Wszystkie odkrycia to przypadek albo konieczność. Czasami kaprys.
Post dla OZa.
Dilettanti
POZIOMKI, POZIOMKI…
Między poziomką ogrodową a leśną nie ma porównania. Niebiańskiego smaku drobniutkich, dzikich poziomek nie są w stanie podrobić żadne uszlachetnione, kulturalne, hodowlane roślinki. Można łyżką jeść poziomki ogrodowe i nijak to nie będzie się miało do jednej, jedynej, rozpływającej się w ustach poziomki z lasu.
By "stworzyć" poziomki leśne a’ la Solway w ogrodzie, trzeba naturalnie mieć psa, albo kilka psów. Najlepiej dużych, które muszą codziennie swoje wybiegać. Jak zawsze – bierzemy gromadę dzieciaków z sąsiedztwa i idziemy na spacer do lasu. Dzieciaki i psy rozrabiają, a my dyskretnie dłubiemy przyniesioną tajnie łopatką w ziemi, wykopując kilka krzaczków poziomek, wraz z wąsami i – koniecznie – z grudką ziemi. Wszystko pakujemy równie dyskretnie do woreczka. Po powrocie do domu sadzimy poziomki w ogrodzie, w miejscach, gdzie przecież już wcześniej, wielkorotnie, przynosiliśmy różne małe cuda z lasu i uporczywie je inplantowaliśmy. Po kilku latach po ogrodzie krzewią się tu i tam maleńkie krzaczki, które kwitną i owocują. A także dają bardzo liczne rozłogi i chwała im za to. Tym sposobem Sigma ma właściwie cały swój ogród w poziomkach 🙂
Ponieważ nie mogłam sobie pozwolić na cały ogród li tylko w poziomkach, a raczkujący synek "wałował" dzikie i jednocześnie ozdobne uprawy, przeto wymyśliłam, co następuje: przygotowałam długą grządkę i w końcu sierpnia posadziłam, zgodnie ze sztuką ogrodniczą, a więc tak, jak truskawki – te maleńkie krzaczki, które były na rozłogach /poprzecinałam te rozłogi – wąsy, po prostu/. To była mrówcza praca, bowiem roślinki są maleńkie.
Wiosną, gdy nadszedł ich czas – ukazał się impomujący widok: wszystkie krzaczki były silne, o wiele większe niż te rosnące dziko i nonszalancko, i miały imponującą ilość kwiatów.
Zbiory były fantastyczne! Miska poziomek co wieczór. A smak… TO BYŁY LEŚNE POZIOMKI!!!
No i synek mógł przy tej grządce trwać godzinami /nie zrobiłam jej zbyt szerokiej/, nie czyniąc szkód w uprawach i ozdobach.
Pod koniec sierpnia zrobiłam następną grządkę, sadząc już pocięte "wąsy", które obficie wypuściły te pierwsze poziomki. Miały bowiem i miejsce i miękką ziemię i światło, więc były większe i bardziej plenne.
Jak w raju nam było :)))
Niech żyje ars dilettandi! Bo przecież ja zielonego pojęcia o prawdziwym ogrodnictwie nie mam!
Niby z porzadnej rodziny, a do komedyantów przystala. Ci artysci...