„nie mamy jeszcze takiego poziomu technologii jak w niektórych bardziej zaawansowanych technologicznie fragmentach kuli ziemskiej, żeby całość odchodów trafiała do spalarni, a żaden dowód nie pozostał niespalony i rozbity na pierwiastki składowe…”
Lista Łazarza cz. 34 – List otwarty do seryjnego samobójcy na służbie…
ciąg dalszy pozanurcianej gdybanki w konwencji political fiction we fragmencie już wcześniej na tym blogu zamieszczonym, bez jakiegokolwiek powiązania z matrycą kształtowania realności… za to pełna znaków i dwuznaczności dla tych, którzy potrafią zejść trzy piętra niżej z chodników słów i korytarzy komunikatów prasowych:
Szanowny panie eSeS, piszę panie, ponieważ kobiet w utajnionych agencjach rządowych jest niezwykle mało i nie byłyby w stanie obrobić takiej ilości zleceń jaka się nam w Ojczyźnie skumulowała ostatnimi laty… nie dbam o to pod iloma nazwiskami i fikcyjnymi firmami z kontami na Kajmanch operuje pan za pieniążki przeciętnie przygłupiego podatnika… nie dbam o to kogo jeszcze ma pan zasamobójczyć w tym okresie rozliczeniowym – to nieistotne w ostatecznym rachunku. Piszę do pana ten list otwarty w jednym tylko celu… chciałbym, żeby pan wiedział, że to sprawa osobista, ale zależy nam na głowach tych co panu robotę zlecili, a nie na głowie jednego czy trzech wykonawców… mam pan służbową robotę jak każdy, jest pan przeszkolony do popełniania samobójstw przez wytypowane osoby i za to przeszkolenie każdy z nas przeciętnie przygłupich podatników zapłacił już dawno… takie szkolenie kosztuje masę pieniędzy, ale przecież wszyscy chcemy mieć w kraju profesjonalne służby… nieprawdaż? Chcemy… i właśnie dlatego piszę do pana, żeby się pan nie obrażał, tylko zrozumiał, że idzie nam o sprawców kierowniczych niejako, a nie o odstrzelenie tego, który tylko wyroki w ramach zleconych mu zadań wykonuje. Chłopaki z kanałów już szukają pańskiego gówna w ściekach… wie pan bardzo dobrze, że najłatwiej zlokalizować ukrywającą się mendę po genetyce odchodów jakie po sobie zostawia. Wszystkie odchody w naszym kraju trafiają do ścieków… nie mamy jeszcze takiego poziomu technologii jak w niektórych bardziej zaawansowanych technologicznie fragmentach kuli ziemskiej, żeby całość odchodów trafiała do spalarni, a żaden dowód nie pozostał niespalony i rozbity na pierwiastki składowe… szukają już was chłopaki w kanałach… chcą z wami pogadać o nowych starych czasach i starych nowych metodach babrania się w służbowym gównie. I pamiętajcie… w stosunku do was to nic osobistego… miłego załatwiania się życzę… acha, byłbym zapomniał… proszę o dopisanie mnie do listy… ja o waszych załatwionych potrzebach nie zapomnę do usranej śmierci… ja jestem oczywiście nikim istotnym, mieszkam w Krakowie na ulicy Raciborskiej i mam na imię Darek… ale ja będę pamiętał o was dopóki żyję i wiem, że chłopaki w kanałach również będą… taka praca… takie zobowiązanie… taka przysięga…
nie ważne na jakie nazwisko idzie przelew, ważne jest kto go regularnie odbiera.
Kwitki z odebranych funduszy to niezłe gówno nawet jak na służbowe WuCe.
I powtórzę:
"miłego załatwiania się życzę w zagranicznych kurortach, spaślaki…"
p. s: jest mi niewymownie przykro, że nie udało się waszym moderatorom przypisać wam zbiorowego samobójstwa blisko stu osób dwa lata temu… tak bardzo się starali, żeby to tak wyglądało…
p. s’: ładne te rękodzieła afgańskich rzemieślników – proste i funkcjonalne koszyczki, a jakie sprytne…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.