My sami kupując dzieciom PSP, GPS oraz telefony z wodotryskiem i wysyłając je na wycieczki do drogich pensjonatów z całą walizką kosmetyków, hodujemy osoby którym nawet w Łazienkach grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Zadzwoniła do mnie bardzo zmartwiona młoda matka. Jej syn pojechał na klasową wycieczkę w góry autokarem. Okazało się, że wszytkie ( oprócz jej syna )dzieci zostały zaopatrzone przez zapobiegliwych rodziców w zabawki zwane PSP. Przez całą drogę nie spojrzały za okno, nie słuchały przewodnika. W pensjonacie grały nawet przy posiłku. Syn znajomej został automatycznie wykluczony. Nikt się do niego nie odzywał. Gdy zaproponował wycieczkę i wyjął kompas dzieci patrzyły na niego jak na ET. Nauczycielka pouczyła go, że w dobie GPS kompas jest anachronizmem. Ostatecznie dzieci nigdzie nie poszły. Oglądały wraż z paniami telewizję.
Gdy jedna z moich córek była w 8 klasie szkoły podstwowej ,rodzice zaproponowali wyjazd do Zakopanego za 4oo złotych na 5 dni. Dzieci miały zamieszkać w pensjonacie, w planie była wycieczka do doliny Kościeliskiej i na Gubałówkę.
Oburzona oświadczyłam, że zorganizuję wycieczkę klasową za 50 złotych od osoby. Nie wiem jak to się stało, ale wszscy się zgodzili. Zabrałam dzieci do naszej bacówki. Spały na sianie. Same gotowały, nosiły wodę ze źródła. Przeszliśmy z plecakami przez Turbacz do Ochotnicy gdzie nocowały pokotem na karimatach u naszych gospodarzy. Pamiętam, że po tej dość długiej drodze chłopcy mieli siłę rozegrać zwycięski mecz z ochotnicką młodzieżą w piłkę nożną.
Za rok zorganizowałam im spływ Krutynią od Sorkwit do Koczka. W Koczku kajaki odjechały a my zostaliśmy na leśnej polanie. Następnego dnia poszliśmy przez las do leśniczówki Pranie.Atrakcją był pożyczony od znajomych koń, na którym kolejno jechali.Wycieczka kosztowała 70 złotych od osoby z wynajęciem kajaków i podróżą. Spaliśmy w namiotach, dzieci same gotowały. Poradziły sobie z wywrotką kajaka, z gotowaniem, rąbaniem drzewa. Nie zabłądziły wracając ( pod opieką wychwawczyni) z Prania do Koczka bez GPS i nawet mapy. (Celowo zostawiłam ich samych i odjechałam konno).
Chciałm zorganizować im jeszcze kurs wspinaczki skałkowej i konny rajd po Bieszczadach na hucułach, ale dyrekcja szkoły miała mnie dość i stanowczo się nie zgodziła.
Niedawno zaczepił mnie na ulicy dorosły chłopak. Z trudem rozpoznałam w nim kolegę córki z klasy. "Proszę pani, zróbmy jakąś wycieczkę"- powiedział. Okazało się, że wspominali bardzo dobrze nasze wyjazdy pomimo, że nie mieli łazienki w kazdym pokoju, podanego pod nos jedzenia i gier komputerowych.
My sami kupując dzieciom PSP, GPS oraz telefony z wodotryskiem i wysyłając je na wycieczki do drogich pensjonatów z całą walizką kosmetyków, hodujemy osoby, którym nawet w Łazienkach grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
,