List prawie otwarty do burmistrza Macieja Radtke
16/12/2011
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Grudzień. Dla ludzi, tych którzy już zaczynają kojarzyć więcej niż mama – jedzenie – kupa – płacz, miesiąc prezentów. Wiadomo, Mikołaj, choinka, prezenty.
Proste skojarzenia, prawie jak poprzednie.Prezenty, prezenty, prezenty. Grudzień. I bach! Niespodziewany prezent od burmistrza Macieja Radtke. Ale zanim „zasłużyłem” na prezent była 12. Sesja Rady Miasta Lubawa. Zwyczajna.
Poszedłem z Panem Andrzejem Kleina, bo lubawska „demokracja” przegłosowała trzyminutowy czas na zadawanie pytań na głowę mieszkańca. Jeden Kleina to trzy minuty i zegar stop, mikrofon stop, Kleina siad. Kleina i Cybul to sześć minut zgodnego z „demokracją” żądania dostępu do informacji publicznej czy też czynnego uczestniczenia w obradach grona lokalnych mędrców. Tych co to podatki podwyższyli i opłaty za wodę, i ten czas ustalili żeby ich zapytać: dlaczego mędrcy podwyższacie, hę? Albo dlaczego mędrcy nie konsultujecie projektu rewitalizacji za ca. 7 dużych baniek? To Oni ten czas na 3 minuty na mieszkańca wyznaczyli, żeby pytania petent, bo nie zwyczajnie traktowany mieszkaniec społeczności lokalnej, zadawał w teleekspresowym tempie lub skromnie w ilościach. Wiadomo, władza.
I ja, ten człeczek, w dobrej wierze pomóc naczelnemu chcący, temu AK, poszedłem – bez trenowania ze stoperem – zadawać pytania owym mędrcom. Pytania jak zwykle, redakcyjne, od Czytelników, od przechodniów, od czapy, ale nie wyalienowane. I ja te pytania przeczytałem, prawie jakbym trenował mówienie pod wiatr, i ja za to proszę ja Was, przyjąłem cios. Za przeczytanie.
Jedno z tych pytań, czy też zagadnienień do omówienia, czy też kwestii, wątpliwości czy jakby tego nie nazwać, a do czego niezbywalne prawo bez ograniczeń sądowych posiadawszy, zadałem. Napisane było tak:
„-W Głosie Lubawskim z dnia 18-24 lutego br. stwierdził Pan, że w przypadku „psiego problemu” akcje i psie pojemniczki nie we wszystkich miasta zdały egzamin. Proponuję explicite sprawdzenie tego problemu w Lubawie, w związku z czym ALKT daruje Panu pakiet woreczków foliowych na psie „kupy”, wierząc, że zorganizuje Pan ekipę na czele której Pan sam stanie w duecie choćby z Przewodniczącym i tym samym dacie przykład mieszkańcom Lubawy, jak zwyciężać należy psie odchody…”
Ale madrować mi się zachciało przy tym, lub przestraszyłem się językowego lapsusa ze słowemexplicite, bo to może gorsze cuś niżkupa mędrcom na uszy się rzucająca i powiedziałem tak:
I już wcześniej wspomniałem, że cios przyjąłem. Bo jak to nazwać takie zachowanie burmistrza, który publicznie mówi, że „zwracam uwagę burmistrzowi”, że „próbuję krytykować” i co najgorsze pomawia mnie publicznie o coś, czego nie było. Riposta moja na sesji była krótka, bo mikrofon wraz z głosem wyciszył decyzją swą Zawadzki, Bolesław Zawadzki, przewodniczący Wysokiej Rady. Drugi cios, to pismo sygnowane Herbem Miasta i podpisem Burmistrza oraz załącznik do pisma w postaci zmiotki i szufelki, będace rzekomo dla mnie pomocne. Owszem, wiem jak działa zestaw sprezetnowany przez burmistrza, ale traktuję to jako nietrafiony prezent bez możliwości wymiany. Trudno, takie niechciane, czy nietrafione przezenty też w życiu otrzymywałem. Pewnie jak wielu.
Mógłbym w podobnym stylu do burmistrza obdarować Go miską, z komentarzem, że to na wymiociny, lub rękawicami bokserskimi, z komentarzem, że co prawda nie znam stylu w jakim bije on żonę, ale by nie robił tego gołą ręką, lub pałką otrzymaną od milicjanta Kasprowicza, niech wali w rękawicach, niech ma kobieta lżej. Mógłbym to zrobić na najbliższej sesji, w tym samym stylu. Jednak się zastanawiam jeszcze. Mam czas. I mam też świadomość, że byłby to jedynie spektakl, abstrakcyja interpretacja zachowań Macieja Radtke w domu i zagrodzie. Przecież nie prawda oparta na dowodach. Ale na spektakl zawsze mam czas. Danuta Chylewska teatr jednego aktora już widziała, zobaczy aktora młodszego pokolenia, z rekwizytami, gdyby „artyście” chuć na występ przyszła.
Lecz dziś Wielce Szanowny Panie Burmistrzu, ze smutkiem stwierdzam, że stał się Pan notorycznym kłamcą, a zaryzykuję twierdzenie, że nawet pospolitym oszczercą. Do tej pory postrzegałem Pana jedynie jako kłamcę, kilkakrotnie znacząco mijającego się z prawdą. Będącego burmistrzem, urzędnikiem, sprawującym Urząd, ale jednocześnie kłamcę. Jeżeli nie zdaje Pan sobie z tego sprawy, tym gorzej dla Pana, a co za tym idzie dla Miasta. Pańska ciocia, zatrudniona na etacie Radcy Prawnego Urzędu być może będzie w stanie, w sposób zborny i dostosowany, Panu te kwestie wyjaśnić. Ja się nie podejmę, gdyż nie jestem prawnikiem, a jeżeli przyjmiemy, iż
conventio est lex to nie przytoczę żadnego stosownego paragrafu czy przepisu. Mnie się mogą przydać bardziej.
Ośmielę się jednak opisem sprawić, że nawet latorośl sąsiada dostrzeże sedno. Otóż pies w polskim systemie prawnym rzeczą jest, niczym futro z norek Pańskiej Żony, i kiedy Pan się w nim przechadza cokolwiek dalej od czterech ścian własnych, pozostaje de facto własnością małżonki. To było pierwsze primo. Drugie primo, i każde następne opiera się na dowodach, a nie słowach, przeciwko słowom. Człowieka przeciwko człowiekowi, burmistrza przeciwko mieszkańcowi miasta, urzędnika przeciwko dziennikarzowi, księdza przeciwko wiernemu itd., itp. Bo słowa to słowa, brać odpowiedzialność za nie trzeba, ale wylatują czasem kanarkiem, a wołem wracają. Słowa i idące za tym dowody, to mój klimat- To lubię! Chociaż nabierać się dawałem długo na same słowa, różnym typom i typkom, także „działaczom”. Dzisiaj jak patrzę na słowa pisane, nawet sygnowane pieczątką i podpisem, to czekam na dowód. Pan burmistrz jedynie mówi i pisze:
http://img535.imageshack.us/img535/526/kopiasd.jpg
Jeżeli miał Pan możliwość i wiedzę zastosowania tego o czym Pan pisze, i rzeczywiście miało miejsce takie zdarzenie, sam naruszył Pan prawo, nie reagując właściwie jako mieszkaniec, a tym bardziej reprezentant społeczności lokalnej i jej Pierwszy Obywatel, w skrócie PO. Cokolwiek skrót politycznie się kojarzący, ale Panu bliski, całkowicie w nawias biorąc te dywagacje.
I już na zakończenie. Maciej, psa nie masz…a frajera, tzn. kumpla za prezenty szukasz? Czy będzie ciąg dalszy? Może usłyszę chociaż przepraszam?