Bez kategorii
Like

List do Prezesa Kaczyńskiego

03/04/2012
353 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Odpowiedź na list Prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

0


Jestem Polką, która wielokrotnie głosowała na Pana i Pańskie ugrupowanie a w wyborach prezydenckich na ś.p.Pana brata Lecha Kaczyńskiego. Wtedy miałam głęboką nadzieję, że nigdy nie będę żałowała swojej decyzji. Stało się inaczej i nie sądzę, bym winą za gorycz błędu miała obciążać Platformę Obywatelską czy inne, bliżej nieokreślone siły pragnące mojej zguby. Nie potrafię milczeć zwłaszcza po lekturze Pańskiego listu odnoszącego się do idei zjednoczenia prawicy, gdzie jak na dłoni widać nie męża stanu odpowiedzialnego za państwo, ale człowieka stwarzającego pozory prawdy, o której sam nie chce słyszeć. Dlatego uważam, że moim obowiązkiem i powinnością jest zareagować i na Pański list i na uprawianą przez Prawo i Sprawiedliwość politykę z góry wykluczającą odpowiedzialność za własne decyzje.  

 

Oto zwięzły bilans Pańskich rządów i dokonań z punktu widzenia rozczarowanego sympatyka i wyborcy. W roku 2005 powstała koalicja PiS – LPR – Samoobrona. To wtedy rozbudzone zostały wśród Polaków największe nadzieje na zmiany, gdyż władza którą Pan w swych rękach zgromadził bliska była absolutnej, a co za tym idzie dawała wysokie prawdopodobieństwo radykalnej naprawy Rzeczpospolitej. Praktycznie wszystkie kluczowe stanowiska w państwie zostały obsadzone przez Pańskich współpracowników. Wymienię tu: prezydenta RP, premiera RP, marszałka sejmu, marszałka senatu, prezesa NBP, prezesa TVP, prezesa NIK, szefów wszystkich służb specjalnych i resortów siłowych i prezesów największych – Orlenu, KGHM, Polkomtelu. Taka kumulacja władzy nie miała miejsca nigdy przedtem. Dawała zatem możliwość pełniej realizacji własnej strategii gospodarczej, społecznej i politycznej. I rzeczywiście. Padło hasło budowy IV Rzeczpospolitej. Ale co się pod tym hasłem kryło i jak zamierzał Pan spełnić swoją obietnicę „nowej” Polski skoro w rządzie wszystkie kluczowe resorty objęli ministrowie… z rodowodem bliskim Platformie Obywatelskiej. Przypomnę: Zyta Gilowska- resort finansów, Radosław Sikorski- ministerstwo spraw zagranicznych, Grażyna Gęsicka- fundusze europejskie, Zbigniew Religa – ochrona zdrowia, Piotr Woźniak – ministerstwo gospodarki, Wiesław Kaczmarek – MSW (że nie wspomnę o ministrze sportu, niejakim Tomaszu Lipcu).

 

Na czym skoncentrował się rząd po objęciu władzy? Wielu, w tym także ja liczyło, że na budowaniu gospodarczej siły kraju w oparciu o polskie przedsiębiorstwa. Stało się inaczej. Rodzimym przedsiębiorcom podtrzymującym chwiejący się w posadach budżet państwa zgotowano piekło.  Zarzucano im, że dorobili się nieuczciwie, że są skorumpowani. Rozpoczęła się rozbudowa służb Centralnego Biura Antykorupcyjnego, stworzono nowy urząd policyjny – Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Znowelizowano prawo zaostrzając kary dla polskich firm. PiS zamiast pokazać, że w interesie kraju dba o polskiego przedsiębiorcę, gnębionego przez nierówną konkurencję z kapitałem zagranicznym i własną biurokrację zmuszająca go do balansowania na pograniczu prawa – przystąpił do ataku, w którym orężem stała się prowokacja policyjna, zakładanie podsłuchów i zbieranie haków.

 

Kolejną ofiarą ataków stała się polska inteligencja pogardliwie nazwana „wykształciuchami”. Oskarżono ją o bezmyślność i zapatrzenie w jedynie poprawny medialny przekaz. To wtedy padła propozycja powołania „w kamasze” lekarzy, którzy protestowali, by osiągnąć wyższe zarobki. Rozpoczęła się także nagonka na młodzież i padły zarzuty dotyczące płytkiej wiedzy i bezideowości czerpanej z Internetu.

 

Miast wizji państwa służebnego, silnego i sprawnego, działającego w imię wspólnego dobra staliśmy się świadkami brutalnej rozgrywki o władzę, w której najsilniejszy członek koalicji – PiS zastosował wszystkie możliwe środki i metody, by osłabić, zdyskredytować, powiedzmy wprost – zniszczyć LPR i Samoobronę.

 

Nie ulega wątpliwości, że władza deprawuje, a przywódcy i prominentni członkowie LPR i Samoobrony popełniali błędy – ale nie ulega wątpliwości, że oba te byty polityczne miały kapitalne znaczenie dla polskiego życia politycznego. Dlaczego? Ponieważ powstały po 1989 roku oddolnie i czerpały z dwóch ważnych historycznie nurtów naszej tożsamości politycznej: ruchu narodowego i ruchu ludowego. Pan prezes Jarosław Kaczyński zapewne znał słowa Adama Michnika, który twierdził, że trzeba zrobić wszystko, by nie dopuścić do odrodzenia się w Polsce prawdziwego ruchu narodowego i ludowego. Pan prezes doskonale zdawał sobie sprawę, że umocnienie się tych ugrupowań stanowi konkurencję i zagrożenie dla PiS. Dlatego bez skrupułów przyjął na siebie rolę likwidatora tych formacji. Według mojej wiedzy zadanie to postawił przed sobą na odczycie wygłoszonym w Fundacji Batorego (biedny, wielki król pod którego imię podszywają się łajdacy).

 

Cel został osiągnięty i aż trudno uwierzyć, że działaniu Jarosława Kaczyńskiego musiała towarzyszyć świadomość wysokich kosztów. Okazuje się, że pan prezes wolał nawet przegrać wybory parlamentarne, do których choć nie musiał, doprowadził w 2007 roku po to tylko, by pogrążyć koalicjantów i samemu przybrać togę ugrupowania patriotyczno-prawicowego. Problem w tym, że równocześnie oddał władzę Platformie Obywatelskiej.

 

W roku 2009 mając okazję zjednoczyć środowiska patriotyczne podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, zjednoczyć ogromne rzesze Polaków krytycznych wobec Unii Europejskiej Jarosław Kaczyński wolał postąpić inaczej – oddać miejsca w tym parlamencie euroentuzjastom z PO i SLD a samemu cieszyć się wyeliminowaniem z życia publicznego środowisk LPR-owskich i Samoobrony. Przypomnę tylko, że w kadencji 2004-2009 PiS, LPR i Samoobrona w PE miały razem 23 mandaty, podczas gdy po wyborach w 2009 roku PiS zdobyło mandatów 15, a pozostałe 36 – przypadły PO, SLD i PSL.

 

Tym sposobem pan Jarosław Kaczyński wyeliminował z polskiego życia publicznego przeciwników traktatu lizbońskiego, co nie powinno dziwić, bo przecież jego ś.p. brat Lech traktat ten negocjował i podpisał rezygnując z korzystniejszych dla Polski zapisów, a następnie głosami m.in. posłów PiS traktat ten został w sejmie ratyfikowany. Przypomnę, że z listy kandydatów do parlamentu europejskiego pan prezes wykreślił tak zasłużone dla polskiej sprawy osoby jak byłego europosła Marcina Libickiego.

 

Komu natomiast zaufał tak przenikliwy i dalekowzroczny polityk? Adamowi Bielanowi i Michałowi Kamińskiemu – dziś swoim zdecydowanym przeciwnikom. Pawłowi Kowalowi i Markowi Migalskiemu – obecnie członkom PJN. Zbigniewowi Ziobro, Jackowi Kurskiemu, Tadeuszowi Cymańskiemu i Mirosławowi Piotrowskiemu – założycielom bądź sympatykom Solidarnej Polski. Co można powiedzieć o zdolnościach przywódczych osoby, która na 15 wybranych z jej listy kandydatów po 2 latach kadencji w PE traci 8 czyli większość? Zupełnym drobiazgiem w tym wszystkim jest fakt, że większość europosłów wybranych z listy PiS nie zna języków obcych, żaden nie ma przygotowania ekonomicznego – tak ważnego w Brukseli, a czołową gwiazdą ugrupowania jest … Ryszard Czarnecki (dawniej ZChN, AWS, Samoobrona).

 

W roku 2010 odbyły się wybory samorządowe. Każdy polityk wie, że bez zaplecza samorządowego trudno jest skutecznie rządzić. Ale i w tym przypadku pan prezes nie zdecydował się „otworzyć” PiS na ludzi doskonale rozumiejących problemy Polski wielkich miast i prowincji. Przykładem oddania PO bez walki władzy w samorządach niech będzie fakt nie wystawienia własnego silnego kandydata w wyborach na prezydenta Warszawy, Mógł nim być Zbigniew Romaszewski. A został – egzotyczny, bezpartyjny Czesław Bielecki. Wystawiając tę kandydaturę Jarosław Kaczyński jeszcze raz udowodnił, że nie dopuści do wykreowania wewnątrz PiS kontrkandydata do przywództwa (ponieważ niepisana reguła mówi, że kandydat na prezydenta Warszawy może stać się kandydatem na szefa partii i prezydenta państwa – przykład: Lech Kaczyński).

 

Wreszcie wybory roku 2011. I znowu szansa na szeroką koalicję w celu odsunięcia PO od władzy. A co się stało? Po usunięciu z partii uprzednio hołubionych posłów m. in. Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Elżbiety Jakubiak, Pawła Poncyljusza powstał PJN, który przegrał w wyborach. Jednak nie przegrał sam. Klęskę poniosło także PiS osiągając wynik gorszy niż w 2007 roku. Co gorsza, zamiast łączyć Jarosław Kaczyński skutecznie podzielił i zniszczył potencjalnych sojuszników i partnerów.

 

Niestety, największym „osiągnięciem” pana prezesa w ostatnich 8 latach jest głębokie i trwałe skonfliktowanie i podzielenie Polaków i to w chwili, gdy bardziej niż kiedykolwiek powinni umieć porozumiewać się ze sobą i jednoczyć.

 

Równocześnie Jarosław Kaczyński udowodnił, że partią można rządzić jednoosobowo skupiając w ręku pełnię władzy, z demokracji czyniąc tylko atrapę a z członków ugrupowania zastraszonych i tym samym mało wartościowych polityków. Z życia publicznego i politycznego zniknęła tak przecież konieczna po stronie opozycji twórcza debata, spór o program gospodarczy i społeczny, wsłuchiwanie się w głosy wyborców. Te elementy zostały zastąpione personalnymi konfliktami i kłótniami o własność  „prawdy absolutnej” bez końca podsycanymi kampanią wokół tragedii smoleńskiej.

 

Pytanie o polską rację stanu w obliczu działań Pańskiego najbliższego współpracownika Antoniego Macierewicza podsycającego konflikt z Rosją pozostawię bez odpowiedzi. Nadmienię tylko że, rozbudzanie antyrosyjskich nastrojów a z drugiej strony bezkrytyczne wspieranie polityki proamerykańskiej angażującej Polskę w konflikty w Iraku i Afganistanie nie jest przykładem dyplomatycznego geniuszu (o uzależnienia od polityki amerykańskiej niech świadczy decyzja ś.p. Pańskiego brata Lecha Kaczyńskiego nie zwalniająca z tajemnicy państwowej byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w sprawie tajnych więzień CIA na terenie Polski).

 

Proszę wybaczyć, ale zarówno w kontekście wyżej przytoczonych faktów, jak i uważnej obserwacji Pańskich zachowań nie mogę i nie chcę dłużej ryzykować własnego głosu w kolejnych wyborach. Nie zamierzam popierać języka nienawiści i demagogii prowadzącej wyłącznie do zdobycia władzy. Nawet, gdy tak jak w liście „W sprawie jedności prawicy” pisze Pan o porozumieniu, z tekstu wyłania się fałsz rodem z PRL-u (zacytuję: „…tylko skupienie wokół PiS wszystkich, których łączy troska o pomyślną przyszłość niepodległej Polski gwarantuje możliwość uzyskania realnego wpływu na funkcjonowanie państwa”).

 

Jest też w tym liście język pamiętliwej groźby – „kto się na taki krok decyduje nie będzie mógł w przyszłości liczyć ani na zapomnienie błędów, ani na kandydowanie a list PiS”. Próżność, pycha i pogarda dla mających odwagę mieć własne, odmienne zdanie bije z każdego wystąpienia Pana i Pańskich pretorian. Dlatego kiedy dziś wzywa Pan do jedności, popełnia kolejny brzemienny w skutki polityczny błąd. Funduje Polakom następną fatamorganę żądając, by czyste intencje dostrzegli tam, gdzie ich nie ma i nigdy nie było.

 

 

Zawsze uważałam, że ludzie gardzący polityką i nie uczestniczący w wyborach nie mają racji. Teraz, obserwując poszczególne partie jestem bliska obywatelskiego buntu. Podobne zdanie ma wielu Polaków, czego dowodem jest niska frekwencja przy urnach. Mam jeszcze nadzieję, że powstanie ugrupowanie polityczne, które właściwie odczyta nastroje i marzenia milczącej większości.     

 

 

W każdym razie w odniesieniu do Pana i Pańskiej partii zdecydowane „dość” paść powinno już dawno.              

0

Busola2411

1 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758