebrali się w kilkunastu blisko 100 000 demonstracjach w każdym większym mieście… oczywiście wyniki opozycji nie drgnęły nawet o włos, podczas gdy do 8 rano spłynęły głosy z 15 % niepodliczonych dotychczas komisji… nagle konkurentom przybyło dokładnie 15% i to w okręgach tradycyjnie zdominowanych przez potomków obrońców ściany wschodniej przed czerwoną zarazą… opozycja przegrała z maszynkami do liczenia głosów o 0,01% i nikt sie nie łudził, że wybory były uczciwe… potem pojawiły się pierwsze filmiki w internecie z palenia tysięcy głosów wywożonych dyskretnie z lokali wyborczych… Najbardziej popularny wśród internautów opublikowano pod szyderczym nawiązaniem do ubeckich zabaw z aktami z czasów okrągłego stołu "Co wy tam Jurek palicie na tym wysypisku pod komisją…?" tym razem ludzie czekali dyżurując… oni jednak również wiedzieli, że przepadają misternie konstruowane piarowskie mistyfikacje… 11. listopada po zamieszkach sprowokowanych przez nieznanych sprawców po których podpalone zostały trzy największe stadiony rząd ogłosił stan wyjątkowy… zbudowane z niepalnych materiałów  stadiony  płonęły niczym znicze na Krakowskim Przedmieściu stwarzając śmiertelne zagrożenie dla skomuszałej kryptodemokracji…

to właśnie kibice powiedzieli dosyć tej kurewskiej hucpie po  opublikowaniu w sieci ostatniego słowa oskarżonego o destabilizację popeerelowskiego status quo siwiejącego coraz wyraźniej ostatniego mohikanina rodzimej opozycji… w czasie sfingowanego procesu z ustawionymi biegłymi i zablokowaną drogą odwoławczą po raz kolejny pokazał klasę i godność nie dając się upokorzyć…

***

wydzielona sala sądu dla spraw związanych z bezpieczeństwem wewnętrznym poziom N:

"… – Tak więc niniejszym, decyzją kapituły, zostaliście skazani na wyginięcie poprzez dorżnięcie watah… realizacja nastąpi w ciągu jednego, ostatniego pokolenia… jednakże mając w pamięci uświęconą pradawnym zwyczajem tradycję sądownictwa… zezwalamy wam łaskawie na wyrażenie ostatniego przed agonią życzenia… to dowód na cywilizacyjnie humanitarne was traktowanie przez naszą kolegialną wysoką izbę doradców delegowanych na Bagna Zabużańskie i dorzecza Wisły… Strażniku miastowy… zdejmijcie knebel ich pełnomocnikowi aby mógł naszą wolę w kwestii prawa łaski wyrażonego wypowiedzeniem ostatniego życzenia dopełnić…

– Czy macie coś do zażyczenia sobie względem Najwyższej Rady Delegowanych na te ziemie i błota na zachód od Bugu…?

T ak…mamy jedno  życzenie, ale pragnę je dokładnie opisać, abyście się w swej wielkiej łaskawości nie pogubili w interpretacjach Izbo Delegatów na kraj zabużański…

 

Pragniemy abyście patrzyli nam w oczy…

 

Pragniemy abyście patrzyli nam w oczy, gdy nas okłamujecie…

Pragniemy abyście patrzyli nam w oczy, gdy nas okradacie…

Pragniemy abyście patrzyli nam w oczy, gdy nas zdradzacie…

Pragniemy abyście patrzyli nam w oczy, gdy wystawicie nas na cel…

 

tego pragniemy… a kiedy przyjdzie czas odpowiedni… pragniemy zażądać od was szmaty bez honoru i sumienia abyście wiedzieli, że zażądamy od was abyście to wy patrzyli nam w oczy!

 

Zażądamy abyście patrzyli nam w oczy podczas odczytywania wyroków…

Zażądamy abyście patrzyli nam w oczy gdy będziemy odczytywać apel poległych z waszej winy…

Zażądamy abyście patrzyli nam w oczy gdy dopełni się sprawiedliwość…

 

to na grzbiecie czarnego jadowitego węża zjadającego własny ogon wyryto sentencję przeznaczenia…

 

"Patrz mi w oczy zanim odejdziesz…"

 

czy aby na pewno jesteście gotowi na wysłuchanie ostatniego życzenia skazanego na wyginięcie narodu?

– Strażniku miastowy… zakneblujcie Upadłego Poetę… Sąd udaje się na naradę…

…niepojęte… oni naprawdę nic nie chcą zrozumieć… ten kraj nie istnieje, a oni w kółko to samo od 70 lat…

 – Jak sami widzicie, wasze plugawe przemówienie wygłoszone tu dzięki naszej niezwykłej wprost łaskawości ustami waszego pełnomocnika świadczy dobitnie, że jesteście niespełna rozumu i ubezwłasnowolnić was jest nie tylko możliwym wariantem w drodze procedowania jurystycznego, ale koniecznością kategoryczną w naszym mniemaniu… w sumie to należałoby poszerzyć samą jednostkową decyzję z osoby oskarżonego na jego pełnomocnika i kilkaset sekciarsko wdrukowanych obrońców wykrzykujących te niezrozumiałe hasła tuż za oknami budynku powagi prawa…"  tu słowa zbufoniałego substytutu bogini Temidy zagłuszyło gwałtownie narastające skandowanie kilku tysięcy zgromadzonych pod budynkiem sądu kiboli stołecznej "Legii"… może to trudne do zrozumienia, ale nie politycy czy dziennikarze zaprotestowali wprost przeciw jawnemu bezprawiu  XXI. wieku cywilizowanego świata niby zachodu… a ryk tylu młodych gardeł daje się poczuć nawet jeżeli oddziela je od urzędników gruba ściana i pozamykane szczelnie okna cenzury…

 

"- Nie wsadzajcie

nam kaczuszek

na wybory

do psychuszek!!!"

 

– chwytliwe… przyznał sędzia po chwili namysłu

ciekawe, kto im te hasła wymyśla? inspirujące niepomiernie, hmm…

 

"- Ta kaczuszka

nie chce w gówna

choć maleńka

orłom równa!!!"

 

pojawiły się zagraniczne ekipy telewizyjne zwabione tu pod pretekstem największych rekonstrukcji historycznych ruchów solidarnościowych w jewropie… oczywiście o ustawionym procesie lidera opozycji jednego z większych krajów tej części świata nie mieli pojęcia, ale jak już przyjechali to nie puścić w świat takiego ciasteczka to byłby grzech medialny…

wśród kiboli pojawiły się namioty i flagi… dołączyła grupa kilkuset białokrwawych baloników z podpiętymi imionami poległych…

 

"- Pamiętamy!

Pamiętamy!

Pamiętamy!"

 

gdy nadjeżdżały pierwsze armatki wodne jednostek do rozpędzania zamieszek nad głowami zdumionych urzędników okupujących wszystkie okna budynku sądowego i okolicznych blokowisk unosił się tylko jeden dźwięk… niedoszłe hasło niezaakceptowane jak motyw przewodni polskiej prezydencji:

 

"Nie zginęła i nie zginie!"

zapamiętaj GWiezdy synie!!!

 

coś się chyba wymknęło spod kontroli… pojawiły się trzy helikoptery i miasto zawyło syrenami… w międzyczasie pierwszy dzień prezydencji zakłócił anonimowy alarm bombowy po którym w czasie największych korków w stolicy trzeba było ewakuować wszystkie urzędy centralne… chuj w bombki strzelił… a miało być tak pięknie!

***

(- Pilnie łączyć z Łubianką!!! Wywalić stąd telewizję i zablokować transmisję obrad… k’bladź! Znowu to samo…)

***

Wprowadzono stan wyjątkowy…  który to już raz?

Internet zgodnie ze świeżo zmodyfikowaną ustawą o stanie wyjątkowym zamarł…  na ulice wyszło wojsko, a raczej jakieś bliżej niezidentyfikowane jednostki bez oznaczeń i naszywek na rękawach… nie odzywali się wcale, tylko systematycznie otaczali, rozbijali, wyciągali liderów i jechali dalej… od demonstracji do demonstracji… żelazna taktyka w szyku zwartym… nacięli się na kilkutysięcznej grupie kibiców  "Lecha"… po tym jak zaczęli strzelać tamci odpowiedzieli butelkami z benzyną… i poleciały w eter przekleństwa… oj, poleciały głośno i wyraźnie, bynajmniej nie w naszym ojczystym języku… k’bladź… tak się zaczęło… tu rzecznik rządu z płaczem o pomoc większą do bratniego narodu zaczął wydzwaniać, że niby nie tak miało być… że to oszybka tolko malieńkaja… bladź… a tam im opublikował ktoś w sieci tyle tajnego syfu, że się o istnienie całej federacji zaczeli obawiać… zamieszki poszły po wszystkich dużych miastach… nikt nie wiedział czyi ludzie rozrabiają, i czy należy się do nich dołączyć czy też zamykać wszystkich jak leci… potem spadł samolot rządowy z wicepremierem i kilkoma szefami służb federacji, a w sieci pojawiło się nagranie z obwieszczeniem, że to zemsta za Smoleńsk… co było potem już wiesz… poszła seria po wszystkich dużych metropoliach III republiki… w Wawie wyparował w sekundę cały budynek rządowy i 15 kilometrów centrum… pas ziemi niczyjej… oni uznali, że jak nie oni będą Polszą zarządzać to nikt nie będzie… pas wypalonej ziemi niczyjej… taki kilkusetkilometrowy pas graniczny oddzielający zasieki… pozwolili tylko zająć swoim z zachodu Strzecin i Silezię… w granicach jakie wronia autonomia wydziobała prawem sępa co krzyczy nad świeżym trupem w parlamencie europejskim przy braku oporu skundlonego rządu… uderzenie wyprzedzające mające zapobiec błędom wielkiej wojny, gdy wódz narodu dał się wyprzedzić faszystowskiemu atakowi… oni się uczą na błędach, a opinię świata zachodu mają głęboko w dupie… wymuszają posłuszeństwo graniczące ze zdradą, a niepokornych likwidują organizując im mniej lub bardziej niestandardowe samobójstwa… starych samolotów ci u nich dostatek… ale przecież i naszymi jakby co nie pogardzą…

***

Premier III republiki przewracał się z boku na bok… kolejna bezsenna noc… zawsze tak miał w okolicach dziesiątego… nikt nie wiedział dlaczego zdejmował wtedy lustro i chował je w szafie we wnęce korytarza kancelarii… plotki głosiły, że chodziło o kilka siwych włosów, co na umęczonej obowiązkami twarzyczce wiekiem się posunęły… ale czemu tylko 10… obudził się zlany potem…

…wciąż miał przed oczyma puste krzesła i szeptem wypowiadany akt oskarżenia:

 

"Oskarżam was o uporczywe nękanie i naprzykrzanie się całej elicie władzy: prezydentowi, premierowi, ministrowi spraw wewnętrznych, ministrowi spraw zagranicznych, ich pomocnikom i pomagierom, szefom kancelarii i samonominującym się akredytowanym do spraw wypadków niezwykle cywilnych… oskarżam was o 11 miesięczny stalking i wzywam do wymierzenia wam i zasądzenia przewidzianej ustawą kary! Wy – sumienia tychże osób nie pozwalające im spokojnie zasnąć… im – obrońcom pokoju między bratnimi narodami… Wy – sumienia i odbicia w lustrze tego, co nigdy się nie wydarzyło! Tu zdejmowanie luster ze ścian pałacu nic nie pomoże… Trzeba oskarżyć i ukarać uporczywie niepokojące elitę sumienia, aby zagłuszyć je raz na zawsze! I proszę mi prokuratorio generalna nie umarzać sprawy w oparciu o tezę, głoszącą, że powyższe osoby nie mają sumienia… na to też nie macie żadnych dowodów… a brak dowodów nie jest dowodem na nieistnienie czegoś… jest tylko dowodem na brak profesjonalizmu śledczych od spraw sumienia… To prawie roczne umywanie rąk nic nie pomoże… polecam lekturę "Makbeta" genialnego Williama Shakespeare… Pozdrawiam z czystymi bez mycia rękami…"

                             Podpisano: Wyrzut Niemy Niewycięty z Lasu Smoleńskiego…

 

***

– Nie!!!

Obudził się zlany potem i nie był pewny czy jeszcze śpi, czy też znowu nie potrafi odróżnić zwidów od jawy…

– Co się stało panie premierze? Jakiś zły sen? Jakiś potwór z psychiatryka się waszej dostojencji przyśnił? Każę wezwać dziewkę służebną do masażu… albo lepiej niech maleńką chłostę brzozowymi witkami uskuteczni… tu twarz rzecznika rządu przeobraziła się w twarz Wielkiego Inkwizytora Antoniusa…

ta brzoza to dowód… pamiętasz ją?  po chwili w jego dłoni tkwiło sopockie molo…

to molo to dowód… pamiętasz je?

teraz trzymał w dłoni samolot zwany prezydenckim… ten tupolew to dowód… pamiętasz go?

nie pamiętasz, to zaczynamy od nowa…

– nazwisko?!

– funkcja?!

– dla którego kraju zdradziłeś po raz pierwszy?!

– Nie!!!!!!!!!!

Były premier III republiki przewracał się z boku na bok w małej, skąpo umeblowanej celi… nie dane mu było spokojnie zasypiać… po chwili z sąsiedniej kwatery rozległ się potępieńczy krzyk byłego ministra spraw właściwych dla wnętrza kraju…

– Nie!!!

– Co się stało panie ministrze? Jakiś zły sen? Jakiś potwór z psychiatryka się waszej dostojencji przyśnił? Każę wezwać dziewkę służebną do masażu… albo lepiej niech maleńką chłostę brzozowymi witkami uskuteczni…

i tak bez końca… jak jeden zasnął, to kolejny miał swoją porcję potępieńczych zwidów… a mieszkało ich w tym budynku wielu… oj wielu.

***

 

0

Avern

Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.

158 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758